Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24 - Prawda

-Nie jestem Steve.- powiedział Starscream.

-O nie, amnezja mu się nawróciła.- jęknął 404.

-Steve, posłuchaj...- zaczął Bob, ale Star mu przerwał.

-Nie to wy posłuchajcie! Wiem, myślicie, że jestem nim, ale to nie prawda! Nigdy nim nie byłem i wiem, że to trudne, ale... Ale to po prostu nie ja.- westchnął. -Wybaczcie, że was ranię i, że wzbudziłem w was fałszywą nadzieję, ale... taka jest prawda. Jestem...

-Starscream?- uniósł brew Dave.

-Dokładnie!- poparł go Scream.

Vehicony spojrzały po sobie i równocześnie westchnęły.

-Steve wiem, że uważasz się za komandora, ale niestety nie jesteś nim.- powiedział Bob. -To twoja amnezja, nie prawda.- usiadł obok niego. -Proszę, przestań to sobie wmawiać.

-Wy nic nie rozumiecie!- Star wstał nagle ze stołu. -Musicie mi uwierzyć, bo inaczej Megatron mnie zabije!- krzyknął już w lekkiej panice, gdyż zaczął wątpić w to, że mu uwierzą.

-Czemu miałby cię zabić?- Dave spróbował się do niego zbliżyć.

-Bo Soundwave już wie, że ja to ja!- złapał się za głowę.

-To niedorzeczne.- mruknął Bob. -Steve przestań.- on również wstał i zaczął do niego podchodzić.

-To nie była amnezja! Próbowałem na początku wam to jakoś uświadomić, ale potem no...- Starowi załamał się głos.

„Czemu przestałem zaprzeczać, że jestem Steve'm?" Zapytał sam siebie i cichutki głosik w jego głowie odpowiedział. „Dlatego, że po raz pierwszy od dawna miałeś przyjaciół i nie chciałeś ich do siebie zrażać."

-Ale?- dopytał Dave, zatrzymując Bob'a.

-Ale... ja... Ja po prostu...- pokręcił głową. -Tak dawno nie miałem przyjaciół...- szepnął cicho. -Nikt... nie był dla mnie taki miły, tak się o mnie nie troszczył... Nie chciałem was stracić przez ciągłe powtarzanie, że nie jestem waszym przyjaciele. I... pewnie, gdyby nie wizja śmierci na karku wciąż bym... grał tę rolę.- optyki mu się zaszkliły.

„Znienawidzą mnie."

-Czyli cały czas nas okłamywałeś?- syknął Bob. Mimo że sprawiał wrażenie niedowiarka, bał się, że to prawda.

-Tak w teorii to nigdy nie powiedziałem, że jestem Steve'm...- zauważył Scream z nerwowym uśmieszkiem.

-Steve proszę...- zaczął 404. -Jesteś naszym przyjacielem, a nie przebiegłym komandorem.- powiedział, patrząc na niego ze smutkiem.

-Niestety... nie.- spuścił głowę. -Jestem Starscream. Seeker. Komandor... były komandor Megatrona. Ten wredny, przebiegły i arogancki.- powiedział z trudem. -Ten, którego każdy nienawidzi.

-Bez przesady Staruś.- w centrum pojawił się Knockout. -Patrząc jak sobie radzisz, przybyłem na ratunek!- oznajmił ze sztucznym uśmiechem.

-A więc chłopcy jestem świadkiem, że ten pan nie ma amnezji a jedynie w dość dziwny i nieznany sposób trafił ze swojego ciała do ciała waszego kolegi.- odparł K.O

-Knockout.- warknął Star. -Nie pomagasz.

-Jak nie?!- zawołał oburzony. -Uwierzyli ci! ... Chyba.

Vehicony patrzyły po sobie zdezorientowane.

-Oszukałeś nas?- zapytał 404 ze łzami w optykach. -T...to wszystko było tylko kłamstwem?

-Nie! Nie, nie, nie! Wszystko, co przy was robiłem, mówiłem było szczere!- zawołał od razu. -Nie chciałem was oszukać ani wykorzystać, ani nic! Naprawdę!

-Więc czemu wyznajesz nam to dopiero teraz?- warknął Bob, spuszczając głowę i zaciskając pięści.

-Bo jeśli Megatron mnie zabije nie chce byście, opłakiwali Steve.- wypalił szybko.

„Taaa... Wymyśliłem to teraz, ale to prawda!"

-Knockout. Wiesz, że zawsze tobie ufam z medyczną diagnozą.- powiedział Bob, patrząc ma doktorka.

-Ja sam się dopiero dowiedziałem, ale Star dał mi niepodważalne dowody. Wiedział o rzeczach, o których nie wie nikt poza nami.- przyznał K.O -Poza tym, jak już mówiłem jestem medykiem, nie psychologiem. To była MOŻLIWA amnezja i w tamtej sytuacji to było jedyne logiczne wyjaśnienie.

-Mam dość.- oznajmił twardo Bob i stanął w drzwiach. -Chodźcie. Zostawmy go.

404 spojrzał to na Star'a, to na Bob'a i ruszył w kierunku 808. Otarł łzę, która spłynęła mu po policzku.

-Dave.- Bob prychnął podirytowany, a 0AV3 spojrzał na Scream'a, który spuścił głowę.

„I tak oto tracę wszystko." Podsumował w myślach.

-Pamiętasz co ci powiedziałem, jak szliśmy do Knockout'a?- zapytał nagle Dave, stając tuż przed nim.

Starscream podniósł na niego niepewnie wzrok. -Powiedziałeś, że pomimo iż nie jestem taki jak dawniej wciąż... jestem twoim przyjacielem.

-Dokładnie. Od początku wiedzieliśmy, że nie jesteś Steve'em... takim, jakiego znaliśmy. Byłeś inny, ale mimo to dogadywaliśmy się. Stałeś się przyjacielem, przynajmniej dla mnie.- spojrzał na 404 i Bob'a. -Na początku rzucał się, wrzeszczał, zaprzeczał. Nie uwierzyliśmy mu, wiec postanowił się dostosować.- rozłożył ręce. -Nie wiem jak wy, ale nie widzę w tym wielkiego zła. I nie mam zamiaru rzucać słów na wiatr.- położył dłoń na ramieniu Star'a. -Starscream czy Steve. Nieważne. Obydwoje są moimi przyjaciółmi.

Starscream uśmiechnął się do niego i szepnął. -Dziękuję...

-Nie masz za co, przyjacielu.- odparł po czym znów, zerknął na Vehicony przy drzwiach.

-Um... W sumie...- 404 spojrzał na Bob'a i podszedł do Dave i Star'a. -Dave jest tu tym mądrym więc... Przytulas?- rozłożył ręce z delikatnym uśmieszkiem.

-Bob?- Dave spojrzał na przyjaciela, jednak ten zniknął za drzwiami.

-Cóż, nie każdy jest tak wielkoduszny...- skomentował Knockout.

-Nie. Bob ma prawo być wściekły. Steve był dla niego kimś więcej niż przyjacielem, a w takich sprawach nie myśli się... racjonalnie.- westchnął Star. -Pogadam z nim sam na sam, ale najpierw...- przytulił Dave i 404. -Przytulas?

-Wiiiiiiiiiiiiii!- zachichotał 404. -Kocham was słodziaki, wiecie? Ale ciebie Davuś najbardziej!- pocałował Dave w policzek, powodując u niego rumieniec.

Po chwili odsunęli się od siebie i Star powiedział.

-Posłuchajcie... Potrzebuję waszej pomocy w przetransportowaniu mojego ciała na Nemesis.

-Twojego ciała?- uniósł brew 404.

-Tak. Znajduje się ono na Harbringerze. Knockout przeniesie moją iskrę z ciała Steva do mojego ciała. Jednak Megatron może w każdej, DOSŁOWNIE W KAŻDEJ chwili mnie zabić.- westchnął ciężko.

-Przez ten cały czas ukrywałeś się na Harbringerze?!- wybuchnął śmiechem 404.

-Najciemniej pod latarnią.- dodał Dave.

-Można tak powiedzieć. Czas mnie nagli... Pomożecie?- zapytał z nadzieją.

404 i Dave spojrzeli po sobie i jednocześnie skinęli głowami.

-Dziękuję...- Scream uśmiechnął się szczerze.

-Jakie to słodkieeeeeeeeeeeeeeee!- Knockout siedział na stole i ocierał łzę wzruszenia. -Aż się poryczałem!

-Od czego zaczynamy kapitanie?- zawołał entuzjastycznie 404.

-Muszę jeszcze zamienić z kimś parę słów.- Star założył maskę i skierował się w stronę drzwi.

-To my tu poczekamy!- 404 usiadł sobie na stole obok doktora i zaczął machać nogami.

-To ja zrobię zwiad na mostek. Może uda mi się coś podsłuchać.- Dave również założył maskę.

-Jeszcze raz bardzo wam dziękuję...- powiedział Scream i wyszedł z centrum.

„Udało się..." Uśmiech nie schodził mu z twarzy, dopóki nie dotarł do drzwi pokoju z numerem 104. Westchnął.

-Obyś tam był...- mruknął i wszedł do środka. Przywitała go mrok pokoju. Dostrzegł jednak zarysy sylwetki na jednym z łóżek.

-Bob... Posłuchaj ja... Przepraszam. Nigdy nie chciałem przenosić się do ciała Steva. Nie miałem na to wpływu... Wiem, że słowa nie przywrócą go do życia i wiem, że czujesz się oszukany, ale... Chcę żebyś wiedział, że dla mnie... jesteś przyjacielem. Najprawdziwszym. I nie mogę sobie wybaczyć tego, że cię zraniłem.- podszedł do łóżka gdzie, zobaczył już dokładnie Vehicona, chowającego twarz w dłoniach. -Przepraszam.- powiedział szczerze.

Nastała cisza.

-Bob?- Star niepewnie i powoli dotknął jego ramienia, jednak w tym momencie wrzasnął odskakując, ponieważ jego dłoń przeszła przez Bob'a a sama jego postać zniknęła.

-Hologram!- krzyknął Scream i już miał wybiec z pokoju, kiedy ktoś przywalił mu mocno w łeb i nastała ciemność.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro