10. Za siódmą chmurą - Proch
Kamil postawił świeczkę przy ich wspólnym zdjęciu. Wyszeptał cichym szeptem modlitwę, pochylił głowę, oddając cześć zmarłemu. Nastała chwila zadumy, moment wspomnień. Jak w transie przejechał palcami po zdjęciu.
- Tak pięknie się uśmiechałeś - pomyślał i odwrócił wzrok.
Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Pierwsza miesięcznica. Śmierci ukochanego i pierwsza o jakiej nie zapomniał. Peter dotrzymał obietnicy znalazł sposób na jego wybiórczą pamięć do ważnych dni. Tylko dlaczego z takim przytupem.
Nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Przygryzł wargę i zacisnął pięści. Kto śmiał zakłócać jego spokój w tym dniu? Tak trudno uszanować czyjąś żałobę? Może by zignorował nieprzyjemny dźwięk, gdyby nie usłyszał cichego kwilenia dziecka. Podszedł do drzwi.
- Kamil, wiem, że tam jesteś, musisz mnie wpuścić - usłyszał znajomy, kobiecy głos.
Chciał odpowiedzieć, że nie, że może się zamknąć zarówno przed nią jak i przed całym światem. Ale dziecko znowu się odezwało. Otworzył drzwi.
Jego oczom ukazała się niska, drobna kobieta z włosami schowanymi pod barwną chustką. To był jedyny kolorowy element jej stroju. Czarny płaszcz sięgał do ziemi. Dziecko, które mężczyzna niewątpliwie słyszał schowane było za chustą, a kobieta mocno przyciskała je do swojego wątłego ciała.
- Musimy porozmawiać - powiedziała i weszła po paru ostatnich stopniach.
Stanęła na przeciw niego. Nie śmiał stać jej na drodze. Przesunął się, pozwalając jej do środka. Zrobiła to szybko, może bojąc się, że mężczyzna zmieni zdanie. Tak się nie stało. Stał pod ścianą i tylko się jej przyglądał.
- Weź go - powiedziała i podała mu dziecko.
- Ludvik - szepnął Kamil, patrząc się w małe, znajome oczka.
- Podobny do Petera - powiedziała Mina i szybko ściągnęła z siebie płaszcz, a szalem okryła ramiona.
- Bardzo - zgodził się mężczyzna i mocniej przycisnął do siebie małego chłopca, pochylił się nad maleństwem - nie pamiętasz mnie, prawda?
- Kamil, on ma parę miesięcy - kobieta przewróciła oczami i stanęła obok niego, na szczęście, nie domagała się, aby oddał jej syna.
Nie odpowiedział. Tylko ruszył do salonu. Mina zapaliła światło. Nie zatrzymała spojrzenia na małym ołtarzyku ustawionym na kominku. Usiadła na kanapie. Założyła nogę na nogę i spojrzała na mężczyznę, który zniszczył jej życie.
- Napijesz się czegoś? - zapytał się, nawet na nią nie spoglądając.
- Dziękuje - odpowiedziała, starając się z powrotem, wzbudzić sobie tę nienawiść, którą zamierzała przelać na Kamila. Nie mogła, kiedy trzymał jej syna przy sobie.
Przez chwilę milczała, zastanawiając się jak zacząć niby prosty temat.
- Potrzebuję pieniędzy - powiedziała nagle, może nawet zbyt głośno, bo chłopczyk zaczął kwilić - przyszłam po jego część spadku. Przepraszam, że przeszkadzam ci w żałobie, ale dziecko jest drogie.
- Rozumiem, że po prostu chcesz równowartość połowy jego majątku, niekoniecznie rzeczy po nim? - zapytał Kamil, wciąż na nią nie patrząc.
- Nie miałam zwyczaju chodzić w jego ciuchach - wzruszyła ramionami.
- W takim razie chyba się dogadamy - powiedział, uśmiechając się smutno - na kiedy potrzebujesz pieniędzy?
- Na jak najszybciej, jeżeli to nie problem... Nie wiem ile zostawił i ile należy się w tym wszystkim tobie, ale... - Mina zaczęła się jąkać.
- Nie - pokręcił głową - to znaczy... Peter nie zostawił po sobie testamentu, byliśmy małżeństwem, przez parę ostatnich miesięcy, ale ja nie roszczę sobie prawa do niczego innego poza połową domu i przedmiotami. Wszystkie pieniądze będą dla małego. A dom jeżeli pozwolisz, spłacę.
- No właśnie... Miałam nadzieję, że zgodziłbyś się na inne rozwiązanie - kobieta pochyliła głowę - sprzedalibyśmy dom... Potrzebuję pieniędzy na już...
Kamil spojrzał na nią zaskoczony. Starał się nie robić problemów, sprawić, aby mały nie tylko nie był poszkodowany, ale dodatkowo oddał to co mógł. Liczył, że przynajmniej o dom, w którym Mina i Ludvik byli pierwszy raz, nie będzie niepotrzebnych spięć, a jednak...
- Mam bardzo trudną sytuację. Od przyszłego miesiąca nie będę miała gdzie mieszkać - wyznała kobieta i ukryła twarz w dłoniach.
- Dlaczego? - zapytał mężczyzna ciszej niż zamierzał.
- Moja siostra będzie mieć własne dziecko. W kawalerce nie ma miejsca dla dwóch matek z dziećmi i jednym ojcem - odpowiedziała - obiecałam, że coś znajdę, ale nie mam żadnych oszczędności, a ludzie niechętnie wynajmują mieszkanie matce z małym dzieckiem. Nie dziwię im się...
- Zostaw mi Ludvika - poprosił nagle Kamil - mogę mu zapewnić dobrą przyszłość i prawdziwy dom.
- Pozbawiłeś go ojca, chcesz jeszcze matki - warknęła kobieta i spojrzała na niego ze wściekłością - musisz mi oddać to co należało do Petera.
- Nie tobie, tylko Ludvikowi, przypominam ci, że Peter był moim, a nie twoim mężem - odpowiedział ostrzej mężczyzna.
- Zabiłeś własnego męża w takim razie - Mina zacisnęła usta, patrząc tym razem z pełną nienawiścią na ukochanego mężczyzny, którego tak długo kochała.
- Nie wiesz o czym mówić - mówił spokojnie, kołysał dziecko, kobieta miała wrażenie, że specjalnie stara się wyprowadzić ją z równowagi.
- Mogłeś jechać wolniej, mogłeś się skoncentrować na drodze, wyłączyć radio, cokolwiek... - wymieniała czując, jak złość i żal przejmują nad nią kontrolę.
- Nie ja prowadziłem - odpowiedział zaskoczony trzydziestoczterolatek.
- Nie kłam! Jak śmiesz go oczerniać - z jej oczu poleciały łzy - on nigdy...
- On nigdy nie pozwoliłby mi prowadzić po nieprzespanych trzech nocach z rzędu - tłumaczył Kamil - a jak możesz sprawdzić... załatwiałem kontrakty reklamowe, miałem się w końcu zostać jedynym żywicielem rodziny.
- Kłamiesz - powtórzyła, ale bez większego przekonania - On nigdy nie pędził... Zdenerwowałeś go... Powiedziałeś coś, co wyprowadziło go z równowagi.
- Mina, to nie była ani jego ani moja wina - Kamil pierwszy raz zwrócił się do kobiety po imieniu - wjechał w nas pijany facet.
Nie odpowiedziała, patrzyła na niego schowała twarz w dłonie.
- Ja go kochałam - wyznała nagle kobieta - kiedy odszedł do ciebie... znienawidziłam cię. Zabrałeś mi mężczyznę, którego kochałam.
- Powiedziałbym, że przepraszam, ale wiesz, że byłoby to nie szczere - odpowiedział Kami, nie za bardzo wiedząc, jak ma pocieszyć kobietę.
Widząc jej rozpacz, nie potrafił przejść obok tego obojętnie. Mimo że jeszcze parę godzin temu, bez chwili wahania wskazałby ją jako winną całej sytuacji, osoby, o którą przez cały czas trwania związku Peterem był zazdrosny. To do niej, Peter, jechał, gdy się kłócili i to ją z nim zdradzał.
,,Ona jest moja przystanią, Kamil. Potrzebuję jej. Nie potrafię z niej zrezygnować, tak samo, jak ty, nie potrafiłbyś zostawić Ewy. Ona jest przyjaciółką, czasami, kiedy czuję się samotny kimś więcej" - tłumaczył się po kolejnym ,,tajemniczym wyjeździe". I po jednym z nich wrócił z wiadomością, że zostanie ojciec.
- Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, pomyślałam, że może... może do mnie wróci. Obaj wiemy, jak bardzo pragnął być ojcem, mieć syna, aby mu przekazać nazwisko i tym przedłużyć ród Prevców - kontynuowała - ale nie. Wymyślił, że Ludvik będzie miał dwóch ojców. Matkę się odsunie, matka jest nie potrzebna. Byłam mu potrzebna, bo mogłam mu dać jedną, jedyną rzecz na jakiej mu zależało. I wiem, że to płytkie, głupie i banalne, ale wiesz co? Byłam z tego powodu cholernie szczęśliwa, czułam tę wyższość nad tobą.
- A ja czułem satysfakcję, kiedy brał mnie na ręce, kiedy zaplatałem nogi na jego biodrach, kiedy zanurzałem dłonie w jego włosach i wiedziałem, że twój dotyk nie sprawia mu takiej przyjemności. Uśmiechałem się, kiedy mówił, że z nikim, nigdy nie było mu tak dobrze, że ty w łóżku... nie ważne - Kamil stopniowo ściszał głos, spuszczając wzrok na Ludvika - ale rzeczywiście. Jego nie mógłbym dać Peterowi.
- No właśnie - westchnęła i rozejrzała się po pomieszczeniu - pewnie też cieszyłeś się, kiedy powiedział, że zostaniesz drugim ojcem jego syna.
- Nie zaprzeczę.
- Miałby tu dobrze - powiedziała.
- Lepiej niż małej w kawalerce - potaknął.
Wbił w nią spojrzenie, czekając na jej reakcję.
- Każesz mi wybierać, co jest lepsze dla mojego syna, towarzystwo matki czy duży dom, w którym nie przeczę, mógłby doznać miłości? - zapytała Mina.
- Nie - pokręcił głową Kamil - wbrew temu, co myślisz, nie jestem potworem.
- Zaproponowałeś, że odbierzesz mi syna - zaśmiała się nerwowo.
- Źle się wyraziłem - westchnął - zamieszkajcie tutaj razem. Jak już zauważyłaś nie ma mnie przez większą część roku. A tak to... może jakoś się dogadamy. To rozwiązanie tymczasowe. Da mi możliwość zachować dom, a wam godne warunki mieszkaniowe.
- A dasz mi czas do namysłu? - zapytała - zaskoczyłeś mnie.
- Oczywiście - odpowiedział spokojnie.
Pocałował Ludvika w czoło, co tylko rozczuliło Minę...
*************************************************
Kochani I część II częściowego shota. Mam nadzieję, że na tyle dobry, że wrócicie tu za parę dni, aby dowiedzieć się, co było dalej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro