1. Zawsze - Kraftboeck
Hej, miałam wrócić w listopadzie, ale przynajmniej na chwilę wracam teraz. Z klasycznym i nieśmiertelnym shipem. Także zapraszam do lektury💜❤️💜
Liryczno-romantyczni, mieliśmy tacy być, pamiętasz, skarbie? Mieliśmy moknąć w deszczu, śpiewać zapomniane piosenki i kochać się przy starym rocku, piszczeć razem z Fredim i... Tak było. Przez chwilę.
A potem zapomnieliśmy. To znaczy, ty zdawałeś się o tym nie pamiętać, kiedy bolała cię głowa, albo piłeś na umór z Danielem. A ja na to pozwalałem, bo kto widział trzydziestolatkow biegających brzegiem morza, szczytami gór, trzymających się za ręce, albo wdychających zapach swoich perfum, załączając wiecznie głodne usta w pocałunku? Ty tego nie potrzebowałeś, a ja bałem sie prosić. Bałem się przypomnieć, w samotności czytając Fausta.
Kiedyś cytowałeś go razem ze mną. Przesadnie szeleścileś kartkami i przesuwałeś palcami po mojej koszuli. Nic innego. Ot niewinna pieszczota. Ale to zniknęło...
Pieszczota zamieniła się w seks a potem w stosunek, teraz jedynie twoją potrzebą fizjologiczną. Zaspokajam ją, bo nadal czuję do ciebie coś więcej niż pociąg fizyczny. Zawsze byłem taki sentymentalny.
W naszym domu nie ma już nawet wyschniętych kwiatów. Te ostatnie, z twoich urodzin zwiędły już tak dawno, że nawet zdążyliśmy je wyrzucić, może przed twoim wyjazdem do rodziców?
Książka też już nie jest rzeczą godną pożądania, a już na pewno nie taka z pożółkłymi kartkami i zniszczonym grzbietem. Już ich nie wąchasz, marząc o perfumach o takim zapachu.
Muzyka... Ach, czemu przemiany musiały dotknąć nawet i tej wrażliwej sfery? Dlaczego nie pożyczamy już nie pożyczamy starych wynilowych płyt? Tak bardzo pragnę znów mieć ciebie w swoich ramionach, leniwie kołysząc się do starych utworów. Nie mów, że już do tego nie tęsknisz. Nie uwierzę. Przecież byliśmy tacy szczęśliwi, a może to ja byłem, a ty... Czy można udawać iskierki w oczach?
Nudzisz się mną. Widzę to zbyt dokładnie, abym mógł uwierzyć w kłamstwa płynące rwącym strumieniem z twoich ust. Uciekasz ode mnie. Już mnie nie rozumiesz. Nie zanurzasz palców w moich jasnych włosach. Nie inicjujesz nic oprócz seksu. Nasze rozmowy to sekundowe przerzucanie się słowami. Nie lubię tego. Nie potrafię się do tego przyzwyczaić, dlatego kiedy mówisz ,,kocham" ja się się tylko uśmiecham. Obaj wiemy, że to nie prawda, dlatego ty nie oczekujesz odpowiedzi. Przestałeś, dawno, dawno temu.
Jednak nie ma między nami spokojnie wygasającej relacji. Chyba nawet tobie czasami zależy. Może już nie kładziesz swojej główki na moich nogach, może już nie szukasz opieki, pocieszenia czy bezpieczeństwa, ale jesteś do mnie przyzwyczajony. Szukasz we mnie tego, co cię kiedyś pociągało, mimo że obaj wiemy, że pewnego dnia po prostu odejdziesz. Dlaczego w tym trwamy? Dobre pytanie, na które żaden z nas nie zna odpowiedzi...
Pamiętam, nasz pierwszy raz. Za niego będę cię już zawsze kochać, bo to ty mnie poprowadziłeś. Mimo że to ja, teoretycznie, jako starszy, powinienem mieć większe doświadczenie. Nigdy tego ode mnie nie wymagałeś i za to też cię kocham.
Pamiętam deszcze pocałunków, smukłe palce, twoje magiczne smukłe palce... Czuję, że już nigdy nie zaznam ich dotyku, ale już zawsze będę je kochał, bo beze mnie i tak pozostaną częścią ciebie...
Nigdy na mnie nie krzyczałeś, mimo że twoim ekspresyjnym charakterem przejmowała się banda psychologów. Teraz zaczynasz. Ale nie reaguję i tak nie potrafię z tym nic zrobić. Kiedyś nie byłeś wredny. Teraz wbijasz szpilę po szpili. Zaczyna to być nie do wytrzymania.
Mówiłeś, że nie wolno zabijać. A teraz wyniszczasz mnie kawałek po kawałeczku, a ja nadal cię kocham i będę kochał już zawsze...
Staram się poukładać myśli. Z boku spojrzeć na naszą relację. Zastanowić się, dlaczego to wszystko runęło. Czyja to wina. Nie potrafię. Moja miłość do ciebie przysłania mi wszystko. Widzę całą winę po swojej stronie, a chyba powinna rozkładać się po obu. Zaciskam wargi... Czemu mi to robisz...
Zapomniałeś o rocznicy. Nie ważne. Ty swój prezent znajdziesz w kieszeni palta. Tak tego, które teraz na siebie zakładasz. Wychodzisz. Tym razem na zawsze. Nie mówisz mi tego, ale ja to wiem. Zdradzają to twoje oczy, które znam na pamięć. Widzę, po raz ostatni w nich cień. Ostatni, bo nie wrócisz, już nie możesz ze mną wytrzymać, mimo że ja się nie zmieniam.
Stoję. Taki sam jak zawsze. Blondyn, szczupły, z lekkim zarostem. Mentalnie czuję się zagubionym chłopcem, bo odchodzisz. Co ja bez ciebie zrobię? Moje życie kręciło się wokół ciebie, zawsze, pamiętasz...
I jeszcze pada deszcz. Podaję ci parasolkę. Kręcisz głową. Myślisz, że będę zdziwiony, kiedy zadzwonisz za parę dni, oznajmić mi wszystko, ale spokojnie. Mylisz się. Ja już wiem. Wiem, że zawsze będę pamiętał ten okropny dzień, w którym zatrzasnąłeś drzwi od naszego wspólnego życia. I po co? I tak mnie zabijasz słowami, mógłbyś dorzucić do tego zdradę, bardziej by boleć już nie mogło, a może...
Wychodzisz. Trzaskasz drzwiami. Nie. Stój. Poczekaj. Wróć. Nie, nie krzyczę, szepczę w myślach. Usta układają się jak do modlitwy. Usta, które już nigdy ciebie nie posmakują. Już zapominają jak smakowały twoje wargi, a nie mogą. Nie mogę znieść myśli, że tak się stanie... Chcę je pamiętać już zawsze. Bo zapomnieć na wieki już nie będę potrafił.
Wybiegam za tobą. Deszcz. Tak mocno pada. Powstają te oszukane łzy na moich policzkach.
- Stefan! - krzyczę za tobą.
Odwracasz się. Widzę ból wypisany na twojej twarzy.
Biegnę do ciebie. Nie odwracasz się. Nie wiesz, co zamierzam zrobić. Spokojnie. Nie zamknę cię w domu. Pozwolę odejść, ale... Daj mi jeszcze tych parę chwil.
- Kocham cię - mówię tak szczerze - i już zawsze będę cię kochał, mimo że za chwilę zranisz mnie jak nikt przed tobą. Nic nie mów, słowa mogą zabijać, a ja tylko....
Nie kończę. Moje usta lądują na twoich. Obejmuję dłońmi,twoją wilgotną twarz. Deszcz czy łzy? Nieważne. I tak już nie ma ciebie dla mnie. Jest tylko twoje ciało. Traktuję cię jak ty mnie ostatnimi czasy. Jako obiekt fantazji, pożądania, zaspokojenia najniższych, fizjologicznych potrzeb.
Całuję i zapominam, chociaż ciągle mam na sobie twój dotyk. Czuję twój zapach i fakturę twoich warg. Zapominam. Odejdziesz, zabijesz tę część mnie, która żyła tobą i w tybie, dla której byłeś tlenem. Ale to wszystko. Nic więcej.
Ty odejdziesz a ja już zawsze będę cię kochał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro