Rozdział 7 - Sen...
Vos. Jedno z większych miast na Cybertronie i stolica Seeker'ów, oraz dom Starscream'a. Tu się urodził, wychował i miał nadzieję umrzeć gdy przyjdzie jego czas. Jednak w czasie wojny miasto upadło tak jak pozostałe metropolie i zostały jedynie ruiny gorzko przypominające o dawnej chwale. Starscream stał na szczycie jednego z budynków i lustrował swój dom optyką. Czuł żal i nostalgie. Nagle usłyszał za sobą szept wymawiająca jego imię. Odwrócił się szybko i zamarł. Przed nim stały trzy najważniejsze mechy w jego życiu. Jego dwaj bracia bliźniacy Thundercracker i Skywarp
Oraz jego jedyny, najlepszy przyjaciel który był dla niego niczym brat - Skyfire.
-T.C, Warp, Sky!- zawołał radośnie niedowierzając własnym optykom. Pobiegł w ich stronę jednak kiedy tylko spróbował ich dotknąć zmienili się w pył i rozwiali na wietrze.
-Nie...- Scream'owi zadrżała warga a nadzieja zmieniła się w rozpacz. Tak dawno ich nie widział... Nawet w snach. Można by powiedzieć, że o nich zapomniał jednak jego iskra ciągle tęskniła i wysyłała mu wrażenie bólu rozrywania na kawałki. Upadł na kolana i ukrył twarz w dłoni. Odtworzył ich obraz w głowie sprzed chwili. Wydawali się...smutni. A T.C miał taka samą minę kiedy znajdowali pijanego Warp'a. Zawiedzioną i z lekka wkurzoną. Scream zadrżał. Coraz mniej mu się to podobało, a z jego optyk mimowolnie popłynęło parę łez. Nagle poczuł czyjś dotyk na ramieniu i zamarł. Ten sen na razie wydawał mu się koszmarem, więc nie byłby zdziwiony gdyby tym ktosiem okazał się Megatron choć ten dotyk był zbyt delikatny jak na niego. Scream powoli się obrócił i stanął twarzą w twarz z T.C.
-Thundercracker!- zawołał łapiąc go za rękę. Ku jego zaskoczeniu nie zmieniła się ona w pył. Niewiele myśląc przytulił się do niego zamykając optyki. Bał się, że sen w rzeczywistości okaże się koszmarem i brat go odepchnie... lub nagle zmieni się w Megatrona lub coś takiego. Jednak T.C przytulił go do siebie i powiedział. -Tęskniłem...
-T.C... Braciszku...- szepnął Star rozklejając się. No ale co się dziwić w końcu był przywódcą trójni, najstarszym z braci. Miał ich ochraniać, a zamiast tego on żył a oni nie. Trwali w tej chwili w ciszy aż w końcu Scream zapytał.
-To naprawdę ty? Nie jesteś jedynie wytworem mojej wyobraźni?
-Nie Star. Jestem tutaj. Przy tobie.- odpowiedział T.C
-A co z Warp'em i Sky'em? Byli tu... Tak jak ty...
-Tylko jeden z nas może z tobą rozmawiać i padło na mnie.- wyprostował się i pomógł mu wstać.
-Czemu? Czemu dopiero teraz się pojawiłeś?- otrząsnął się z tej euforii i wzruszenia które go opanowało przed chwilą.
-Bo stało się to konieczne.- odparł jedynie.
-Konieczne?! To już do własnego brata nie można zagadać?!- prychnął wkurzony.
-Zmieniłeś się.- powiedział a te słowa uderzyły w Seekera niczym pocisk.
-Co masz na myśli?- zapytał z niepewną nutką.
-Nie jesteś już moim bratem.
Starscream zamarł. -C..co?- wydukał.
-Zmieniłeś się i to nie na lepsze. Seeker który był moim bratem i ten który teraz stoi przede mną to dwie różne osoby.- założył ręce na siebie lustrując go optyką. Star natomiast miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Mroczki przed optykami i zdrętwiałe kończyny były tego potwierdzeniem.
-Thunder... Co ty mówisz... P...przecież...- powróciła rozpacz i niezrozumienie.
-Nie Starscream.- przerwał mu. -Wiem, że tego nie rozumiesz ponieważ tego NIE WIDZISZ. Pogubiłeś się. Straciłeś siebie, swoją wolność oraz swój intelekt. Wciągnąłeś się w ten pieprzony wyścig szczurów i kim się stałeś? Zdrajcą, wygnańcem, tchórzem.- powiedział poważnie i twardo.
Scream miał gulę w gardle. Nie mógł z siebie nic wykrztusić, a jedynie łzy wypływające z jego optyk pokazywały że nigdzie nie odpłynął.
-Przestałeś być Seeker'em nie rozumiesz? Wiesz co dla nas jest najważniejsze. Być zawsze sobą bo tylko będąc sobą można być naprawdę wolnym.- złapał go za ramiona. -Wiesz, że zawsze jestem szczery ale wiesz również, że kocham cię ponad życie. Jednak nie chcę abyś żył w kłamstwie. Ktoś musi cię uświadomić. Wybacz, że cię ranię ale inaczej się nie da.- wziął głęboki oddech. Po jego skrzydłach, które drżały z emocji widać było jego zdenerwowanie.
-A...a...ale...Ja nie...- zaczął po czym po prostu wtulił się w niego łkając. "Błagam nie odepchnij mnie nie odepchnij..." Pomyślał i na szczęście jego obawy nie spełniły się.
-Screamy... Musisz się zmienić rozumiesz? Musisz odnaleźć starego siebie. Znów być tym wspaniałym Seeker'em który nigdy nie pragnął władzy a jedynie chciał być szczęśliwy. Pamiętasz z jakim zapałem pracowałeś ze Sky'em w laboratorium? Byłeś naszą mądralą naszym naukowcem. A teraz? Łaknącym władzy, byłym komandorem? To nie pasuje do ciebie.- szepnął tuląc go. -Musisz wrócić, zrozumiałeś?
-J..ja...- spróbował powiedzieć po czym jedynie kiwnął głową.
-Mój braciszek... Niby najstarszy a czasem robi głupoty niczym pijany Warp.- oparł swoje czoło o jego. -Teraz słuchaj uważnie bo to ważne. Twoja przemiana w Vehicon'a nie była przypadkowa. Musisz upaść na sam dół aby się odbić rozumiesz? Dogadaj się z nimi, zaprzyjaźnij, zacznij znów być szczęśliwy po prostu żyjąc. Odetnij się od tego pociągu do władzy.- szepnął.
-A...jeśli nie dam rady?- chlipnął.
-Musisz dać. Wierzę w ciebie. Ja, Warp i Sky...- uśmiechnął się do niego ciepło. -Do zobaczenia...- odsunął się od niego, chodź wciąż trzymał go za rękę po czym zaczął zamieniać się w pył.
-Thundercracker! Czekaj nie zostawiaj mnie!- krzyknął próbując w jakiś sposób zatrzymać brata jednak ten zniknął, a świat wokół niego zaczął się rozmazywać. -Już tęsknię...- szepnął spuszczając głowę po czym wszystko zniknęło....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro