SZESNAŚCIE
---Luke---
Po wejściu do gabinetu zapytałem dziewczyny co tu robi, bo z tego co pamiętam to nie miałem się z nią spotkać czy coś podobnego:
- Przyszłam do Vanessy, ale zauważyłam że jej nie ma więc spytałam się tego chłopaka, ale jak widać wywiązała się z tego awantura
- Vanessa, pojechała obejrzeć mieszkanie, bo chyba ma już dość naszego towarzystwa
- Nie dziwie się jej, musiało jej się nudzić jako jedynej dziewczynie
- Mi się wydaje, że dość miała sprzątania po nas oraz tego, że praktycznie w każdy weekend była impreza
- Ma to sens, ale dziwi mnie że nie powiedziała mi o tym, pojechałabym z nią szukać mieszkania
- Może zapomniała, albo myślała że jeszcze nie wróciłaś – nie wiem czemu, ale nie mogłem się powstrzymać od tego żeby nie dogryźć jej
- Musisz wracać znowu do tego tematu –przewróciła oczami
- Masz racje, przepraszam – szybko się zreflektowałem
- No nic skoro jej nie ma, to wracam do domu
- Odwiedź cię? – zapytałem bo nie widziałem, żeby jej auto stało przed domem
- Nie, przejdę się
- Jesteś pewna? – zapytałem bo jakoś to do niej nie podobne
- Tak, dobrze mi to zrobi, ale dzięki że zapytałeś, o której wrócisz?
- Koło szesnastej, ale jak coś to zadzwonię
- Okej to do zobaczenia –powiedziała, dając mi szybkiego buziaka, a następnie wyszła
Ja tym czasem zabrałem się do roboty,żeby nie musieć siedzieć tu do dwudziestej, szczególnie że pewnie jutro będę musiał tu przyjechać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro