Rozdział 4 - Co się z tobą stało?
Starscream'a aktualnie można by było porównać do roju rozszalałych szerszeni. Szarpał się i wyklinał, choć przez taśmę na ustach brzmiało to dość komicznie.
-Spokojnie zaraz cię uwolnię.- powiedział Bob, zerkając na niego, ale widząc morderczy wzrok „przyjaciela" szybko, odwrócił głowę. Mijające ich Vehicony przyglądały się im, z zainteresowaniem i rozbawieniem czasem szepcząc coś miedzy sobą.
„SUPER!! Robię za klauna dla dronów!" Warknął podirytowany Scream, który aktualnie odczuwał jedynie chęć mordu. W końcu dotarli do sekcji Nemesis, w której mieszkały „klony". Korytarz nie różnił się zbytnio od tego normalnego, poza tym, że było o wiele więcej drzwi. Szli długim korytarzem, a Star zaczął czuć się nieco nieswojo. Choć był na Nemesis już od eonów niezwykle rzadko bywał w tej sekcji, z resztą jak każdy. Czuł się trochę, jakby był na zupełnie obcym terenie. W końcu stanęli pod drzwiami z numerem „104" i weszli do środka. Pokoje Vehicon'ów były niezwykle małe, aby nie zajmowały za dużo miejsca, a zazwyczaj mieszkały w nich po 4 Con'y. Jedynymi przedmiotami w środku były dwa, piętrowe łóżka i jedno maleńkie okno w kształcie koła z małym parapetem. Bob zamknął drzwi i odkleił taśmę z ust Star'a i od razu tego pożałował...
-JAK ŚMIAŁEŚ WYSTAWIĆ MNIE NA TAKIE POŚMIEWISKO TY KUPO ZŁOMU!!!!!- wydarł się z furią Scream. Cóż przynajmniej wiadomo skąd wzięła się jego druga część imienia i przezwisko, Screamer.
-Hej! Gdybyś się tak nie rzucał, uniknęłabyś tego!- odparł Bob, lustrując go optyką. Ten znów zaczął coś mu wrzeszczeć, ale już go nie słuchał. „Jak to się stało?" z zewnątrz to był cały Steve, jego przyjaciel, z którym byli nierozłączni już od samego początku. Zawsze trzymali się razem czy to bitwa, czy to patrol. Nigdy nie przeszkadzały mu jego dziwactwa takie jak fascynacja komandorem, czy wielkie pragnienie wiedzy oraz to, że był nieco niższy od reszty, chodź i tak dla Con'ów z wyższych sfer i wszyscy wyglądali tak samo. Był oryginalny, i to w nim uwielbiał. Cóż teraz oryginalności również nie można było mu odmówić. Jednak to już nie był jego Steve. Westchnął i nawet nie zauważył, że zrobiło się podejrzliwie cicho, dopóki nie oberwał w łeb.
-Obwody ci przegrzało?!- usłyszał głos Star'a. Otrząsnął się i rozejrzał zdezorientowany.
-Wybacz, zamyśliłem się.- zwrócił się do siedzącego, na jednym z dolnych łóżek Vehicon'a, który wciąż posyłał mu mordercze, chodź nieco bardziej złośliwe spojrzenie. Ten spojrzał na niego smutno, po czym znów wzdychając, odwrócił się do niego tyłem i pokazał na dole łóżko naprzeciw niego. -To należy do ciebie, a to na górze do...- nagle usłyszał za sobą skrzypnięcie łóżka. Odwrócił się i ujrzał Scream'a leżącego na górnym łóżku.
-Poprawka TO jest MOJE łózko.- oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Bob wytrzeszczył optyki zaskoczony, po czym zaczął.
-A...ale to należy do 404... Nie możesz....- Starscream jednak przerwał mu.
-Owszem, mogę. JA wszystko mogę.- posłał mu iście diabelski uśmiech. -Możesz spróbować mi zabronić BOB.- wymówił jego imię z czystą ironią. Ten zamrugał, po czym potrząsnął głowa.
-Steve proszę cię... Mogę ci dać swoje?- pokazał na górne łóżko obok. Ten spojrzał na nie, po czym ostentacyjnie rozłożył się wygodnie i zamknął optyki.
-Wole to.
-Ale są takie same!- zauważył. -Poza tym TY chcesz spać NAD ziemią?
-Brawo geniuszu.- prychnął. -A co w tym dziwnego?
-Przecież... Masz lęk wysokości...- powiedział, nie kryjąc szoku. Star natomiast... Wybuchnął śmiechem, i to wcale nie miłym i przyjemnym dla audio-receptora.
-JA?! Lek wysokości?! HAHAHAHHAHA! Ja pierdole!- śmiał się, a ten śmiech stawał się według Bob'a coraz bardziej psychiczny. 808 drgnął, po czym postanowił wycofać.
-To... Ja pójdę po twoją maskę...- wyszedł z pokoju i zatrzasnął drzwi zwracając tym samym uwagę paru przechodzących Vehicon'ów. Ten jednak olał ich i zablokował wyjście, aby przypadkiem Steve nigdzie nie wylazł, po czym powoli, ze spuszczoną głową, skierował się do centrum. W jego głowie rządziła aktualnie tylko jedna myśl. „Co się z tobą stało Steve?"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro