Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

trzy

-Prze... Oh to ty. - mruknął Taehyung, zauważając, że uderzył w Jeongguka.

-Tae...

-Moje pełne imię to Taehyung. Czego chcesz? - warknął młodszy.

-Przeprosić.

-I jeszcze czego? Nie cieszysz się? Daję ci spokój. - chciał pójść dalej, ale Jeon złapał go za rękę i pociągnął do jakiegoś zaułka. - Co ty odpieprzasz?! Puść mnie! - młodszy zaczął się szarpać.

-Cichutko TaeTae. Tu nikt nas nie usłyszy. - wyszeptał mu do ucha Jungkook, a Taehyung zaczął się bać. Strach był wymalowany w jego oczach. Starszy tylko się zaśmiał i zbliżył do ust niższego. Tamten tylko patrzył mu ze strachem w oczy. Wyższy zbliżył się do taehyungowych ust i musnął je lekko. A Taehyung poczuł motylki w brzuchu. Minho dawno tak nie robił; często był naćpany, a co za tym idzie; agresywny. Kim nigdy go nie zostawił, lecz zdał sobie sprawę, że nie kocha Minho i traktuje go jak rodzonego brata. Więc został przy nim. A teraz chce go wyciągnąć. Domyślał się, że nie da sam rady. Więc podrywał różnych oficerów, komisarzy, aspirantów... Ale tamci tylko szukali dupy do przeruchania. A Jeongguk... Był delikatny. Nie śpieszył się. Nie zaczął rozpinać paska, każąc Taehyungowi klęknąć i obciągać, chociaż Kim wyczuł duży problem. - Pojedziemy do mnie? Możemy tam się poprzytulać, poleżeć razem...

-Tak. - uśmiechnął się młodszy. - Czekałem aż spytasz. - przytulił Jeona, a on podniósł go „na pannę młodą", w odpowiedzi dostając pisk i chichot. - Kookie.

-Hm?

-Dziękuję. - niższy pocałował policzek komisarza.

-Nie ma za co, skarbie.

-A podjedziemy do mnie po rzeczy?

-A twoi rodzice?

-Mieszkam z babcią...

-Oh, przepraszam, nie chciałem.

-Nie to nic.

-Więc... Czy twoja babcia nie będzie miała nic przeciwko?

-Nie powinna. Jeśli mnie nie skrzywdzisz i będę szczęśliwy. - jego łapki były zaplecione wokół szyi komisarza. Z każdą sekundą ich miłość do siebie rosła.

-Nie chcę cię krzywdzić. - Jeongguk pocałował nosek Tae.

-A ja nie chcę krzywdzić ciebie, Kookie. - wyszeptał Taehyung, wtulając się w pierś starszego.

*****

-Kiedy wrócisz? - spytała staruszka, kiedy Kim był gotowy do wyjścia.

-Niedługo, babciu. Nic mi się nie stanie, obiecuję. - uśmiechnął się ciepło i przytulił kobietę.

-Uważaj na siebie. - pocałowała go w czoło.

-Będę.

-Do widzenia. - pokłonił się Jeon i złapał łapkę swojego skarba.

-Do widzenia.

-Kocham cię, babciu. Papa. - zachichotał Kim, kiedy starszy wziął go na ręce.

-Ja ciebie też kocham, Taeś! - krzyknęła za nimi kobieta. - Twoja mama byłaby dumna. - wyszeptała.

*******

-Gukie, tu jest pięknie! - pisnął, siadając na dużej huśtawce. Ogród w posiadłości Jeona był wielki. Na samym środku, wszystkie ścieżki, łączyła duża fontanna.

-Cieszę się, że podoba ci się to, skarbie.

-Ja się cieszę, że tu jesteśmy. - położył swoją główkę na umięśnionych udach mężczyzny, a nóżki skulił, mrucząc, kiedy komisarz głaskał jego śliczne włoski.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro