Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Na drugi dzień znowu ją spotkałem. Nadal byłem na nią zły, ba wściekły! Mimo to zaintrygowała mnie swoją osobą i charakterem. Wydawała się taka... inna. Chciałem dowiedzieć się o  niej trochę więcej, a nie tylko to, że jest złodziejką.

Albo mnie ignorowała albo nie zwróciła uwagi, kiedy do niej podszedłem. Kiedy stanąłem obok odwróciła się powoli w moją stronę, rzucając mi złowrogie spojrzenie. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. To ja powinienem być na nią zły za to, co zrobiła.

Po chwili niezręcznej ciszy postanowiłem się odezwać.

- Cześć, złodziejko - przywitałem się sucho.
- Cześć, idioto.
- Co tam? Nadal jesteś tą samą napaloną na jedzenie zwierzyną, czy może uległaś duchowej przemianie w miłą i sympatyczną dziczycę?

Nieznajoma parsknęła śmiechem i posłała mi rozbawione spojrzenie.

- Dziczycę, serio? Myślałam, że jesteś mądrzejszy - pokręciła głową z udawanym rozczarowaniem.
- Będę udawał, że wcale mnie to nie uraziło.
- A ja będę udawała, że wcale nie słyszałam twojego wcześniejszego pytania.

Nastąpiła krępująca cisza, a ja nie wiedziałem jak ją przerwać. Na szczęście to ona przejęła inicjatywę i spytała:

- Właściwie, dlaczego tutaj przyszedłeś? Z tego, co zdążyłam zaobserwować wynika, że nie przepadasz za mną, a to tylko dlatego, że byłam głodna i zjadłam to, co zobaczyłam, nie myśląc, że może należeć do Ciebie. Gdybym wiedziała, że to twoje w życiu bym tego nie tknęła.

Zaskoczyła mnie swoją szczerością. Miałem przeczucie, że mówi prawdę i wcale nie zrobiła tego specjalne.
A dlaczego do niej podszedłem? W tamtym momencie sam nie wiedziałem, dlaczego to zrobiłem. Może faktycznie jej czyn nie był tak karygodny jak mi się wydawało. A może po prostu czułem się samotny i potrzebowałem kogoś bliskiego?

- A więc? - wyrwał mnie z zamyśleń głos lochy.
- Nie wiem - wypaliłem. - Możliwe, że ci po prostu wybaczyłem.

Nieznajoma prychnęła na moje słowa.

- Wybaczyłeś? Och, dziękuję, czcigodny książę za twoją ogromną łaskę, ktorą raczyłeś mi okazać. Jak mogę się księciowi odwdzięczyć?
- Powiedz mi, jak masz na imię.

Spojrzała na mnie zaskoczona moją prośbą.

- Ja... ja nie wiem. Możliwe, że po prostu nie mam imienia.
- Mogę ci mowić... mhm... Narcyza?
- Uhm... brzmi całkiem ładnie. Od dziś nazywam się Narcyza. - oświadczyła dumnie wypinając pierś do przodu. - A to mój wierny sługa Tadeusz i od dziś jestem panią tego terenu.
Parsknąłem śmiechem.
- Chciałabyś, ale nic z tego. Już od dawna są moje. Poza tym nie widzę na nich twojego podpisu.
- A właśnie, że widzisz - powiedziała po czym nabazgrała na śniegu znak przypominający mi jakiegoś martwego ptaka. Po chwili jednak moim oczom ukazał się piękny kwiat, prawdopodobnie narcyz.
- Zaklepane! - rzuciła w moją stronę po czym usiadła na śniegu, podwijając nogi.
- Wiesz... - zaczęła. - Czasem jednak potrafisz nie zachowywać się jak dupek - posłała mi uśmiech, który był tak piękny, że mógłbym patrzeć na niego całymi dniami.
- A ty potrafisz nie być zołzą - odpowiedziałem, uśmiechając się pod nosem.

Obydwoje się zaśmialiśmy po czym nastąpiła minuta ciszy. Narcyza wydawała się być pogrążona w myślach
Po chwili odezwała się:

- Podaj łapę. - rozkazała.
- Co?
- Podaj łapę powiedziałam.
- Jeśli masz zamiar mi ją złamać to...
- Ugh, ale ty jesteś dziwny - stwierdziła. - Dawaj, nie marudź.

Nie chcąc się już dłużej kłócić podałem jej łapę, a ona, ku mojemu zaskoczeniu wyciągnęła swoją i przyłożyła ją do mojej.
- Przyjaciele? - spytała.

Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Jeszcze kilka minut temu byliśmy wrogami. Kobiety jednak są zmienne jak głosi ludzkie powiedzenie.

- Przyjaciele - odparłem po czym przybiliśmy sobie "piątkę".

~~~~~~~~

Hejka! Awww, Tadzik ma przyjaciółkę! W końcu nie jest sam. Czy tylko ja się cieszę? :D
Mam nadzieję, że nie.
Do następnego!
~Meg

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro