Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kakashi mdlejący


Jakieś pięć do dziesięciu minut przed odprawą komendant dostał sms-a. Spojrzał na wyświetlacz, a kiedy zobaczył od kogo już się domyślił treści wiadomości. Otworzył ją.

"Szefie, jadę do szpitala. Może już są wyniki i będą wiedzieć coś więcej niż wczoraj. Jeśli nie wpuszczą mnie na salę to przyjadę. Hatake"

Westchnął tylko ciężko i dość teatralnie. Wiedział, że bez jego pozwolenia czy z on i tak to zrobi. Postanowił mu odpisać. Dobrze, że łaskawie zrobił to przed odprawa, a nie w jej trakcie.

" Dobrze, ale pod warunkiem, że jak się tylko czegokolwiek dowiesz, to zadzwoń do mnie natychmiast."

Po zaskakująco krótkiej chwili przyszła odpowiedź. Lakoniczna, ale treściwa.

" Haaaai."

Komendant westchnął ciężko po raz kolejny. Gdyby to był pierwszy raz, kiedy partner Hatake ląduje w szpitalu z czymś naprawdę poważnym, to zareagowałby inaczej, przywołał do porządku, truł o służbie i świadomym ryzyku, ale nie teraz. Sam się czasem zastanawiał skąd brał tyle sił, cierpliwości i pobłażania dla niego przez te ostatnie pół roku. Jaki był zachwycony, kiedy ten wreszcie sam z siebie zgłosił się do działania i przez te dwa tygodnie zdawał się odżywać przy rekrucie, a teraz znów się wszystko waliło.

Może dlatego, że byt dobrze wiedział jakie piekło przeżył poprzednim razem. Skrzywił się i wybrał numer, którego używał w awaryjnych sytuacjach, a ta taką była.

- Dzień dobry, kochanie. Mogę ci zająć 5 minut?

- Co się dzieje?

- Chciałem zapytać czy jak będziesz mieć chwilę to mogłabyś pojechać do szpitala?

- Do szpitala? Minato. Co. się. dzieje?

- Ech... pamiętasz jak ci mówiłem o nowym obiekcie życia Hatake?

- Tak, ale....

- Ktoś próbował go otruć i wczoraj przewieźli go do szpitala. lekarz coś wspominał, że jest w ciężkim stanie. No nie mogłem mu zabronić tam jechać. Tu i tak do niczego mi się nie przyda.

- Dobrze.- westchneła.- Wyślij mi adres tego szpitala.

- Dziękuję, kochanie wynagrodzę ci to.

W odpowiedzi usłyszał tylko jak się rozłączyła. Pomamrotał pod nosem i wszedł do konferencyjnej na odprawę.

Na sali aż szumiało od rozemocjonowanych głosów. Prócz zwykłych ploteczek słyszał, ze mówią o tym morderstwie, Hatake i młodym rekrucie. To był jeden z tych momentów, kiedy nie lubił swojej pracy, ale cóż.... takie już jest życie. Nie może być tylko dobrze.

- Pewnie już słyszeliście, co się wczoraj wydarzyło.- zaczął niechętnie.

Odpowiedział mu szum potakujących pomruków.

- Otrzymałem wstępne wyniki sekcji. Mamy jedno morderstwo i próbę zabójstwa funkcjonariusza. Tak. Chodzi o naszego młodego ściągacza kotów. Hatake pojechał dowiedzieć się czegoś więcej o jego stanie. Na chwilę obecną nic więcej nie wiemy. W związku z tym, że pozostali rekruci, prócz rekrutki Katoo, byli tam w tym czasie, jako osoby pośrednio zamieszane nie mogą brać udziału w śledztwie . Jak zawsze zadania są już rozdzielone i każdy zespół otrzyma swój przydział obowiązków. To wszystko.

Cała sala zamiast zacząć huczeć, ucichła. Jeden patrzył na drugiego, ale słowem się nie odezwał. Komendant wyszedł z sali i wrócił do swojego gabinetu. Czuł przez skórę, że to może być grubsza sprawa, która ściągnie tu te sępy z wewnętrznych albo federalnych. Sam nie wiedział, którzy są gorsi. Jedni i drudzy to nadęte dupki, które myślą, że są lepsi.

Tymczasem Kakashi dotarł do szpitala. Przed wejściem wypalił papierosa, potem drugiego i dopiero wtedy odważył się wejść. Szczerze nienawidził tego miejsca, ale inaczej niczego się nie dowie. Zastanawiał się czy dzisiaj pozwolą mu tam wejść czy będzie musiał koczować przed szybą. Znów patrzeć na umierającego. Zastanawiał się ile śmierci będzie musiał jeszcze widzieć i przeżyć, by los pozwolił mu wreszcie zaznać spokoju i ciepła. Czym zasłużył sobie na taką Karmę? Może w poprzednim życiu był kimś złym i teraz musi to odpokutować?

Stanął przed szybą i patrzył jak dwóch lekarzy się koło niego krząta. Była tam tez pielęgniarka, która siedziała przed monitorem. Na sali nie było nikogo więcej mimo, że widział jeszcze trzy wolne łóżka. Przerażały go te wszystkie monitory, urządzenia i kabelki podpięte do jego biednego rekruta. Woreczki z podejrzanymi cieczami tez nie poprawiały tego obrazu czystej dramy.

Wreszcie jeden z lekarzy wyszedł.

- Doktorze, co z nim?- zaczepił go odklejając się od szyby.

- A kim pan jest, że zapytam?

- Hatake Kakashi. Piąta Komenda Miejska Konohy. Tam leży mój partner. Podejrzewamy próbę zabójstwa.

- Proszę za mną, panie Hatake. Porozmawiamy w gabinecie.- odpowiedział lekko znużonym głosem i ruszył korytarzem wymalowanym na jasny, brudny beż.

Kakashi nie czekał na ponowne zaproszenie. Szedł z milczeniu za białym kitlem pogrążając się w depresyjnych myślach. Wiedział, że nie jest dobrze. Wciąż trzymali go na Intensywnej i pod tymi wszystkimi, piekielnymi ustrojstwami.

Wreszcie dotarli na miejsce. Lekarz wskazał mu krzesło przed biurkiem.

- Proszę usiąść. Wody? Blado pan wygląda.

Kakashi kiwnął mu głową. Musiał wziąć się w garść. Przecież nie może się przy nim rozkleić.

Lekarz bez słowa nalał mu wody do jednorazowego kubeczka i podał. Poczekał aż ten napije się i będzie w stanie rozmawiać.

- Po pańskiej reakcji wnioskuję, że to nie tylko kolega z pracy i nie chodzi wyłącznie o formalne śledztwo.

Kakashi zmieszał się i odwrócił wzrok. Miał ochotę uciec, ale nic by się wtedy nie dowiedział.

- Pewnie doktor teraz też uważa, że jestem chorym zboczeńcem...

- Nie. Uważam, że każdy ma prawo do miłości. A to z kim sypia mnie nie obchodzi.

- Doktorze...- urwał czując, że łzy jednak napływają mu do oczu.- Ja... my... nie uprawiamy seksu. To bardziej platoniczne, ale... zrobię wszystko by dorwać sukinsyna. Proszę mi powiedzieć, co z Iruką. Tylko prawdę. Nie chcę słyszeć, że będzie dobrze, bo przecież widzę, że jest źle.

 - Rozumiem. To cud, że w ogóle przeżył. Teraz wiem dlaczego. Jego stan jest poważny, ale robimy wszystko, by go z tego wyciągnąć. Nie pozwolimy mu umrzeć. Tego może być pan pewien. Czy podejmował pan jakieś czynności przedmedyczne?

- Nie. Chociaż... nie to raczej bym do tego nie zaliczył, ale...

- Proszę mówić. Każdy drobiazg może być istotny.

- Kiedy go znalazłem leżał twarzą w rzygach, ale nie były treściwe, raczej jakby ktoś mu zrobił amatorskie płukanie żołądka. W kuchni zauważyłem dzbanek z herbatą- siekierą i prawie pusty. Ja.... tylko obmyłem mu twarz chłodną wodą. Kazałem wziąć jakąś aspirynę. Myślałem... wmawiałem sobie, że to tylko potworny kac, ewentualnie zatrucie podłym alkoholem. To strychnina, prawda?

- Herbata? Aspiryna? Sekunda.- powiedział i sięgnął po telefon.

Kakashi spojrzał na niego zdezorientowany i nagle pobladł jeszcze bardziej.

- A co jeśli ta aspiryną mu zaszkodziłem jeszcze bardziej?- zapytał w duchu sam siebie i poczuł jak mu się robi równocześnie zimno i ciemno.

Lekarz zobaczył, co się dzieje i niemal wyskoczył zza biurka. Złapał go w ostatnim momencie. Przeniósł za parawan na leżankę do badań. Sprawdził puls, temperaturę i oddech. Podał mu dożylnie środek uspokajający, założył wenflon i położył mentolowy okład na czole. Wrócił na miejsce i zadzwonił na oddział.

- Dopiszcie do karty, że prawdopodobnie miał przepłukany żołądek mocną herbatą, a parę godzin później zażył aspirynę. Możliwe też, że toksyna została podana wraz z etanolem, więc dodatkowo mamy zatrucie alkoholem. Czy był skażony dowiem się tego od policji.

- Oczywiście. Już zapisuję. Wyniki z krwi i moczu będą za pół godziny.

- Rozumiem.- powiedział i odłożył słuchawkę.

Podszedł do zemdlonego. Usiadł na krześle i czekał, aż wróci mu przytomność. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro