Pokój do wynajęcia
Kambe czuł ucisk w żołądku. Nie było to miłe uczucie, a w każdym razie na pewno nie w tamtym momencie. Przyłożył dłoń do gardła, jakby zbierało mu się na wymioty. Nie miał jednak czego zwrócić, gdyż stres spowodowany ostatnimi dwoma miesiącami i tona papierkowej roboty skutecznie ściskały mu gardło, gdy tylko przechodził obok kuchni, jakiegokolwiek spożywczaka czy stołówki na komisariacie.
-Przykro mi- powiedział jeden z byłych pracowników posiadłości Kambe, pakując walizki do taksówki.- To były całkiem piękne lata.- spojrzał na budynek, w którym przepracował ostatnie lata i odjechał.
W głowie miał tylko jedno pytania, jak? Jak w trakcie zaledwie dwóch miesięcy stracił firmę, posiadłość, pieniądze i jedynego członka rodziny, któremu bezgranicznie ufał. Suzue nawet nie raczyła napisać głupiej wiadomości gdzie wyjeżdża, więc został sam. Nie odwrócił wzroku, gdy ostatni raz opuszczał teren posiadłości, i udał się do aktualnego miejsca zamieszkania, nawet nie kłopocząc się by wezwać taksówkę.
Kambe, chociaż nie widział problemu w załatwianiu wszystkiego pieniędzmi, po wielu rozmowach, w sumie to raczej były kłótnie, z Haru nauczył się tworzyć alternatywne scenariusze, w których pieniądze nie stanowiły aż tak ważnej roli. Jednak nigdy by się do tego nie przyznał na głos, by nie wywołać na twarzy Kato zwycięskiego uśmieszku, od którego przewracało mu się w żołądku. I to w ten przyjemny sposób.
Dzięki alternatywnemu scenariuszowi wpadł na pomysł by, gdy firma dopiero zaczęła przynosić więcej strat niż zysków, wynająć niewielką kawalerkę, opłacaną z wypłaty z pracy w policji, którą w końcu zaczął pobierać. Przeprowadził się do niej tydzień przed przymusowym opuszczeniem posiadłości.
Zmarszczył czoło, wchodząc do kawalerki. Był tak bardzo nieprzyzwyczajony do małych mieszkań, że nawet po trzech tygodniach nie mógł uwierzyć, że naprawdę upadł tak nisko. Musiał zrezygnować z markowych ubrań, wykwintnych potraw, drogich restauracji. A przynajmniej do czasu aż zrozumie ile pieniędzy przyjdzie mu stracić na rachunki i wyżywienie. Daisuke zdecydowanie nie potrafił gospodarować małymi kwotami pieniędzy.
W małej kawalerce przez większość czasu panowała cisza. Część ubrań była rozpakowana z torby, część czysta, część brudna leżała ułożona w kostkę w łazience, tuż obok instrukcji do obsługiwania pralki, której od dnia zakupu nie rozgryzł.
Chodząc do pracy jedyne co chciał to zapaść się pod ziemię. Pierwszy raz w życiu musiał naprawdę pracować, przejmować się obowiązkami i się z nich wywiązywać. Jego zły stan nie umknął uwadze Haru, który niemal codziennie w jakiś sposób próbował poprawić mu humor, chociażby zwykłym lunchem.
-Oj, Kambe, chyba niezbyt na zdrowie ci wychodzi ta sytuacja- powiedział Haru, podchodząc do stanowiska Daisuke.
Mężczyzna przemilczał jego zaczepkę. Milczał o wiele częściej niż wcześniej, od kiedy dowiedział się o stratach firmy.
-Nie chce być uszczypliwy, czy coś.- wyciągnął przed siebie ręce, zakłopotany.- Widzę po prostu, że sobie nie radzisz.- wskazał palcem na fryzurę Daisuke, taką samą jak podczas pijackiego spotkania u niego w domu, cienie pod oczami i pognieciony garnitur.- Może się nie dogadujemy, ale jednak trzeba sobie pomagać. Od jakiegoś czasu szukam współlokatora. W dwóch łatwiej, prawda? Chętny?
Haru uśmiechnął się i wyciągnął w jego stronę rękę. Przez chwilę Kambe wahał się przed zgodzeniem się, lecz w jego obecnej sytuacji widział więcej plusów niż minusów. I to wcale nie tak, że głównym powodem dlaczego się zgodził była chęć bycia bliżej Haru.
-Niech będzie...
W trakcie akcji, do której dostali zgłoszenie, Daisuke ciągle zastanawiał się, jak udźwignie cały ciężar ukrywania niektórych rzeczy przed Kato. Jak się potem okazało, niczego ukrywać nie musiał.
Kolejna przeprowadzka nie była tak ciężka jak pierwsza. Daisuke miał zdecydowanie mniej rzeczy, które mógłby bez wyrzutów sumienia spakować. W dodatku posortował swoje ubrania, razem z Kato oczywiście, i wyrzucił to czego nie potrzebował. Na przykład piętnaście zestawów garniturów. Zamiast tego jego szafa uzupełniła się zwykłymi ubraniami.
Haru wszedł do salonu, po którym walały się dwa nierozpakowane pudła. Zgadywał, że skoro nie znajdowały się w pokoju Kambe, były w nich jakieś stare pamiątki po rodzicach, tak przynajmniej mówił napis na jednym z kartonowych boków. Jeden karton był otworzony, na samym wierzchu leżało zdjęcie małego Daisuke z rodzicami po obu stronach.
Podszedł do Kambe. Leżał na kanapie z rękami podłożonymi pod głowę i ze skulonymi nogami. Lekko się trząsł. Zbliżała się zima, okna były otwarte, a w mieszkaniu panował chłód. Haru poszedł do pokoju i z dna szafy wyciągnął dwa małe koce, którymi następnie przykrył śpiącego mężczyznę. Następnie zdjął z ramion kurtkę i okrył jego wystające spod materiału nogi. Mógłby go przenieść do jego pokoju, ale ryzykował w ten sposób, że się obudzi, a sen był teraz dla niego jedyną formą relaksu.
Włączył też ogrzewanie. Jemu osobiście taki chłód nie przeszkadzał, lecz teraz musiał brać pod uwagę swojego współlokatora. Z szafki w kuchni wyciągnął paczkę słonych paluszków i wrócił do salonu, siadając na ostatnich wolnych centymetrach kanapy.
Daisuke się poruszył, a po chwili wstał, przecierając dłońmi zaspane oczy. Już drugi raz miał okazję zobaczyć go w takim stanie, lecz pierwszy raz nie pijanego. Uśmiechnął się i wyciągnął w jego stronę paczkę z paluszkami.
-Chcesz?
Mężczyzna przez chwilę patrzył na niego jak dziecko i szczerze rozczuliło to bruneta. Kambe przez chwilę patrzył w telewizor, w którym nadawano nieinteresujące go wiadomości. Coś o powodzi, o wypadkach samochodowych, krótko opowiedziana sytuacja firmy, która jeszcze kilka godzin temu należała do niego. Wbił palce z podłokietnik i zagryzł zęby, widząc nagłówek na czerwonym pasku.
-Halo, ziemia do Kambe. Żyjesz?- nie otrzymał odpowiedzi, ale uznał obrócenie głowy Daisuke w jego stronę za właściwą reakcje, więc powtórzył wypowiedź.- Jeśli chcesz tu zamieszkać, musisz płacić połowę czynszu. Nie dam ci tu mieszkać za darmo.
Haru pogroził mu chwilę słoną przekąską, a potem włożył ją do ust. Daisuke dźwignął się na łokciach i zbliżył swoją twarz do twarzy Kato.
-Zbankrutowałem, więc nie mam jak zapłacić. W takim razie muszę znaleźć inny sposób- powiedział i wziął do ust drugi koniec słonej przekąski, przypadkowo go łamiąc, lecz nie odsuwając się w dalszym ciągu.
Haru wypuścił z rąk paczkę z paluszkami, która upadła na podłogę i się rozsypała, a następnie położył dłonie na ramionach Kambe, chcąc go od siebie odsunąć, lecz ten okazał się silniejszy niż wskazywałaby na to jego sylwetka.
-Co ty robi...- przerwał, gdy usta Daisuke spotkały się z jego wargami.
Przez chwilę patrzył na niego nie wiedząc co robić, lecz później rozluźnił napięte mięśnie i pozwolił mu przejąć kontrolę nad tym co się między nimi działo. Pocałunki Daisuke były długie, gorące i zachłanne, a jednocześnie zmysłowe i pociągające, przez co Haru nie miał najmniejszych skrupułów by położyć dłonie na jego klatce piersiowej i wolnym ruchem ściągnąć z jego ramion marynarkę.
Kambe zjechał pocałunkami na jego szyję i lekko przygryzł skórę. Z ust Haru wydobył się cichy, zaskoczony jęk, zmieszany z odrobiną przyjemności.
-Nie znałem cię od tej strony, inspektorze Kato- odparł z uśmiechem, przejeżdżając ręką między jego nogami.
Haru słysząc te słowa odsunął się od niego i zarumienił się ze złości. Przez chwilę szumiało mu w głowie ale potem, czując na udzie rękę Kambe, oprzytomniał. Zrzucił dłoń mężczyzny i wstał z kanapy. Wyszedł z mieszkania, trzaskając głośno drzwiami, nawet nie zabierając z kanapy kurtki.
Daisuke patrzył w miejsce gdzie ostatni raz widział bruneta, a potem odchylił głowę do tyłu, opierając ją o zagłówek. W końcu wstał, podszedł do szafki, w której Haru trzymał procenty, niezbyt wykwintne, ale uchodzące w tłoku, i zabrał z niej butelkę z tanim winem. Po chwili namysłu wziął jeszcze drugą. Jeśli dobrze pójdzie, upiję się przed północą, pomyślał, kierując się w stronę swojej sypialni.
Nie dane mu było jednak nacieszyć się drugą butelką, o dziwo nawet dobrego trunku, gdy do jego pokoju wparował wściekły Kato z głową mokrą od deszczu.
-Robisz ze mnie głupka, a teraz jeszcze pijesz mój alkohol?!- krzyknął wściekły.
Daisuke uśmiechnął się pod nosem, gdy mężczyzna sięgnął po nienaruszoną jeszcze butelkę. To moja szansa, przemknęło mu przez głowę. Złapał Haru za rękę i z użyciem dużej ilości sił, bądź co bądź był pijany, a co za tym idzie, osłabiony, popchnął go na łóżko, szybko siadając na jego biodrach, by ten się nie podniósł i kolejny raz nie uciekł.
-Nie pamiętam, żebym robił z ciebie głupka- szepnął, zanim z ust Kato wydobyłby się wściekły krzyk. Zamiast tego cicho szepnął pod nosem:
-A to na kanapie to co?
Daisuke przez chwilę mruczał pod nosem, wpatrując się gdzieś w przestrzeń za jego głową, aż w końcu wypalił:
-Zachwyt nad twoją osobą.- Całkowicie olał całowanie ust czy szyi Haru.
Zamiast tego zsunął się niżej, rozpinając koszulę, i zaczął robić drobne malinki tuż przy jego obojczyku. Mruknął z zadowoleniem, gdy nie usłyszał żadnego słowa sprzeciwu. Tanie wino nie starczyło by mu przy kolejnym odrzuceniu.
Jego palce, jeszcze chwilę temu zaciskające się na poduszce tuż przy głowie Kato, zsunęły się po jego ciele, zatrzymując się tuż przy pasku od jego spodni. Daisuke zaśmiał się cicho i złożył ostatni, na najbliższe kilka chwili, pocałunek na brzuchu Haru. Po jego ciele przeszły dreszcze.
Rozpiął pasek oraz spodnie i wsunął je razem z bielizną aż pod kolana. Z ust Haru wydobył się krzyk zaskoczenia, a cała twarz przybrała niewyobrażalnie czerwoną barwę. Wyrównał się z powrotem twarzą z Haru i przyłożył do jego ust swoją dłoń. Kato, chyba podświadomie wiedząc czego oczekuje Kambe, rozchylił usta, a gdy mężczyzna wsunął do środka dwa palce, zaczął po nich jeździć językiem.
Druga ręką Daisuke gładziła go między udami, a usta zajęły się całowaniem klatki piersiowej. Potem zabrał palce z jego ust i zjechawszy wzdłuż ciała Haru, wsunął je w niego pojedynczo. Z ust mężczyzny wydobył się zduszony jęk połączony z piskiem zaskoczenia. Drugą ręką złapał nadgarstki Haru i przygwoździł je do poduszki nad jego głową.
Daisuke zaczął poruszać palcami we wnętrzu chłopaka, krzyżując je i zginając, rozkoszując się dźwiękami wydawanymi przez drugiego.
Kiedy uznał, że Kato jest wystarczająco przygotowany, wyjął palce i wyprostował się. Rozsunął dłońmi jego nogi i usiadł między nimi. Rozpiął spodnie i zdjął je do kolan wraz z bielizną, by chwili ostrożnie w niego wejść. Ciało Haru napięło się, a z ust wydobył głośny jęk. Daisuke puścił jego nadgarstki i złapał go w biodrach, wbijając palce w skórę.
Przez chwilę nie robił nic, lecz po kilku sekundach zaczął poruszać biodrami. Haru wtopił palce w poduszkę, próbując ukryć w niej twarz, lecz szło mu to bardzo opornie. Z ust co chwila wydobywały się jęki, wraz z przyśpieszaniem tempa stawały się głośniejsze. Odchylił głowę do tyłu, gdy czarnowłosy trafił celnie w jego prostatę i cicho krzyknął. Na jego twarzy znów pojawił się czerwony rumieniec. Z kącika jego warg spłynęła strużka śliny. Daisuke pochylił się nad nim i złączył ich usta w pocałunku.
Haru puścił poduszkę i wtopił palce we włosy drugiego. Co jakiś czas, jedyne co był w stanie zrobić, to cicho, niemal ledwo słyszalnie, prosić o więcej albo szybciej, a podniecony Daisuke z radością spełniał jego zachcianki.
Pierwszy doszedł Haru, brudząc swój brzuch i po części brzuch Kambe. Wyjęczał wtedy głośno jego imię, wypuszczając z rąk kosmyki jego włosów. A chwilę po nim skończył też czarnowłosy. Kambe niechętnie z niego wyszedł i położył się obok niego. Gdy wyrównali oddech, uspokoili się trochę.
Daisuke przejechał dłonią do czerwonym policzku Haru. Nie miał nic przeciwko, gdy Kato obrócił się na bok i wtulił w jego klatkę piersiową.
-Rób co chcesz, ale połowę rachunków i tak płacić musisz.
~$$$~
Shot napisany, a ja zgodnie z obietnicą spierdzielam na Sybir
Sayonara albo raczej Do svidania
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro