SIEDEMDZIESIĄT OSIEM
---Bella---
Podszedł do nas w końcu Andrew, naprawdę myślałam że już nie przyjdzie. Miał wziąć szybki prysznic i do nas wrócić, tymczasem czekałyśmy na niego jakieś czterdzieści minut. Na szczęście w tym czasie pogadałam o tym co zmieniło się w życiu Alice. Miała już mi powiedzieć o tym co ją dręczy, ale dołączył do nas Andrew i temat uciekł. Jeszcze raz mu pogratulowałam oraz ze zgrozą zauważyłam jak jego mina z uśmiechniętej przechodzi , a dość zmartwioną. Jego wzrok był gdzieś utkwiony za mną, odwróciłam się i zauważyłam zmierzającego w naszą stronę Asha. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi, w kolejnej zaś przeżywałam zawał serca. Chciałam się ulotnić, ale zjawił przede mną szybciej niż sądziłam:
- Co ty tu robisz?
- Przyszłam na walkę Andrew – odparłam, gdyż to chyba oczywiste
- Gratuluję stary, nie wiedziałem, że walczysz tak swoją drogą
- Mój tata jest trenerem, więc chyba mam to w genach – zaśmiał się
- Natomiast nie rozumiem skąd wzięłaś się tu ty Alice?
- Przyjechałam, gdyż potrzebowałam rady od przyjaciółki, zresztą nie mogłam przegapić jego wygranej - powiedziała dziewczyna
- Nie wiem czemu, ale mam dziwne wrażenie, że mnie kłamiecie
- Niby dlaczego mielibyśmy cię okłamywać? – powiedziałam delikatnie za szybko
- Może dlatego, że Alice mogła do ciebie zadzwonić skoro chciała zwykłą radę, ty zaś darłaś mordę na całą salę, chcąc mu pomóc, dziwi mnie tylko, że wiedziałaś co powinien zrobić – powiedział, a ja wiedziałam, że w końcu prawda wyjdzie na jaw, dlatego zdecydowałam się mu powiedzieć o tym póki jeszcze mam okazję do tego
- Możemy pogadać na osobności? – spytałam
- Na to liczyłem – odpowiedział, a pozostała dwójka nas opuściła
- Jeździe i świętujcie, ja do was dołączę później – obiecałam i poszłam z bratem w jakieś bardziej spokojnie miejsce – No więc nie wiem w sumie od czego powinnam zacząć
- Zaczynam się bać tego co zaraz usłyszę – powiedział lekko prześmiewczym tonem, równocześnie mając powagę wymalowaną na twarzy, przez co zaśmiałam się i na spokojnie postanowiłam przejść do tego po co tak właściwie ta rozmowa ma miejsce
- Od kąt zamieszkałam u cioci Amy zmieniłam lekko swoje życie. Początkowo skupiłam je wokół nauki, ale szybko zaczęłam się męczyć psychicznie. Andrew widząc w jakim jestem stanie, zabrał mnie do studia swojego taty, abym tam mogła się wyżyć na worku treningowym
- Nie rozumiem do czego to zmierza
- Nie przerywaj mi, waliłam tak przez jakiś czas. Andrew zauważył, że mi to pomogło więc przeszliśmy do innych ćwiczeń, jego tata prowadził w tym czasie trening, jednak podczas pięciominutowej przerwy podszedł do nas. Przez krótką chwilę oglądał moje starania i zauważył jak samo to określa, że jestem dobra w tym sporcie. Zapytał się mnie czy nie chciałabym spróbować kilku treningów, zgodziłam się bo było to jakieś oderwanie od rzeczywistości czyli głównie szkoły – Ash słuchał mnie uważnie, aż chyba zbyt uważnie, mimo wszystko kontynuowałam – Po kilku treningach okazało się, ze ja to polubiłam i wcale nie byłam w tym najgorsza. Trenowałam razem z przyjacielem i wkrótce okazało się, ze jestem naprawdę dobra, a więc poszłam na swoją pierwszą walkę i wygrałam ją. Po niej zaczęłam jeszcze bardziej trenować, żeby być najlepsza i naprawdę taka byłam, aż do walki która miała miejsce kilka miesięcy temu – zrobiłam oddech wiedząc że za chwilę będę musiała powiedzieć to najważniejsze – Podczas mojej ostatniej walki byłam bardzo zestresowana, nie zjadłam nic rano i podczas walki zemdlałam z wycieńczenia – powiedziałam ze wzrokiem wbitym w ziemię, dodatkowo czekając na jego reakcje
- Czekaj czy ty chcesz mi powiedzieć, że jesteś tą dziewczyną, której walkę widzieliśmy?
- Yhy – odpowiedziałam co raz bardziej zestresowana jego reakcją
- Jak mogłaś? – zapytał, a ja wiedziałam że jest rozczarowany moim zachowaniem
- Widziałam, ze ty i Luke chcecie żebym do was dołączyła, a ja lekko się podłamałam w końcu już nie byłam Niepokonana, ze względu na swoje zdrowie chciałam też zrezygnować
- Jak to na swoje zdrowie? – zapytał przerażony
- Pamiętasz jak nie było mnie tydzień i nie dawałam znaku życia?
- Jak mógłbym nie pamiętać jednego z najbardziej stresujących tygodni?
- Wylądowałam wtedy w szpitalu, okazało się że powinnam więcej jeść i lekko odpuścić sobie treningi
- Czemu mi nie powiedziałaś?
- Bo wiedziałam, ze chcecie żebym dołączyła do waszego gangu, a ja tego nie chciałam
- Mogłaś powiedzieć nam o tym, ze nie chcesz, przecież byśmy cię nie zmusili
- Wiem, ale mielibyście do mnie żal. Zresztą miałam już skończyć walczyć, ale wkrótce okazało się, ze za bardzo to lubię i ciężko mi żyje bez tego. Wróciłam do treningów, ale nie mogłam wam powiedzieć o tym, ze to ja jestem tą dziewczyną. Potem jeszcze sabotowałam wasze szukania jej, więc tym bardziej nie mogłam o tym powiedzieć, bo Luke by mnie nie zrozumiał – powiedziałam będąc na skraju płaczu
- Jak widać chyba nasz nie znasz – powiedział smutno Ash – Muszę to przemyśleć – powiedział, chciał odejść, ale zatrzymałam go jeszcze na chwilę prosząc, aby nic mówił Lukowi, zasługuje żeby usłyszeć to ode mnie – Nie powiem mu, dlatego że to ty powinnaś wypić piwo które sama sobie naważyłaś – po tym zostawił mnie samą, a ja rozpłakałam się będąc zła sama na siebie. Zawiodłam najbliższe mi osoby, dodatkowo zniszczyłam wszystko co było dla mnie ważne
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro