SIEDEMDZIESIĄT PIĘĆ
---Tom---
Oglądałem razem z synem walki i widziałem jak stres w nim wrasta. Na szczęście naprzeciwko nas siedziała Bella wraz ze swoją przyjaciółką więc ich widok chyba chociaż trochę pomagał chłopakowi. Zauważyłem jak ich wzrok się spotkał, a on zacisnął dłonie, zdziwiony jego zachowaniem spytałem czym one jest spowodowane:
- Andrew co się dzieje?
- Nic, stresuje się walką
- Tyle to sam wiem, ale czemu na widok Belli zacisnąłeś rękę, jakbyś się musiał powstrzymywać
- Zrobiłem to mam jej dość
- Ona nic nie zrobiła
- Nie sądzę, zrobiła aż nad to
- Co masz na myśli? – zapytałem równocześnie bojąc się odpowiedzi
- Nie powiedziała prawdy przez co ścigał nas jakiś wariat, ale to jest mało ważne, dzisiaj o mało nie zginałeś przez jej brata i chłopaka. Nie powinna cię to w to wciągać, szczególnie w takim dniu
- To znaczy?
- Ja mam walkę, Alex przyjeżdża z innego kraju, miałeś ją odebrać, ale chyba o niej też zapomniałeś
- KURWA ALEX – jak mogłem o niej zapomnieć
- Nie przejmuj się powiedziałem jej że masz ją w dupie tak jak mnie oraz że musi jakoś sama przyjechać
- Nie mam was w dupie
- Nie wcale, na mój trening nie przyszedłeś, a o niej w ogóle zapomniałeś – powiedział ze śmiechem
- O Alex faktycznie zapomniałem, ale to dlatego, że wtedy miał być trening z tobą, wiec zamówiłem jej taksówkę wiedząc że bezpiecznie tu dotrze. Natomiast jeśli chodzi o ciebie to wiedziałem, że poradzisz sobie bez mojej pomocy. Od dziecka wychowywałem się tak, żebyś czuł że masz we mnie wsparcie, ale żebyś mnie nie potrzebował. Jesteś moim synem i wiem jak bardzo jesteś dobry, wiem co osiągniesz i to dzięki sobie
- Śmiechu warte – uciął temat
- Na prawdę tak sądzę
- To dziwne bo zawsze chwalisz się tym co osiągnęła Bella, a nie tym co osiągnęła Alex która jest twoją córką czy ja
- Andrew wiem że czujesz się czasem na drugim miejscu, ale ty i twoja siostra jesteście najważniejsi. Wiesz, że Alex nie jest za dobra w tym sporcie, ale stara się i to doceniam, zaś ty masz to po mnie w genach. Poza tym nie chcę żeby myśleli, że przez to że jesteś moim synem masz taryfę ulgową, wymagam od ciebie tyle ile każdy inny, a nawet więcej
- Wiem, ale czasem denerwuje mnie to, że nigdy mnie nie chwalisz, a jedynie wymagasz. Za każdym razem nasze rozmowy opierają się na temat sporu, treningów albo mojej przyszłości. Czasem mam ważenie że jesteś lepszym ojcem dla Belli niż dla nas
- Wiem, że czasem tak może być, ale wy wiecie że was kocham bez względu na wszystko. Znasz Isabelle więc sam wiesz, że mimo twardej jest typem wrażliwca
- Wiem, skończmy ten temat i uznajmy za zakończony. Za chwilę walczę i chcę się skupić na tym – powiedział a ja zgodziłem się, wiedząc ile to dla niego znaczy
- Pamiętasz taktykę?
- Tak, to dobrze. Wiedz jednak, że będę z ciebie zadowolony niezależnie od wyniku tej walki. Jeśli przegrasz to znaczy, ze rywal był lepszy, przyłożymy się do treningów i kolejna walka będzie twoja, tak samo zresztą jak ta – powiedziałem a po chwili poczułem pustkę obok siebie, Andrew wszedł na ring a jego walka się zaczęła
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Moi drodzy czytelnicy zbliżamy się do końca tej książki, zostało dokładnie jeszcze 5 rozdziałów, także nacieszcie się tą historią póki jeszcze jest :D
**Autorka**
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro