Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Tylko ze mną zostań - M. Hayboeck x S.Kraft x D.Huber

~ Stefan ~

         Nie mogłem zasnąć. Patrzyłem na twarz Michaela pogrążoną w głębokim śnie. Odgarnąłem jasne z włosy z czoła chłopaka. Mruknął przez sen. Uśmiechnąłem się lekko, uwielbiałem go takiego bezbronnego. Jeszcze cieszyłem się jego obecnością. Miałem wrażenie, że to nasza ostatnia noc, wręcz byłem tego niemal pewny. 

-  Śpij - mruknął chłopak i na oślep wyciągnął w moim kierunku dłoń.

- Już - przygryzłem wargę i osunąłem się przy jego dużym ciele.

- Teraz to za późno. Obudziłeś mnie -  otworzył oczy - ostatnio dziwnie się zachowujesz, Stefan.

- Przepraszam - uśmiechnąłem się do niego - te plecy...

- Rozmasować ci? - zapytał, chociaż widziałem, że ledwo otwiera oczy.

- Brzmi kusząco, skarbie, ale jutro czeka nas ciężki dzień, musimy być wypoczęci - przekonywałem go.

- Mnie to nie męczy - ziewnąłeś.

- To może kompromis - pocałowałem jego policzek - jutro rano weźmiemy wspólny prysznic.

- Trzymam cię za słowo - odpowiedział i ścisnął palce mojej dłoni - tęsknię za tobą.

         Zasnął. Wiedziałem o czym mówił. O tym, że dawno nie byliśmy ze sobą w sensie cielesnym. Nie marudził, bo nie wątpił w moją kontuzję, ale wiedziałem, że mu to doskwiera. 

- Gdybym cię nie pożądał, nie przeszkadzałaby mi relacja czysto przyjacielska jeżeli przy okazji byłbyś cały czas single żyjącym w celibacie - powiedział, kiedy zachęcał mnie do rozpoczęcia związku.

       Sfera łóżkowa była dla niego bardzo istotna. Ale nie priorytetowa. Zawsze upewniał się czy na pewno miałem ochotę. Nie nalegał zbyt nachalnie. Wolał, abym sam zdjął pierwszy ubrania. 

- Ja mam na to ochotę zawsze, wszędzie i o każdej porze, więc wolę mieć pewność - powtarzał.

        Jednak nigdy nasza przerwa nie trwała tak długo. Nigdy wcześniej też go nie zdradzałem.  Wiedziałem, że to stanowi problem. Michael nigdy mnie pociągał jako kochanek. Widziałem w nim, ciągle, najlepszego przyjaciela, którym był przez wiele długich lat. Myślałem, że w końcu obudzę w sobie uczucie do niego. Przecież kochałem go jako przyjaciela, nie przypuszczałem, że te dwa uczucia dzieli aż tak wiele. Był atrakcyjnym mężczyzną. Szybko wzbudził we mnie pożądanie. Zapewnił mi stabilizację, więc stwierdziłem, że nie można mieć wszystkiego, że jeszcze nauczę się go kochać jak chłopaka, partnera, pewnie później narzeczonego (wiedziałem, jakie plany ma wobec mnie Michi). 

         To wszystko funkcjonowało jak w dobrze naoliwionej maszynie. Ku mojemu zdziwieniu, blondyn nie był nawet przesadnie zazdrosny. A przynajmniej nie dawał tego po sobie poznać. Wiedziałem, że ponad sześć lat temu został bardzo zraniony, ale jak sam przyznawał przez przesadną zazdrość, obserwowałem, jak stara się unikać w naszym związku wszystkich błędów, które pamiętał z poprzedniego. Brzydziłem się sobą, że to wykorzystywałem. Ale to było silniejsze ode mnie.

         Kiedy wchodziłem w związek z przyjacielem, myślałem że to wszystko uprości. Znałem go lepiej niż ktokolwiek inny. Jednak to okazało się przysłowiowym gwoździem do trumny, kiedy pojawił się Daniel. To właśnie on sprawił, że dowiedziałem się, że te wszystkie przesłodzone opisy stanu zakochania mogą być prawdziwe, sam tego doświadczyłem, kiedy pierwszy raz Huber przeszedł przez próg sali gimnastycznej parę lat temu. To było zauroczenie od tego pierwszego wrażenia, a obiekt moich westchnień doskonale zdawał sobie z tego sprawę i bawił się mną. Aż zebrałem się na odwagę i przyszedłem do jego pokoju, kiedy Michi, z powodu przeziębienia nie brał udziału w letnich konkursach, już nawet nie pamiętam gdzie.

      Wcześniej mogłem podziwiać pięknie wyrzeźbione ciało na basenie. 

- Patrzysz się na mnie z nieustawicznym zachwytem przez tyle czasu, że gdyby nie fakt, iż wyglądam ja grecki bóg, to bym poczuł się nieswojo - powiedział, kiedy zostaliśmy sami w przebieralni, a odległość między nami stała się mało komfortowa.

       Nie odpowiedziałem wtedy, tylko spuściłem spojrzenie. Nie mogłem patrzeć na jego przystojną twarz i idealnie wyrzeźbione ciało faceta, bo mógłbym dać ponieść się pożądaniu i po prostu się na niego rzucić.

- Chcesz mnie - szepnął głosem, który wywołał na moim ciele gęsią skórkę - jeżeli przestaniesz mieć wyrzuty sumienia, to zapraszam. Pokój 332.

      Mimo że nie przypuszczałem, że zniżę się do zdrady, to poszedłem do niego i spędziłem najwspanialszą noc w swoim życiu, której nawet nie potrafiłem żałować, bo... nigdy naprawdę kochałem Michaela, a to wszystko tworzyło żenujące, błędne, pseudoromantyczne koło.

***

      Rano obudził mnie słodki, delikatny i ciepły pocałunek Michaela i intensywny zapach jego perfum.

- Umyłeś się beze mnie - mruknąłem.

- Nie zdążyłem, ty zresztą też nie - odpowiedział - zaspaliśmy. Twój wewnętrzny budzik dzisiaj nie zadziałał. 

       Gwałtownie usiadłem, co rozbawiło blondyna, podającego mi dresy i bieliznę. 

- Ubierz się. Masz minutę. Kolejne cztery mają nam wystarczyć na śniadanie - oznajmił.

      Wziąłem ciuchy i zacząłem się przy nim przebierać. Poczułem na sobie jego wzrok. Nic dziwnego, nic co do tej pory mi przeszkadzało, a jednak tym razem... Szukałem twojego spojrzenia aż nasze oczy się spotkały.

        Twoje jasne, szczere i moje ciemne, za wszelką cenę starające się ukryć prawdę.

- Przepraszam skarbie, po prostu dawno cię nie widziałem nawet bez koszulki - powiedziałeś smutno i odwróciłeś wzrok - stęskniłem się za tym jak świetnie się prezentujesz bez ciuchów.

     Dotarło do mnie, że przy nim spałem ostatnio w piżamie. Nic dziwnego, że patrzył w ten sposób. Nie mogłem mu tego zabronić. Nie mogłem mu tego zrobić teraz tylko poczekać na odpowiedni moment, który jak zresztą doskonale wiedziałem miał nigdy nie nadejść.

~ Michael ~

      Nic nie zjadłem podczas śniadania, sączyłem powoli herbatę, patrząc w stronę Stefana, który nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Nie mogło mnie to dziwić, skoro za szybą trenował Daniel w samej, idealnie dopasowanej bluzie austriackiego teamu. Kraft patrzył wzrokiem, który bardzo dobrze znałem, ale nie dlatego, że często mnie nim obdarzał, ale od pewnego czasu tylko w ten sposób patrzył się na Daniela.

      Widziałem to i nic z tym nie robiłem. Przecież mogło mi się tylko wydawać. Mój związek z Gregorem runął między innymi przez moją chorobliwą zazdrość, więc nie chciałem powtórzyć błędu. Jednak, od niemal miesiąca miałem pewność, która i tak nie wpłynęła na moje postępowanie względem Stefana. Bałem się. Czułem się jak małe dziecko. Zostawione i zdradzone.

     Wiedziałem, kiedy Stefan pierwszy raz pojawił się w łóżku u Daniela, kiedy się schadzali, dlaczego jego koszule pachną nie tylko moimi perfumami i skąd dwie nowe bluzy, w jego części szafki. No właśnie... Nagle nie wszystko było wspólne, jak od wielu lat, nawet wtedy, kiedy byliśmy tylko przyjaciółmi wszystko było nasze, a teraz...

      Kontuzja Stefana była prawdziwa, ale wiedziałem, kto na niego czekał w kraju, kto odwiedzał go w szpitalu i dlaczego chłopak nie odebrał mnie z lotniska, wiedziałem też , że nie jest u swoich rodziców, jak starał się tłumaczyć.

      Kiedy dzieliłem się z nim opłatkiem w czasie świąt miałem przed oczami jeden obrazek. Złączone usta Daniela i Stefana po jednym z treningów. A mimo to powiedziałem: ,,Kocham cię" i pocałowałem w usta. Pomimo tego co noc starałem się jakkolwiek inicjować zbliżenie, ale on cały czas mnie odtrącał. Bał się o plecy. Widać z Danielem wypracowali sobie sposób nieszkodliwy dla kontuzjowanego...

- Michi, nic nie zjadłeś - z rozmyślań wyrwał mnie głos Stefana.

- Nie jestem głodny - uśmiechnąłem się krzywo i spojrzałem na niego ze smutkiem.

- Ale...

- Chodźmy już. I tak trener nie ma z nas za wiele powodów do dumy, więc... - nie skończyłem, podniosłem się i wziąłem swój pełny talerz i pusty kubek.

     Stefan nie zaprotestował, patrzył na mnie swoimi małymi oczkami, w których niegdyś potrafiłem odnaleźć ciepło, a teraz jedynie kłamstwo i strach. Mój, jeszcze, chłopak tak bardzo się zmienił przez te wszystkie lata a ja nie mogłem nic z tym zrobić, nasz związek toczył się ku przepaści, a my razem z nim, bo nie znaliśmy życia bez siebie. Byliśmy nieodłącznymi elementami naszych losów, kiedyś jako przyjaciele, później jako coś więcej. Obydwaj natomiast wiedzieliśmy, że jeżeli Stefan zdecyduje się ode mnie odejść to już nie będzie powrotu. Ja nie zostawiłbym go nigdy, bo pragnąłem tylko jednego, jego ciągłej obecności w moim życiu.

***

     Staliśmy z Danielem w pewnej odległości od siebie, patrząc na jednego mężczyznę , który właśnie siedział na belce.

- Chyba trochę się denerwuje, tak zmysłowo porusza palcami - mruknął Daniel, spoglądając na mnie z ukosa.

      Nie odpowiedziałem. Nie miałem zamiaru dyskutować z nim na temat zmysłowości palców Stefana.

- Po konkursie pójdzie z tobą, bo będzie miał wyrzuty sumienia, czy pójdzie ze mną, niesiony euforią nie będzie myślał o twoich  uczucia i twojej wrażliwości - kontynuował mężczyzna, chyba badając granicę mojej cierpliwości.

     Przygryzłem wargę. Doskonale zdawałem sobie sprawę z prawdziwości wypowiadanych przez mężczyznę słów. Ale nie zamierzałem przyznawać mu racji. Obydwaj wiedzieliśmy, że nie musiałem.

- Gdybyś naprawdę chciał jego szczęścia to dawno już byś odszedł - Huber przybliżył się i teraz patrzył mi prosto w oczy, a ja wytrzymywałem jego spojrzenie - wiesz, że już nic z tego nie będzie, że przy tobie trzyma go tylko okropne poczucie przyzwoitości... Chociaż a bym chyba wolał szczerość, wolałbym aby chłopak do mnie podszedł, nie zdradzał tylko powiedział, że w jego życiu jest ktoś inny, że nie ma już dla mnie miejsca.

- Nie walczyłbyś? - zapytałem pod wpływem impulsu.

- Wiem, kiedy należy złożyć broń i zniknąć z życia osoby, którą się kocha - odpowiedział pewnym siebie głosem.

- A ja walczę, bo coś go jednak przy mnie trzyma, ale mogę ci obiecać, że jeżeli on będzie chciał odejść do ciebie, to nie będę go zatrzymywał - przygryzłem wargę.

       Chyba chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie obydwaj zauważyliśmy, zbliżającego się w naszą stronę Krafta. Zamilkliśmy i patrzyliśmy na jego wystraszoną twarz. 

- Znam prawdę od dawna Steffi - powiedziałem - po prostu stwierdziliśmy z Danielem, że masz ostatnio dużo rzeczy na głowie i ustalamy grafik. Przepraszam, nie patrzyliśmy jak ci wyszło. Mam cię pocieszyć czy z Danielem będziesz świętował zwycięstwo.


***

      Stefan siedział na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Nie widziałem jego twarzy, ale byłem niemal pewny, że mężczyzna płakał. Czekałem na wyjaśnienia. Na cokolwiek. Coś przecież należało mi się po tych wszystkich latach bycia ze sobą. Po tylu latach przyjaźni. Nie zamierzałem mu ułatwiać odejścia. 

- Od kiedy wiesz? - zapytał Stefan drżącym głosem, jakby to teraz było najważniejsze.

- Powiedzmy, że od Planicy - mruknąłem z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

     I znowu nastało milczenie. 

- I nie pytaj mnie dlaczego nie odszedłem i nie zrobiłem sceny zazdrości - zastrzegłem od razu.

- Nie muszę. Znam cię - odpowiedział cicho.

     Zaskoczyło mnie to stwierdzenie.

- Po prostu tak trudno... Nie potrafiłem od ciebie odejść Michi, bo obaj wiemy, że oznaczałoby to... - nie skończył, tylko pokręcił głową - my po prostu nawet nie powinniśmy próbować byc ze sobą.

     Przygryzłem wargę. Tyle lat starałem się nauczyć go miłości do mnie, ale ciągle czułem, że coś jest nie tak. Teraz okazywało się, że moje wątpliwości były jak najbardziej uzasadnione.

- Byłeś świetnym przyjacielem, mężczyzną, któremu po prostu mogłem zaufać. Przystojnym blondynem, którego znałem jak nikogo innego i jego dotyk mi nie przeszkadzał - mówił dalej, wbijając kolejny sztylet.

     Nie przeszkadzał mu seks ze mną. Nie pożądał mnie, nie chciał dotyku, po prostu zamykał oczy i... Czy kiedy się kochaliśmy, to myślał o Danielu? A wcześniej?

- Związek z tobą był piękną przygodą. Kochałem cię jak przyjaciela, bałem się ciebie stracić i dlatego nie potrafiłem odejść, ale teraz - wziął głęboki wdech i patrzył na mnie wyczekująco.

- Teraz jest coś bardziej wartościowego niż przyjaźń - przerwałem mu.

- A potrafiłbyś...

- Nie.

- No właśnie, Michael, ja też nie. Nie potrafiłbym być tylko i aż twoim przyjacielem - pokręcił głową - nie mogłem nim być od momentu naszej pierwszej nocy. Od momentu, w którym powiedziałeś, że kochasz.

    Spuściłem głowę. To brzmiało, jakby to była moja wina. Może właśnie tak było. Zacząłem miętosić swoją koszulkę. Poczułem łzy napływające do moich oczu.

- Nie płacz. Nie przeze mnie, Michael, przecież wiesz...

- Ten kto cię rani nie jest tego wart - dokończyłem zdanie, które mężczyzna wypowiedział po moim rozstaniu z Gregorem.

   Skinął głową i patrzył  na mnie. Mój  były chłopak i przyjaciel, który zawsze o mnie walczył, nie pozwalał mi się poddawać i wyniszczać. Pomógł mi zbudować pewność siebie i aż dotąd niezachwiane poczucie własnej wartości. Tyle mu zawdzięczałem i przez to tak bardzo cierpiałem.

- Możesz mi tylko powiedzieć, co on takiego ma, czego nie mam ja? - drugi raz w życiu zadawałem to pytanie.

- Przestań, dobrze wiesz, że to tak nie działa.

- A może dokładnie tak, może ma coś, co... - wziąłem głęboki wdech. Nawet do mnie docierał bezsens tej wypowiedzi.

    Stefan podszedł mnie. Przytulił się do mnie jak kiedyś. Zmusił, abym objął go swoimi ramionami.

- Obiecaj mi tylko, że będziesz chciał jeszcze ze mną kiedyś rozmawiać - poprosił.

- Tylko ze mną zostań - szepnąłem, zanurzając twarz w jego włosy.

- Michael...

- Tylko nie zostawiaj mnie samego - kontynuowałem - wiesz, że bez ciebie...

- Ułożysz sobie jakoś wszystko.

- Nie bez ciebie - wiedziałem, że mówię prawdę.

- Nie próbuj zatrzymać mnie na litość - syknął i starał się wyrwać...

- A co oprócz  tego mi pozostało - odpowiedziałem przez łzy, których nie zamierzałem już dłużej ukrywać.

*********

No taki smutny, trochę przydługi shocik mi wyszedł w oczekiwaniu na dzisiejszy konkurs. A jak tam wasze nastroje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro