Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

cinq




            minął tydzień od pocałunku gilberta i ani na korytarzu. przyjęcie miało odbyć się w następnym tygodniu. diana i ruby już nie mogły wysiedzieć z podekscytowania oraz radości, podczas gdy ania w ciszy nienawidziła sama siebie i próbowała jak najbardziej odciągnąć to wydarzenie.

gilbert starał się z nią porozmawiać, jak tylko mógł. każdego poranka wychodziła z domu bardzo wcześnie rano, żeby nie musiała z nim rozmawiać, a później całkowicie ignorowała go w szkole. za każdym razem bolało ją serce przez jego zranioną minę, ale powtarzała sobie, że tak będzie najlepiej. wtedy będzie mógł zapomnieć o tej fantazji i zakochać się w ruby, a ania wtedy również przestanie czuć to wszystko.

podczas lunchu ania usiadła pomiędzy ruby a dianą i posłała uśmiech moody'emu oraz cole'owi, którzy siedzieli po drugiej stronie stołu.

— dzień dobry — powitał ją moody.

— hej, możemy z wami usiąść? — wszyscy odwrócili się, by zobaczyć karola oraz gilberta wraz z ich jedzeniem. diana i ruby się uśmiechnęły.

— siadajcie. — diana wysoko uniosła kąciki ust.

karol radośnie opadł na miejsce obok niej i ujął jej dłoń. ruby przesunęła się, by gilbert również mógł usiąść, dokładnie pomiędzy nią a anią. rudowłosa jedynie westchnęła, a jej serce przyspieszyło, gdy poczuła, jak jego noga oraz ramię ociera się o jej. popatrzył na nią z uśmiechem, ale ona szybko przeniosła wzrok na cole'a.

— a więc, cole, już nie możesz doczekać się imprezy?

cole uśmiechnął się.

— no jasne, skarbie — odparł roześmiany.

moody wywrócił oczami, podczas gdy diana i karol flirtowali. ruby walczyła o uwagę gilberta, zaś gilbert walczył o uwagę ani.

ruby zaczęła besztać moody'ego za coś, o czym wspomniał, najwidoczniej będąc na niego wściekła. gilbert spuścił wzrok na dłoń ani i delikatnie otarł o nią swoją ręką. dziewczyna zarumieniła się i odsunęła dłoń, opierając ją na swoim brzuchu. nieusatysfakcjonowany gilbert przełknął gulę w gardle.

uderzył ją w udo.

— auć, gilbert! — ania podskoczyła i posłała mu spojrzenie. wszyscy na nich popatrzyli.

— co? — spytała ruby.

ania pokręciła głową.

— nic — odparła przygnębiona. — moje spodnie zahaczyły o krzesło i mnie podrapały. wybacz, gilbert.

popatrzyła na niego wściekła. on za to nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu.

ruby objęła gilberta ramieniem i się w niego wtuliła.

— mam takie szczęście, że zabierasz mnie na imprezę! — zachwyciła się.

gilbert zaśmiał się nerwowo. ania nie mogła powstrzymać ogromnej chęci, by go pocałować i odwrócić całą jego uwagę od niej.

o mój boże, jestem zazdrosna! — pomyślała. — co jest kurwa?





            ania próbowała wyjść ze szkoły najszybciej, jak było to możliwe, uciekając od gilberta, który wołał jej imię. ale oczywiście, zdeterminowany chłopak ją dogonił i zagrodził jej drogę. zrobiła krok w lewo, a on ponownie stanął przed nią. ania prychnęła zirytowana.

— odsuń się, gil-bert. — uśmiechnął się pod nosem.

— dlaczego mnie ignorujesz?

— nie mogę zrobić tego ruby — zaczęła ania. — ja—

— przestań używać jej jako wymówki — przerwał jej gilbert. — nie chodzi tylko o nią. chodzi o twój strach przed miłością. boisz się być kochana.

chłopak popatrzył na nią błagająco. ujął jej dłonie i splótł ich palce.

— proszę, aniu. kocham cię.

do jej oczu napłynęły łzy.

— nikt nie chce, żebyśmy byli razem, gilbert.

— bash chce! — zawołał. — i diana, karol, moody—

— nie mogę ryzykować stracenia ruby — zapłakała ania. — a po jakimś czasie również ciebie.

pokręcił głową.

— nigdy mnie nie stracisz. chcę z tobą być.

— zasługujesz na kogoś takiego, jak ruby, kto jest cudowny i piękny i nieprzemądrzały. zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.

— ale nie chcę nikogo lepszego ani gorszego — wyznał, a jego głos był ledwo głośniejszy od szeptu. — aniu, chcę tylko ciebie.

— nie jestem dla ciebie dobra, gilbercie blythcie. leć, zakochaj się w ruby. jest cudowną osobą. — wyrwała dłonie z delikatnego uścisku chłopaka i przebiegła resztę drogi do domu, zostawiając gilberta ze złamanym sercem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro