Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Stiles z Isaaciem trzymali się za ręce, a niedaleko nich, ze spuszczonymi głowami stało dwóch chłopaków z Hufflepuffu. Od czasu do czasu zerkali na nich z nienawiścią, nie wierząc, że Stilinski na nich doniósł.

- Możecie to jakoś wytłumaczyć? - zapytał Dumbledore. Starał się nie okazywać gniewu, chociaż był bardzo zły. Nie mógł sobie pozwolić na takie traktowanie uczniów w jego szkole.

- Nie wiemy o co chodzi, dyrektorze - odpowiedział Marco, podnosząc głowę. Wyglądał, według Isaaca, na zbyt pewnego siebie chłopaczka, który nie bardzo zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił. Blondyn miał go ochotę zatłuc i nie miałby żadnych wyrzutów sumienia. 

- Nie gadaj głupot, Marco - odezwał się Jackob, patrząc na przyjaciela. - Pobiliśmy go.

Chłopak spuścił głowę, nic nie mówiąc.

I dla nich skończyło się tylko szlabanem, pismem do rodziców i naganą. Stiles nie chciał wyjść z bezpiecznego gabinetu dyrektora, ale Lahey go jakoś wyciągnął.

- Nie zostawiaj mnie  - wyszeptał ze łzami w oczach brunet. Starszy musiał iść już na bardzo ważną lekcję eliksirów, inaczej obleje. - Boje się.

Isaac przytulił go do siebie, czując, jak jego ukochany drży.

- Słoneczko, już nic ci złego nie zrobią. Nie masz czego się bać, już jest dobrze.

Stiles uśmiechnął się i kiwnął głową. Powoli zaczął iść w stronę swojej sali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro