Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Nic więcej- Morgenzauer


       Czarne, gwiaździste niebo na ośnieżonymi szczytami gór, odbijające się w pięknym jeziorku, które tego wieczoru miało być tylko dla nas. Baśniowa, romantyczna sceneria i perspektywa zaledwie kilku wspólnych godzin. Lepsze to niż nic, chociaż na pewno nie tak wyobrażałem sobie czas i miejsce naszego rozstania. Inaczej, wcześniej w ogóle go sobie nie wyobrażałem. Czułem się nieprzygotowany.


- Kiedy byłem mały, matka zabierała mnie tutaj. Oczywiście w lato, kiedy łatwiej jest się tutaj dostać. Spędzaliśmy tutaj całe dnie. Ona uciekała od problemów, a ja od toksycznej atmosfery panującej tam na dole. Była to niesamowita ulga. Prawie tak duża i cudowna, jak ta towarzysząca ci przy bezpiecznym lądowaniu za dwusetnym metrem - usłyszałem jego głos za sobą, spokojny, pozbawiony całej tej ekspresji, która zwykle mu towarzyszyła.

     Odwróciłem się w jego stronę, ale on na mnie nie patrzył. Zamyślony obserwował lot jakiegoś dużego ptaka nad naszymi głowami. Był ze mną ciałem, ale jego myśli, jak zwykle były gdzieś daleko.

- Wróć do mnie - szepnąłem, na tyle cicho, aby mieć pewność, że na pewno mnie nie usłyszy.

- Zabrałem cię tutaj dopiero teraz, bo... - urwał i przygryzł wargę, spojrzał na mnie.

- Mi nie ufałeś? - uniosłem brew.


     Nie dziwiło mnie to, że chłopakowi łatwiej było wpuścić mnie do swojego łóżka niż do miejsca, które było dla niego azylem. Gregor zawsze łączył w sobie wiele sprzeczności.  Jego chłopięca, nieco infantylna uroda, wizerunek zewnętrzny wręcz ,,gryzł" się ze złożonością jego nabuzowanego emocjami charakteru. Niebieskie, zimne oczy, maskowały jego wrażliwość, nie kojarzyły się z empatią, którą nastolatek był obdarzony w zadziwiającym stopniu. Ostre rysy skutecznie skrywały delikatność i jego rozmarzoną stronę osobowości. Nawet po dwóch latach nie byłem pewny czy znam go chociaż w podstawowym stopniu. To nie tak, że nie rozmawialiśmy, ale... zawsze miałem wrażenie, że słowa nam tylko przeszkadzały.

- Nie pasowałeś do tego miejsca - odpowiedział - ale dzisiaj, tego ostatniego, a raczej ostatniej nocy chcę ci wszystko powiedzieć i wszystko pokazać.

- Chcesz się rozstać? - zapytałem mimo że przeczytana przeze mnie, jego korespondencja z Manuelem nie pozostawiała żadnej wątpliwości.

- To nie do końca tak - przygryzł wargę i przybliżył się.


      Przytulił się od tyłu.  Nigdy tego nie robił. Nie sam z siebie. Nie inicjował nic ot tak po prostu. Zawsze usprawiedliwiał swoją potrzebę bliskości, pieszczoty słowami: ,,jest mi smutno, potrzebuję ciebie" albo ,,tęskniłem".  Nie skomentowałem tego. Cieszyłem się chwilą.

- Poznałeś kogoś? - pytanie puste i schematyczne.

- Nie spłaszczaj wszystkiego. Nie rób z uczuć jednowymiarowego bytu - prychnął i odsunął się. 


     Znowu wszystko psułem. To mogła być piękna chwila.

- Po prostu się zastanawiam. Myślałem wcześniej, że... - uciąłem i pokręciłem głową.


        Musiałem patrzeć mu w oczy. Widzieć jego twarz, aby rozpoznać uczucia i emocje, które się w nim znajdowały. 


- Nie zostawiłbym cię nigdy dla nikogo - odpowiedział pewnie nastolatek, który tak bardzo pragnął być traktowany jak dorosły mężczyzna - ale tak poznałem kogoś, ale...


      Uniosłem brew. Nie byłem mistrzem w  prawidłowym rozumieniu zdań wewnętrznie sprzecznych, a to było co najmniej dwuznaczne. 


- Wiedziałem, że nie rozumiesz - zanurzył dłonie we włosach i przymknął oczy.


       Wybuchnąłem śmiechem. Zawsze byłem niemal pewny, że to ja zaproponuję trójkąt. A jednak nie. No nic. Bigamia i tak jest lepsza niż rozstanie się. Dla mnie. W tym konkretnym momencie mojego  życia. 


- Wyjaśnij - zażądałem.


- Pogubiłem się - zaczął - parę miesięcy temu. Jesteśmy ze sobą dwa lata. Wszystko dla  mnie zbyt wszystko się dzieje. 


- Myślałem, że ci to nie przeszkadza - pokręciłem głową z niedowierzaniem.


        Byłem ostatnią osobą, która chciałaby kogokolwiek do czegokolwiek zmuszać.


- Zaczęło przeszkadzać niedawno. Kiedy poznałem Manu - wyjaśnił i spojrzał na mnie smutno.


       Nie odpowiedziałem. Targały mną tak intensywne uczucia i emocje. że wiedziałem, że zacznę krzyczeć, a nie chciałem popełnić błędu z przeszłości. Nie chciałem patrzeć, jak w twoich dziecięcych oczach pojawia się strach.


- Manu opowiedział mi o swojej ukochanej. O osobie, którą potrafił kochać i ufać - znowu jego głos zszedł do szeptu - i wtedy zrozumiałem, że ja nie potrafię i kochać, i ufać. Ciebie kocham, jemu ufam. Nigdy nie powiem ci tego wszystkiego, co on o mnie wie. Tak samo, jak nie będę potrafił jego pokochać.


- Co mogę zrobić żebyś mi zaufał ? - przełknąłem ślinę.


           Nie tego się spodziewałem, przychodząc tej nocy na to spotkanie. Myślałem, że wszystko zakończy się szybko. Powiesz mi, że to koniec, że uczucie między nami się wypaliło, albo że poznałeś kogoś lepszego ode  mnie. Nie zdziwiłbym się. Ale ty rozpocząłeś rozmowę. Dłuższą i znacznie bardziej otwartą niż wszystkie pozostałe na przestrzeni dwóch ostatnich lat.


- Nie wiem, Thomas. Chyba nic - wzruszył ramionami - to nie jest od ciebie zależne.


        Zawsze denerwował mnie fakt,  że chłopak będąc o cztery lata młodszy zachowywał się jak wiekowy mędrzec, albo inaczej wypowiadał się w taki właśnie sposób. Wiedziałem, że  w ten sposób przybiera maskę dla świata, że chowa się za mądrymi albo raczej filozoficznymi bzdetami tylko po to, żeby nikt nie zauważył jak bardzo ktoś go kiedyś zranił.


- Musimy  porozmawiać - powiedziałem cicho - nie możemy udawać, że jesteśmy razem skoro ty nie potrafisz mi zaufać.


- Domyślałem się, że tak powiesz, dlatego zaprosiłem cię na pożegnanie - uśmiechnął się Gregor - za bardzo się w tym wszystkim pogubiłem, aby móc wytłumaczyć ci to wszystko. A masz rację, trudno jest być razem jeżeli będzie brakowało zaufania, chociaż... przez dwa lata funkcjonowało to całkiem nieźle.


          To smutne, że nastolatek w jego wieku mówi tak o relacji opierającej się dużej mierze, o ile nie wyłącznie na spaniu ze sobą.


- Pomogę ci się odnaleźć - poczułem, że powinienem o niego powalczyć mimo że oddalał się ode mnie coraz bardziej.


- Mam obnażyć się przed tobą z uczuć? To nie takie proste, jak z ubrań - uśmiechnął się nieco szerzej.


- Przed Manu potrafiłeś.


- Ale tylko z uczuć. Z jednego i z drugiego to będzie...


- Miłość - dokończyłem za niego.


- Kocham cię, Thomas i po raz drugi nie będę tego udowadniał - pokręcił głową.


- Wtedy sam... Po prostu to nie miłość spanie ze sobą. Kochanie to ufanie - prychnąłem.


      Tym razem nie odpowiedział. Patrzył się tylko. Zaplótł ramiona na piersi i przygryzł wargę. On chyba też nie spodziewał się, że aż tyle tu będziemy. Po prostu, na pożegnanie chciał  pokazać mi coś pięknego, swój azyl, bo sądził, że już nigdy więcej tu razem nie przyjdziemy. Może chciał zetrzeć wspomnienie łez z pierwszego roku naszego związku, albo te poranne ucieczki z drugiego, których nie skomentowałem, a może powinienem. Dałem mu przestrzeń, ale czy zakochany nastolatek jej potrzebuje? Może bardziej by mu się przydała delikatna zaborczość niż całkowita wolność. Nie znałem odpowiedzi na to pytanie.


- Gregor, spójrz na mnie. Nie jestem twoim wrogiem - dodałem.


- Wiem.


- Więc...


- Możemy zapomnieć o dzisiejszej nocy? - poprosił niespodziewanie.


- Słucham?! - zapytałem z niedowierzaniem.


- Nie rozumiemy się. Liczyłem, że po tym wszystkim, co ci powiem sam ze mną zerwiesz, a ja będę mógł cię w myślach o wszystko obwiniać, ale ty zacząłeś o nas walczyć - miałem dziwne wrażenie, że chłopak mimo wszystko nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy.


- Bo uważam, że jest o co?


- Aż taki dobry jestem w łóżku, że...


- Nie psuj - spojrzałem na niego krzywo - możesz drwić, ale uważam, że to nie najgorsza podstawa do budowy czegoś większego.


- Podstawa, mówisz? Może się na niej skoncentrujemy - zaproponował.


- Po tym wszystkim co dzisiaj powiedziałeś, miałbym po prostu się z tobą kochać? - zapytałem.


- Kochać? Ładne słowo. Moi rówieśnicy mówią pieprzyć - wybuchnął śmiechem - dlatego cię kocham.


      Prowokował mnie. Widziałem to w jego oczach. Wystraszył się, ze jeszcze chwila i powie mi za dużo. Dlatego tym razem to ja go przytuliłem.  Zesztywniał. Ale po chwili nieśmiało zacisnął palce na moich ramionach.


- A ja cię kocham tak po prostu - trochę skłamałem, w tym momencie zbyt pusto by zabrzmiało, że zakochałem się przez jego wygląd, a raczej po prostu oczy.


- Nie wierzę - zaśmiał się - nie można tak po prostu.


- Jak to nie? 


       Odrzucił włosy do tyłu ze śmiechem.


- To najpiękniejsza noc w moim życiu, wiesz? Jesteś obok mnie, rozmawiamy. Zwolniliśmy...


- Będzie prościej się odnaleźć? - zapytałem.


- Może... - odparł zamyślony - teraz jestem po prostu z tobą i na tym chce się skoncentrować, a to co później... Nie wiem, Thomas, na razie chcę tu z tobą być. 


- Ale...


- Porozmawiamy, naprawdę, kiedyś w przyszłości, ale na razie chcę się po prostu cieszyć. 


- Dobrze - kiwnąłem głową.


- Kiedyś nie miałem dużo powodów do radości, a ty... pomagasz cieszyć się małymi rzeczami...


*********************************************************************************************


Po prostu potrzebowałam dzisiaj Morgiego i Gregora razem oraz Kwiatu Jabłoni

       

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro