Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SZEŚĆDZIESIĄT

---Bella---

- W sumie to nie – odpowiedziałam zdziwiona swoją głupotą, czemu o tym nie pomyślałam wcześniej,zapewne oszczędziło by mi to wiele czasu, który spędziłam rozmyślając o tym

- No więc może powinnaś to rozważyć.Ponowna walka, szybkie zwycięstwo i wreszcie byś wróciłam dobycia Niepokonaną

- Wiem, ale co jeśli faktycznie nie jestem tak dobra jak sądziłam, może byłam Niepokonana bo nie trafiłam na kogoś kto by mnie mógł pokonać

- Nawet tak nie myśl, jesteś duża lepsza ode mnie, chociaż mówię to z bólem, taka jest prawda.Jeżeli powiesz sobie że wygrasz to uda ci się to zrobić, jednak myślę, że powinnaś powiedzieć o tym swoim bliskim. Powinni cię wspierać i ci kibicować, a ty powinnaś móc się tym chwalić, anie ukrywać jakby to było coś okropnego

- Może masz racje i faktycznie powinnam mu o tym powiedzieć, problem polega na tym, że on mnie szuka od kilku tygodni i nie wiem jak przyjął by to, że od początku wiedziałam kogo szuka i zamiast wyznać mu prawdę to ukrywała to przez niego, dodatkowo nakręcając go na to, że ją znajdzie tam, gdzie z góry wiedziałam, ze jej nie będzie

- Zrozumie to mimo tego, że początkowo na pewno nie będzie z tego zadowolony

- Nie jestem tego pewna

- Jeżeli powiesz mus szczerze o tym jak się czułaś to nie powinien mieć tym problemy, zresztą on naprawdę cię kocha, poszedłby za tobą na koniec świata wiec wybaczy ci taką drobnostkę

- Dzięki – powiedziałam ciesząc się, że mam kogoś takiego jak Andrew bok siebie


---Luke---

Dojechałem do siedziby i zastałem tam zniecierpliwionego przyjaciela, podszedłem do niego, żeby mu powiedzieć, że jestem gotowy, ale o co chodzi. Zanim jeszcze podszedł usłyszałem do niego:

-Ileż można na ciebie czekać?

- O co ci chodzi, w dwie godziny spakowałem się i tu przyjechałem, powinieneś i tak się cieszyć że tu jestem, nie wiedząc nawet o co ci chodzi

- Ten niby trener co był dla nas podejrzany jutro będzie na wale i jest to idealna okazja, żeby się tam z nim spotkać, szczególnie że ktoś od niego będzie walczyć

- I może to być ta dziewczyna –dokończyłem za niego

- Bingo, także ogarniaj wszystko co masz do zrobienia, bo o siedemnastej mamy samolot

- Ty też lecisz? – zapytałem bo od rana nie było go w domu

- Tak, a teraz ty ogarniaj sprawy gangu, na najbliższe dwa dni, a ja idę się pakować

- Spotykamy się na lotnisku –zawołałem za nim

- Zgadza się


Z walizką wszedłem do siedziby i zastałem kilka osób, w tym Maxa grających w salonie na konsoli.Wszedłem i poczułem wzrok na siebie, a następnie pytania od nośnie walizki:

- Szef się tu wprowadza?

- Nie wytrzymałbym z wami tyle –powiedziałem bo kłótnie w tym domu to naprawdę są dramaty

- Czyżby Bella przejrzała na oczy i cię zostawiła? – powiedział Max

- Nawet jeśli to chyba nie jest to twój zasrany interes – powiedziałem wkurwiony, on ewidentnie coś do niej czuje i zapewne teraz się cieszy myśląc, że zajmie moje miejsce, ale kurwa po moim trupie będzie chodzić z Bellą

- Uuu chyba faktycznie go rzuciła –nabijał się dalej

- Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć –powiedziałem stając przed nim - Chyba zapomniałeś kim tu jesteś

- Jestem twoją prawą ręką więc chyba wiem kim jestem – wstał i hardo spojrzał mi w oczy

- Póki co to jesteś moim podwładnym, słuchasz się mnie i robisz to co JA ci każę, więc jesteś jedynie marnym pomocnikiem – powiedziałem do niego chyba wystarczająco dobitnie – Nie dosięgasz mi do pięt i nigdy nie będziesz, więc nie uważaj się za nie wiadomo kogo, bo to ja jestem tu szefem

- Pewny jesteś?

- Pewny jestem tego, że ty nigdy szefem nie będziesz – powiedziałem i odszedłem

- Myślę, że mając u boku Belle będę nim

- Bella nigdy z tobą nie będzie –powiedziałem odwracając się do niego

- Po dobroci może nie, ale po złości będzie musiała. Nadchodzi zmiana i dowiesz się tego szybciej niż sądzisz

- Nic nie zrobisz Belli, nie dopuszczę do tego

- Jesteś pewien, w takim razie gdzie jest teraz?

- O KURWA – powiedziałem kiedy dotarł do mnie sens jego słów


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro