Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 - Pora na zmiany

Starscream otworzył gwałtownie optyki, wybudzając się z sennego koszmaru. Poderwał się do pozycji siedzącej i od razu tego pożałował, ponieważ przywalił mocno, głową w coś metalowego i z jękiem opadł na poduszkę. Tym metalowym czymś okazała się głowa 404, który idealnie w momencie wybudzenie Star'a nachylał się nad nim, co zaskutkowało zderzeniem i jego wywaleniem się na podłogę.



-Ty to jesteś zdolny...- pokręcił głowa Dave, pomagając mu wstać. Tymczasem Bob w mgnieniu optyki pojawił się przy Starze.


-Steve! Wszystko Okey?- zapytał, wpatrując się w niego.


-Nie przesadzaj, nie jest ze szkła.- Dave popukał 404 w łeb, na co ten syknął.


-Weź! To boli!


-Nie raz walczyłeś z Botami i cudem unikałeś śmierci a płaczesz jakby ci, co najmniej kończyny oderwali.- mruknął.


-Wcale nie płacze!- żachnął się ten.


Scream natomiast zamrugał i utkwił wzrok w optykach Bob'a. Widać w nich było tę troskę i zmęczenie... Potrząsnął nieco głową, chcąc oddalić od siebie to dziwne uczucie, które nagle go ogarnęło. Teraz, choć nie było już zagrożenia, wolniej zmienił pozycje na siedząca. W tym momencie zauważył, że cała trójka Vehiconów przygląda mu się z uwaga chodź za spojrzeniem każdego z nich ukrywały się inne emocje. Od Bob'a biła troska i widać było po nim, że się martwi, Vehicon, który zderzył się z nim, obserwował go z zaciekawieniem i lekkim rozbawieniem natomiast ten, który pomógł mu wstać wyglądał najpoważniej i lustrował go badawczo optyką... Optyką?! Star dopiero teraz zauważył, że żaden z nich nie ma maski, a wszystkie trzy leżą na małym stoliczku przy drzwiach, którego również wcześniej nie zauważył. „Zbyt wielu rzeczy nie dostrzegasz..." Mógłby przysiąc, że słyszy głos Thundercracker'a w głowie. Dotknął delikatnie swojej twarzy a dokładnie maski jej zasłaniającej. „No tak nie chciałem jej nosić, to mi ją siłą założyli barany jedne". Warknął w myślach.


-A wy to, kto?- dodał już na głos, patrząc po dwójce nieznajomych.


-0AV3.- mruknął ważniak. -Dave, a ten, któremu zafundowałeś ból głowy to 404.- wskazał na Vehicona.


-404? Bez żadnego godnego pożałowała imienia?- prychnął Scream.


-A spróbuj do tego coś wymyśleć!- machnął ręka tamten, niebyt przejmując się jego komentarzem.


-Bob.- pogonił tego Dave rzucając mu spojrzenie typu "Chyba coś ci mówiłem."


-Już już...- wstał niezbyt chętnie, zabierając jedną z masek ze stolika i zakładając ją na siebie. -Steve idziemy na patrol.- starał się oznajmić mu to jak najpewniejszym głosem, jednak niezbyt mu to wyszło.


-Patrol?- Star prychnął a w jego głowie odezwało się jego sumienie "Obiecałeś!" Ta...obiecał. I ma zamiar obietnicy dotrzymać! Jednak dzisiaj był tym wszystkim zbyt zmęczony, by myśleć jak "zacisnąć więzy".


-Noooo, łazimy po korytarzach czasem wpadną boty, ale to rzadka, rzadkość, czasem Starscream to już częstsze.- powiedział 404.


-Musimy być czujni poza tym nie nam dyskutować o nakazach od Megatrona. Patrolujemy ten statek od eonów i eony patrolować go będziemy.- oznajmił poważnie.


-WoW stary zluzuj przewody!- zachichotał 404, przez co oberwał w łeb.


-To my już idziemy!- korzystając z zamyślenia Star'a, Bob wyciągnął go na korytarz.


-Który obszar jest nasz?- mruknął ten.


-Przy magazynie, potem idziemy pod centrum dowodzenia i z powrotem.- odpowiedział Bob, zerkając na "przyjaciela".


-Kiedy zmiana?- zapytał szybko odwracając głowę, aby nie patrzeć na jego maskę.


-Za parę godzin... Mamy taki zegarek jakby.- mała ledwo widoczna płytka na jego nadgarstku odsunęła się ukazując stan energonu w procentach oraz jakiś licznik. -Chodź prędko! Zanim 67-V5 przypomni sobie o naszym istnieniu! Ma wkurzający zwyczaj stania w miejscu naszej warty i zawsze drze się, kiedy spóźnimy się nawet minutę! No bez przesady przecież przez tę chwilkę nic się nie stanie!- złapał go za rękę Bob i zaczął ciągnąć w stronę magazynu.


-Chwila, ale, że kto?- zapytał Star nieco niezadowolony tym, że Bob ściska jego nadgarstek.


-A no tak nie pamiętasz go. Nasz jakby przełożony. Wiesz, odpowiada przed Megatronem odnośnie do stanu Vehiconów i tym podobne chodź pewnie ten nawet nie pamięta, jaki jest jego numer. Mimo to puszy się jak paw. A no i jest latający.- Scream mógł się założyć, że ten przewrócił optyka.


-A co to ma do rzeczy?- mruknął zerkając na swoje plecy. Sam nie wiedział, co jest gorsze. Posiadanie skrzydeł, ale bezużytecznych czy ich zupełny brak.


-Jak wiadomo Vehicony dzielą się na powietrzne, lądowe, górnicze no i głównie to. Jednak te, które mają skrzydła uważają się za "pełnoprawne Decepticony " z tego powodu. Nas mają za zwykłe mięso armatnie.- warknął mocniej, zaciskając dłoń na nadgarstku Stara, przez co ten syknął.


-Wybacz! - Bob szybko zabrał rękę i w tym momencie dotarli pod magazyn. -Mamy szczęście nie ma go. Parę razy nieźle mu podpadłeś.- przyznał, zerkając na niego.


-Podpadłem?! Czym?!- jęknął Star. "Primusie nie dość, że jestem w tym żałosnym ciele to jeszcze okazało się, że podpadłem przełożonemu... U mnie to chyba norma."


-Tak jak mówiłem, ma zwyczaj rozstawiania nas po kątach i traktowania jak bezmózgie maszyny, a ty parę razy kłóciłeś się z nim, że jesteśmy tyle samo warci.- choć nie widział jego twarzy miał wrażenie, że Bob lekko się uśmiecha.


-Aha...- mruknął. -Idziemy?


-Jasne.- kiwnął główka i ruszyli przed siebie. Szli tak chwilę w niezręcznej ciszy, po czym nagle Bob przemówił.


-Steve... Wiesz, że cię nie zostawię prawda? Nigdy. Jeśli będzie trzeba, wprowadzę cię w nasz świat od podstaw, abyś sobie wszystko przypomniał jednak, jeśli nadal nie będziesz nic pamiętał, nie szkodzi. Stworzymy ci nowe wspomnienia!- powiedział entuzjastycznie, zerkając na niego. Scream w tym momencie miał ochotę zapaść się pod ziemię. Na początku chciał mu coś odfuknąć, jednak koniec końcu mruknął jedynie.


-Wiem...- to jedno słowo sprawiło, że Bob przez resztę warty promieniował wręcz radością.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro