Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

102. Geigerecki

- Przyniosłem szampana, ale patrząc na ciebie to skoczymy do Piotrka po wódkę i... - zacząłem.

- Nie no co ty, będziemy świętować twój medal - Dawid zerwał się z łóżka i przykrył uśmiechem smutek.

- Nie musisz udawać, że cieszysz się, że to ja byłem trzeci a nie Kamil - podszedłem do niego i objąłem.

- To nie o to chodzi - powiedział, kiedy już wygodnie ułożył głowę na moim obojczyku - po prostu... Dawno nie widziałem Kamila w takim stanie i...

- Naprawdę nie musisz mi się tłumaczyć - szepnąłem mu do ucha, pociągając delikatnie za jasne, blond kosmyki, przedzielając je swoimi palcami - mógłbyś ewentualnie wysłać go do Markusa na szkolenie z ,,miej...

- Obawiam się że to nie przejdzie - westchnął cicho Dawid i spojrzał i mi prosto w oczy - on jest ambitniejszy od nas obydwóch razem wziętych.

- Tym bardziej się cieszę, że to ja zdobyłem brąz, bo jestem w euforycznym stanie, który, o ile się zgodzisz, zamierzam skarbie wykorzystać przy twoim skromnym udziale - wyznałem z powagą.

- Jak skromnym? - zapytał z miną niewiniątka.

   Odpowiedziałem uśmiechem i zębami złapałem z suwak jego bluzy, powoli schodząc w dół.

- Eh, cóż za typowy sposób świętowania - prychnął.

   W odpowiedzi parsknąłem śmiechem i odsunąłem się od niego trochę.

- Nie no, ale jak już zaczynasz to skończ, zapraszam - rozłożył ręce i zrobił taką minę jakby robił mi łaskę.

- No skoro nalegasz - udając, że się zastanawiam sam zdjąłem z siebie bluzeczkę - to może, może...

   Tym razem obydwoje parsknęliśmy śmiechem. Cieszyłem się, że chłopak miał już całkiem przyzwoity humor. Postanowiłem jednak pracować nad nim dalej. Ująłem jego dłoń i położyłem sobie na sercu.

- Czujesz? Bije. Tak mocno. Dla ciebie - wyszczerzyłem zęby a on znowu nie potrafił powstrzymać chichotu.

  Chciał zjechać ręką niżej ale mu nie pozwoliłem. Pocałowałem każdy jego palec osobno.

- To skoro już ustaliliśmy, że świętujemy to na wesoło... - zawiesiłem głos i poruszyłem brwiami w sposób, który Polak tak uwielbiał - to...

- Przejdźmy do rzeczy. Nie bawmy się w konwenanse - prychnął Polak.

- Jak dwa lata temu w Bischo? - zapytałem niewinnie.

- Cicho.

- Wolę się upewnić - odparłem.

- Byłem pijany - mruknął i zmarszczył brwi, jakby to miało wszystko usprawiedliwić.

- Teraz też się tak zachowujesz - zwróciłem mu uwagę z powagą.

- To twoja wina.

- Teraz czy wtedy? - wolałem się upewnić.

- Zawsze - prychnął - ktoś musi być winny.

- Przypominam, że wtedy myliłeś moje imię - przypomniałem z rozbawieniem - Markus, a ten chłopak obok mnie to Stephan, Pius czy ten no...

- Możesz mnie nie przedrzeźniać? - jak zwykle uprzejmie poprosił Dawid.

- Wiesz, nie ty słuchałeś tej salwy śmiechu Markusa - zauważyłem.

- To nie ja stwierdziłem, że to genialna psiapsi do wysłuchania rozterek sercowych - jego palec wskazujący wbił się w mój nagi tors.

- No bo wtedy zacząłeś się do mnie uśmiechać - westchnąłem - skąd mogłem wiedzieć, że robiłbyś to niezależnie czy byłbym Karlem, Stephanem...

  Dawid spojrzał na mnie swoim najbardziej krytycznym spojrzeniem.

- No grunt, że odróżniałes mnie od Markusa - przyznałem.

- Byłeś naprawdę ładnym chłopcem - powiedział i pocałował mnie w szyję.

   Zachichotałem i przyciągnąłem szyję do mostka.

- Wiesz, że mam tu łaskotki - jęknąłem.

- Gdybym miał zważać na twoje łaskotki, to w ogóle bym nie mógł cię całować - poskarżył się.

- Chodź pokażę ci, gdzie nie mam - mruknąłem i załączyłem nasze usta - zapamiętaj.

- Spróbuję.

- Za trudne? - zakpiłem.

- Dzisiaj wszystko jest trudne - odburknął i po prostu się przytulił.

- Acha - pogłaskałem go po włosach rozbawiony - wiesz, że możemy się po prostu sobie poleżeć i pogadać?

- i napić się - dodał zupełnie przekonany chłopak.

   Z uśmiechem na ustach pokręciłem głową i sięgnąłem po bluzkę.

- Ale się nie ubieraj - zastrzegł.

- Będzie mi zimno - poskarżyłem się.

- Trudno. Poświęcę się. Będę twoim kocykiem - przewrócił oczami.

- Ale to niesprawiedliwe - jęknąłem - ja zdobyłem medal, a ty będziesz miał widoki.

- Mhm.

- I jeszcze to bagatelizujesz - skarżyłem się dalej.

- Tupnij nóżką - poradził.

   Zrobiłem to i znowu napadła nas salwa śmiechu.

- Ja nie wiem, Dawidzie czy ten szampan to dobry pomysł. Może wodę, jednak?

- Ale gazowaną - łaskawie zgodził się blondyn i przytulił się ponownie.

***

- Chcę pójść do Kamila - powiedział Dawid.

   Wyszedł spod prysznica. Owinął sobie tylko ręcznik wokół bioder, a woda spływała z jego długich włosów. Nadrabiałem widoki po wczoraj, rozkoszując się pięknymi liniami wyrzeźbionego ciała.

- Tak cię nie puszczę - zaznaczyłem od razu - ja wam ufam, ale...

- No dobrze, ubiorę się - westchnął zniecierpliwiony - ale naprawdę się o niego martwię. Wysiedziałem pod jego drzwiami z dobrą godzinę i mi nie otwierał. Paweł miał już przechodzić przez balkon, ale Sobczyk krzyknął, że go udusi, jak spadnie, więc...

- Rozumiem - przerwałem tę porywającą historię - co nie zmienia faktu, że jest mi przykro, że od rana myślisz o kimś innym.

- To mój przyjaciel - jęknął zniecierpliwiony Dawid.

- Ja o Markusie nie myślę od razu po przebudzeniu - odpowiedziałem.

- Bo nie ma o czym - Dawid jak zwykle musiał mieć ostatnie zdanie.

***

   Wyszedłem z pokoju parę minut po Dawidzie. I chociaż byłem pewnie ostatnią osobą, jaka tego dnia chciał widzieć Kamil, to postanowiłem przespacerować pod jego pokój.

   Zapowiadało się ciekawie, kiedy zobaczyłem Dawida z przestraszoną miną pod pokojem przyjaciela.

- Coś się stało? - zapytałem, marszcząc brwi - wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.

   Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo w tym czasie drzwi otworzyły się na oścież i pojawił się w nich półnagi Halvor, przyciskający do siebie koszulkę i szczerzący się jak Hoffer do krótkofalówki za najlepszych czasów.

- Nie ducha tylko mnie - sprecyzował Norweg - a teraz się ulatniam, za nim zaczniecie zadawać kłopotliwe pytania.

- Co tu robisz? - nie wytrzymałem.

- Wychodzę - odpowiedział.

- Co tam robiłeś? - Dawid chyba nie zrozumiał, że Norweg nie był fanem kłopotliwych pytań.

- Uprawiałem seks - odparł z rozbrajającą szczerością Halvor - ale nie pytaj mnie w jakiej roli, bo co tydzień w innej i się pogubiłem.

- Co tydzień? - tym razem to ja nie wytrzymałem.

- No bo rodzice Kamila myślą, że jestem jego chłopakiem - Granerudowi zbierało się na dłuższą opowieść - bo nie są zwolennikami seksu na jedną noc.

   W czasie, kiedy ja starałem się poukładać w głowie wszystko co zakomunikowała Norka, Dawid wpadł do pokoju Kamila. Zaczął jakąś tyradę po polsku.

- Muszę się podpytać Dawida, jak on to robi, że Kamil mu nie przerywa - zagaił Halvor.

   Spojrzałem na niego z ukosa i zacząłem się zastanawiać, kiedy Kamil był na tyle zdesperowany by wpuścić tę gadułę do swojego łóżka.

- Ale przynajmniej tym razem mi nie uciekł - uśmiechnął się Norweg i uskrzydlony miłością odleciał w kierunku norweskiej części hotelu.

   Patrzyłem za nim, zastanawiając się czy jednak nie otworzyliśmy z Dawidem tego wina.

Chcieliście to macie. Czekam na krytykę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro