Rozdział 7. Obiad z rodzicami.
Jadłem z Moną i jej rodzicami obiad. Pod czas posiłku przyłączył się również brat i wuj mojej ukochanej. Wszystko smakowało znakomicie. Mimo, że miałem swoje obawy co do jedzenia. Wszyscy jedliśmy w ciszy. Nie wiedziałem kompletnie jak zacząć rozmowę.
-Mam nadzieję, że ci smakuje Raphaelu.- Powiedziała matka Mony. Spojrzałem przełykając kolejny kęs potrawy.
-Pyszne proszę pani. Mówiąc szczerze smakuje trochę jak... Kotlet schabowy u nas na Ziemi.- Powiedziałem patrząc na kobietę.
-Dobra dość gadania o jedzeniu. Lepiej powiedz jakie masz plany do do mojej córki.- Powiedział ojciec Mony.
-Thomas. Nie bądź takim narwańcem. Nasza córka jest mądra.- Powiedziała mama Mony.
-Pozwoliłem jej być porucznikiem naszej armii do chwili aż w końcu zapadnie czas na małżeństwo i dzieci.- Powiedział mężczyzna.
-Thomas daj spokój. Niech chłopak lepiej opowie o swojej rodzinie.- Powiedział wuj Mony. Napiłem się soku. Nie mając wyboru zacząłem opowiadać całą moją historię.
-Lecz... Podczas walki ze Shredderem mój ojciec zrzucił swojego przeciwnika z dachu. Niestety... Shredder przeżył. Wskoczył na dach i go zabił na moich i mojej przyjaciółki oczach. Moi bracia i kolega byli przy tym jak już leżał na ziemi bez życia. Pochowaliśmy ojca na farmie rodziny April pod drzewem. Nie mogliśmy pogodzić się z tym. Lecz ja, moi bracia i przyjaciele nie czekając poszliśmy się zmierzyć ostatecznie z mordercą naszego ojca. Po zabiciu go wszyscy poczuliśmy wielką ulgę. Wiedzieliśmy, że nasz mistrz, ojciec i opiekun może spoczywać spokojnie wraz ze swoją żoną.- Powiedziałem. Poczułem rękę na ramieniu. Spojrzałem. Była to dłoń brata Mony.
-Stary. Nie wiedziałem, że straciłeś ojca.- Powiedział Ares.
-Macie jakieś w ogóle zarobki z tego, że broniliście ten swój... Nowy Jork?- Zapytał ojciec Mony. Wiedziałem już, że się z nim nie dogadam.
-Dostaliśmy certyfikaty za narażania własnego życia. Naszemu ojcu pomnik stawiają w parku. Poza tym ja pracuje jako policjant, a mój brat jak na razie jest rezydentem w szpitalu. Leprze to niż nic. Przynajmniej mamy pieniądze.- Powiedziałem patrząc na mężczyznę. Przypomniałem sobie, że w kieszeni od randki z Moną mam pierścionek zaręczynowy. Postanowiłem się jej oświadczyć. Chciałem już to zrobić ale do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna.
-Właśnie Raphaelu skoro jesteś chłopakiem mojej córki musisz kogoś poznać.- Powiedział mężczyzna i podszedł do tajemniczej postaci. Sam wstałem spoglądając na wyższego trochę od Mony salamandranina. Był on czarnoskórym mężczyzną z jasnoniebieskimi palami pod szyją. Był ubrany w granatowy kombinezon. Podszedłem.- To jest generał R'Kavaka.- Powiedział ojciec Mony.
-Miło mi. Ja jestem Raphael Hamato. Chłopak Mony.- Powiedziałem patrząc na mężczyznę.
-Mony?- Zapytał się generał R'Kavaka.
-Nie potrafię wymawiać waszych salamandriańskich imion więc mówię do swojej kobiety Mona Lisa. Tak samo nazywa się obraz znanego malarza z renesansu autorstwa Leonarda da Vinci. Ojciec uwielbiał renesans więc nadał mi i moim braciom imiona czwórki artystów z tej epoki.- Powiedziałem krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro