Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Niech chociaż raz będzie idealnie P.Prevc x S.Freund

- Jutro jest nasza rocznica - powiedział Severin i usiadł obok mnie.

- Mhm, myślałem o tym - uśmiechnąłem się, wiedząc, że go tym zaskoczyłem.

- Naprawdę? - blondyn uniósł jedną brew - przypomnienie sobie nastawiłeś?

- Po prostu pamiętałem - odpowiedziałem trochę urażony.

- Ach tak - zaśmiał się - może dlatego, że moja mama, wczoraj, z naszymi dziećmi rysowała rocznicowe laurki.

- Wolałbym, aby co ugotowała - mruknąłem.

- Ja jutro będę gotował, zrobię nam pyszną rocznicową kolację - zapowiedział Sven - do czegoś się wreszcie przyda słoweński, rodowy półmisek.

    Prychnąłem, co mężczyzna skomentował uśmiechem.

- Uprałem też twoją ulubioną zieloną pościel - kontynuował, a w jego policzkach pojawiły się dołeczki.

- Zielona to twoja ulubiona, moja to niebieska - burknąłem.

- Wszystko jedno - wzruszył ramionami - sprawię, że nie będziesz patrzył na kolor.

   Westchnąłem i przewróciłem oczami.

- Oh, moja mała Drama Queen - zaśmiał się i pogładził mnie po włosach.

- Przestań - strzepnąłem jego dłoń - zastanów się lepiej kto ci uprasuje koszulę.

- O tę kwestię się nie martw, moja mamusia pomyślała o wszystkim - odpowiedział.

- To może powinienem ożenić się z twoją mamusią a nie męczyć się z tobą - prychnąłem.

- Wtedy byłbyś za gruby na skoczka. Za bardzo kochasz jej kuchnię - pokręciło głową.

- Coś mi sugerujesz?

- Oh skarbie, nie powiem, lubię, jak stajesz się trochę krąglejszy w okresie świąt - cmoknął mnie w policzek.

- Trzeba mi było powiedzieć to wcześniej, bym się przygotował na rocznicę - sarknąłem.

- Ależ skarbie, zaraz sezon - Severin objął mnie ramieniem.

- Mówisz?

     Wybuchnął śmiechem. Wyglądał teraz jak nastolatek. Ostatnio staranniej się golił, natomiast włosom pozwolił odrosnąć.

***

    Następnego dnia obudził mnie dźwięk domofonu, a później głos Severina i jeszcze jeden, którego za bardzo nie znałem. Półprzytomny usiadłem na łóżku i sięgnąłem po rodzinny szlafrok. Po tylu latach związku nie ma; moje, jego. Wszystko jest wspólne.

    Wysunąłem kapcie na nogi i poszurałem do kuchni, z której miałem idealny widok na taras przed domem. Zmroziło mnie, kiedy zobaczyłem, kto kładł dłonie na ramionach moich dzieci.

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego wybrałeś mojego byłego na niańkę naszych dzieci? - warknąłem na Severina, który właśnie wszedł do kuchni

- Pysiu, nie wybrałem twojego byłego, tylko swojego przyjaciela, który jak ci nieśmiało przypominam...

- Był twoim byłym? - warknąłem.

- Ale to dawno temu. Teraz jest moim przyjacielem i sam zaproponował, a Kamil...

- Mamusia miała rację. Ty masz, jak dla mnie, zbyt abstrakcyjne pomysły - westchnąłem - wysyłać nasze dzieci do naszych byłych, aby się nimi zajęli w rocznicę naszego ślubu.

- A pomyśl, że to dopiero początek - zaśmiał się Severin - ciekawiej dopiero będzie.

- I tego właśnie się boję - pokręciłem głową.

***

- Pamiętasz co jedliśmy na naszej pierwszej randce? - zapytałem, kiedy stanęliśmy przed naszą lodówką.

- Tak, jogurt czekoladowy, bułkę i awokado, bo nawet banana nie było - odpowiedział, kładąc rękę na moim ramieniu - a co?

- Patrząc na twoje wspaniałe zakupy myślę, że chyba będziemy mieć powtórkę z rozrywki - spojrzałem w jego beztroskie oczy.

- Oj, Pysiu, marudzisz - przewrócił oczami i wyciągnął rękę - mamy ser naturalnie pleśniowy, szynkę...

- Która niedługo zacznie chodzić.

- Paprykę zieloną.

- Ona była czerwona.

- Zupę z wczoraj - mówił dalej niezrażony.

- Od twojej mamusi? - dopytałem.

- Tak.

- To się nada - skinąłem głową.

- Mięso mielone...

- Fuj.

- Zrobię hamburgery.

- Nie chcę spędzić rocznicy na sorze - odpowiedziałem.

- To może w ogóle nic nie jedzmy. Możemy porobić ciekawsze rzeczy - uśmiechnął się.

    Zatrzasnął lodówkę i oparł się o nią plecami.

- Możemy obejrzeć film - powiedział.

- Czyli wreszcie obejrzymy ,,Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" do końca? - przekrzywiłem głowę.

- No dobrze.

- I nie będziesz komentował?

- Oj, Ptysiu - Severin przewrócił oczami i przejechał palcami grzywkę.

- Seeeev.

- No dobrze - zgodził się, widząc moją minę - ale potem któregoś Bonda.

- W życiu.

- To jakiś triller niemiecki - zagroził - w oryginale.

- Skąd mogłem wiedzieć, że to była komedia romantyczna. Wszystko brzmiało jak wypowiedzenie wojny - wzruszyłem ramionami - nic niemieckiego na mojej rocznicy.

- To może wyjdę? - zapytał Sevrin wyraźnie urażony.

- W drodze wyjątku możesz zostać - wspaniałomyślnie się zgodziłem.

- To mamy już zupę od mamusi, przynajmniej jeden film, ubrania, opiekę nad dziećmi, to teraz... - zaczął wyliczać mężczyzna.

- Muzyka. Walc wiedeński, tak jak na naszym weselu - zdecydowałem od razu.

- Na naszym był angielski, Ptysiu - zaśmiał się.

- Nieprawda - upierałem się.

- To możemy sprawdzić na nagraniu z wesela - pocałował mnie w policzek.

- Jak wiesz, gdzie jest ta płyta, to będę pod wrażeniem - prychnąłem.

- U Andreasa jest zapasowa - wzruszył ramionami.

- Tak samo jak nasze dzieci. Jak tam wejdziesz to już cię nie wypuszczą - uprzedziłem - ty je w ogóle rozpieszczasz.

- Jestem równowagą dla rodzinnego zrzędy - wyszczerzył zęby.

   Nie odpowiedziałem. Zaplotłem ramiona na piersi i odwróciłem się na pięcie.

- Oj, Pysiu, przecież wiesz, że żartuję - przytulił mnie od tyłu.

      Chciałem go odepchnąć, ale jak zwykle był silniejszy.

- Zrzędy - burknąłem.

- No tak troszeczkę, ale to bywa seksowne - starał się załagodzić sytuację.

- Muszę się przygotować na tę niesamowitą kolację - mruknąłem - idę się wykąpać. SAM.

- Ale Pysiu... - Severin zrobił minę zbolałego szczeniaczka.

- Nie chcę cię widzieć do wieczora - zastrzegłem.

***

- Peter, a zawiązał byś mi krawat! - wołanie o pomoc dochodziło z dołu.

- Taki stary a nadal nie umie - odkrzyknąłem, ale dopiąłem marynarkę i ruszyłem do schodów.

- Oh, przecież wiesz, że nigdy nie lubiłem zakładać smyczy - Severin przewrócił oczami i podał mi krawat.

    Uporałem się z nim w parę minut.

- Dlatego Ludvik będzie nosił muszki - powiedział.

   Uśmiechnąłem się i pocałowałem swojego męża w policzek. Patrzyliśmy na siebie przez parę minut.

- To zapraszam na kolację - powiedział w końcu.

    Musiałem przyznać, że się postarał. Przelał zupę do wazy i wyciągnął ładniejszą zastawę. Na półmisku ułożył pokrojone kromki chleba.

- Jeszcze pomyślę, że się wzruszyłeś - uśmiechnął się i odsunął przede mną krzesło.

    Zająłem miejsce, sięgnąłem po serwetkę. Poczekałem aż mężczyzna zajmie swoje miejsce.

- Smacznego - powiedzieliśmy w tym samym czasie i zaczęliśmy jeść.

***

- Wreszcie - jęknął Severin, kiedy pojawiły się napisy końcowe - wreszcie możemy...

- Zatańczyć - przerwałem mu i zerwałem się z kanapy przez jego głowo wylądowało na oparciu.

- Ale Ptysiu, jak będziemy robić wszystko w takim tępie, to będziemy się kochać na szybko, bo wrócą dzieci - jęknął.

- Ja wszystko zaplanowałem tak, aby... - zacząłem.

- Ty zaplanowałeś? Pamiętałeś tylko dlatego, że ci o tym przypomniała mamusia - przerwał mi.

- Nieprawda - skłamałem.

- Gdyby nie to byłbyś tylko w dresie i by było: Oj przepraszam Sev, za rok ja coś wymyślę - zapiszczał.

- Tak perfidnie bym cię nie okłamywał - prychnąłem.

- No właśnie, bo ty w ogóle się nie starasz, o niczym nie pamiętasz - krzyknął - wszystko muszę robić ja.

- O wypraszam sobie, większość obowiązków domowych są na mojej głowie - podniosłem głos.

- Bo ja się zajmuję dziećmi.

- Bawisz się z nimi cały dzień i bałaganisz - wygarnąłem mu.

- Przepraszam, będę bawił się dziećmi w sprzątaczy - uśmiechnął się sztucznie.

- Może czegoś ich nauczysz - odpowiedziałem.

- No tak, bo tak to ty jesteś idealnym wzorem do naśladowania - Severin stanął przy oknie.

- Nie będę zaprzeczał.

- To może ją wyjadę, dopóki nie osiągną pełnoletności - zaproponował.

    Nastała cisza. Patrzyliśmy się na siebie ze wściekłością.

- Jak ty wszystko potrafisz zepsuć - wybuchnąłem nagle.

- Ja? - mężczyzna był autentycznie zaskoczony.

- Tak. Nawet dzisiaj nie może być normalnie - zaszlochałem.

- To nie jest moja wina - rozłożył ręce.

- Moja.Trzeba się było słychać mamusi i znaleźć sobie odpowiedzialnego faceta - burknąłem.

- Masz za swoje. Zawsze wiedziałem, że patrzyłeś tylko na wygląd.

      Wybuchnęliśmy śmiechem w tym samym momencie. Podszedł do mnie. Wziął mnie w ramiona i złożył pocałunek na moich ustach.

- Ale będziemy tańczyć - zastrzegłem.

- Mhm - pokiwał głową.

Czekają mnie trudne dwa tygodnie. Pomyślałam, że się przyda coś rozluźniającego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro