Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

80. H. E. Granerud x K.Stoch part II

- Ja nie wiem, co wy wczoraj z Halvorem robiliście, ale chcemy, abyś wiedział, że nie popieramy pozbywania się zawodników w ten sposób - do pokoju Kamila najpierw wszedł Johann.

- I nie chcemy wiedzieć co robiliście - kolejny do pomieszczenia wsunął się Anders.

- Mów za siebie - tym razem Daniel przepychał się w drzwiach z Mariusem - ja tam czekam na pikantne szczegóły ze spotkania.

- I chcemy byś docenił, że... - zaczął Marius.

- Tak, wiem, że nie miałem całej norweskiej kadry pod łóżkiem - zaśmiał się Kamil.

- Przespaliście się? - zapytał norweski, męski chór.

- Nie - przewrócił oczami Stoch.

- To teraz naprawdę zaczynam się naprawdę zastanawiać co wy wyrabialiście w nocy - skomentował Daniel.

- Nic ciekawego - Polak zaskakująco szybko udzielił niezadowalającej Norwegów odpowiedzi.

- Chodź Halvor tutaj stąd herbatą, popraw się po wczoraj, bo przez ciebie Kamil się rozchorował i wynudził! - krzyknął Tande w stronę wciąż otwartych drzwi.

- Nieprawda - za opanował Kamil.

- Kochany, przed nami naprawdę nie musisz przed nami niczego ukrywać - Robert usiadł na łóżku Stocha i położył mu rękę na ramieniu.

- A jeżeli chodzi o to czy herbata nie jest zatruta, to osobiście pilnowałem, aby niczego nie schrzanił - dopowiedział Marius.

- A to nie jest żaden dowód - mruknął Johann.

- W każdym razie, w przeciwieństwie do Halvora nie chcemy cię zabić - zapewnił Polaka, Danny.

    W końcu do pokoju wszedł wszedł Granerud z miną skazańca, który na chwilę przed wyrokiem zamierza jeszcze kogoś zamordować. Jednak na widok Kamila wysilił się na grymas imitujący uśmiech.

- Bardzo przepraszam za tę bandę niedorozwiniętych półgłówków - powiedział cichym, lekko zachrypniętym głosem Halvor – i przepraszam, że wczoraj... rany boskie, więcej was papa Stoeckl nie miał? Zdanie: ,,Kamil jest chory, więc idę mu zrobić herbatkę", to nie jest hasło do wymarszu.

- No właśnie papa ma więcej synków, więc mnie po dzisiejszym występie, to raczej do Szwajcarii nie zabierze - mruknął smutny Fanni.

- Nie martw się, wrócisz do nas, podbijać Niemcy i Austrię - poklepał go po ramieniu Robert – a poza tym, to co Kenneth będzie tulił między seriami.

- Ktoś mnie wołał? - w drzwiach pojawił się wywołany były skoczek.

- Widzisz Kamil, musisz uważać, Norwedzy już tak mają. To prości ludzie. Słyszą w jednym zdaniu imię ukochanego i ,,tuli" i przybywają - wzruszył ramionami Johann – Halvor też taki będzie, zobaczysz.

- Panowie jest mi naprawdę bardzo miło, że przybyliście tu tak licznie - zaczął Kamil.

- Ale DO WIDZENIA - przerwał im Granerud ostrym tonem.

- Słyszeliście, nasze gołąbeczki chcą zostać same - rozczulił się Marius.

- Kamil jeszcze nie wie, że wcale tego nie chce - zaśmiał się Kenneth.

- Jeszcze będzie nas prosił, abyśmy zostawiali - machnął ręką Johann.

- Myślicie, że Halvor się nad nim znęca? - zmartwił się Robert.

- Kamil, pamiętaj, jestem twoim najlepszym przyjacielem, mnie możesz o wszystkim powiedzieć - Daniel położył rękę na nodze Polaka.

Halvor przewrócił oczami.

- Pamiętaj młody, że my z Kamilem nie mamy przed sobą żadnych tajemnic - dodał po chwili blondyn.

- Nikt ci tak związku nie rozwali, jak najlepszy psiapsi twojego chłopaka - westchnął Robert.

- Zawsze przed tobą prześpi się nago z obiektem twoich westchnień, ale oczywiście do niczego nie doszło, bo to przecież tylko przyjaciele - dodał Marius.

- Kochany, chcesz nam o czymś powiedzieć - zmartwił się Johann.

- Tak, Marius bardzo pragnie podzielić się z wami swoimi rozterkami miłosnymi, ake nie tutaj - warknął Halvor.

- Na Hoffera, jaki to maruda, pamiętaj Kamil, że zawsze możesz się poskarżyć - przypomniał Daniel.

- Zadzwonić po pomoc - pokiwał głową Johann.

- Spróbujemy go od ciebie odciągnąć - wtórował im Robert – wiemy, jaki męczący potrafi być.

- Jak tylko porozmawiamy z Domenem o tym dlaczego sobie sypia nago z Anze, kiedy jest z Mariusem, to do was wrócimy - obiecał Anders.

- Nie spieszcie się - Kamil z trudem powstrzymał uśmiech.

- Kamil, przy nas naprawdę nie musisz udawać, wiemy, że trzeba cię będzie przed nim ratować – mrugnął jeszcze na pożegnanie Daniel.

I wreszcie Kamil i Halvor zostali sami. Norweg szybko odłożył na szafkę herbatę i pochylił się nad Polakiem.

- Przepraszam cię za nich, ale nie będę udawał. Oni zawsze są tacy – powiedział młodszy ze skoczków i pocałował swojego chłopaka.

- Przestań, bo się zarazisz – starszy chciał odepchnąć Graneruda, ale ten był nieco silniejszy.

- Nie straszna mi choroba jeżeli mam trochę prywatności – odpowiedział Halvor – chciałbym nawet czegoś więcej, ale widzę, że ledwo leżysz.

- Nie no, z leżeniem jeszcze nie jest tak tragicznie – zaśmiał się Kamil – a teraz na poważnie mnie straszyłeś, że to moja jedyna szansa na zbliżenie z tobą bez przyzwoitek.

- My po prostu zawsze robimy wszystko razem – przewrócił oczami Norweg – to znaczy oni robią, a mnie do tego zmuszają. Najgorsze jest to, że papa to popiera. Wiesz, musi być zintegrowana ekipa.

- Chcesz mnie przekonać, że postrach wśród trenerów namawia do seksu grupowego?

- Nie, ale... - zaczął mieszać się Granerud.

- Wiesz, że ,,ale" zaprzecza wszystkiemu co występuje po nim? - uświadomił swojego rozmówcę Kamil.

- Przestań. Lepiej naprawdę wykorzystajmy dobrze ten czas – przerwał mu młodszy chłopak i poderwał się z łóżka – zrobię coś co ci się spodoba.

I za nim Kamil zdążył cokolwiek powiedzieć Norweg włączył już norweską playlistę świątecznych hitów i zaczął rozpinać kadrową bluzę.

- Striptiz dla chorych – zachichotał Kamil – bardzo charytatywnie, mój drogi.

- Tylko dla ciebie, zupełnie a darmo zeszłoroczny zdobywca kryształowej kuli i drużynowy mistrz świata w lotach – zapowiedział się Granerud.

- Ja też będę musiał przed rozebraniem się spowiadać się ze wszystkich trofeów? - trzykrotny mistrz olimpijski udał, że się zamartwia – to musimy to zrobić przed Igrzyskami, a najlepiej jeszcze przed turniejem, bo...

- Kamil, błagam zostaw coś dla mnie w tym roku – pisnął stojący w drzwiach Daniel.

- No właśnie – zawtórował mu Johann.

- Panowie, błagam – jęknął Stoch.

- Nie, Kamil, to my ciebie błagamy, papa nas przechrzci jak w niczym cię nie pokonamy – dołączył się Robert.

- Chcemy z Kamilem trochę prywatności – przerwał im Halvor.

- Oj tam, Granerud, nie narzekaj, każdy z tu zebranych już cię widział nagiego – powiedział papa trener.

- No i norweska dynastia w komplecie – westchnął Kamil.


Sami się prosiliście. Ja nie biorę odpowiedzialności za to co tu się zadziało, ok?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro