Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. Całego siebie - K.Stoch x D.A.Tande

Planica 2016

Młody utalentowany skoczek nakłada na głowę kaptur. Zaczyna gwizdać melodię ulubionej piosenki. Przymyka oczy. Wiatr otula jego smukłą sylwetkę. Jest o wiele lepiej niż w dusznym pokoju, w którym był jeszcze parę minut wcześniej. Nie słyszy głosu zbyt ambitnego Kennetha.

Idzie szybkim krokiem. Sam za bardzo nie wie dokąd. Hotel jest ogrodzony, nie chce się tłumaczyć, więc skręca w stronę altanki, którą popołudniami jest pełna, teraz jednak, kiedy niebo przybiera piękny różowy odcień jest pusta. Tak mu się przynajmniej wydaje.

Dopiero, kiedy jest już bardzo blisko dostrzega zarys męskiej sylwetki.

- Przepraszam - mówi.

Chce odejść, nie przeszkadzać. Mężczyzna widocznie zapragnął samotności. Ale w kolejnym momencie już siedzi obok. Przygryza wargę, zrzuca kaptur.

- Przepraszam - powtarza tym razem z przyjacielskim uśmiechem - możemy porozmawiać?

Twarz mężczyzna przybiera zaskoczony wyraz.

- Nie jestem najlepszym kompanem - odpowiada, ale bez cienia gniewu, po prostu smutno.

- Bardzo mi zależy - kontynuuje nieproszony gość, odgarniając z czoła blond grzywkę - nie zawsze jest czas na porozmawianie z idolem.

Tamten prycha. Kręci głową i odwraca wzrok.

- Może pora go zmienić? - mówi i zaciska pięści.

- Nie - odpowiada blondyn, świdrując swojego rozmówcę wzrokiem - skacząca legenda.

- Jeszcze nic nie osiągnąłem - mruczy starszy, ale młody skoczek położył swoją dłoń na jego, zmuszając by ten został.

- Przeciwnie. Zdobyłeś rzeszę wiernych kibiców, szacunek i sympatię rywali. Wróciłeś po ciężkiej kontuzji, a wcześniej zdobyłeś dwa złotka na igrzyskach, mi... - zaczął żywo gestykulować.

- To może odpowiedni moment na odejście. Za nim nie zatrę tej swojej żywej legendy - odpowiada zachwalany skoczek.

- Nie możesz - mówi blondyn z przekonaniem - oczami wyobraźni widzę, jak stajemy razem na podium.

- Ty pewnie na najwyższym stopniu - jego rozmówcy nieco poprawia się humor.

- Tobie mógłbym odstąpić, Kamil - odpowieda szczerze - nie przejmuj się, wiem, że nie znasz mojego imienia. Jeszcze nie musisz. Daniel.

- Kojarzę. Masz charakterystyczny śmiech - Kamil unosi kącik do góry - trudno pomylić z innymi.

Daniel rumieni się. Chowa twarz za długimi, jasnymi kosmykami.

- Ej, to miał być komplement - brunet kręci głową i mierzwi jego włosy.

- Dziękuję - duka speszony chłopak.

Nieśmiało podnosi wzrok.

- Kamil, powiedz, spotkamy się w kolejnym sezonie, prawda? - pyta cicho.

- To nie jest takie proste. Zmieniają nam trenera, nie wiem czy...

- Musisz. Proszę - szepcze Daniel.

- Zobaczymy - Kamil wstaje i patrzy z uśmiechem na młodszego kolegę.

2017 Dekoracja po Turnieju Czterech skoczni

- Przepraszam - brunet siada na ławce obok posłanego skoczka - możemy porozmawiać?

Blondyn unosi głowę, odgarnia włosy i uśmiecha się przez łzy.

- Nie jestem najlepszym kompanem - odpowiada.

- Proszę, bardzo mi zależy - Kamil kładzie rękę na jego plecach - niecodziennie pociesza się trzeciego zawodnika Turnieju.

Nagle Daniel robi coś, co zaskakuje ich obu. Przytula się do Kamila. Mocno, jest wyższy, więc bez trudu obejmuje bruneta całego. Chce go mieć przy sobie tak blisko, jak to tylko możliwe.

- Przepraszam, nawet ci nie pogratulowałem - mówi cicho Tande.

A widząc lekko skrzywioną twarz mężczyzny patrzy na jego bark.

- Przepraszam. Zapomniałem ja... - Kamil tylko wybucha śmiechem.

- Spokojnie. Ogarnij się zaraz dekoracja.

- Na której będziemy obok siebie - dodaje blondyn - tak jak ci mówiłem.

- To ty wykrakałeś moje zwycięstwo - odpowiada brunet i kręci głową - tyle lat czekania...

- Musiałeś poczekać na mnie - mruga Daniel.

- Oczywiście.

***

Orzeł jest ciężki. Daniel, widząc to pomaga mężczyźnie unieść trofeum.

- Dziękuję - mówi potem zaskoczony triumfator.

- Dziękuję - odpowiada wyższy.

Stoją blisko siebie. Daniel pochyla się. Czuje szybkie bicie swojego serca. Tak bardzo tego pragnie. Tylko musnąć wargi. Poczuć je. Sprawdzić czy są tak gorące i miękkie jak zawsze sobie wyobrażał.

- Przepraszam, Daniel. Za wcześnie.

2017 - Norwegia - wrzesień

- Mogłem coś zrobić.

- Nieprawda.

- On miał depresję.

- Nie jesteś psychologiem.

- Kamil, jestem jego bratem.

- Nie mogłeś wiedzieć.

- Mogłem porozmawiać.

- To nie takie proste.

- To by coś dało. Zobaczyłbym...

- Nie zmusił byś go do leczenia, Daniel.

- Skąd możesz wiedzieć. On chciał żyć. On się pogubił.

- On dokładnie wiedział, czego chce.

- Kłamiesz!

- Daniel, nic nie mogłeś zrobić.

- Gdybym był częściej w domu...

- Nie byłeś, nie cofniesz czasu.

- Ja...

- Ty masz dla kogo żyć, odnosić sukcesy. Masz rodziców, rodzeństwo.

- Haköna już nie ma.

Kamil po prostu milczy i kładzie dłoń jego sercu. Nie potrzeba słów. Daniel pochyla się. Przytula się do niższego mężczyzny.

- Dziękuję, że przyjechałeś.

2017 - listopad

Brunet rozgląda się po znajomych twarzach. Wszystkie są uśmiechnięta, ale nie ma tej jednej konkretnej.

- Został w pokoju - informuje go Johann, może ty pomożesz?

***

Światło jest zgaszone, zasłonięte zasłony. Daniel nie śpi. Siedzi na łóżku, patrzy na przeciwległą ścianę.

- Powiedzieli, że przestanie boleć - zaczyna blondyn cicho - boli coraz mocniej. Skaczę. Przez parę sekund nie pamiętam. Świętuję skok. Już wiem, on tego nie zobaczy. Patrzę w niebie, ale przecież wiem, że jego tam nie ma.

Kamil siada obok niego. Daniel opiera głowę na jego ramieniu.

- Wstaję. Ćwiczę. Prysznic. Śniadanie. Ćwiczę. Skoki - wylicza Norweg - rutyna. Nie muszę myśleć a to robię. Chcę zapomnieć. Nie mogę. Wyprowadziłem się z domu. Nie chcę widzieć jego śladów, nigdzie, rozumiesz?

Dłoń Kamila głaszcze jego włosy. Przesuwa się po nich powoli, z czułością, wrażliwością.

- Nie zapomnisz. Nie przestanie boleć - odpowiada brunet po chwili namysłu - zawsze będzie ważną częścią ciebie, zapominając o nim, zapomnisz o sobie.

- Mam cały czas mieć go przed oczami? Jak leży...

- Jak skacze, jak robi, to co obaj kochacie. Jak siedzicie razem i czytacie, oglądacie filmy, pijecie - Kamil przygryza wargę - jak dzielicie się sekretami.

- Kochałem go, Kamil. Był kimś mi najbliższym - odpowiada Daniel - za to wszystko, o czym mówiłeś i też tylko dlatego że był moim bratem. Czy...

- Śmiało.

- Chcesz zobaczyć jego zdjęcie? - pyta Daniel.

- Oczywiście.

- Mama nas czasami myliła. Ale tylko z wyglądu. To ja byłem ten spokojniejszy, mniej ambitny, trochę... Wycofany - dodaje po chwili namysłu Tande.

- Jest bardzo podobny - zgadza się Kamil.

- Szkoda, że go nie poznałeś - Daniel uśmiecha się do zdjęcia - był taki jak ty. Żywiołowy, przywódczy, uczuciowy. Dogadałbyś się z nim lepiej niż ze mną. Zresztą jak każdy. Wszyscy go...

- Daniel...

- Tak?

- Pamiętaj o nim, ale przede wszystkim pamiętaj o sobie. O tym kim jesteś. Nie próbuj stawać się nim - Kamil tuli go do siebie jeszcze mocniej - jesteś wartościowym, wrażliwym facetem.

- Który potrzebuje się wypłakać - kończy za niego Daniel.

Po policzkach już lecą łzy. Kamil głaszcze jego włosy. Składa pocałunek na jego policzku.

2018 - Innsbruck

Znowu się uśmiecha. Na nowo uczy się żyć. Z podziwem i nutką zazdrości patrzy, jak Kamil przelatuje kolejne metry. To co robi jest niewyobrażalne.

- Gratuluję zwycięstwa w kategorii ,,normalni skoczkowie" - Andreas gratuluje mu z uśmiechem na ustach.

- Dziękuję - Daniel śmieje się pierwszy raz od dawna szczerze.

***

- Jak zmokniesz to się rozchorujesz i nie wygrasz wszystkich czterech konkursów - Daniel staje z parasolem koło niższego bruneta.

- Przestań zaraz i tak znajdziemy się na podium i tam nie będziesz mógł roztoczyć nade mną parasola ochronnego - Kamil odwraca się i patrzy mu w oczy.

- Zawsze mogę spróbować - blondyn przybliża się.

- Aż tak zależy ci na moim zdrowiu? - niższy wkłada ręce do kieszeni.

- Jak na niczyim innym.

2018 - Bischofshofen

Daniel stoi w tłumie. Klaszcze razem ze wszystkimi, ale jako jedyny może się poszczycić faktem, że wyjątkowy zwycięzca właśnie minionego turnieju patrzy na niego. To jemu dedykuje zwycięstwo. Blondyn uśmiecha się. Odrzuca blond włosy do tyłu i wkłada ręce do kieszeni. Dzień był chłodny, wieczór zimny, a noc ma być mroźna, chyba że...

Kamil siedzi na łóżku przymkniętymi oczami.

- Myślałem, że dasz się zabrać na spacer, ale widzę, że ledwo żyjesz - blondyn mówi z delikatnym uśmiechem i staje przed brunetem.

- Przepraszam, ale dzisiaj nawet nie mam siły ruszyć małym paluszkiem - mistrz się śmieje - chyba musisz poprosić kogoś innego.

- Nie chcę - blond włosy zasłaniają mu niemal całą twarz.

- Możesz te tu zostać - Kamil patrzy mu prosto w oczy.

Daniel siada na łóżku. Przysuwa się do mężczyzny tak blisko jak tylko jest to możliwe. Kamil się o niego opiera. Ciemne włosy kontrastują z jego blond kosmykami.

- Nie będę przeszkadzał? - pyta dwudziestoczterolatek, obejmując ramieniem mężczyznę.

Kamil unosi głowę. Ich twarze dzielą milimetry.

- Nie wiem tylko czy nadal tego chcesz? - szepcze starszy z mężczyz.

Daniel pochyla się. Łączy ich usta. Marzył o tym od dawna. Tak wiele się wydarzyło, a on nie potrafił zapomnieć zawodu, który towarzyszył mu rok temu, kiedy Kamil delikatnie go odepchnął.

Teraz wie, że było to potrzebne, że dopiero teraz, kiedy ostrożnie układa Kamila na plecach, patrzy jak jasne oczy lekko się rozszerzają, duże, męskie dłonie odpinają jego bluzę... tamten pocałunek mógłby wszystko skończy, ten wszystko zaczyna.

2018 - Oberstdorf

- On powinien być tutaj ze mną. Cieszyć się razem ze mną, przeżywać to wszystko - Daniel płacze i pozwala mu się przytulić.

- Byłby z ciebie dumny - Kamil gładzi jego włosy.

Pierwszy raz od dawna rozmawiają o Hakonie.

- Mógłby stać koło mnie, mógłby mnie przeskoczyć, wszyscy zawsze mówili...

Kamil kładzie palec na wargach blondyna.

- Pamiętaj, jesteś wyjątkowy - szepcze cicho.

Wiosna, Norwegia 2018

- To normalne - mówi Alexander - będzie dobrze, wracaj do zdrowia, ale przez miesiąc nie słyszę twojego nazwiska i nie widzę na treningu, bo osobiści uduszę.

Tym stwierdzeniem zmusza mnie do uśmiechu. Wychodzi chwilę później jego miejsce zajmuje Johann.

- Nie obchodzi mnie, co o tym sądzisz. Kamil będzie tu za niespełna godzinę - Forfang patrzy na niego stanowczo - ma prawo wiedzieć.

- Ale...

- Ma prawo wiedzieć - Johann okrywa go szczelniej kocem.

- A ja mam prawo nie chcieć, aby mnie takim oglądał - odpowiadam.

Chłopak przez chwili milczy. Ja przerywam ciszę.

- Wiem jak wyglądam. Nie chcę od niego litości. Chcę, aby... - nie kończy, przerywa mi atak kaszlu i okropny ból.

***

Budzę się. Czuję lekki uścisk dłoni. Otwieram oczy. Nie pamiętam, kiedy zasnąłem, nie słyszałem, jak wchodził. Uśmiecham się. Tak dawno go nie widziałem. Ale kiedy moje wargi rozchylają się i czuję ból, łzy napływają mi do oczu. Nie powinno go tutaj być. Nie powinien na mnie patrzeć. Nie teraz, odwracam twarz.

- Zniknąłeś, nie odbierałeś telefonu - zaczyna Kamil - a teraz się obrażasz.

- Nie obrażam się - chcę uwolnić dłoń, ale on mi na to nie pozwala.

- Powiedziałem, zrobiłem coś nie tak? - pyta mnie cichym głosem.

Pochylam głowę. Zastanawiam się czy on żartuje. Przecież mnie widzi.

- Nie. Potrzebuję odpoczynku - odpowiadam, nadal na niego nie patrząc.

- Ode mnie? Akurat w czasie, kiedy potrzebujesz opieki? - dopytuje, splatając nasze palce.

- Nie chcę, abyś mnie takim widział - zaskakuje sam siebie swoją szczerością.

- Bo? - Kamil nie ułatwia.

Siada w nogach łóżka, nie puszczając mojej dłoni.

- Nie chcę obciążać cię swoją chorobą - oznajmiam i pierwszy raz niego patrzę.

Chcę mu udowodnić, że mam rację, aby zobaczył to wszystko z czym będę się musiał sobie poradzić. A przecież i tak nie zobaczy wszystkiego. Wychudzonej sylwetki, tego jak z trudem się poruszam.

- Mhm - odpowiada Kamil - rozumiem.

  Nastaje cisza, której się boję. Przygryzam wargę. Boję się, że zostanę sam, ale wiem, że nie mogę niczego od niego wymagać.

- Przepraszam - mówi nagle.

   Czuję jak łzy napływają mi do oczu i powoli spływają po policzku.

- Kam...

- Czy możemy porozmawiać jak dorośli? - pyta i kładzie się przy mnie ostrożnie.

    Chcę zanurzyć palce w jego włosy.

- Ja po prostu nie chcę litości - mówię cicho.

   Znów nastaje cisza. Nagle twarz mężczyzny znajduje się tuż przy mojej. Delikatnie mnie całuje w policzek. Potem w przymknięte powieki. Zatrzymuje się. Patrzy mi w oczy.

- Takich rzeczy się nie robi z litości - mówi i całuje mnie w usta.

    Najpierw próbuje go odepchnąć. On nie wie, co go czeka. Nie chcę, aby zostawał na chwilę.  Ale potem się poddaję. Odwzajemniam pocałunek i zaciskam palce na rękawie jego bluzy.

- Naprawdę zostaniesz? - pytam, kiedy na chwilę się od siebie odrywamy.

- Ile będzie trzeba - odpowiada.

   Uśmiecham się. Szczerze. Od nikogo nie zaznałem tyle dobroci.

   Zauważyłam, że w tym zbiorze nie ma jednego z moich ulubionych shipów, więc postanowiłam to naprawić.

    Jestem naprawdę zadowolona z tego shota. A jak Wam się podobał?😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro