68. Kraftboeck & Morgenzauer
- Michael, mój drogi przyjacielu, z przyjemnością pożyczył bym ci obrączki na twój jutrzejszy ślub, ale takowych nie posiadam, bo Thomas nie potrafi mi się oświadczyć od dziesięciu lat - Gregor teatralnym gestem zaprosił spanikowane go blondyna do pomieszczenia.
- To co ja zrobię - jęknął cicho Hayboeck i klapnął na kanapę w salonie - Stefan powierzył mu tylko jedno zadanie.
- Mądry chłopak - mruknął Thomas, pracujący przy komputerze.
- Co nie zmienia faktu, że jutro ślub, a my nie mamy obrączek - Michi zasłonił twarz dłońmi- czemu nic nigdy nie może być normalnie?
- Bo po prosiłeś o pomoc Gregora. Gdybyś mnie zapytał, to bym ci powiedział, że z tego powodu będą same kłopoty - Morgenstern nawet nie spojrzał na przyszłego pana młodego.
- No tak, jestem twoim jedynym życiowym problemem i pomyłką - prychnął Gregor.
- Tego nie powiedziałem - zastrzegł najstarszy ze zgromadzonych panów.
- Zachowujesz się jakbyś był ze mną z łaski - kontynuował Schlirenzauer.
- Michi, a ty na pewno dobrze przemyślałeś czy chcesz ten ślub? - zagaił Morgenstern - on nie jest moim mężem, a narzeka jak stara baba.
- Bo złapałeś mnie na dziecko - palnął Gregor.
Thomas oderwał się od monitora i spojrzał na kochanka z lekkim rozbawieniem.
- Ja tylko się zapytałem czy ci dziecko nie będzie przeszkadzać - Morgi wzniósł ręce w obronnym geście.
- To, które zrobiłeś w czasie naszego pierwszego, dłuższego rozstania - warknął Gregor na wspomnienie najgorszego czasu w swoim życiu.
- Widzisz jaki zdolny ze mnie chłopak - Morgi uśmiechnął się szeroko i posłał buziaka w stronę Gregora.
- Nienawidzę - warknął tamten.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale... - niepewnie wtrącił się Michael.
- Stwierdziłeś, że ślub jednak nie jest dla ciebie. I słusznie. Tak trzymaj - Morgi z powagą pokiwał głową.
- Nie wszyscy lubią żyć na kocią łapę - Schliri przewrócił oczami.
- Chcę wziąć ten ślub, ale do tego potrzebuję obrączek, których nie mamy - Michi spojrzał z rozpaczą na przyjaciół.
- Ale Kofi z Fettim mają - Thomas mówił zaskakująco spokojnie - i napisali, że się podzielą błyskotkami na parę chwil.
- Fajnie, że mają czym - prychnął Gregor.
Morgi zignorował uwagę.
- Czyli to mamy z głowy - uśmiechnął się Michi - czyli że został tylko mój ubiór.
- Powiedz, że masz garnitur - poprosił Schlirenzauer.
- Oczywiście, za kogo mnie masz - Michi spojrzał urażony na przyjaciela - chodziło mi o to wszystko związane z przesądami.
- W skrócie, twoje buty stoją na oknie od miesiąca - Gregor uśmiechnął się kpiąco.
- I on chce wychodzić za mąż - prychnął znad komputera Thomas - je się stawia na noc przed.
- Jakbym miał brać ślub z tobą to nie wiem czy by miesiąc wystarczył, żeby mi tam nawiało odpowiednio dużo szczęścia - odgryzł się Gregor.
- Raczej chodziło, o to że powinienem mieć coś pożyczonego - sprostował Hayboeck.
- Będziesz miał przecież obrączki - nie zrozumiał Schlieri.
- A to akurat zły omen - zamruczał cicho Morgi za co słusznie dostał poduszką.
- Mogę ci pożyczyć coś niebieskiego, to akurat będzie spełnię przesądu dwa w jednym - ożywił się Gregor - na przykład krawat.
- Stefan się uparł na różowy - bezradnie rozłożył ręce Michi.
- Morgenstern! - krzyknął Schlirenzauer.
- Czego?
- Co masz niebieskiego?
- Bokserki - zbył swojego chłopaka Thomas.
- podziękuję - jęknął Michael.
Thomas spojrzał na niego rozkojarzony, a Gregor opadł na kanapę.
- Bardzo cię lubi Michi, ale nawet tobie nie mogę pozwolić chodzić w bokserkach mojego chłopaka.
- Nie będę nalegał - obiecał blondyn - ale nadal nie mam ani nic błękitnego, ani pożyczonego.
- To wiesz co Michi - uśmiechnął się Thomas.
- Nie.
- Nie wyrobisz się z tym wszystkim co jutra.
- Nie dobijaj - poprosił Hayboeck.
- Ale taka prawda, przełóżcie ten ślub.
- Ale...
- Przynajmniej Gregor przestanie mi wiercić dziurę w brzuchu, że nawet bóbr wychodzi za mąż - wyszczerzył zęby Thomas.
- I tak się nie wymigasz - zagroził Gregor
- Ale warto było spróbować - odgryzł się Morgi.
Jako że Austriacka koalicja wygrała większością głosów to proszę...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro