Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Znów w akcji


Anko jakieś pół godziny po zakończeniu porannej odprawy poleciała do biurka Hatake chcąc przeprosić Irukę za swoje zachowanie i słowa. Wyglądał na bardzo urażonego, że wyzwała go od homoseksualistów. No, a skoro powiedział, że nie są parą, i że Kakashi go nie interesuje w tym sensie, to może jakoś da się z nim może najpierw zaprzyjaźnić. Nie może tylko wyskoczyć z tekstem typu: "Zostań moim chłopakiem", bo zmarnuje drugą szansę, jeśli ją oczywiście dostanie. Jakie było jej rozczarowane zaskoczenie, kiedy zastała puste biurko. Znaczy się dalej było zagracone i piętrzył się na nim stos chaotycznych dokumentów i świstków papieru, ale nie było ich przy nim. Ba!  Nawet nie zamierzało  się, by tu dzisiaj byli, a bynajmniej przed lunchem. Przed monitorem stały dwa, o dziwo czyste, kubki, których najwyraźniej nikt dzisiaj jeszcze nie używał.

- Gdzie ich poniosło?-  mruknęła pod nosem.

Rozejrzała się. Socjalny odpadał, bo wzięliby kubki ze sobą. Zwłaszcza ten jasnowłosy kawoholik.  Mogli być albo u komendanta albo już na patrolu, co w przypadku Kakashi'ego było bardzo dziwne. Do tej pory ciężko było go końmi od biurka oderwać. Już miała dać za wygraną, kiedy zauważyła grupkę rozprawiających o czymś rekrutów. Uznała ich za najlepsze źródło informacji. W końcu był jednym z nich. Podeszła do nich.

- Hej, rekruci.- przywitała się przerywając dyskusję, która brzmiała śmiertelnie poważnie.

- Dobry, posterunkowa. Możemy w czymś pomóc?- odpowiedzieli niemal równocześnie.

- Właściwie to tak. Nie wiecie przypadkiem, gdzie się podział Iruka? 

- A co ci do tego?- zapytał Izumo zanim ktokolwiek zareagował.

- Muszę z nim porozmawiać. To ważne. 

- Obawiam się że, on nie chce z tobą rozmawiać. W szczególności po tym co mu powiedziałaś. 

- Och. Zdążył się pożalić?- mruknęła niezadowolona.

- To, że go zdenerwowałaś, to jeszcze nic. A to, co mu powiedziałaś, zraniło go, a tego my nie możemy ci darować. Zostaw go teraz w spokoju, bo my ci uprzykrzymy życie, jeśli dalej planujesz go dręczyć.-  mruknął złowróżbnie, mrużąc oczy- I tak pewnie, by cię zignorował. A on potrafi traktować jak powietrze. Oj tak.- dodał starając się brzmieć naprawdę złowrogo.

- Nie wiedziałam, że ma takich zawziętych obrońców i adwokatów.- prychnęła i odwróciła się, ruszając do swoich zajęć jak niepyszna. 

- Nie byłeś dla niej zbyt wrogi?- zapytała Shizune. 

- Ja bym ją jeszcze walnął.- burknął niezadowolony Kotetsu.

- A ty jak zwykle nic tylko byś wszystkich bił. - powiedziała z wyrzutem. 

- Tylko jak ktoś obraża i rani Izumo albo Irukę. - burknął pod nosem. 

Towarzystwo zaśmiało się. 

- Podkochujesz się w nich?

- Pf...- prychnął niby urażony, ale lekko się zarumienił.– Chciałabyś.

Reszta zaczęła się z niego podśmiewywać, ale Izumo zerknął na niego z cichym zaintrygowaniem. Cała czwórka wiedziała, że Iruka ma jakąś fobię, nie mówiąc już o przewrażliwieniu na punkcie tych swoich blizn, więc nawet jeśliby Kotetsu czegoś chciał, to u niego nie ma szans. A on nie był z tych, co się narzucają bez sensu. Mimo tego będzie go bronił jak lwica młode. Taka czarna lwica. W końcu byli przyjaciółmi!
Jeśli zaś chodzi o Izumo... gdyby tylko dał mu wyraźny znak, że jest zainteresowany pogłębieniem ich przyjacielskich relacji, to kto wie jakby się to potoczyło?
Byli za sobą jak trzej muszkieterowie. Jeśli ktoś ruszył jednego, miał do czynienia z pozostałymi.

Tymczasem Iruka wraz ze swym opiekunem patrolowali pieszo dość puste ulice dzielnicy. Kakashi szedł nachmurzony i bardzo niezadowolony z tego faktu. Tylko brunet wyglądał jakby się wyprał na spacer po parku. Szedł raźno i z uśmiechem na swojej ślicznej buźce. 

- Maaa... nie rozumiem, za co musimy tak łazić? Przecież równie dobrze mogliśmy pojechać na patrol radiowozem- biadolił.

- Komendant powiedział, że powinniśmy przerobić wszelkie formy patrolu. Wspominał też coś, że przechadzka dobrze ci zrobi.

- Przechadzka?! Przechadzka?! Ty to nazywasz przechadzką?! On na pewno nie użył takiego wyrażenia. To raczej przymusowy pieszy patrol za karę- uniósł się poirytowany.

Iruka zaśmiał się. Wyglądał jakby się dobrze bawił, choć przysłowiowym kątem oka obserwował, to co dzieje się wokół niego. Kakashi naburmuszył się. Oparł o jakiś słup tuż przed jednym z wielu lokalnych marketów. Zerknął na rozbawionego. 

- Żądam rekompensaty za straty moralne- burknął.

- Kawa i pączek?

- Robisz to specjalnie, prawda?

- A le o co ci chodzi?- zapytał niewinnie.

- Wystarczy kawa-burknął, unikając odpowiedzi.

 Iruka zaśmiał się i miał właśnie iść do najbliższego miejsca, gdzie można kupić kawę na wynos, która nie będzie lodowana albo wodnista. Przez ten tydzień zdążył ogarnąć kilka takich punktów. Jednak zatrzymał się w pół ruchu. Zobaczył jak jakiś mężczyzna podbiega do kobiety wychodzącej z marketu. Szarpie ją i przewraca. Wyrywa torebkę i zaczyna uciekać, a biedna kobieta wyzywa pomocy płacząc i błagając. Zanim Kakashi zdążył zareagować już był przy niej. 

- Stać! Policja!- krzyknął za nim, ale mężczyzna tylko zerknął przez ramię i przyśpieszył. A bynajmniej spróbował.

- Pożyczę, to, dobrze?- zapytał biorąc do ręki puszkę czerwonej fasolki.

- Proszę.

Zamachnął się niby niedbale, wycelował i cisnął puszką w uciekającego złodzieja. Trafił go w głowę. Złodziej upadł na chodnik. Iruka skrzywił się jakby niezadowolony z wyniku swoich poczynań. Podbiegł do oszołomionego jeszcze. Zaraz za nim zjawił się platynowłosy. 

- Au. Rozjebał mi łeb- jęknął złodziej, łapiąc się za głowę i macając miejsce uderzenia.

- Ostrzegałem, żebyś się zatrzymał. Sam jesteś sobie winien. Sądzę, że powinieneś się cieszyć, że nie wyciągnąłem broni- powiedział spokojnym, łagodnym głosem, skuwając go. 

- Kim ty, kurwa, jesteś? W jaskini się chowałeś, prymitywie?- mimo wszystko zaczął go obrażać.

- To można podciągnąć pod obrazę funkcjonariusza na służbie- powiedział chłodno.- Przedstawię ci teraz twoje prawa – dodał i od razu zaczął deklamować ich treść.

Kakashi w tym czasie wezwał wsparcie radiowozu. Przecież nie będzie go ciągnął z buta na komisariat, bo się nowemu zachciało bohatera zgrywać. 
Iruka podniósł puszkę fasolki i krytycznie obejrzał ją. Zabrał też zrabowaną torebkę.

- Szkoda dobrej fasolki- mruknął do siebie i ruszył do zbierającej się z chodnika kobiety.

Podszedł i podał jej obie rzeczy uśmiechając się ciepło.

- Oddaję. Przepraszam, ale puszka się trochę wgniotła, ale odzyskałem pani torebkę.

- Dz-dziękuję, panie władzo- wydusiła z siebie kompletnie zaskoczona. 

- Cieszę się, że mogłem pomóc- odpowiedział i uśmiechnął się tak rozbrajająco, że kobiecie aż nogi zmiękły.- Coś pani jest? Wezwać karetkę?- zapytał widząc, że kobieta dziwnie wygląda.

- N-nie trzeba. Ju-już sobie poradzę- wydukała gapiąc się na niego bezmyślnie.

- Może jednak pomogę? Odprowadzę panią, albo może chce pani usiąść?

- Boże... To anioł nie człowiek- westchnęła. 

Iruka uśmiechnął się lekko, zakłopotany. Nie miał pojęcia, o czym ta kobieta majaczy, ale skoro nie chce pomocy, to nie będzie się znowuż narzucał.

Podszedł do Kakashi'ego pilnującego złodzieja. Ten spojrzał na niego z wyrzutem. Już chciał coś powiedzieć ale podjechał radiowóz. Wysiadł z niego policjant.

- Cóż za strasznego przestępcę udało się wam pochwycić?- zakpił.

- Złodzieja i damskiego boksera- odpowiedział Iruka z tak poważną miną jakby ujął ściganego listem międzynarodowym mordercę, gwałciciela i głowę mafii narkotykowej w jednym. 

- Pobił kobietę? 

- Tak jakby. Znaczy się szarpał ją. Uderzył i przewrócił rozsypując jej zakupy i wyrywając torebkę. Na dodatek nie zatrzymał się na wezwanie i obrażał funkcjonariusza na służbie. Przedstawiłem mu jego prawa.- wyjaśnił obszernie z niemalejąca powagą w głosie i postawie.

- Raczej cytowałeś z pamięci. I to z prędkością co najmniej Kałacha - wtrącił platynowłosy.

- Dobra. Zabieramy go, skoro już się tak poświęciliście, by ganiać za kimś takim. 

- Ja za nikim nie ganiałem- burknął Kakashi.- Iruka się rzuca na każdego kto jego zdaniem łamie prawo albo kto KONIECZNIE potrzebuje pomocy- dodał. 

Policjant zaśmiał się pakując złodzieja do wozu. Wsiadł i odjechali. Nagle Iruka zrobił dziwna minę. Wyglądał równocześnie na zażenowanego i zakłopotanego.

- Co jest?- zapytał bez zainteresowania 

- Moje kajdanki...

Kakashi zaczął się śmiać. Nie potrafił się powstrzymać. Ta zażenowana rozpacz malująca się na jego twarzy była tak zabawna i urocza, że nie dało się zareagować inaczej. 

- Oby się nic więcej nie zdarzyło, ale jeśli złapiesz drugiego bandytę, to możemy użyć moich, zgoda?

- Tak - mruknął niezadowolony i leciutko się zarumienił. 

Kakashi poklepał go po ramieniu i ruszył w dalszą drogę. Cieszył się, że jest z nowym, którego zwykł nazywać księżniczką albo kotem. Nie dość, że uprzyjemnia mu tą katorgę swoją obecnością, to jeszcze go tak, tymi kajdankami, rozbawił. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro