Dyndak
Była ładna, typowo spacerowa pogoda, ale Iruka prowadzący radiowóz był nie w sosie.
- Coś taki dzisiaj markotny?- spytał Kakashi zadowolony, że nie musi łazić
- Wolałbym dzisiaj pieszy patrol. Taka ładna pogoda, no.
- To trzeba było iść do komendanta i powiedzieć. - prychnął nieco rozbawiony
- Byłem. Powiedział, że nie zmieni zdania i mamy JECHAĆ na ten patrol i to na obrzeża miasta. Sądzę, że za karę. Jakbym nie przyszedł, to pewnie teraz krążylibyśmy po mieście.
- Och... to chyba moment, w którym powinienem powiedzieć, że mi przykro?
- Nie wysilaj się. Wiem, że nie.- powiedział machając na niego ręką, ale szybko się orientując, że to niezgodne z przepisami i wrócił do poprawnego kierowania pojazdem.
- Już tak dobrze mnie znasz?- droczył się z nim dalej
- Mhm.- uśmiechnął się do niego radośniej.
Kakashi miał kontynuować, ale usłyszeli wezwanie przez radio. Postanowił odpowiedzieć.
- Tu 11, potrzebne wsparcie. Jesteśmy przy Południowo wschodnim moście Kabuto.
- Tu 05, jesteśmy 500 metrów od waszej pozycji.
- Zrozumiałem. Czekamy na was.
Kakashi odłożył sprzęt i wskazał mu kierunek. Uśmiechał się leciutko.
- Co się cieszysz? Podobno nie lubisz akcji.
- Och.... bo tego aspektu jeszcze nie przerabialiśmy, kocie, a mam nadzieję, że to jest to, co właśnie sobie pomyślałem.
- Czasem bywasz okropny, Kakashi-senpai.
Blondyn się tylko uśmiechnął zadowolony i czekał aż dojadą na miejsce i przekona się czy miał rację czy nie, a doświadczenie nie mogło go mylić, b co może być związane z mostem? Samobójca z którym trzeba negocjować albo trup. Żadnej z tych rzeczy jeszcze nie przerabiali.
Wreszcie dojechali i zaparkowali przepisowo. Kakashi od razu wysiadł i pospieszył na brzeg, gdzie nerwowo krążyło dwóch gliniarzy z innej komendy.
- Piąta Komenda, Hatake Kakashi, co mamy?
- Dzisiaj rano tzw. wyczynowy biegacz znalazł wisielca. O, tam, na środku pod mostem dynda. Biedak tak się wystraszył, że mało nogi nie złamał. Spisaliśmy zeznania i wysłaliśmy do szpitala.
- Czekamy na prokuratora?
- Tak i na wodniaków. Zgłosiłem im jaka sprawa, więc powinni być lada moment. Oby lina wytrzymała. Wczoraj strasznie targało, więc mogła się z takim ciężarem poprzecierać. A gdzie twój partner? Boi się trupów?
- Nie boi się, tylko meldował komendantowi, o zdarzeniu.- powiedział wspomniany pojawiając się nagle i bezszelestnie.
- KYA!- krzyknął odskakując
- Spokojnie, bo w gacie zrobisz, a zapasowych chyba nie wozisz w bagażniku.
Miał mu cos odpowiedzieć, ale nagle coś zrozumiał i tylko zaczął się śmiać.
- W porządku. Jesteś spoko. Nowy? Nigdy cię nie widziałem. Chociaż coś mi się kojarzy.
- Och... pewnie spektakularna akcja ściągania kota z drzewa kilka tygodni temu?
- Tak! Właśnie tak! Obrót i lądowanie było naprawdę w pięknym stylu. W akademii tego nie uczą.
- Głupio wyszło, ale jeśli tylko choć trochę podbije to repa dla policji, to nie mam nic przeciwko. Powie mi ktoś, czemu było potrzebne wsparcie?
- Nie wiem czy powinieneś to oglądać.
- Dlaczego?
- Bo to zwykle wstrząsa takimi świeżynkami jak ty.
- Och... czyli trup?
- Tak, wisielec. Czekamy na prokuratora i wodniaków, którzy go odetną.
- Spoko. Dyndaka już widziałem. Długo trzeba jeszcze czekać? Obawiam się, że lina albo konstrukcja długo już nie wytrzyma. To strasznie stary most, czemu go nie rozebrali?
- Ż e co widziałeś, przepraszam bardzo?
- Dyndaka.- powtórzył z niemalejąca powagą i stanowczością
Zaczęli się śmiać z jego dziecinnego określenia. nawet Kakashi się uśmiechnął. Uwielbiał jego miny i nietypowe określenia. Wtem jeden z nich zobaczył, że ciało wisielca wpada do wody.
- Gdzie wodniaki?!
- Szybko! Niech ktoś cos zrobi, bo go stracimy!
Iruka wepchnął swoją rekrucka czapkę partnerowi i pobiegł nad samą linie wody. W mundurze, nie tracąc czasu na rozbieranie się wskoczył do wody i z niebywałą siła przedarł się przez prąd rzeki na miejsce, gdzie przed chwilą było ciał i zanurkował. Po 5 minutach pojawił się wodny patrol na małej łodzi.
- No i gdzie ten trup?
- Trochę późno. Wpadł do wody i funkcjonariusz z piątej skoczył je wyłowić, ale i jego jakby wcięło.
- Nie ruszajcie się stąd i czekajcie na prokuratora.
Popłynęli pod most rozglądając się za typowym dla policji mundurem. Zauważyli go kawałek dalej walczącego z podwójnym wirem wodnym. Podpłynęli tam i pomogli mu wykaraskać się na pokład i trupa. Byli zaskoczeni widząc, że facet ma na dłoniach rękawiczki lateksowe.
- Wiesz, że to nie najmądrzejsze pływać w pełnym umundurowaniu i jeszcze w lateksowych?
- Nie było czasu przebrać się w kąpielówki.- bąknął lekko trzęsąc się z zimna.
- Wracajmy.- zaśmiał się jeden z nich i podpłynęli na brzeg.
W tym czasie Kakashi zadzwonił po karetkę, więc już na nich czekał komitet powitalny. Szybko owinęli rekruta w gruby koc z materiału i jeszcze koc termiczny i ostrożnie prowadzili do karetki zrobić szybkie oględziny i w razie potrzeby zareagować.
Trupem natomiast zajął się przybyły niemal w tym samym czasie prokurator. Obejrzał, spisał wszystko i zabrał ciało do prosektorium.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro