Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

93. Stollinger


 Pyongyang 2018

- Stresuje się pan, panie Stoch – usłyszałem przy uchu głos Andreasa.

- Niecodziennie zostaje się mistrzem olimpijskim, panie Wellinger – odpowiedziałem.

- Dopiero trzeci raz w życiu – roześmiał się chłopak i położył ręce na moich ramionach – och tak, bardzo jest pan spięty. Ale chyba jestem w stanie jakoś temu zaradzić panie Stoch.

- Ale tak przy ludziach? - zapytałem kpiąco, koncentrując na sobie rozbawione spojrzenie Roberta.

- Chyba się już wszyscy przyzwyczaili – odpowiedział z lekkim roztargnieniem Andi – to już cztery lata.

Chciałem jakoś z tego zażartować, ale kiedy palce Wellingera zacisnęły się na moich ramionach ogarnęła mnie fala przyjemności i rozluźnienia. Jednocześnie poczułem się sennie i chęć błyskotliwej odpowiedzi zeszła na drugi plan.

- Panie Stoch, niepokoi mnie pana milczenie – szepnął mi do ucha.

- No widzisz, a mnie jest po prostu dobrze – odpowiedziałem z uśmiechem na ustach – od czterech lat.

- Naprawdę? - zapytał, a coś w jego głosie się zmieniło.

- Naprawdę, misiu – przytaknąłem i odchyliłem głowę do tyłu, chcąc zobaczyć jego przystojną twarz.

Tym razem to on milczał, tylko z rozmyśleniem patrzył na moją twarz. Przez chwilę wyglądał tak samo niewinnie jak cztery lata temu.

Sochi 2014

- Przepraszam – powiedział młody, jasnowłosy chłopak w dresie niemieckiej drużyny – te wszystkie drzwi są takie same i ja... przepraszam, pa... Kamilu

Nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem, przykładając do twarzy zawinięty w szmatkę lód.

- Spokojnie, na drzwiach nie ma tabliczki z moim nazwiskiem – powiedziałem i uśmiechnąłem się do chłopaka. O matko, wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. Aż tak strasznie wyglądam? A Łukasz mówił, że już jest dobrze... No tak, nie chciał mnie zamawiać przed jutrzejszym konkursem.

- Nie, wyglądasz świetnie, to znaczy... - chłopak zaczął się plątać a ja znowu parsknąłem śmiechem, on był taki rozbrajający – strasznie się wystraszałem jak upadłeś, najpierw Sev na małej skoczni, teraz ty na dużej... Taki zakrwawiony zeszedłeś ze skoczni, to było straszne.

- To było wkurzające – pomyślałem, przewracając oczami na własne roztargnienie podczas treningu.

- Ale jak widzisz, oprócz mojej przystojnej twarzy nic nie ucierpiało – wzruszyłem ramionami i odgarnąłem włosy z czoła – fuck.

Na moich palcach zobaczyłem ślady krwi. Znając własne zdolności byłem gotowy uwierzyć, że sam sobie rozdrapałem ślady lodu i śniegu na moim ciele.

- Poczekaj – Andreas sięgnął po chusteczki do kieszeni bluzy i wyjął chusteczki.

Rozejrzał się i na jedną z nich wylał parę kropel wody. Podszedł do mnie i delikatnie przyłożył namoczoną chusteczkę. Robił to w dużym skupieniu, zaciskając usta w cienką linię.

- Dziękuję – powiedziałem zaskoczony.

On odsunął się trochę zawstydzony i rumieniec pojawił się jego twarzy i szyi.

- Andreas – mruknął chłopak.

- Słucham? - nie zrozumiałem.

- Andreas, tak mam na imię – powiedział skierował się do drzwi.

- Wiem – skłamałem, krzycząc za nim.

- Zapamiętaj – odpowiedział trochę odważniej i zniknął za drzwiami.

Andreas

Stałem między Krausem a Severinem. Ten drugi z zazdrością patrzył na Polaka, który na ramionach kolegów unosił ręce w geście triumfu.

- Po to są dwa konkursy na igrzyskach, aby było dwóch mistrzów – mruknął Severin – a nie, że na jednej skoczni deklasuje, na drugiej o włos...

Ja i Marinus wybuchnęliśmy śmiechem, za co starszy kolega zgromił nas spojrzeniem.

- Czy ja naprawdę tak wiele wymagam? Chciałem przywieźć tylko jeden złoty medal – westchnął blondyn.

- To ci zdobędziemy w drużynie – przewróciłem oczami za co facet nasunął mi czapkę na oczy.

***

- Och czyżbyś znowu pomylił pokoje – Kamil spojrzał na mnie zza okularów, odkładając książkę obok siebie.

- Nie, dzisiaj przyszedłem ci pogratulować w imieniu niemieckiej reprezentacji – odpowiedziałem – zgłosiłem się na ochotnika, bo chciałem sprawdzić czy pamiętasz, jak mam na imię.

- Andreas – powiedział szybko z lekkim wahaniem w głosie.

- Brawo – roześmiałem się i wyciągnąłem zza swoich pleców butelkę szampana – i w nagrodę mam coś dobrego.

- Rosyjski szampan? - zapytał kpiąco, ale sięgnął po stojące na stole szklanki.

- Podobno najlepszy – broniłem się.

Kamil uśmiechnął się chłopięco i rozlał szampana. Wyciągnąłem rękę po szklankę, ale on nagle cofnął swoją.

- A ty masz osiemnaście lat? - zapytał.

Roześmiałem się, ale mina mężczyzna mówiła, że ten wcale nie żartuje. Przewróciłem oczami.

- Od pół roku – powiedziałem z dumą.

Spojrzał na mnie zaskoczony, ale podał mi mój przydział alkoholu.

- Za nowego, podwójnego mistrza olimpijskiego – powiedziałem z uśmiechem.

- Przestań – zarumienił się.

Zaskoczony obserwowałem, jak ten, zwykle pewny siebie dwudziestosiedmiolatek nagle stał się niepewnym chłopcem, którego przytłaczały właśnie osiągnięte sukcesy. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak drobny jest Kamil. Niższy, o dobre kilkanaście centymetrów, szczupły nawet jak na skoczka brunet wydawał się w tamtym momencie taki kruchy. Postawiłem na stole szklankę z szampanem i zaskakując, i jego, i siebie przytuliłem go.

Kamil znieruchomiał. Potem, nieśmiało odwzajemnił uścisk. Ogarnął mnie przyjemny zapach męskich perfum.

- Gdyby Severin wygrał, to byśmy wszyscy musieli mu gratulować przez kolejne cztery lata, a ty każesz mi przestać? - zaśmiałem się – pozwól mi ciebie trochę popodziwiać.

- Ale tylko trochę – dobrze znany śmiały głos mężczyzny wreszcie powrócił.

Nie odpowiedziałem. Z powrotem wziąłem do ręki szampan. Zanurzyłem w nim usta. Przez chwilę panowało milczenie.

- Wyglądasz, jakbyś miał zasnąć na stojąco – przerwałem ciszę.

Parsknął śmiechem.

- Bo tak dokładnie jest – odpowiedział – strasznie ciężko jest zgarniać medale na dwóch różnych skoczniach.

- To może ja już pójdę – zmartwiłem się.

- Nie – mężczyzna złapał mnie za przegub – to znaczy, jeżeli chcesz to zostań. Przyda mi się dzisiaj towarzystwo.

Kamil ściągnął bluzę i dopiero wtedy zobaczyłem, że jest w piżamie.

- Już po kąpieli? - zapytałem.

- A co? Chciałeś mi towarzyszyć? - uniósł brew i usiadł na łóżku.

Potem zbladł.

- Spokojnie, naprawdę jestem legalny – zaśmiałem się i usiadłem obok niego – ale chyba znamy się jeszcze za słabo. Dopiero się nauczyłeś mojego imienia.

- Przepraszam, naprawdę...

- Mistrz olimpijski ma ważniejsze rzeczy do robienia niż pamiętanie imienia jakiegoś tam skoczka – roześmiałem się.

Potem poczułem, że to ta chwila. Nachyliłem się nad nim i położyłem dłoń na jego policzku. Nasze usta złączyły się.

- Zaraz będę miał wyrzuty sumienia, że cię upiłem – westchnął, kiedy odsunęliśmy się.

- Ale to ja przyniosłem szampana – przypomniałem mu.

- Ale to ja pozwoliłem ci się napić – pokręcił głową, ale w jego oczach lśniły iskierki.

- Ale coś się stało? - zapytałem dziwnie rozluźniony.

- Nie. Po prostu było dobrze – wzruszył ramionami.

- No skoro tak – ucieszyłem się i znowu złączyłem nasze usta.

Dla żartów przewróciłem nas na łóżko. Jęknął a ja od razu się poderwałem.

- Spokojnie – mruknął Kamil – chwilę zepsuł nam ten cholerny łokieć.

- To teraz jego udobrucham – wzruszyłem ramionami

Pyongyang 2018

- Jak zawsze spóźniłem się na twoją kąpiel – powiedziałem, stając w drzwiach  jego łazienki hotelowej.

- Ale dzisiaj możesz jeszcze dołączyć – powiedział Kamil, a ja z satysfakcją zobaczyłem zadrapania na jego umięśnionych plecach.

- A skorzystam, skarbie – odpowiedziałem i zacząłem powoli się rozbierać.

Ubrania niedbale zostawiłem na podłodze, ciesząc się, że mimo tylu lat nadal czułem na sobie palące spojrzenie mężczyzny, kiedy w stroju Adama powoli zmierzałem w jego kierunku.

- Już nie, panie Stoch, tylko skarbie? - zakpił brunet i posunął się trochę do przodu, aby zrobić mi miejsce za swoimi plecami.

Skorzystałem z tego. Rozsiadłem się wygodnie, szeroko rozstawiając nogi i przyciągając go do siebie. Kamil położył głowę na mojej klatce piersiowej. Miałem nadzieję, że nie słyszał, jak szybko i mocno waliło moje serce. Ująłem jego dłoń.

- Jeszcze, panie Stoch – powiedziałem ze ściśniętym głosem.

Zamierzałem zrobić to już dużo wcześniej, ale nie potrafiłem zdobyć się na coś bardziej kreatywnego niż padnięcie przed ukochanym na kolanie. A to przecież było takie oklepane... Drżącymi dłoni wsunąłem na palec mężczyzny obrączkę.

Nie wiedziałem twarzy Kamila, kiedy ten w ciszy oglądał swoją dłoń. To milczenie wypełniało moje serce niepokojem. Czekałem na jego słowa, jak na wyrok.

- Myślałem o tym – zaczął.

- O zaręczynach? - dopytałem drżącym głosem.

- Mhm. Ale pomyślałem, że jesteś za młody, że chcesz się pobawić, a ślub to zbędna formalność w dzisiejszych czasach – kontynuował Kamil.

- Nie uważam tak – oznajmiłem – dla mnie jest to ważne.

- Dlatego wsunąłeś mi obrączkę od razu na palec? - zachichotał - abym się już nie mógł pozbyć?

- Powiedzmy – nachyliłem się do jego ucha – ale zapytam się tak dla formalności. Wyjdziesz za mnie?

W odpowiedzi Kamil pocałował mnie w usta.

- I kto by pomyślał, że tyle wyniknie z twojego przypadkowego pomylenia drzwi w Sochi – westchnął.

- Kto powiedział, że przypadkowego? - zapytałem.


Kiedy zastanawiasz się, które IO wybrać, ale nie cierpisz wybierać, więc bierzesz wszystkie dwa, na których byli razem.

I jak Wam się efekt końcowy podoba?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro