48. H.E.Granerud x M.Lindvik - Chłopiec
- Halvor, śpisz? - z prawej strony łóżka słyszę cichy głos Mariusa.
- Tak.
- A będziesz bardzo jak zadam ci pytanie?
- Zależy jakie - wzdycham.
- Pamiętasz, jak powiedziałeś, że zrobisz dla mnie wszystko? - przybliża się do mnie i zaczyna palcami spacerować po moim nagim ramieniu.
- Mhm - trudno zapomnieć ten dzień, w którym jednocześnie jesteś najbardziej zdesperowanym i najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Mam jedną prośbę - mruczy, a ja już wiem, że czekają mnie kłopoty.
- Mhm.
- Mógłbyś odpowiadać normalnie? - Marius denerwuje się i zaczyna mnie drapać.
- Czekam na rozkazy, mój panie - ziewam i spoglądam na jego usatysfakcjonowaną minę.
- Pamiętasz, jak dokuczałeś mi, że jestem przybranym synem Daniela i Johanna? - przygryza wargę.
- Nadal to robię - odpowiadam zgodnie z prawdą i zaczynam się bawić jego włosami.
- Boję się, że niedługo będziesz musiał przestać - oznajmia.
- A co, rodzice się rozwodzą? - prycham i uśmiecham się kpiąco.
Nie wiem, czy istnieje lepiej dopasowana para w skocznym świecie.
- A żebyś wiedział - wyraźnie nie podoba mu się mój spokojny i powątpiewający ton głosu - Daniel zdradza Johanna.
Przyglądam mu się uważnie. Nie wygląda, jakby z tego żartował. Zresztą - związek Forfanga i Tandego był dla niego wzorem idealnej relacji i miłości. Czasami zauważyłem, że niektóre przyzwyczajenia chłopaków stara się przenieść do naszej relacji.
- Skąd wiesz? - unoszę brew i zaczynam głaskać jego policzek.
- Daniel mi powiedział - oznajmia chłopak .
Zauważam jak jego oczy robią się szkliste.
- Przyłapałem go kiedyś z Kamilem... Powiedział, że to jest jego prawdziwa miłość, że zerwie z Johannem tak szybko, jak to możliwe, ale...
- Na razie będzie czerpał korzyści z podwójnej relacji - kończę za niego - i będzie uwielbiać Stocha do kolejnego kochanka.
- Halvor - chłopak znowu mnie uderza.
- A nie? - prycham - skoro zdradził raz...
- No właśnie nie raz - Marius patrzy na mnie zdenerwowany - Halvor zrób coś.
Patrzę na niego zaskoczony. Dopiero potem przyglądając się jego skulonemu ciału, przerażonych i pogrążonych w rozpaczy oczu rozumiem, że Lindvik powiedział to na poważnie. Może nawet nie powinno mnie to dziwić, on zawsze był małym zagubionym chłopcem, który pierwszą cząstkę ciepła otrzymał właśnie od Johanna i Daniela. Przy nich nauczył się co to miłość i wzajemne wsparcie. Ja zawdzięczałem im to, że Marius, po trudnej przeszłości był wstanie odwzajemnić uczucie oraz tworzyć ze mną względnie normalną relację. Nie mogła ona być całkowicie zwyczajna przy jego potrzebie posiadania opiekuna i moim trudnym, upartym sposobie bycia.
- Czego ode mnie oczekujesz, że pójdę teraz do Daniela i powiem mu co myślę na temat jego zachowania? - unoszę brew.
- On teraz jest z Kamilem, więc raczej będzie miał twoje kazania gdzieś, chodzi mi o działanie bardziej długofalowe - informuję mnie.
- Nie jestem psychologiem, nie przeprowadzę terapii małżeńskiej - wzruszam ramionami.
- Nie? Dla mnie mógłbyś się postarać - chłopak pokazuje język i bierze głęboki wdech.
- Wtedy by Johann musiał się dowiedzieć - uświadamiam go.
- Nie - ucina kategorycznie.
- Ale w sumie dlaczego, chcesz, aby twój tatuś żył w kłamstwie? - pytam.
- Ale... my nie możemy mu o tym powiedzieć. Oni muszą ze sobą porozmawiać. Danny musi go przeprosić, wyjaśnić i wtedy wszystko będzie dobrze - mężczyzna czeka, aż potwierdzę jego słowa.
Całuje go w czoło. Nic więcej nie mogę zrobić. Mimo że jego słowa brzmią naiwnie, jak wołanie o pomoc małego dziecka, to wiem, że on pragnie wierzyć, że wystarczy rozmowa. Przecież Daniel i Johann nigdy nie kłócili się o nic poważnego, zawsze byli wręcz zaskakująco zgodni, tworząc wokół siebie pozytywną, rodzinną atmosferę.
- Możemy delikatnie porozmawiać jutro z Johannem i... Danielem, jeżeli będzie chciał - proponuję w końcu.
- Weźmiesz na siebie Dannyego - prosi cicho.
Unoszę brew.
- Pokłóciliście się? - pytam w końcu.
Zawsze miałem wrażenie, że z Tande, mojego chłopaka łączyła jakaś szczególna więź.
- Nie potrafię, nie czułbym się dobrze, zwracając mu uwagę, co ja mogę wiedzieć o... - chłopak bierze głęboki oddech.
- O zdradach, mam nadzieję, że niewiele a o związkach... - zawieszam głos.
On uśmiecha się. A potem wdrapuje się na mnie.
- Możesz mi, uprzejmie powiedzieć, co ty robisz? - pytam, kiedy mężczyzna podpiera się na przedramionach, opierając się na moim torsie, idealnie przylegając swoim brzuchem do mojego.
- Kocham cię - szczerzy swoje ząbki, a ja wiem, że właśnie mu ulegam.
- Porozmawiam jutro z Danielem - zgadzam się w końcu - no chyba, że wolisz, abym to zrobił teraz.
- Teraz robisz za mój materac - mruczy.
- Zawsze wiedziałem, że traktujesz mnie przedmiotowo - wzdycham.
Marius zaczyna chichotać.
- Nieprawda - całuje mnie w policzek - a teraz śpij.
- Ja spałem - przypominam mu.
- Mogę cię teraz utulić do snu - odpowiada.
- Zaśpiewasz mi na dobranoc? - pytam.
- Wtedy to już na pewno nie zmrużysz oczu - znów chichocze.
- Możesz spróbować - zachęcam go.
- Mmmm - kręci głową i przytula się do mnie z całej siły.
- Chcesz mi połamać żebra?
- Kocham cię - powtarza i zaczyna się na mnie układać.
Jest cholernie niewygodne, ale w pewien specyficzny sposób przyjemne. Cieszę się, że po takim czasie Marius w końcu czuje się przy mnie bezpiecznie, że szuka mojego dotyku i przyjmuje ciepło, które pragnę mu ofiarować.
***
- Marius, jak ze mnie nie zejdziesz, to nie zdążymy porozmawiać z Johannem i Danielem - szepczę Linvikowi do ucha.
- Ale mi jest tak dobrze - marudzi chłopak - chcę tu zostać.
- Ja też, więc może niech panowie sami rozwiążą swoje problemy - zgadzam się ugodowo - są już duzi.
- Nie - Marius nagle się zrywa - idziemy.
***
Marius wyszedł pierwszy. Ja musiałem jeszcze zadzwonić do mamy. Dopiero teraz przemierzam korytarz. Po drodze mijam Kamila. Mężczyzna uśmiecha się na mój widok. Muszę odwzajemnić pozdrowienie. Idealny moment, żeby mu się przyjrzeć. Zastanawiam się czy te widoczne malinki na jego szyi są autorstwa Petera czy Daniela. Czy jego promienny uśmiech i sprężysty krok, to zasługa nocy spędzonej z Norwegiem czy Słoweńca.
Odpowiedź poznaję szybciej niż byłem na to gotowy. Marius stoi w progu pokoju chłopaka, trzęsie się. Najpierw mam jeszcze nadzieje, że to ze śmiechu, ale słysząc podniesiony głos Daniela, rozumiem, że to ze strachu.
- On nigdy nie krzyczy - szepcze, kiedy przygarniam go do siebie - nigdy.
Układa głowę w zagłębieniu mojej szyi. Zaciska place na cienkiej koszulce, w którą zaraz potem zaczyna płakać.
Sam patrzę na Daniela i Johanna.
- Pytam się, spokojnie, gdzie byłeś dzisiejszej nocy, nie odpowiadasz, więc chyba mam prawo być trochę zdenerwowany - syczy Forfang.
- Prosiłem cię, spokojnie, żebyś nie krzyczał przy młodym - odpowiada lekko blondyn, zmieniając koszulkę.
Moją uwagę przykuwają zadrapania na jego plecach.
Johann pospiesznie rzuca spojrzenie wtulonemu we mnie Mariusowi, przygryza wargę, potem kiwa mi głową na przywitanie. Odpowiadam tym samym.
- Przyszliśmy porozmawiać - tłumaczę.
- Świetnie - Daniel uśmiecha się w moim kierunku.
- Jeszcze nie skończyliśmy - Forfang patrzy wściekłym spojrzeniem na swojego partnera.
- Po prostu nie nazwałeś mnie jeszcze dziwką - Daniel rozkłada ręce i podnosi z podłogi swoje skarpetki.
- Możesz przestać być wulgarny - młodszy ledwo panuje nad emocjami.
- Taki mogę dopiero być - blondyn porusza brwiami - w przeciwieństwie do ciebie nie jestem grzecznych chłopcem.
- I właśnie dlatego, chcę wiedzieć, gdzie byłeś dzisiejszej nocy - Johann z trudem panuje nad swoim głosem.
- Ty powiedz, na pewno wymyślisz coś ciekawszego ode mnie - Daniel uśmiecha się do niego szeroko, chce go minąć, ale Forfi łapie go za nadgarstek.
- Chcę znać parwdę.
- Naprawdę myślisz, że cię zdradzam? - wzdycha Tande.
Zastanawia mnie, jakim cudem tak łatwo przychodzi mu takie zachowanie, z którym nigdy go nie kojarzyłem.
- A jaka jest prawda? - Johann nie daje się podpuścić.
Przybliża się coraz bardziej do wyższego mężczyzny. Zaciska usta.
- Taka jaką sobie dośpiewasz, ptaszku - odpowiada Daniel - a teraz mnie puść.
Nic się nie dzieje, mężczyźni po prostu na siebie patrzą.
- Powiedziałem coś, Johann.
- Powiedz prawdę, Daniel.
Tande stara się wyswobodzi, w końcu mu się udaje. Na jego skórze zostaje czerwony ślad ręki Johanna i jego paznokci.
- To przedstawienie było potrzebne - pyta Daniel - przy młodym?
Forfang bierze głęboki wdech.
- Przepraszam - mówi cicho i wychodzi spokoju, odwraca się w stronę Mariusa - porozmawiamy później.
Lindvik kiwa głową.
- No właśnie - Daniel patrzy na nas nieprzeniknionym spojrzeniem - to jednak nie jest najlepszy czas.
***
Zabieram Mariusa nad nasze jezioro. Sadzam go na niskim murku, staję przed nim. Opieram dłonie na jego kolanach. Zaciskam palce na jego dżinsach.
- Już dobrze - mówi do mnie, chociaż wiem, że jest inaczej - przytul mnie, proszę.
Siadam obok niego. On wdrapuje się na moje kolana.
- Johann...
- Daniel zdradza Johanna z Kamilem, spędził z nim noc, a potem bawi się uczuciami Forfanga, dla mnie to...
- Nie miał prawa na niego krzyczeć - gwałtownie przerywa mi mężczyzna - nie miał prawa go trzymać, powinien go puścić, zostawić...
Jego oddech przyspiesza coraz bardziej, serduszko bije coraz głośniej. Przykładam usta do jego czoła.
- Ciii, malutki, przepraszam, masz rację - wzdycham.
Trudno się przestawić z bycia egoistycznym dupkiem w kochanego chłopaka. Trudno obwiniać Johanna, gdy obiektywnie rzecz biorąc Daniel robi z niego idiotę. Ale nie zamierzam już poruszać tego tematu. Żaden z nich nie jest wart łez Mariusa.
- Ja... po prostu - nie potrafi się wysłowić, wiem, że jak czegoś nie zrobię, to znowu będzie miał napad i noce pełne koszmarów.
- Johann po prostu kocha Daniela i mu zależy, aby...
- Wiesz ile razy słyszałem, że to się robi z miłości? - szepcze - wiesz ile razy uciekałem z domu, bo ONI robili to z miłości?
Nie chcę wiedzieć, nie chcę o tym myśleć. Ale muszę, ona zawsze będzie o tym pamiętał. Jestem mu to winien.
- Obiecaj mi, że jak kiedyś poznasz kogoś lepszego, to po prostu mi o tym powiedz, nie chcę byśmy skończyli jak oni - szepcze, wtulając się we mnie coraz bardziej.
- Ale ja nie chcę w ogóle kończyć - odpowiadam mu - i mam nadzieję, że ty też nie.
- Wystarczy, że musiałem znosić twoje zaloty, kolejnych takich bym nie przeżył - wyznaje cicho.
- Ja też nie - przyznaję ze śmiechem - płaszczenie się przed tobą nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy.
- To teraz robisz to tylko z przyzwyczajenia? - chichocze.
- Zaraz zrzucę cię z kolan - grożę.
- Z tych, na których przede mną klęczałeś? - dopytuje.
- Będziesz ze mnie drwił? - zaciskam dłonie na jego udzie.
- Ja lubię to wspomnienie - mówi nagle poważnie, a potem cicho jęczy - Halvor, nie w miejscu publicznym.
- Przepraszam, że gorszę ten tłum wiewiórek - mruczę, obejmując ustami jego wargi.
- Będą mieć koszmary - odwzajemnia pocałunek.
- Oj tam, aż tak strasznie nie wyglądasz - dogryzam mu.
- Ciebie się przestraszą - odpowiada, zdejmując ze mnie kurtkę.
- I to ja gorszę wiewiórki - szepczę, dobierając się do jego suwaka - proszę bardzo jaka cicha woda.
- Deprawujesz je - łaskocze mnie swoimi włosami, kiedy jego usta zsuwają się po mojej szyi - kocham cię.
- Ja ciebie też - odpowiadam, a kiedy on wbija swoje kości pośladkowe w moje nogi jęczę - i moje kolana też.
- Zaraz im wszystko wynagrodzę - obiecuje Marius.
I teraz znowu jest pięknie, pachnie normalnością. Ale kiedy wrócimy do hotelu, kiedy chłopak znowu zobaczy Johanna i Daniela... jaka będzie jego reakcja?
No i napisałam. Przed nami tylko szip niespodzianka.
Co myślicie o takim Halvorku, Mariusie i stylu shota?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro