Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 - Psycholog by się przydał...

Starscream pewnie darłby się dalej, gdyby nie to, że Bob zasłonił mu usta.

-Hej! Hej! Uspokój się! Już dobrze... Spokojnie...- szeptał. Ten jednak ugryzł go w palec, przez co szybko zabrał rękę, sycząc. Scream natomiast zerwał się ze stołu i stanął przed lustrem, opierając się o nie dłońmi. Wyglądał jak... no zwykły, pospolity Vehicon. Na dodatek był AUTOMOBILEM!!!!!!!!!!!!!!!!! Oczywiście był to pierwszy fakt, na który zwrócił uwagę i dopiero po chwili dotarło do niego, że ma twarz. Jasnoszarą mordkę z dużymi czerwonymi optykami oprawionymi jakby w czarną kreskę, co tylko je bardziej powiększało oraz ustami. „Vehicony mają twarz..." Zauważył niezwykle szybko w myślach, bo jego procesor pominął zupełnie fakt, że przed sekundą użarł Bob'a w palec. Wpatrywał się zaszokowany w swoje odbicie, po czym... pierdyknął na ziemię. Krótko mówiąc, to wszystko go przerosło i najzwyczajniej w świecie zemdlał.

-A więc to prawda ze Vehicony mają „stalowe nerwy" pokroju Starscream'a.- zachichotał Knockout zerkając na Bob'a który zatroskany pobiegł do Star'a w ciele Vehicona. Nagle doktorkowi zadzwonił komunikator. -Ta?- odebrał.

~Co TYM razem się stało?- po drugiej stronie dało się słyszeć zirytowany głos Megatrona.

-Hej! To nie ja!- żachnął się oburzony Knockout.

~A kto? Może Starscream?- prychnął i K.O dałby sobie rękę uciąć, że właśnie przewrócił optyką. „No ale jak zazwyczaj w takich sytuacjach się zwala winę na Star'a to się teraz ma..." Pomyślał doktorek, po czym udając, że nie ogarnął tej ironii w głosie lorda odpowiedział.

-Eeee... w sumie brzmiało podobnie.- zlustrował nieprzytomnego Vehicona optyka, po czym machnął ręką. -Bez obaw wielki M to tylko Vehicon.

~ W takim razie uracz mnie wyjaśnieniem, dlaczego wspomniany Vechicon zapewnił dla całego statku, pokaz możliwości zasięgu swojego wrzasku?

"Ło kurwa Meg się w poetę zmienia." Stwierdził doktorek, po czym odpowiedział. -W sumie sam nie wiem. Jak zobaczył swoje odbicie, to wrzasnął... He... Pewnie się załamał jak można, tak FATALNIE wyglądać!- zaczął doktorek. Dla niedoinformowanych, kiedy Knockout zaczyna temat wyglądu lepiej się ewakuować...

~Jeśli wrzaśnie ponownie, przyjdę i sprawie, że zamilknie na wieki ZROZUMIANO?- przerwał mu.

-Ta, ta już mu zaklejam usta taśmą.- mruknął a lord rozłączył się. K.O wzniósł optyki do nieba, po czym spojrzał na Bob'a próbującego ocucić tego dziwaka.

-No dalej, dalej! Knockout pomóż!- spojrzał na niego błagalnie, a ten przewracając optyka i mamrocząc coś pod nosem, skierował się do wiadra stojącego w rogu wypełnionego po brzegi woda. Zazwyczaj służyło do mycia narzędzi i stołu, chodź czasem tez miało nieco, inne zastosowanie. Doktorek wziął je, po czym podchodząc do nieprzytomnego wylał mu na łeb, tą lodowatą wodę. Scream ocknął się w ciągu sekundy i zdezorientowany rozejrzał dookoła.

-To nie był sen!- jęknął, waląc głowa o ziemie. Bob jednak złapał go za ramiona i sprowadził do poziomu twarzą w twarz, po czym zapytał.

-Pamiętasz mnie prawda Steve? To ja Bob, twój najlepszy kumpel...- wpatrywał mu się w optyki a Star miał wrażenie, że chce mu zeżreć duszę więc szybko odepchnął go od siebie by przerwać tą niekomfortową dla niego sytuacje.

-Odpieprz się ode mnie dronie!... Chwila JAK TY MNIE NAZWAŁEŚ?!- wybuchnął. "Czy on mnie właśnie nazwał Steve?! Czy ja jestem w ciele tej wkurzającej larwy?! Ja pierdole, na otchłań Kaonu i wszystkich Primów to jest popieprzone!"

-T...tak się przecież nazywasz. ST-3V3, czyli Steve.- Bob nie zrezygnował znów przybliżając się do niego. -Ja jestem 808, czyli Bob... Twój przyjaciel...- wyciągnął do niego dłoń, ten ją jednak odtrącił.

-Ja cię nawet nie znam! Odwal się!- wstał szybko. -I nie jestem żaden Steve! Ani nie jestem Vehiconem!- krzyknął. Knockout nie mogąc już wytrzymać zachichotał.

-Więc kim jesteś?- zapytał z głupawym uśmieszkiem.

-Jestem Starscream! I masz się odnosić do mnie z szacunkiem Knockout!- warknął dumnie się prostując. Ten jednak wybuchnął śmiechem A Bob wpatrywał się w Star'a zarówno z niedowierzaniem jak i z troską.

-Zwariował.- chichotał K.O

-Wcale nie zwariowałem!!- Star rzucił się na doktorka z mordem w optykach jednak powstrzymał go Bob.

-Błagam powiedz, że możesz to naprawić! Knockout!- Bob ściągnął swoją maskę i wlepił swoje optyki w medyka.

-Nic ci nie poradzę, że ześwirował! Wyrwałem go z objęć śmierci!- machnął ręką. -Poza tym jestem medykiem nie psychologiem.

-Puszczaj mnie albo wydrapię ci optyki ty kupo złomu!- zaczął grożenie Star próbując się wyrwać dronowi jednak nagle K.O niespodziewanie przestał się chichrać i pomógł Bob'owi przyczepić go do stołu po czym zgodnie z obietnicą daną Megowi zakleił mu usta taśmą klejącą doprowadzając byłego Seeker'a do białej gorączki.

-Co mu się stało?! Czemu mnie nie pamięta i uważa się za Starscream'a do Wszechiskry?!- zapytał Bob, który wyglądał jakby był na skraju rozpaczy.

-Cóż... Była możliwość... maciupeńkiej amnezji?- pokazał na palcach doktorek.

-Maciupeńkiej?! Chyba wielkości góry lodowej!- krzyknął.

-Dobra dobra! Ważne jest to, że ma amnezje i to chyba całkowitą i na dodatek myśli, że jest Starscream'em...- mówiąc ostatnie słowa zachichotał mimowolnie. -Primusie jaka komedia...

-KNOCKOUT! MÓJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL MNIE NIE PAMIĘTA I MA SIĘ ZA JEBANEGO SEEKERA!!!- Bob'owi w końcu puściły nerwy.

-No, co ty nie powiesz...- przewrócił optyką Knockout. -Prawdopodobnie przez fakt, że był jego psychofanem wszystko mu się pomieszało. Tacy jak on zawsze chcąc być identyczni do swoich idoli.- wzruszył ramionami. -Nie naprawię ci tego. Jestem medykiem nie psychologiem i jedyne co mogę poradzić to spróbuj mu przywrócić wspomnienia. Tyle.- rozłożył ręce.

-Tyle?! TYLE?! Słuchaj no...- już miał zacząć, po czym westchnął ciężko. -Dziękuję.

-Chwila, chwila, chwila! Wow! Najpierw chcesz mnie opieprzyć, po czym nagle dziękujesz! Chyba nie tylko Steve ma problemy z procesorem!- stwierdził doktorek.

-Przywróciłeś go do życia. Więcej oczekiwać od ciebie nie mogę... Mogę go już zabrać?- zapytał robiąc błagalne optyki.

-A bierz go sobie! Płakać za nim nie będę!- stwierdził siadając przy biurku i wyjmując polerkę. -Muszę nadrobić zaległości, więc SIO!

Bob kiwnął głową, po czym założył maskę i odczepił StarSteva od stołu. Ten wciąż wściekły spróbował go walnąć, ale jako iż aktualnie czuł się cholernie źle w nowym ciele i miał wrażenie, że jego kończyny odmawiają mu posłuszeństwa niezbyt mu to wyszło. -Chodź Steve...- mruknął Bob, trzymając kurczowo jego ręce, aby ten mu się przypadkiem nie wyrwał. Dotarł już do drzwi, kiedy jeszcze zerknął na Knockout'a. -A co z jego maską?

-Nie do odratowania. Ale mam jakąś w magazynie na pewno, więc potem ktoś ci ją przyniesie lub sam ją sobie weź mi to obojętne!- odparł i ostentacyjne włączył polerkę dając mu do zrozumienia, że na więcej niż ignorancję aktualnie liczyć nie może. Ten kiwnął głową nasza dwójeczka wyszła z centrum...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro