Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

66. Zaufanie cz.I ~ Lellinger

- Nie wiedziałem, że lubisz niebieski - powiedziałeś dzisiaj, kiedy zobaczyłeś mnie idealnie dopasowanej koszuli w tym kolorze.

Nie lubię. W sensie jest mi obojętny, więc tylko uśmiechnąłem się lekko zawstydzony i pozwoliłem, aby na moich policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce.

Nie mogę ci powiedzieć, że założyłem ją dla ciebie. Jak powtarza nasz kadrowy spec od związków - Markus, faceci dzielą się na tych co uwielbiają niebieski i na tych, co szaleją na punkcie czerwieni. Ty zawsze należałeś do tej drugiej grupy, więc moje szuflady od prawie trzech lat wypełnione są czerwonymi bokserkami i skarpetkami.

    Kamil uwielbiał niebieski. Ubierał mnie w niego. Kupował mi wszystko w tym kolorze. Śmiałem się z tego. Ale potem sam zacząłem robić to samo. I wszystkie ubrania stały się wspólne we wszystkich odcieniach błękitu.

Ale nie powiedziałem ci o tym. Po co psuć ładnie zapowiadający się dzień. Nie musisz wiedzieć, że intuicyjnie ubieram się w kolor Kamila. Przecież chciałem dobrze, przez cały czas myślałem o tobie. Wiedziałem, że idziemy do twoich rodziców. Po prostu...

    Z Kamilem było łatwiej. Byliśmy pod wieloma względami niemal identyczni. Uwielbialiśmy to samo. Podobały nam się te same rzeczy. Nie znosiliśmy rodzinnych obiadków, które ty ubóstwiasz.

Ty i ja jesteśmy jak ogień i woda. To te przeciwieństwia się przyciągają.

Z Kamilem wszystko zaczęło się od rozmów. Płynnie przechodziliśmy na kolejne etapy związku. Nikt nigdy nikogo zapytał o chodzenie. Po prostu kiedyś usiadł mi na kolanach, ja znalazłem jego usta. On zgubił koszulkę, ja spodnie, a potem... Wszystko jakoś się toczyło.

Ty byłeś bardzo bezpośredni. Nie lubiłeś niejasności.

Pytałeś:

- Umówisz się ze mną?

- Zostaniesz moim chłopcem?

- Będziemy się dzisiaj kochać?

    I znowu, gdy słyszałem to ostatnie pytanie, zawsze w głowie miałem spokojny, poważny głos Kamila.

- Oh, Andi, kochamy się przecież cały czas.

Śmieliśmy się z tego. Z tobą ten żart nie wyszedł.

   Wróćmy jednak do tej błękitnej koszuli, która przykuła twoją uwagę. Podszedłeś do niej, i przejechałeś palcem po bawełnianym materiale.

- Chciałbyś abym i ja ubierał się na niebiesko - zapytałeś i przyciągnąłeś mnie do siebie.

- Nie - odpowiedziałem trochę zbyt gwałtownie.

     Zmarszczyłeś brwi i pokręciłeś głową z rozbawieniem.

- A przynajmniej bokserki? - dopytywałeś a mi zaczynało robić się gorąco.

    Twoja twarz, Stephan, zaczęła mi się rozmazywać. Widziałem Kamila.

- Steph, nie rozmawiajmy już o tym - poprosiłem cicho i wyrwałem się z twoich objęć.

- To aż tak poważny temat, że trzeba przełożyć rozmowę na ten temat - prychnąłeś.

   Byłeś jednak w na tyle dobrym humorze, że nie mówiłeś o tym więcej. Pocałowałeś mnie tylko delikatnie. Nie chciałem tego, ale nie potrafiłem zaprotestować. Odsunąłem się dopiero, gdy sięgnąłeś do paska moich spodni.

    Pokręciłem głową. Zrozumiałeś i roześmiałeś się, chcąc ukryć rozczarowanie. Masz rację, muszę być skoncentrowany przed jazdą.

    Nie byłeś. Bo za nim o szesnastej wyruszyliśmy, przez próg naszego domu przeszedł przyjaciel rodziny. Ubrany w zwykłą błękitną koszulkę polo i sprane już dżinsy. Ciemne włosy były przy długie, zarost lekko zaniedbany i seksowny.

- Mam być świadkiem na waszym weselu, więc przyzwyczajanie się do mojego towarzystwa - zaśmiał się na powitanie.

    Przytuliłeś go i zaproponowałeś kawę. On jak zwykle nie odmówił. Zniknąłeś w kuchni, a ja zostałem z gościem sam.

    Zatrzymał spojrzenie na mojej koszuli. Jego uśmiech lekko zelżał, w oczach pojawił się smutek.

- Powinieneś się odzwyczaić od mojego towarzystwa - szepnął Kamil - nadal widzę, że cię ono krzywdzi.

   Pokręciłem głową i znalazłem się w jego ramionach.

- Zawsze wyglądało to groteskowo, Andi - Kamil szepnął mi do ucha i pogładził po włosach, jak kiedyś.

Wiedziałem o tym. Teraz i wtedy.

- I nigdy nas to nie obchodziło - powiedzieliśmy jednocześnie.

   Odsunęliśmy się od siebie. Zaprowadziłem go do salonu. Byłeś już tam.
Patrzyłeś na nas ciekawy, ale nie zazdrosny.

- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedział Kamil, nie spuszczając wzroku z mojej koszuli - przyszedłem tylko zapytać czy będę wam potrzebny w przyszłym tygodniu.

- Tak - pomyślałem.

- Ty nam zawsze jesteś potrzebny - zaśmiałeś się.

- Chciałbym pojechać na trochę do rodziców, do Polski, ale nie chcę zaniedbywać obowiązków dróżby - Kamil jak zwykle był rozbrajający.

- Coś się stało? - zapytałem.

Rodzice Kamila byli mi bliżsi niż właśni.

- Nie. Ale dawno ich nie widziałem.

- A dasz radę tam załatwić obrączki - bez ogródek zapytałeś, wkładając ręce do kieszeni.

- Pewnie, ale to nie chcecie sami ich wybrać? - zdziwił się Kamil.

- Masz gust lepszy niż ja i taki, który odpowiada Andiemu.

   Skąd mogłeś wiedzieć, że po prostu Polak ma taki sam gust jak twój chłopak.

- Coś znajdę, ale...

- Jak coś, to Andi ma wolny przyszły tydzień. To do ciebie dojedzie i cię skontroluje - machasz dłonią, jakbyś właśnie rozwiązał problem.

Kamil marszczy brwi. Nie podoba mu się, że podejmujesz decyzję za mnie, bez zapytania mnie o zdanie. On nigdy tak nie robił. Nawet wtedy gdy wolałem by podjął za mnie decyzję.

   Patrzymy na siebie z Kamilem. A ty nie wiesz, co właśnie zrobiłeś...

C.D.N

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro