Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SIEDEMDZIESIĄT OSIEM

---Bella---

Podszedł do nas w końcu Andrew, naprawdę myślałam że już nie przyjdzie. Miał wziąć szybki prysznic i do nas wrócić, tymczasem czekałyśmy na niego jakieś czterdzieści minut. Na szczęście w tym czasie pogadałam o tym co zmieniło się w życiu Alice. Miała już mi powiedzieć o tym co ją dręczy, ale dołączył do nas Andrew i temat uciekł. Jeszcze raz mu pogratulowałam oraz ze zgrozą zauważyłam jak jego mina z uśmiechniętej przechodzi , a dość zmartwioną. Jego wzrok był gdzieś utkwiony za mną, odwróciłam się i zauważyłam zmierzającego w naszą stronę Asha. W pierwszej chwili nie wiedziałam o co chodzi, w kolejnej zaś przeżywałam zawał serca. Chciałam się ulotnić, ale zjawił przede mną szybciej niż sądziłam:

- Co ty tu robisz?

- Przyszłam na walkę Andrew – odparłam, gdyż to chyba oczywiste

- Gratuluję stary, nie wiedziałem, że walczysz tak swoją drogą

- Mój tata jest trenerem, więc chyba mam to w genach – zaśmiał się

- Natomiast nie rozumiem skąd wzięłaś się tu ty Alice?

- Przyjechałam, gdyż potrzebowałam rady od przyjaciółki, zresztą nie mogłam przegapić jego wygranej - powiedziała dziewczyna

- Nie wiem czemu, ale mam dziwne wrażenie, że mnie kłamiecie

- Niby dlaczego mielibyśmy cię okłamywać? – powiedziałam delikatnie za szybko

- Może dlatego, że Alice mogła do ciebie zadzwonić skoro chciała zwykłą radę, ty zaś darłaś mordę na całą salę, chcąc mu pomóc, dziwi mnie tylko, że wiedziałaś co powinien zrobić – powiedział, a ja wiedziałam, że w końcu prawda wyjdzie na jaw, dlatego zdecydowałam się mu powiedzieć o tym póki jeszcze mam okazję do tego

- Możemy pogadać na osobności? – spytałam

- Na to liczyłem – odpowiedział, a pozostała dwójka nas opuściła

- Jeździe i świętujcie, ja do was dołączę później – obiecałam i poszłam z bratem w jakieś bardziej spokojnie miejsce – No więc nie wiem w sumie od czego powinnam zacząć

- Zaczynam się bać tego co zaraz usłyszę – powiedział lekko prześmiewczym tonem, równocześnie mając powagę wymalowaną na twarzy, przez co zaśmiałam się i na spokojnie postanowiłam przejść do tego po co tak właściwie ta rozmowa ma miejsce

- Od kąt zamieszkałam u cioci Amy zmieniłam lekko swoje życie. Początkowo skupiłam je wokół nauki, ale szybko zaczęłam się męczyć psychicznie. Andrew widząc w jakim jestem stanie, zabrał mnie do studia swojego taty, abym tam mogła się wyżyć na worku treningowym

- Nie rozumiem do czego to zmierza

- Nie przerywaj mi, waliłam tak przez jakiś czas. Andrew zauważył, że mi to pomogło więc przeszliśmy do innych ćwiczeń, jego tata prowadził w tym czasie trening, jednak podczas pięciominutowej przerwy podszedł do nas. Przez krótką chwilę oglądał moje starania i zauważył jak samo to określa, że jestem dobra w tym sporcie. Zapytał się mnie czy nie chciałabym spróbować kilku treningów, zgodziłam się bo było to jakieś oderwanie od rzeczywistości czyli głównie szkoły – Ash słuchał mnie uważnie, aż chyba zbyt uważnie, mimo wszystko kontynuowałam – Po kilku treningach okazało się, ze ja to polubiłam i wcale nie byłam w tym najgorsza. Trenowałam razem z przyjacielem i wkrótce okazało się, ze jestem naprawdę dobra, a więc poszłam na swoją pierwszą walkę i wygrałam ją. Po niej zaczęłam jeszcze bardziej trenować, żeby być najlepsza i naprawdę taka byłam, aż do walki która miała miejsce kilka miesięcy temu – zrobiłam oddech wiedząc że za chwilę będę musiała powiedzieć to najważniejsze – Podczas mojej ostatniej walki byłam bardzo zestresowana, nie zjadłam nic rano i podczas walki zemdlałam z wycieńczenia – powiedziałam ze wzrokiem wbitym w ziemię, dodatkowo czekając na jego reakcje

- Czekaj czy ty chcesz mi powiedzieć, że jesteś tą dziewczyną, której walkę widzieliśmy?

- Yhy – odpowiedziałam co raz bardziej zestresowana jego reakcją

- Jak mogłaś? – zapytał, a ja wiedziałam że jest rozczarowany moim zachowaniem

- Widziałam, ze ty i Luke chcecie żebym do was dołączyła, a ja lekko się podłamałam w końcu już nie byłam Niepokonana, ze względu na swoje zdrowie chciałam też zrezygnować

- Jak to na swoje zdrowie? – zapytał przerażony

- Pamiętasz jak nie było mnie tydzień i nie dawałam znaku życia?

- Jak mógłbym nie pamiętać jednego z najbardziej stresujących tygodni?

- Wylądowałam wtedy w szpitalu, okazało się że powinnam więcej jeść i lekko odpuścić sobie treningi

- Czemu mi nie powiedziałaś?

- Bo wiedziałam, ze chcecie żebym dołączyła do waszego gangu, a ja tego nie chciałam

- Mogłaś powiedzieć nam o tym, ze nie chcesz, przecież byśmy cię nie zmusili

- Wiem, ale mielibyście do mnie żal. Zresztą miałam już skończyć walczyć, ale wkrótce okazało się, ze za bardzo to lubię i ciężko mi żyje bez tego. Wróciłam do treningów, ale nie mogłam wam powiedzieć o tym, ze to ja jestem tą dziewczyną. Potem jeszcze sabotowałam wasze szukania jej, więc tym bardziej nie mogłam o tym powiedzieć, bo Luke by mnie nie zrozumiał – powiedziałam będąc na skraju płaczu

- Jak widać chyba nasz nie znasz – powiedział smutno Ash – Muszę to przemyśleć – powiedział, chciał odejść, ale zatrzymałam go jeszcze na chwilę prosząc, aby nic mówił Lukowi, zasługuje żeby usłyszeć to ode mnie – Nie powiem mu, dlatego że to ty powinnaś wypić piwo które sama sobie naważyłaś – po tym zostawił mnie samą, a ja rozpłakałam się będąc zła sama na siebie. Zawiodłam najbliższe mi osoby, dodatkowo zniszczyłam wszystko co było dla mnie ważne

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro