Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

92. Mała syrenka -S.Kraft x G.Schlierenzauer x M.Hayböck

I wracamy do serii baśniowej. Tym razem na tapetę biorę pierwszą bajkę, którą przeczytałam w wieku pięciu lat, więc ma ona dla mnie naprawdę wielkie znaczenie.

Za nim przejdę do historii jeszcze specjalna dedykacja dla  nailly26, ktora zaproponowała małą syrenkę, dla wszystkich co tęsknili za baśniową serią oraz fanów austriackiego teamu. Miłego czytanka i podzielcie się swoją opinią w komentarzach😍😘


     Patrzyły na mnie jasnoniebieskie oczy. Jego ciało w moich ramionach było takie bezwładne, a przecież widziałem co potrafi, gdy grał w siatkówkę. A przecież doświadczyłem tego co potrafi, tej nocy.

       Michael szedł brzegiem morza. Przez ramię miał przerzuconą jasną marynarkę. Rozmawiał z kimś przez telefon, a na jego twarzy jaśniał przepiękny uśmiech.

- To on? Twój anioł Michael, którego musiałeś wyławiać z morskich odmętów? - Gregor spojrzał na mnie z niedowierzaniem – aż żałuję, że nie byłem w stanie wczoraj być na posterunku. Sorry, mój drogi, ale ja bardziej nadaję się na księcia na białym koniu.

- Ale ja na Małą Syrenkę – odgryzłem się – a przypominam, że on wypadł ze swojego jachtu.

- Och no tak, zapominam, że są ludzie, którzy mogą sobie pozwolić na wypadania ze swojego jachtu, bo już po chwili znajdą się w silnych ramionach ratownika ze słonecznego patrolu – prychnął mój rozmówca, ale nadal rozbierał wzrokiem Michaela. Który w końcu to zauważył, pomachał nam i ruszył w naszą stronę.

- Dopilnuj, aby ci się odwdzięczył – mruknął do ucha Gregor – niecodziennie ratuje się milionera.

- Przestań, to moja praca – wzruszyłem ramionami.

- To wyegzekwuj napiwek – wzruszył ramionami Schlirenazauer.

       Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo już po chwili, koło nas pojawił się obiekt naszych rozmów.

- Przyszedłem podziękować – zaczął z bardzo seksownym, łobuzerskim uśmiechem na ustach.

- Taka specyfika pracy, prawda, Stefan – roześmiał się Gregor, a ja zazdrościłem mu luzu.

- Mhm – tylko tyle udało mi się odburknąć.

- Co nie zmienia faktu, że wczoraj wyłowił pan złotą rybkę, panie Schlierenzaur – pokręcił głową Michaela.

- Ale... - mój przyjaciel zmarszczył brwi.

- Nie ma ,,ale" panie Schierenzauer – nasza złota rybka wydęła swoje seksowne usteczka – zabieram pana dzisiaj na kolację o osiemnastej widzimy się w recepcji.

- To nie ja pana... - zaczął mój przyjaciel, ale tamten mu przerwał.

- Nie lubię fałszywej skromności – Michael położył wypielęgnowaną dłoń na ramieniu Gregora.

- To... - Gregor nie dawał za wygraną.

- Rusz tyłek, Gregor, twój czerwony uniform nie pasuje do restauracji – wtrąciłem się.

          Przyjaciel spojrzał na mnie zaskoczonym spojrzeniem, a Michael wypełnionym wdzięcznością. Tyle musiało mi wystarczyć. Mój książę nie pamiętał swojego wybawcy

***

- Możesz mi powiedzieć, co ty kombinujesz? - warknął Gregor ubrany w swoją jedną z lepszych koszul i jedyne całe dżinsy.

- Byłeś wczoraj wpisany grafik – wzruszyłem ramionami, opierając się o framugę drzwi – skąd mógł wiedzieć, że ty tak jak on macie skłonność do nadużywania alkoholu.

- Stefan, ale... - Gregor nie dawał za wygraną – to ty powinieneś się stroić i szykować na najpiękniejszą noc w swoim życiu. To jest niesprawiedliwe. Chodź ze mną. Wytłumaczymy mu oczywistą pomyłkę.

        Moje serce się ożywiło. Może jeszcze była szansa na szczęśliwe zakończenie tej historii, posłałem wdzięczne spojrzenie przyjacielowi, który tylko poklepał mnie po plecach i popchnął w stronę drzwi.

        Przy blacie recepcji, oparty, stał Michael. Gdy zobaczył nas stojących na schodach, przerwał właśnie prowadzoną rozmowę telefoniczną i uśmiechnął się szeroko. Nie spuszczał wzroku z Michaela, wręcz pożerał go wzrokiem. Mnie nawet nie widział. Zapomniałem, Gregor nawet, ne chcąc koncentrował na sobie spojrzenie wszystkich obecnych, a teraz w pięknej koszuli i dżinsach prezentował się po prostu genialnie. Seksownie.

        Znowu spojrzałem na stojącego przy recepcji blondyna. Był zachwycony i podniecony. I nie chodziło o fakt, że Gregor niby uratował mu życie. Między nimi po prostu była chemia.

- Zabranie cię na kolację to będzie sama przyjemność – wymruczał zachwycony Hayböck.

- Ale za nim to zrobisz, to... - przerwał mu Gregor – jest coś o czym powinieneś wiedzieć.

- Proszę, tylko nie mów, że kogoś masz – przewrócił oczami Michael.

- Nie, Gregor właśnie rozstał się ze swoim chłopakiem – odpowiedziałem za przyjaciela.

      Tez spojrzał na mnie zaskoczony, ale ja tylko wzruszyłem ramionami.

- Sprawię, że o wszystkim zapomnisz – obiecał szeptem blondyn, obejmując ramieniem Gregora.

- Bawcie się dobrze – rzuciłem jeszcze przez ramię, wychodząc przez hotel.

***

      Gregor wrócił nad ranem. Jego włosy były w nieładzie, koszula niechlujnie układała się na muskularnym ciele. Patrzył na mnie zmęczony i szczęśliwy. Miał podkrążone, ale jaśniejące w porannej ciemności oczy.

- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał głosem trochę zakropionym alkoholem, ale nie w takim stopniu, jak potrafiło mu się już wcześniej przydarzyć.

- Kładź się – odpowiedziałem, klepiąc miejsce obok siebie, przesuwając się w stronę ściany.

- Stefan, ale on ci się przecież podobał – mruknął, tuląc się do mnie jak dziecko.

Zacząłem gładzić jego włosy.

- Ciii – szepnąłem.

- Chcę wiedzieć – naciskał Gregor – przecież tej nocy, to mogłeś być ty. Twoje marzenie by cię spełniło a tak... uratowałeś go... tobie się to po prostu należało.

- A może on wolał sam sobie wybrać swojego bohatera? - uśmiechnąłem się smutno – a może prawda, w tej sprawie nie jest taka ważna?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro