Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 - Do roboty!

Starscream po paru godzinach miał już serdecznie dość tej całej pieprzonej warty, która z minuty na minutę stawała się coraz nudniejsza. Bob natomiast gadał jakby ktoś go nakręcił. W pewnym momencie zirytowany do granic możliwości Star, postanowił całkowicie ignorować jego paplaninę oraz osobę. On na początku nie zauważył tego jednak w końcu ku uldze audioreceptorów Scream'a zamilkł. Kiedy minął czas ich  zmiany wrócili do pokoju gdzie 404 i Dave leżeli na swoich łóżkach.

-Powrócili!- zawołał 404 widząc ich w drzwiach, natomiast Dave jedynie na chwilę podniósł wzrok znad tabletu który aktualnie przeglądał. Scream szybko ściągnął maskę i odłożył ja na stolik.

-Co to?- zapytał Star pokazując na tablet Dave.

-Czekamy na informacje o patrolach.- odpowiedział zerkając to na niego to na Bob'a który właśnie ściągnął maskę. Na jego twarzy wciąż widniał uśmiech który, o zgrozo pokierował do Seekera.

-Tylko nie Antarktyda, tylko nie Antarktyda...- zaczął powtarzać w kółko 404.

-Antarktyda?- uniósł brew Star. -Z tego co wiem Decepticony nie mają tam żadnej kopalni.- założył ręce na siebie, uciekając wzrokiem od irytującego uśmiechu Vehicona.

-Niedawno odkryliśmy spore złoża energonu w tym rejonie.- mruknął Dave marszcząc brwi.

-Co jest?- zapytał Bob widząc jego minę.

-A więc...- westchnął ciężko. -Ja i Steve mamy kopalnię na Antarktydzie, Bob ty masz raporty natomiast 404 magazyn.

-TAK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- zawołał 404 zeskakując z łóżka tańcząc taniec zwycięstwa. -Żadnych odmrożonych przewodów!

-Chwila chwila, przecież dopiero co wyszedłem z centrum. Na pewno nie powinienem pracować w kopalni tuż po... tym co mi robił Knockout.- wtrącił się Star nieco wzdrygając się na myśl o lodowej pustyni.

-Zgodzę się ale ten kto to ustala po prostu przypisuje numery. Ma gdzieś nasze zdrowie.- mruknął 0AVe.

-Ja pójdę z tobą na Antarktydę, a Steve pójdzie za mnie do raportów.- odezwał się Bob.

-Hej! Dam sobie...- zaczął Star jednak ten mu przerwał.

-Daj spokój. Proszę.- spojrzał na niego błagalnie a Scream zamilkł. "I znów się gapi prosto w moje optyk." Prychnął w myślach odwracając wzrok. -Dobra.- mruknął cicho. Nagle 404 ziewnął i odparł.

-Nie wiem jak wy, ale ja uderzam w kimę!- oznajmił wskakując do swojego łóżka. Star zerknął za nim, a Bob przygryzł wargę mając nadzieję, że ten nie zacznie się rzucać, że to niby jego łóżko. Na szczęście Star usiadł na dolnym łóżku, które w teorii należało do niego. 808 odetchnął z ulgą i wszedł do koi nad nim. 

-Wiecie co ja też już pójdę spać.  Jutro ciężki dzień.- powiedział Dave gasząc światło i kładąc się. Po chwili w pokoju nastała cisza. Star jako jedyny, z czwórki miał problem z zaśnięciem. Co chwila zmieniał pozycję i starał się wyłączyć umysł jednak nic to nie dawało. W końcu zrezygnowany wstał po cichu i usiadł na parapecie, wpatrując się w przestrzeń za oknem. "Ile bym dał za skrzydła..." Pomyślał z żalem. Po chwili jednak wyprostował się nagle z lekkim strachem wymalowanym na twarzy. "Jutro mam pisać raporty. Raporty pisze się na konsolach w centrum dowodzenia. Gdzie ciągle siedzi Soundwave oraz..." -Megatron.- szepnął. Scream złapał się za głowę i wyklął porządnie w myślach. "Czemu ja o tym wcześniej nie pomyślałem i dałem się w to wrobić?! Dobra luz... Tylko spokój cię uratuje... Niby czemu miałby cię poznać? Jesteś pospolitym Vehiconem plus będziesz miał maskę." Przygryzł mocno wargę i zaczął bawić się palcami. Nagle Bob mruknął coś a Star w mgnieniu optyki wskoczył do swojego łóżka i zamknął optyki. Usłyszał jak 808 schodzi po drabince i staje na podłodze. 

-Dave... Dave...- cichy szept przerywający ciszę.

-Hmmm?- mruknął Vehcion. -Co?

-Chodź na chwilę... Proszę.- szepnął ten błagalnie. 

"O co chodzi?" Pomyślał zaciekawiony Star jednak wciąż udawał, że śpi.

-Po co?- jęknął Dave jednak dało się słyszeć, że wstaje. Po chwili do audioreceptorów Scream'a dobiegł dźwięk przymykanych drzwi. Otworzył szeroko opytki i wstał powoli. Następnie powoli podszedł do drzwi za których dało się słyszeć strzępki rozmowy.

-Mówię ci, że on tam wciąż jest!- oznajmił Bob.

-I uważasz tak tylko dlatego, że odpowiedział ci "Wiem"?- prychnął Dave. -Bob nie bądź naiwny.

-No ale...

-Steve umarł. Ta osoba która teraz siedzi w jego ciele nie jest nim. Co nie oznacza, że nie możemy go odzyskać. Jednak proszę cię nie oczekuj już tak szybkich efektów. Narobisz sobie fałszywej nadziei.

-Ale... Eh... Masz rację, jak zwykle.- mruknął smutno.

-Bob głowa do góry. Uratujemy go.- powiedział Dave. -Ale najpierw żeby kogokolwiek ratować trzeba mieć do tego energię, a do tego trzeba snu!

Scream szybko wycofał się do swojego łóżka, a po chwili dwa Vehciony wróciły na swoje miejsce. Star znów zaczął rozmyślać. "On naprawdę za nim tęskni..." Z tą dręczącą myślą odpłynął w końcu w krainę snów...

*************************************************************

Następnego ranka Starscream'a obudziło wesołe wołanie 404.

-Hej ho! Hejo ho! Do prac by się szło!

-Morda ty nie będziesz odmrażał sobie przewodów.- warknął wkurzony Dave.

-No wiem! I dlatego się cieszę! Na dodatek będę w magazynie czyli w najlepszej opcji!- zawołał.

-A czemu to magazyn jest najlepszy?- otworzył powoli zaspane optyki Star. -Wydaje się nudny.

-Możliwe... Ale lepsze to niż pisanie raportów przy świdrującym cię optykom Megtaronie który ma dziwny zwyczaj stawania z którymś Vehiconem i przyglądania mu się tak psychicznie!- wzdrygnął się mocno.

"Nawet mi nie przypominaj..." Pomyślał Star siadając i przecierając optyki.

-A Bob gdzie?- rozejrzał się po pokoju. Przez to pytanie 404 rzucił wesołe spojrzenie Dave'owi a ten jedynie przewrócił optyką. -Wyszedł po energon dla nas.

-Aha...- mruknął przeciągając się. W tym momencie do pokoju wrócił Bob. 

-Dzień dobry!- zawołał od wejścia. -Jak miło że wszyscy już wstali.- podał każdemu z nich kostkę wypełnioną energonem w cieczy. Scream przypatrzył się mu dokładnie, i aż przypomniały mu się stare czasy kiedy wraz z Skyfire'rem robili różne szalone eksperymenty na energonie. Uśmiechnął się lekko pijąc do dna. 

-Dobra no to lecimy!- zawołał 404 zakładając maskę. -Powodzenia!- roześmiał się i zniknął za drzwiami umykając przed rzuconą przez Dave poduszką.

-Idiota...- burknął. -Chodź Bob. Miejmy to za sobą.

-Papa Steve!- pomachał do Stara, Bob łapiąc maski i wychodząc z Dave'm.

-No i znów zostałem sam...- mruknął Star po czym niechętnie wstał z łóżka i wziął maskę w dłoń. Przyjrzał się jej dokładnie po czym w drugą dłoń wziął wyłączony tablet. Postawił go na stoliczku aby robił za lustro. Chwilę wpatrywał się w swoją twarzy i sam przed sobą przyznał, że jego optyki aktualnie są dość... sympatyczne. Następnie powoli założył maskę na twarz.

-Miejmy to już za sobą.- powiedział pod nosem po czym wyszedł z pokoju. Tam na korytarzu napotkał mnóstwo Vehiconów idących w różne strony. Ruszył przed siebie starając się zwracać na siebie jak najmniej uwagi, co zupełnie nie było w jego stylu. Podążył za małą grupką kierująca się na mostek jednak w przeciwieństwie do nich nie wszedł na niego od razu. Zatrzymał się przed drzwiami, a jego iskra biła jak szalona. "Daj spokój Star.. Jest wcześnie go pewnie jeszcze nie ma. Poza tym nie ma bata by cię poznał. Po prostu nie." 

-Jakiś problem?- zamarł. Za sobą usłyszał ten znajomy, głęboki głos który przyprawiał go o dreszcze.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro