jeden
-Panie Jeon, miło mi pana poznać. - Taehyung uśmiechnął się szeroko. - Komendant Kim chyba miał mnie dosyć. - oparł się o biurko, wypinając jędrne pośladki w stronę wyjścia. Przegryzł wargę, patrząc, jak Jeongguk przełyka ślinę.
-To, że twoi koledzy mają tutaj partnerów, to nie znaczy, że polecę na twoją dupę. - warknął. - A teraz... Mamy do pogadania. - powiedział władczo.
-Lubię takich, jak pan... Takich... męskich i silnych... Nie to co ten Minho, pizda dała się złapać. - mruknął słodko, podchodząc do Jungkooka.
-Sam go wkopałeś, gówniarzu. Komendant Kim powiedział mi wszystko, co powinienem o tobie wiedzieć. Przeleciała cię połowa tej komendy męskiej. Ale ze mną nie takie zabawy. Siadaj normalnie i się nie wydurniaj. - wstał z krzesła i walnął pałką o stół.
-Mrał. - uśmiechnął się Tae.
-Co ty masz z głową nie tak, dzieciaku?! - nastolatek tylko szybko podszedł do starszego i stając na palcach, pocałował go. Ale nie było tak kolorowo, ponieważ zaraz został odepchnięty. - Jeden, jestem policjantem, a ty nie jesteś dorosły, chyba nie wypada, żebym latał za dzieciakiem, hm? Dwa, nie pozwalaj sobie, zajęty gówniarzu!
-Jaki zadziorny.
-Namjoon! - wydarł się Jeon, nie wytrzymując, a zaraz do pomieszczenia wpadł komendant razem z Yoongim, domyślając się, o co chodzi.
-Taehyung, odpuściłbyś mu nerwów. Chodź, Jimin już czeka. - westchnął Min, a starszy Kim podszedł do Jeona.
-Już lecę, Jiminie! - pisnął, szczęśliwy.
-Mogłem cię ostrzec, jeszcze i o tym. Wybacz. - Namjoon uśmiechnął się przepraszająco. - Co zrobił?
-Pocałował mnie.
-I tak jesteś najbardziej wytrzymały. Ostatni bardzo szybko go zaczął pieprzyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro