Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Łzy Hatake


Kakashi miał wrażenie, że wynurza się z lodowatej wody. Zamrugał oczami i pierwszą rzeczą jaką zobaczył, był biały, czysty sufit. Obrócił głowę i zobaczył siedzącą obok postać.

- Iruka?- powiedział czując dziwną słabość i suchość w ustach.

- Nie. Jestem lekarzem. Pamięta pan, co się stało?

- Ale...- zaczął, jednak urwał i chciał się zerwać, ale silne ręce powstrzymały go.

- Spokojnie, bo znowu pan zemdleje. Jeśli obieca mi pan, że zostanie i poleży tu jeszcze z godzinkę, to jak tylko odbiorę wyniki, poinformuję pana pierwszego, co z poszkodowanym, dobrze?

- Maaa... dobra, ale mogę zadzwonić?

- Tak. Chciałbym też podłączyć panu elektrolity i pobrać krew do badań i próbkę moczu.

- Nic mi nie jest. To pewnie z emocji.- burknął.

- Chciałem zauważyć, że to ja tu jestem lekarzem.

Kakashi tylko prychnął niezadowolony i odwrócił głowę. I tak czuł się słabo. Na dodatek nie miał co ze sobą zrobić, a wpuścić i tak go nie chcieli.

Lekarz wstał i przygotował wszystko i postawił obok na stoliku.

- Proszę do tego pojemniczka oddać choć trochę moczu.- powiedział podając mu je i znikając za parawanem.

Platynowłosy powoli się podniósł mamrocząc pod nosem na lekarza. Zmusił się jakoś do tej czynności i postawił pojemnik na stoliku obok tacy z medykamentami. Po chwili zjawił się lekarz. Pobrał fiolkę krwi i podłączył kroplówkę.

- Proszę się położyć i spróbować zdrzemnąć. Tak będzie dla pana bardziej komfortowo.- poinformował i opisawszy fiolkę oraz pojemniczek zniknął za parawanem.

Rozległ się dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Kakashi poirytowany położył się i zamknął oczy. Nie chciał widzieć tej przeklętej rurki ani woreczka z przezroczystym płynem.
Nawet się nie zorientował kiedy zmorzył go niezbyt spokojny sen.

Lekarz zaniósł próbki do laboratorium i zastrzegł, że na cito potrzebuje wyników, bo to próbki policjanta z Piątej, który mu w gabinecie zemdlał kiedy przyszedł w sprawie tego otrutego.
Następnie udał się na OIOM. Najpierw zrobił obchód wszystkich swoich pacjentów, a potem dotarł do sali, gdzie leżał otruty, który miał specjalną opiekę najdroższego z pakietów medycznych. Wszedł do środka akurat w momencie, kiedy drugi z lekarzy pokazywał wyniki najświeższych badań szczegółowych pacjenta, ordynatorowi.

- Są już wyniki? Co mamy?

- Są. Nie jest dobrze, ale nie jest też, aż tak źle jak zakładaliśmy. Chociaż wątroba i nerki wypadają naprawdę źle. Zrobimy kolejne badanie i porównamy jak to wygląda po dializie. Musimy też zrobić EEG. Mogło dojść do mniejszego lub większego uszkodzenia mózgu.- powiedział pokazując mu wyniki pacjenta.

- Rozumiem. Nie wygląda to dobrze, ale są duże szanse, że przeżyje.

- Mhm... tak przy okazji. Gdzie cię wcięło tak długo?

- Pamiętacie tego detektywa, który tu dzisiaj rano stał przed salą?- westchnął teatralnie.

- Wziął cię na przesłuchanie?

- Też. Jednak podczas rozmowy zasłabł i wydało mi się to podejrzane, więc zatrzymałem go i pobrałem materiał do badań. Lab już nad nimi pracuje. Chyba będę musiał powiadomić policję o tym fakcie?- zapytał krzywiąc się.

- Ja to zrobię.- powiedział twardo ordynator.- Przy okazji zażądam informacji ,których potrzebuję.- dodał.

Zostawił im wyniki badań i wyszedł z sali zostawiając ich samych. Zleciłby dializę już teraz, żeby miał ją codziennie, ale wówczas podtrzymywanie śpiączki lekowej byłoby bez sensu.

Kakashi obudził się zlany potem. Fizycznie czuł się lepiej, ale wciąż dołowały go te same myśli, co powodowało, że wcale mu lepiej nie było. Niechętnie sięgnął po komórkę.

- Yo, Hiruzen-san. Znalazłbyś dla mnie dzisiaj chwilę?

- Jasne. Kiedy będziesz?- głos Hiruzena był jak zawsze taki kojąco łagodny. 

- Nie wiem... pewnie jeszcze z półtorej godziny spędzę w tym przeklętym szpitalu. Hiruzen-san.... możesz mi przepisać jakieś prochy?

- Co się dzieje? Brzmisz fatalnie.Dlaczego jesteś w szpitalu?

- To ty nic nie wiesz?- zdumiał się.

- O czym?

- Ktoś chciał zamordować Irukę, a ja nie byłem w stanie go ochronić. Teraz on walczy o życie. Ja tego nie przeżyję, jeśli... jeśli...- przerwał czując jak mu się głos łamie.

- Spokojnie, Kakashi. Jestem na komisariacie do późna. Tylko napisz mi, że już jedziesz, to porozmawiamy, dobrze?

- A nie mógłbyś przyjechać tu do szpitala, albo do mnie? Nie zniosę ich litujących się spojrzeń. Przepraszam, ale nie dam rady. Będę pracował zdalnie, ale nie tam. Wszędzie tylko nie tam.

- Dobrze. Powiedz, kiedy będziesz chciał wrócić do domu, to po ciebie przyjadę i odwiozę cię. Po drodze porozmawiamy i zaprosisz mnie na herbatę.

- Jasne. I dzięki.

- Od tego jestem, chłopcze. A teraz spróbuj się zdrzemnąć, bo brzmisz jakbyś dwie doby ciężko harował bez chwili odpoczynku.

- Mhm...- odpowiedział i rozłączył się.

Schował komórkę i wgapiał się bezmyślnie w sufit. Wolał nie zasypiać więcej.  Same najgorsze koszmary mu się śniły. Coraz gorsze obrazy i scenariusze, a tak, na jawie, wiedział przynajmniej, że lekarze walczą o jego księżniczkę.

Zaczynał się znów robić senny, kiedy do gabinetu ktoś wszedł. To go niejako otrzeźwiło. Ta wkurzająca kroplówka wciąż się nie skończyła, więc nie mógł zwiać, ale też miał w razie czego dobre usprawiedliwienie, co tu robi. Kroki zbliżały się nieuchronnie. Wreszcie zza parawanu wyłoniła się znajoma sylwetka lekarza.

- Jak się pan czuje? Była chociaż krótka drzemka?

- Lepiej. Była. Czy już coś wiadomo?

- Tak. Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że będzie żył. Co prawda będzie musiał odstawić alkohol i większość słodyczy, zwłaszcza czekoladę i raz, dwa razy w tygodniu przychodzić na dializy, ale przeżyje. Funkcje mózgu będziemy mogli sprawdzić dopiero jak się obudzi.

- Zajebię sukinkota.- warknął złowrogo pod nosem.

- Proszę się wyrażać.- lekarz postanowił zwrócić mu uwagę na słownictwo.

- Ekhm... lepiej dla niego żebym go nie znalazł i żeby sam to zrobił.- poprawił się, ale powiedział to takim tonem głosu, że lekarza aż ciarki przeszły.

- Jeśli pan chce może już wracać. Powinien pan uzupełnić poziom magnezu i potasu oraz niedobory snu. Inaczej takie sytuację będą miały częściej miejsce. I oczywiście pić dużo płynów, wody, herbaty....

- Kawa mi wystarczy.

- Kawę to powinien pan akurat ograniczyć. I więcej pić, bo dołączy pan do partnera na dializy.

- Ay, ay.- machnął na niego.- A mogę zajrzeć do niego chociaż na pięć minut, proszę?

Lekarz westchnął ciężko. Spojrzał na te wyczekujące ciemnozielone ślepka.

- Sprawdzę.- bąknął i oddalił się.

Wziął telefon służbowy i wyszedł z gabinetu zapytać ordynatora czy może na takie coś pozwolić, czy lepiej dla pacjenta, by nikt go nie niepokoił.

Wrócił po jakiś dziesięciu minutach i podszedł ze stojakiem do siedzącego policjanta.

- Twój wniosek został przyjęty, ale pod warunkiem, że pozwolisz kroplówce zejść do końca i się zastosujesz do moich wskazań. No, chyba, że lubisz mdleć.

- I własnie dlatego nie cierpię szpitali.- westchnął ciężko.

Lekarz w odpowiedzi tylko się zaśmiał i przełożył kroplówkę na stojak.

- Powoli wstajemy i idziemy w odwiedziny.

Kakashi przemielił uwagę pod nosem i wstał. Chwycił stojak i ruszył w stronę drzwi. Czuł się jak jakiś obłożnie chory paralita. Jednak był w stanie zrobić chyba wszystko, żeby tylko móc tam posiedzieć chociaż pięć minut.

Wreszcie stanęli przed drzwiami. Lekarz chciał się odezwać, ale widząc jego spojrzenie i pobladłą twarz zrezygnował i bez słowa wcisnął na niego ochronny fartuch, a na stopy ochronne siateczki, by nie zostawiał w środku, tego, co na podeszwach przywlókł z dworu. Dopiero wtedy otworzył drzwi i pozwolił mu wejść. Kakashi podszedł do łóżka i ciężko opadł na krzesło. Patrzył na nieprzytomnego, który wydawał się po prostu spać.

- On tylko śpi. Tylko śpi.- powtarzał sobie wpatrując się w niego.

Pielęgniarka obserwowała go zza monitora, ale on nie zwracał na to uwagi. Nic poza jego księżniczką nie istniało. Powoli wziął jego dłoń w swoją. Czuł, że była ciepła. To go w jakiś sposób uspokajało. Jednak na nic nie reagował, ale tłumaczył to sobie całą tą śpiączką, w którą go wprowadzili, by ratować tak cudowną istotę.

- Błagam cię, Iruka- kocie. Wróć do mnie, błagam cię.- wyszeptał łkając nad nim.

Pielęgniarka już chciała wstać i zaprotestować, by się odsunął od pacjenta, ale lekarz ją powstrzymał. Szepnął jej na ucho, by pozwoliła mu się wypłakać, bo to pacjentowi nie zaszkodzi, a facetowi trochę ulży. Kakashi był mu w tej chwili naprawdę wdzięczny. Pocałował swoje nieszczęście w czoło, które nie było ani chłodne ani rozpalone. Położył głowę na jego ręce i zamknął oczy, które zaczynały piec od łez. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro