82. Święta z ex - Tanfang
#seriaświąteczna
natala_f1 dla ciebie pierwszy shocik
- Patrzenie na ciebie w Wigilię naprawdę nie jest dla mnie przyjemnością – powiedział Daniel, opierając się o framugę drzwi frontowych domu swojego ex.
- I dlatego napadłeś na pobliski alkoholowy? - zapytał sarkastycznie Johann.
- Wątpię, abym tą ilością zdołał się upić w wystarczającym stopniu – odpowiedział blondyn, odrzucając włosy do tyłu.
- A jednak przyjechałeś? - parsknął Forfang.
- Odstawianie szopki dla naszych rodziców, to przecież to, co tygryski lubią najbardziej – przewrócił oczami Tande – że też nie mogłeś sobie nikogo znleźć.
- Mogę powiedzieć ci dokładnie to samo – wzruszył ramionami niższy skoczek.
- Pocieszający jest fakt, że obydwoje poniesiemy zasłużoną karę za ociąganie się w tych sprawach - Daniel zrzucił butę i kurtkę.
Johann z przyzwyczajenia podniósł rzeczy blondyna i odwiesił kurtkę do szafy.
- Karę? - Forfi uniósł brew – nie jesteś wobec nas zbyt surowy.
- Gdybyśmy nie byli tchórzami, to powiedzielibyśmy im, że się rozstaliśmy w wakacje i trudno o wspólne święta – sprecyzował Tande.
- Biorąc fakt, że po drodze zahaczyliśmy o obie rocznice ślubu i urodziny mojego brata, a twojej...
- Dobra, dobra, rozumiem. Grunt, że nasza osobista rocznica przypada na styczeń – mruknął niezadowolony starszy mężczyzna, otwierając lodówkę.
- A do jej czasu im się przyznamy? - zapytał młodszy, wyciągając szklanki i talerze.
- Nie. Wyjedziemy – odpowiedział Daniel – Bogu dzięki za zawody sportowe.
- I cienkie ściany pokoi hotelowych – zawtórował mu Johann.
- Co?
- Zerwaliśmy tak głośno, że cały hotel nas słyszał i nikomu nie trzeba było już nic tłumaczyć – wzruszył ramionami Forfang.
Obaj uśmiechnęli się w tym samym momencie, ale gdy tylko to zauważyli ich wargi na powrót stały się poziomą kreską.
- No dobra, a teraz mi powiedz, co masz na Święta – mruknął Danny.
- Niewiele. Ciasto, pieczeń i od Polaków pierogi – wyliczył gospodarz – resztę mieli przywieźć goście.
Daniel uniósł tylko ręce:
- Za mnie to zrobią rodzice.
- No tak, zero samodzielności – zaśmiał się sztucznie Johann.
- Gdyby nie fakt, że Andrzej z Piotrkiem wymyślili konkurs na to, kto zrobi więcej pierogów, to też byś miał pustą lodówkę, cwaniaczku – Tande spojrzał na swojego byłego z politowaniem.
- Mnie przynajmniej ktoś lubi i dzieli się ze mną jedzeniem – Forfang pokazał blondynowi język.
- Nie będę się zniżał do twojego poziomu – odpowiedział mu Danny.
Potem przez parę godzin starali się nie wchodzić sobie w drogę. Tande wiedział, że przyjechał zbyt i starał się udawać, że wcale nie zrobił tego celowo. Johann udawał, że wcale nie cieszy się z tego powodu.
- Gdzie są wszyscy? – nie wytrzymał w końcu Daniel – na którą mieli być?
- Moi na siedemnastą a twoi godzinę po – gospodarz zmarszczył brwi – a jest dwudziesta pierwsza.
Rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia.
- Cześć mamo – odezwał się Johann.
- Kochanie, przejdź na kamerkę – odpowiedziała kobieta – chcemy zobaczyć was obydwu.
- Oczywiście – odpowiedział Forfi.
Daniel stanął za nim i objął ramieniem. Położył brodę na głowie swojego ex. Obu przeszedł dreszcz na myśl jak łatwo im przyszło. Następnie obaj zmarszczyli czoła, gdy zobaczyli, że razem z państwem Forfang są także państwo Tande.
- Coś się stało, że jesteśmy tam razem bez nas, a nie razem z nami tutaj? - zapytał starszy z chłopców, zaczynając coś podejrzewać.
- Tak – odparła jego matka – nasze dorosłe dzieci i teoretycznie dojrzałe dzieci...
- Już nie przesadzaj, kochana – weszła jej w słowo pani Forfang.
- Nie powiedziały nam, najpierw, że się rozstały z jakiegoś śmiesznego powodu – kontynuowała niezrażona pani Tande – nawet nie próbując tego naprawić. A potem nic nam nie mówiły przez parę miesięcy.
- Możecie mi powiedzieć, dlaczego woleliście udawać związek niż powiedzieć wszystko wprost? - zapytał ojciec Johanna.
- Wiedziałbyś, gdybyś został do końca na moich urodzinach – przewrócił oczami brat Forfanga – oni uwielbiają sobie robić sceny zazdrości, nawet takie udawane, prawda Daniel?
- Ależ oczywiście, nie mam lepszej rozrywki – prychnął urażony blondyn – nie wpadłem jeszcze na to, aby zostawić swojego brata samego w święta.
- Nie samego, z tobą. Chociaż, to też nie najlepiej o mnie świadczy – odpowiedział starszy z braci Forfang – miłej zabawy misiaczki, nie dzwonić dopóki się nie pogodzicie. Nadal jesteście zajebistą parą, która po po prostu nie powinna pić osobno alkoholu.
- Dokładnie – zgodziły się obie matki – kochamy was i wesołych świąt.
I się rozłączyli.
- Też was kochamy – mruknął Daniel.
- Teraz jest mi autentycznie smutno – jęknął Johann – co robimy?
- Jak to co? Jemy, pijemy, oglądamy filmy, czekamy do rana, wymieniamy się prezentami, jemy uroczyste śniadanie i żegnamy się – wyliczył Daniel – no chyba, że dajemy się szantażować naszej cudownej rodzince.
- O czymś świadczy fakt, że traktujemy to już jako jeden byt – zachichotał Forfang i sięgnął po rum.
- Ta... Nasze matki po prostu się zbyt dobrze zintegrowały zgodził się Tande.
- Uważasz, że nie powinniśmy tego marnować? - zapytał gospodarz.
- Szkoda by było – zgodził się blondyn i zabrał butelkę drugiemu mężczyźnie – musimy tylko pamiętać o tym, co powiedział twój brat i upijać się równomiernie.
- Prawda.
Ich sielanka trwała do momentu wybierania filmu.
- Jakim cudem Bridget Jones kojarzy ci się ze świętami? - nie dowierzał Johann.
- Śnieg, pocałunki, jakaś zupa – wzruszył ramionami Daniel – a poza tym Hugh Grant wygląda tam zajebiście.
- A teraz jest starym dziadem.
- Tak, dlatego chcę obejrzeć stary film z jego udziałem – przytaknął Danny.
- W święta – westchnął Forfi.
- Dokładnie.
Młodszy tylko westchnął.
- Potrzebujemy więcej alkoholu – stwierdził Johann.
- A z tym się mogę zgodzić – łaskawie uśmiechnął się starszy.
A potem siedzieli przez pół nocy śpiewając piosenki z Bridget Jones i kłócąc się, który z jej adoratorów jest przystojniejszy. Nie mogąc dojść do porozumienia, zdecydowali się na większą ilość alkoholu. Pomogło.
Cały poranek mieli doskonały nastrój i tylko delikatny ból głowy.
- Mimo wszystko cieszę się, że przyjechałem – powiedział Daniel, kiedy uznał, że Johann wygląda lepiej bez świątecznego sweterka niż w.
- Mimo wszystko cieszę się, że tu jesteś – odbił piłeczkę Johann, bez wyraźnego powodu rozbierając swojego... już chyba nie ex...
I co kochani? Znowu coś na wesoło. Mam nadzieję, że się cieszycie. Trochę się namęczyłam z tym shotem ze świadomością, że nie będę mogła nikogo zabić, to znaczy teoretycznie... Nie no żartuję kochani, buziaczki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro