Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14 - Przyjaciele... A może coś więcej?

-Steve?- Bob szybko usiadł na swoim łóżku obudzony hukiem maski o ścianę.

-Co jest?- jęknął 404, przecierając optyki. -Już rano?

-Steve? Co jest?- Dave również usiadł zaskoczony tą nagła pobudka. Star jednak nawet nie drgnął. Siedział pod drzwiami, przyciskając kolana do piersi i chowając w nich twarz.

-Steve?- Bob podszedł i kucnął przed nim.

-Zostaw mnie.- warknął.

-Co mu się stało?- szepnął 404.

-Cicho.- skarcił go Dave, zeskakując ze swojego łóżka.

-Stevie?- Bob złapał go za ramiona i brodę unosząc jego twarz. Ten zabił go wzrokiem, jednak po chwili szybko odwrócił głowę.

-Umrę.- mruknął.

-Każdy umrze.- odparł zaspany 404.

-Zamknij się debilu!- warknął Dave, kucając obok Bob'a. -O co ci chodzi? Czemu masz umrzeć?- zapytał, wpatrując się w Stara.

-No bo...- zerknął na nich i momentalnie przed oczami stanęli mu Skyfire, Thundercracker, i Skywarp. Łzy napłynęły mu do optyk i przytulił się do Bob'a. Ten drgnął zaskoczony, ale nie odtrącił go.

-Już, już...- szepnął zdezorientowany, ale chcąc nie chcąc nieco ucieszony, tą nagłą czułością.

-Powiesz nam, co się stało?- Dave dotknął jego ramienia.

-Właśnie!- 404 zeskoczył z łóżka i dołączył do gromadki.

-Ja...- westchnął ciężko, starając się opanować, po czym odsunął się od Boba i opowiedział im o tym, jak to dostał nagłego ataku klaustrofobii, podpadł robaczemu gangowi oraz przerwał drzemkę groźnego potwora z Cybertronu. Oczywiście pominął parę faktów w tym temat raportu.

-Od kiedy on ma klaustrofobię?- szepnął 404 do Dave ten, jednak złapał go za twarz i odepchnął.

-To najbardziej przykuło twoją uwagę?!- prychnął.

-Stevie... Będzie dobrze...- tym razem to Bob przytulił Stara.

-No! Skoro Meg cię nie zabił od razu, to jest nadzieja! ... Czy tylko mi wydaje się dziwne, że on wciąż żyje?- zapytał 404.

-Nie tylko tobie.- mruknął cicho Dave. -Czemu zachował cię przy życiu?- zlustrował Stara optyką.

-Nie wiem.- powiedział cicho Stream.

-Nie damy cię skrzywdzić Steve. Obiecuje.- szepnął Bob. -A teraz chodź...- pomógł mu wstać.

-Właśnie! Nie damy! Sam stanę przed tobą i przywalę Megowi z prawego sierpowego!- zawołał dumnie 404, wypinając pierś.

-A wtedy on złapie twoja dłoń, wyrwie ci ją, następnie ściśnie twój hełm, aż go zmiażdży i rzuci o ścianę. No i na koniec wyrwie iskrę.- przewrócił optyką Dave, również wstając.

-Ej! Nie niszcz marzeń!- Vehicon zrobił smutną minkę.

-Jestem po prostu realistą.- założył ręce na siebie, patrząc na przyjaciela z góry.

Starscream spojrzał po trójce i nagle poczuł się dziwnie. „Pocieszają mnie, obiecają pomoc... Jak prawdziwi przyjaciele... Pytanie tylko, czy to nie są jedynie puste słowa?" Jego pozytywne myśli w chwilę zmieniły się w pesymistyczne. Nagle poczuł, że ktoś go ciągnie na łóżko, a tym ktosiem okazał się Bob.

-Co ty wyrabiasz?- zapytał zaskoczony.

-Chce złapać jeszcze kilka godzin snu.- odparł, uśmiechając się do niego.

-Dobra, ale czemu siedzisz na moim łóżku i ciągniesz mnie do siebie?- prychnął zdezorientowany Star.

-Bo liczy na coś więcej niż przytulenie!- zawołał 404, po czym oberwał od Dave w łeb.

-Wcale nie! Po prostu wątpię byś po tym, co przeżyłeś, tak bez problemu zasnął. Wiec będę cię pilnował.- powiedział, zmuszając Stream'a do położenia się. Ten o dziwo nie protestował.

-Czemu?- zapytał jedynie.

-Czemu co?- Bob uniósł brew.

-Czemu tak się o mnie martwisz?- zerknął na niego. Ten posłał mu ciepły uśmiech i kładąc się obok, przytulił go do siebie.

-Jesteś moim przyjacielem.- szepnął, zamykając optyki. Star patrzył na niego jeszcze przez chwilę, po czym również je zamknął. „Jak dawno nikt mnie nie przytulał... Tak naprawdę. Tak dawno nie słyszałem tylu ciepłych słów. Tak dawno... Nie byłem dla nikogo ważny". W tym momencie usłyszał szept 404.

-Daaaave! Skarbie? Iskierko?

-Spadaj głupolu.- mruknął ten.

-A mogę z tobą sp...- niedane mu było dokończyć, gdyż 0AV3 odparł.

-Nie.

-Proszę! Będę miał koszmary!

-Jesteś dorosły, poradzisz sobie.

-Daveeee!

-Nie drzyj japy, bo ich obudzisz!- syknął ten.

-To daj mi spać z tobą!- dało się słyszeć jak ktoś, tupnął nogą o podłogę.

-Czemu tak ci na tym zależy?!- zapytał podirytowany.

-Czemu?- ton 404 zmienił się na tajemniczy i dało się słyszeć uderzenie metalu o ścianę. Star uchylił nieco optykę i ujrzał 404 przybijającego do ściany Dave. Vehicon trzymał go za nadgarstki, a kolanem ocierał się o jego krocze.

-Puszczaj!- syknął 0AV3 z niebieskim rumieńcem na policzkach.

-Najpierw muszę odpowiedzieć ci na twoje pytanie...- nachylił się nad nim. -Zależy mi na tym, ponieważ chce czuć przy sobie twoje cudowne ciepło. Chce cię dotykać i całować...- szepnął, przybliżając swoją twarz do jego.

-4...404...- wydukał, chcąc się odsunąć Dave. -Ja...

-Ciiiii...- położył mu palec na ustach, po czym pocałował go delikatnie. Ten zaskoczony wytrzeszczył optyki i na początku zacisnął dłoń w pięść, chcąc mu przywalić, ale po chwili zamknął optyki i rozluźnił się. Nieśmiało oddał pocałunek, a 404 zachichotał, odsuwając się od niego.

-Co?!- zapytał wciąż nieco zaskoczony.

-Całujesz jak dziewica.- zachichotał, po czym oberwał od Dave z pięści w mordę. Wściekły Vehicon wszedł na swoje łóżko, warcząc. 404 potarł sobie szczękę obserwując go przez chwilę po czym uśmiechając się, wszedł do Dave, który odwrócił się twarzą do ściany.

-Wypierdalaj stąd.- warknął.

-Jesteś uroczy.- położył się obok niego, tuląc go. -Dobranoc...- szepnął, całując go w policzek, na co 0AV3 oblał się rumieńcem i pośpiesznie zamknął optyki.

Starscream uśmiechnął się pod nosem. „Przyjaciele? Coś wątpię..."

-Też to widziałeś?- szepnął Bob po jakiś parunastu minutach.

-Tak...- odparł Star.

-Są słodcy.- zachichotał Bob.

-Dobranoc Stevie...

-Dobranoc...- odparł Starscream z lekkim uśmiechem. I tak oto wszyscy zasnęli...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro