Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51. Wykorzystany - Kraftboeck

         Zawsze byli we trójkę, Marisa, Stefan i on – Michael. Wszystko robili razem. Byli szczęśliwymi dziećmi, przyjaciółmi z sąsiedztwa. Wspólne wakacje, szkoła, znajomi, pasje i zainteresowanie nic nie potrafiło ich rozdzielić do czasu...

         Po zakończonym liceum, Marisa wyprowadziła się do Szwajcarii na Studia, chłopcy zostali w swojej małej, austriackiej wiosce, pracując i pomagając rodzicom, codziennie dzwoniąc do swojej wyjątkowej przyjaciółki.

         Rozłąka z dziewczyną tylko bardziej zbliżyła do siebie Stefana i Michaela. W czasie nocowań, nie leżała między nimi Marisa, więc mogli bez przeszkód porozmawiać o wszystkich męskich problemach, a Stefan o swoich pierwszych zauroczeniach. W ogóle, to raczej Stefan mówił, żartował i planował wszystkie ich spotkania, kiedy Michi stracił pracę na farmie Pointnerów, pomógł mu się zatrudnić w kawiarni, w której on sam awansował ze sprzątacza na stanowisko baristy. Był organem decyzyjnym tego dwugłowego smoka.

Michaelowi to imponowało. Nie czuł się zazdrosny o sukcesy przyjaciela.

– Byłbyś idealną żoną, Michi – śmiał się często Kraft.

– Oczywiście – odpowiadał wtedy blondyn i opierał się na kiju od mopa – pilnowałbym ogniska domowego, sprzątał, gotował i podziwiał swojego męża.

Stefan tylko kręcił głową.

– Szkoda tylko, że żadna kobieta nie będzie tego potrafiła docenić.

– Może wystarczać jej będzie moje ponad metr osiemdziesiąt wzrostu – zastanawiał się na głos Hayboeck, którego zawsze ratował szeroki blat i słaba celność młodszego.

– Uważaj, bo wstrzymam twój awans na zmywak – groził wtedy brunet, zastanawiając się, jakby to było znów stoczyć z przyjacielem potyczkę na gałęzie akacji.

         Jednak nigdy do tego nie dochodziło, bo po całym dniu pracy obaj byli zbyt zmęczeni, aby zrobić coś więcej niż wrócenie wolnym marszem do domów. Czasami szli do Michaela, którego rodzice często wyjeżdżali. Szli do salonu, leżeli obok siebie i oglądali filmy, jedli kolacje lub grając w planszówki rozmawiali przez Skayp'a z Marisą.

       Michael uwielbiał takie wieczory. Lubił patrzeć na Stefana, na jego ciągle zmieniającą się mimikę twarzy, ciemne włosy w wiecznym nieładzie i małe przenikliwe oczy, które zawsze wydawały mu się takie mądre i ciepłe. Czasami miał ochotę przytulić młodszego mężczyznę z całych sił, potem pocałować go albo chociaż musnąć ustami jego wargi.

       Jeszcze parę lat temu uznałby to pragnienie za niedorzeczne, Stefan zawsze umawiał się z dziewczynami. Jednak dwa miesiące wcześniej, Kraft przedstawił przyjacielowi swoją nową miłość – Daniela. Przystojnego, zadbanego... blondyna. Michi poczuł wtedy coś więcej niż tylko znajomą zazdrość. W jego sercu zrodziła się nadzieja, którą podsycił ostatni weekend, podczas którego Stefan rozstał się ze swoim chłopakiem.

          Ten wieczór, piąty dzień, piątego miesiąca miał należeć do Michaela. Mężczyzna zamierzał wyznać miłość przyjacielowi i w jakikolwiek sposób pocieszyć go po rozstaniu. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Stefan nie zapytał o przygotowaną kolację, świecę i kwiaty. Pozwolił nawet na dłuższe niż zwykle przytulenie. Po posiłku i długiej, przyjemniej rozmowie przeszli na kanapę razem z kieliszkami i butelką wina. Usiedli. Ich nogi stykały się tak samo jak ramiona, w końcu blondyn pochylił się nad młodszym chłopakiem.

– Chciałbym ci coś powiedzieć – szepnął, w momencie, w którym ich usta prawie się ze sobą stykały.

– Słucham – odpowiedział zduszonym głosem Kraft.

– Wróciłam! – w drzwiach pokoju rozległ się dobrze znany, kobiecy głos.

          Mężczyźni odskoczyli od siebie gwałtownie. Wystraszeni spojrzeli najpierw na siebie, a potem odwrócili głowy, żeby zobaczyć przemoczoną do suchej nitki Marisę.

– Patrzycie na mnie jakbyście zobaczyli ducha, stało się coś? – dziewczyna, a tak naprawdę już kobieta przypatrywała się im badawczo.

– Nic – odpowiedział Stefan i uśmiechnął się do Marisy.

– Prawie – pomyślał Michael, czując ukłucie w sercu.

***

       I wszystko wróciło do starego stanu rzeczy – chciałoby się powiedzieć, ale para Stefan Michael nie przekształciła się z powrotem w trójkę przyjaciół z dzieciństwa na to byli za starzy. Blondyna zastąpiła dziewczyna.

      Stefan i Marisa byli idealną parą. Mężczyzna objął kierownicze stanowisko w kawiarni a Marisa została głównym grafikiem wielkiej wiedeńskiej firmy, pracującym zdalnie, dzięki temu miała dużo czasu dla ukochanego.

       Michael w tym czasie awansował nie tylko na zmywak, ale nawet na kelnera, jednak nawet w pracy nie mógł się cieszyć obecnością Stefana, brunet pracował teraz w zupełnie innej części budynku, pracę kończył wcześniej a spod kawiarni codziennie odbierała go Marisa. Najstarszy z trójki dawnych przyjaciół, Michael, mógł tylko odprowadzać ich tylko smutnym wzrokiem, obserwując smukłe sylwetki przez szyby.

        I nadeszły wakacje, kiedy Marisa i Stefan niemal cały czas kłócili i brunet często musiał nocować u swojego przyjaciela. Michael odzyskał nadzieję. I kiedy, któregoś z rzędu wieczoru, Stefan znów pojawił się w progu jego domu, Michi nie zamierzał dłużej czekać.

– Kocham cię – powiedział cicho, ale tak, aby młodszy mógł go usłyszeć.

– Marisa jest w ciąży – odpowiedział Kraft, po czym spojrzał się ze smutkiem na przyjaciela – z tobą byłoby łatwiej, ale dziecko potrzebuje mamy i taty.

          Michael nie odpowiedział po prostu wyszedł z domu.

***

        Inne poglądy na temat potrzeb dziecka miała Marisa. Zostawiła Stefana samego z dzieckiem dwa tygodnie po porodzie razem z lakonicznym liścikiem.

,,Nie chcę być matką twojego dziecka"

       Stefan był załamany. Jego uporządkowane życie nawiedziło tornado w postaci kochanego maleństwa, które nie tylko rzuciło się na jego sferę zawodową, ale także relacje rodzinne. Mężczyzna został sam.

      Tak mu się przynajmniej wydawało, aż do pewnej deszczowej niedzieli, kiedy do jego drzwi zapukał pewien mężczyzna w dużej, granatowej wiatrówce.

– Podobno potrzebujesz pomocy przy dziecku – powiedział na przywitanie przybysz.

Stefan dopiero po głosie rozpoznał starego przyjaciela. Rzucił mu się na szyję.

– Tak, Michael – odpowiedział.

Ale blondyn, wbrew oczekiwaniom, nie porwał go w ramiona. Odsunął go delikatnie od siebie.

– Gdzie dziecko? – zapytał cicho Michi.

– Olivier śpi w mojej sypialni – brunet starał się ukryć rozczarowanie.

Michael tylko pokiwał głową i ruszył w kierunku łazienki.

– Michi – Stefan ruszył za przyjacielem – gdzie byłeś przez te miesiące? Zwolniłeś się z kawiarni na następny dzień bez żadnej wiadomości...

– W różnych miejscach, ale wracam tutaj na stałe – zbył go blondyn, nawet nie oglądając się za siebie.

***

      Mijały tygodnie. Stefan wrócił do pracy na stałe, Michael przesiadywał całe dnie z małym Oliveriem. Był dla niego bardziej ojcem niż jego biologiczni rodzice. Marisa zniknęła z ich życia, a Stefan... po prostu nie nadawał się do tak odpowiedzialnej roli. Mógł być dyrektorem kawiarni, namiętnym kochankiem – gdyby tylko tego chciał Michael, ale nie potrafił zajmować dzieckiem.

      Z pozoru, para przyjaciół radziła sobie świetnie. Olivier był kochany, zaopiekowany, najedzony i czysty. Stefan do pracy chodził w wyprasowanych ubraniach z drugim śniadaniem w teczce a w domu czekał na niego zawsze ciepły posiłek i gotowe do krótkiej zabawy lub długiego snu dziecko. Tak, kiedyś, brunet wyobrażał sobie idealną przyszłość. Jednak dopiero teraz dostrzegał, że w tym równaniu pominął bardzo ważny czynnik – miłość. Nie doświadczał jej od blondyna, którego sam zaczynał darzyć nieco głębszym uczuciem.

       Pewnego wieczoru Olivier już spał. Ubrania, wyprasowane i złożone leżały w szafie, Michael pisał krótki artykuł do sportowej gazety – 53 zwycięstwo jakiegoś tam Gregora Schlierenzauera tak ważne dla kibiców skoków narciarskich, dla niego było kolejnym, nudnym triumfem, jakiego zapatrzonego w siebie dupka, z którym lata temu mijał się na szkolnym korytarzu. Miał ogromną ochotę na koniec artykułu dopisać: ,,I za tym razem kciuki trzymał za niego jego boski chłopak Thomas Morgenstern, który jest o tyle od niego mądrzejszy, że już nie skacze" – powstrzymał się jednak od tego, bo praca na półetatu w sportowej gazetce była całkiem wygodna i przynosiła pewne dochody.

Nagle, blondyn poczuł, że ktoś przytula go od tyłu.

– Kocham cię – szepnął Stefan cichutko.

– Olivier płacze – odpowiedział zgodnie z prawdą Michael i wstał od komputera, zwinnie wymijając Krafta.

********

      Michael zabrał Oliviera na spacer, za nimi podążał Stefan. Brunet był zamyślony i rozżalony nad własnym życiem. Z każdym dniem kochał Michiego coraz bardziej, ale ten już nie odwzajemniał jego uczuć. Kraft widział, że mężczyźnie zależy tylko na dziecku. Nie miał o to pretensji, był wdzięczny za pomoc przy małym.

       Dopiero kiedy usiedli na kocyku nad rzeką, a w ramionach starszego z mężczyzn usnął mały chłopiec, Stefan spojrzał na to inaczej.

– Wróciłeś do niego, nie do mnie – szepnął cicho brunet.

Odpowiedziała mu cisza.

– Interesuje cię tylko dziecko, którego sam nigdy nie będziesz miał – syknął Stefan i wyciągnął ręce po syna.

Blondyn nie poruszył się. Tylko jego piękne, niebieskie oczy na chwilę zatrzymały się na niższym mężczyźnie.

– Olivier jest moim synem – kontynuował Kraft – oddaj mi go.

– Sam z radością oddałeś go pod moje skrzydła – uśmiechnął się Michael.

– Muszę na nas pracować – warknął młodszy – nie chodziłem w tym czasie na panienki.

– Nie interesuję mnie to – wzruszył ramionami starszy.

– Zacznie, jak ci go odbiorę – zagroził Stefan.

– Zapomniałeś, że zgodziłeś się na adopcję. Ba, sam mnie błagałeś, abym został jego rodzicem adopcyjnym, gdy mały leżał w szpitalu – prychnął Michael.

I znowu zapanowała cisza.

– Czujesz się wykorzystany? – zapytał blondyn – ja się tak poczułem, gdy po tym, jak spędzaliśmy razem wiele wspólnych wieczorów a potem odszedłeś do Marisy.

– Niczego ci nie obiecywałem – przypomniał nieśmiało Stefan – a ty oddzielasz mnie od dziecka. A wcześniej mówiłeś, że kochasz...

– Kochałem – przyznał Michael – nie chciałeś mnie.

– Wtedy – podkreślił Stefan – teraz...

– Ja ciebie nie chcę – i wydawało się, że w ten sposób Michael skończył dyskusję, ale to było złudne, bo to od dziecka Kraft musiał mieć ostatnie zdanie.

– A mógłbyś mnie znowu pokochać? – walczył dalej brunet.

– Gdybyś się postarał i sprawił, żebym zapomniał – odpowiedział blondyn.

– Postaram się – obiecał Stefan.

I pocałował w czoło najpierw Oliviera a potem Michiego.

****

Ten shot miał być najpierw wesoły, ale potem stwierdziłam, że mam ochotę na smutasa, ale stwierdziłam, że już chyba nie powinnam bardzo męczyć Kraftboecka, no więc macie coś takiego pomiędzy z małym Krafciątkiem w ramionach Hayboecka.

Mam nadzieję, że wyszedł naturalnie, ale ostrzegam, że w ramach marnowania czasu przed maturą czytam po raz drugi ,,Mistrza i Małgorzatę", więc wszystkie dziwne fragmenty w tym shocie, to efekt randki z Wolandem, swoją drogą polecam gościa.

Miłego odpoczywania przed powrotem do szkoły, kochani. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro