116. P.Wąsek x A.Stękała
Marzec, Planica
– Czy ja dobrze widzę, kto się kręci koło Pawełka – Kuba stanął obok mnie i podążał za moim spojrzeniem.
– Marius i co z tego – odpowiedziałem.
– A bo tak się trochę przytula do Pawła – kontynuował Kuba.
– Tak trochę to eufemizm – mruknął Dawid.
– Co ty tym intelektualnym bełkotem insynuujesz? – dopytywał Piotrek – bo Marius to jak rzep do psiego ogona.
Milczałem. Co miałem zrobić.
Dwa miesiące później
– I Marius zaprosił mnie na wspólny rajd, ale mamy wtedy zgrupowanie, więc musimy to przełożyć, mam nadzieję, że się uda – Paweł nawijał jak nakręcony o zajebistości młodego Norwega – wczoraj wieczorem razem się zgraliśmy. On jest taki...
– Woda się zagotowała. Kawa czy herbata? – przerwałem mu.
– Jędruś, o tej porze kawa? – Paweł uśmiechnął się i podparł twarz dłońmi – herbatę, czarną, proszę. A wracając do Mariusa, to...
– Jest zajebiście seksownym, graczem, skoczkiem – mruknąłem.
– Słucham? – Paweł spojrzał na mnie zaskoczony.
– Nic. Proszę, herbata – wymusiłem uśmiech.
– Nawet nie pytasz czy słodzę – jęknął Paweł i zrobił smutną minkę.
– Bo wiem, że nie – przewróciłem oczami.
– Ale mógłbyś stwarzać pozory – wzruszył ramionami Wąsek.
– Mam cię traktować jak gościa? – zapytałem.
– Czasaaaami – chłopak wyciągnął trochę wyraz i mrugnął.
– Nie pościelę ci łóżka – zastrzegłem od razu – śpisz na kanapie.
– Byłem grzeczny. Wpakuję ci się do łóżka – zagroził Paweł.
Zarumieniłem się.
– Ale drugą kołdrę możesz mi dać – kontynuował swój wywód chłopak – no dobra wystarczy mi kocyk. No skoro jestem tylko twoim giermkiem, chłopcem od kombinezonów, czasami zastępowanym innymi, to nie mogę chyba za dużo wymagać.
– Ja pójdę na kanapę z kocem – przerwałem mu trochę za ostro.
– Co ty dzisiaj taki marudny? – Paweł przysunął się do mnie jeszcze bardziej.
– Nic.
– Nie no powiedz. Może zadzwonię do Mariusa i sobie we trzech... – zaczął chłopak.
– Nie będę wam przeszkadzał – prychnąłem.
– Jędruś, ty nie przeszkadzasz – zastrzegł od razu Paweł – powiedz mi tylko czemu ty jesteś na Mariusa taki cięty.
– Nie jestem.
– To jak do Polski przyjedzie to pójdziesz z nami na piwo? – drążył temat Wąsek.
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo jesteś męczący – westchnąłem.
– Nieprawda – obruszył się Paweł – Marius...
Przewróciłem oczami.
– Co ty do niego masz? – dopytywał chłopak.
– Do niego nic – pokręciłem głową.
– A do mnie?
– Podobasz mi się – wybuchnąłem – i wnerwia mnie fakt, że przychodzisz tu po takim czasie i jedyne o czym pieprzysz to ,,Marius to", ,,Marius tamto", a ja mam obowiązek tego słuchać, bo jestem twoim najlepszym przyjacielem.
Paweł patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu. Potem wstał. Byłem pewny, że wyjdzie, ale on podszedł do mnie. Potem usiadł mi na kolanach. Narzucił ręce na moją szyję.
– Ty też mi się podobasz – szepnął cicho i spojrzał na mnie swoim rozbrajającym spojrzeniem – i myślałem, że ja, tobie nie.
– Mogłeś zapytać – jęknąłem.
– Ale ja się wstydzę – Paweł zarumienił się i pocałował mnie w usta – ale będziesz spał ze mną, a nie na kanapie?
Zamrugałem oczami.
– Zapomniałem, że ty nie nadążasz – westchnął cicho – ale ja ci pomogę. Zanieś mnie do łóżka.
A takie coś se wymyśliłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro