Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Impreza pod Modrym Obłokiem


Iruka siedział sącząc piwo i przysłuchując się bez większego zainteresowania o czym tak rozprawiają jego kompani. Nagle zadzwoniła jego komórka. Spojrzał i skrzywił się dziwnie. 

- No, hej, piękna.- powiedział niemal beznamiętnie.

- Jest sprawa. No musisz mi pomóc. Postawię ci ramen. Albo nie. Dwa.

- Czekaj. Dopiję piwo i wyjdę, bo coś cię słabo słyszę.- przerwał jej domyślając się o co chodzi. 

Szybko wypił pozostałe piwo i uśmiechnąwszy się do kolegów, którzy zaczęli się głośno śmiać z niego, że dziewczyna dzwoni, wyszedł z lokalu. Po drodze minął go dość charakterystycznie wyglądający, przysadzisty facet o niezbyt przyjemnym zapachu.

- To o co chodzi tym razem?- zapytał ściszonym głosem dyskretnie zerkając wokół.

Wrócił lekko nachmurzony i zdecydowanie zamyślony. Usiadł na miejscu. 

- Hej, Iru, co się stało? Chyba cię nie rzuciła?

- Nie, ale się obraziła.- burknął.

- Niby za co?

- Bo poszedłem z kolegami na piwo.- odpowiedział niechętnie.

- Barman! Piwo z niespodzianką dla naszego smutaska!- zakrzyknął Kotetsu?

Wzywany z nieodgadnionym wyrazem twarzy zrobił żądany napój i postawił kufel przed brunetem. Kotetsu od razu zapłacił. Wraz z Izumo i Gato patrzyli jak Iruka zabierze się za piwo i czy da radę je w ogóle wypić. Zawsze był tym z najsłabszą głową. I najbardziej rozrywkowym jak więcej sobie popił. Iruka powąchał podejrzliwie, ale zaczął pić. 

- Do dna! Do dna! Do dna! Do dna!- zaczęła skandować cała trójka.

Ten poczuł, że coś mu do tego piwa dolali uśmiechnął się pod nosem i pozwolił sprowokować się do tego... wyzwania. Pił łyk za łykiem czując jak odrobina wylewa się i ścieka mu po brodzie, ale twardo pił dalej, aż wreszcie dotarł do dna. Kiedy skończył uderzył kuflem o blat szynku. 
Uśmiechnął się szeroko i zwycięsko, co spowodowało serię długich radosnych buczeń kolegów.

- Mam pomysł! Zrobię sobie fotkę i wyślę jej! Niech nie myśli, że teraz będę się dołował!

- Tak trzymaj, Iru!- zakrzyknął Kotetsu.

Iruka wyjął komórkę i zachęcony obrócił się w stronę sali. Chwilę się ustawiał do zdjęcia. Ustawił sobie przedni aparat w telefonie i kiedy się wreszcie zdecydował, zrobił uśmiech i pstryknął zdjęcie. Bez wahania wybrał numer i wysłał. 
Długo nie musiał czekać na odpowiedź. Rozległ się dźwięk sms-a. 

- Wo. Szybka jest. Co odpisała?- zapytali równocześnie Izumo i Kotetsu zaglądając mu ciekawie w ekran telefonu.

- Ta. Baw się, baw. Tylko nie płacz mi jutro, że cię głowa boli.- Iruka przeczytał im treść wiadomości na głos. 

Wszystko zaczęło rechotać, a Iruka zrobił klasycznego foszka. Gato wstał i zapłacił za swojego ostatniego drinka. Podszedł do śmiejących się.

- Ja się zwijam. Bawcie się dobrze. 

- Łeeee.... już idziesz? Nawet nie zaczęliśmy się dobrze bawić. 

- Wybaczcie. Dlatego idę póki jeszcze mam na to siłę. Na razie!- Gato wycofał się z chłodnym dystansem.

- Iru... właśnie zostałeś zdetronizowany jako król sztywniaków imprezowych.

- No dzięki.- Burknął. 

Pozostali zaśmiali się i rozsiedli się po obu jego bokach podsuwając mu kolejne piwko. Śmiali się i bawili jeszcze chwilę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby któryś nie zaczął drażliwego tematu.

- Hej, Iru... podobno zdążyłeś już być na romantycznym lunchu z seksowną Anko.

- Ta, zdarzyło się.- burknął chmurząc się równocześnie. 

- No i? Opowiadaj. Fajna laseczka? Bo chyba nie jesteś nią zainteresowany?

- To zimna i obślizgła żmija. Modliszka. Odmówiłem bycia jej chłopakiem, więc znawyzywała mnie od homoseksualistów i bogowie wiedzą czego jeszcze, potem weszła na Hatake senpai. 

- Anko? A wyglądała na taką miłą i seksowną laseczkę.- westchnął Izumo zrezygnowany.

- Ta... ale to istna harpia.- burknął

- Hej, Iru, ale Hatake naprawdę się do ciebie ślini i trochę wyglądacie jak para, to nie dziwota, że pomyślała o was jako parze.... zwłaszcza jeśli swoim zwyczajem stanąłeś w jego obronie.

- I wy przeciwko mnie? A miałem was za kolegów.- prychnął i wstał. 

Odwrócił się do nich plecami i ruszył na salę widocznie szukając nowego towarzystwa do picia.

- Hej, Iru! Wróóóć. No nie obrażaj się!- zawołali za nim, ale zostali całkowicie zignorowani.

Chwilowo dali mu spokój ze swoim towarzystwem, ale mieli na niego oko, żeby się  Pan Kłopot w jakieś gówno nie władował. 
Iruka tymczasem po paru nieudanych próbach przysiadł się do przysadzistego faceta z widocznymi oznakami łysienia sączącego brunatny trunek. 

- Napijesz się ze mną?- zapytał

- Nie piję takich szczyn.- odpowiedział bacznie go obserwując. 

- A jak zamówię coś lepszego?- zapytał wskazując na jego szklaneczkę. 

- Wtedy to inna rozmowa.- odpowiedział nie spuszczając z niego spojrzenia.

Iruka uśmiechnął się do niego i wstał. Podszedł do widocznie nudzącego się kelnera i złożył u niego szczegółowe zamówienie. Wręczył mu pieniądze za drinki plus napiwek i wrócił do stolika. Facet pochylił się nagle i położył na stole złożoną na pół karteczkę.

- To chyba panu wypadło.

- Mi? A skąd. To na pewno nie moje. Ja mam wszystkie notatki w notesie. I zamówiłem whisky z lodem. Może być? I małą colę bo ja wolę z napojem, nie wiem jak pan, panie....

- Underhill. Nazywam się Underhill.- odpowiedział uśmiechając się nieco krzywo.

- Miło mi poznać. Proszę mi mówić Iruka.- odpowiedział również się uśmiechając.

Przez chwilę wyglądało to tak jakby rozpoczęli zawzięty pojedynek na uśmiechy. Te zmagania przerwało im nadejście kelnera. Postawił szklanki przed nimi i spojrzał przelotnie na Irukę, który uśmiechnął się do niego płosząc go. 

- Zdrowie!- rzucił entuzjastycznie.

- Zdrowie.- odpowiedział i również sięgnął po szklaneczkę.

Izumo i Kotetsu przystopowali w piciu i obserwowali ich. Drażniło ich i trochę niepokoiło to irukowe zacieśnianie więzi z nieznajomym i to do tego takim brzydkim i starym. Po drugim, zaskakująco szybkim drinku, Iruka wstał i udał się do toalety. Kotetsu oczywiście chciał zaraz za nim pobiec, ale Izumo go powstrzymał perswadując, dlaczego nie powinien. 
Zanim Iruka wyszedł z toalety, facet z którym pił widocznie się znudził i po prostu wyszedł z lokalu. Jakieś pięć minut później pojawił się Iruka. Podszedł do stolika i wyglądał na rozczarowanego.  
Usiadł pomiędzy chłopakami i położył się na ladzie podkładając sobie ręce pod głowę. 

- Do bani. Czemu przyciągam samych dziwaków, a normalni ludzie nie chcą ze mną nawet się napić?- zapytał rzewnie. 

- Może dlatego, że też normalny nie jesteś?- podsunął mu Kotetsu uśmiechając się przyjacielsko i podsuwając drinka. 

- No dzięki.- burknął i przygarnął drinka.- Ale wiesz, co? Lubię was mimo wszystko. 

- To znaczy, że już się nie fochasz za to o Anko i Hatake? 

- Głupek. Nie umiem się na was fochac dłużej niż 3 minuty.- powiedział uśmiechając się.- Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Drużyna IKI przetrwa wszystko!- powiedział z mocą i podniósł szklaneczkę z połową drinka.

- Drużyna IKI na zawsze!- podchwycili i stuknęli się szklaneczkami. 

Wypili i siedzieli chwilę w milczeniu. 

- Chyba mam dosyć. Zostajecie jeszcze?- zapytał czując się dziwnie źle. 

- Idziemy. Kotetsu też już zalany i zaraz zaczniecie się znowu prać po gębach.- burknął Izumo wstając.

Iruka mruknął coś pod nosem w stylu: nic nie poradzę, że on zaczyna i również wstał. Pożegnał się z nimi gestem ręki i wyszedł zostawiając ich razem. Zastanawiał się kiedy Kotu powie Izumie, że podoba mu się w sensie romantycznym. Większość ich pijanych bójek szło właśnie o to. 
Dzisiaj nie miał na to kompletnie siły. Czuł się.... chory. Nawet spacer po chłodnym, rześkim powietrzu nie poprawiała mu ani nastroju ani odczucia choroby od tego, co wypił. 

Iruka wszedł do mieszkania. Czuł się źle nawet po tym jak zwymiotował wszystko, co wypił, a nawet zjadł przed przyjściem na towarzyskie piwko z chłopakami. 

- Chyba naprawdę przesadziłem.- jęknął pod nosem i poszedł do kuchni.

Zagotował wody i zaparzył sobie dzbanek bardzo mocnej herbaty. Poszedł do łazienki za potrzeba i obmyć twarz. Wrócił i dopełnił dzbanek zimna wodą. Pił szklankę za szklanką nie czując tej charakterystycznej goryczki mocnej herbaty. Kiedy uznał, że już wystarczająco się nawodnił poszedł do sypialni żeby się zdrzemnąć. Jednak nie dotarł do materaca. Mniej więcej gdzieś w połowie drogi poczuł taki ból, że upadł na kolana. Miał wrażenie, jakby ktoś chciał mu wyrwać żywcem wszystkie wnętrzności. Nie był w stanie podnieść się z klęczek ani powstrzymać lodowatej fali mdłości. Zwymiotował na podłogę wszystko, co miał w żołądku czyli głównie herbatę i soki trawienne plus resztkę alkoholu. Ciężko zwalił się na bok. Był wykończony. Przestał mu przeszkadzać nawet zapach wymiocin. Starał się opanować i uspokoić znakami medytacji.

- Hatake wygłosi mi kazanie jeśli nie przyjdę w poniedziałek. Zdecydowanie przesadziłem z tym wszystkim.- pomyślał zamykając oczy.

Rozrywający ból niknął w odmętach nicości. Nie miał pewności czy się do poniedziałku obudzi i czy w ogóle to nastąpi. I to była jego ostatnia myśl, po której odpłynął w słodkie objęcia niebytu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro