Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

W oddali słychać było krzyki kobiety. Raven biegła w stronę hałasu rozpoznając w nim głos swej ciotki Agnes. Kiedy dotarła na miejsce omal nie zwymiotowała z obrzydzenia. Patrzyła jak wielki niedźwiedź rozszarpuje ciało jej krewnej na strzępy. Zaczęła rzucać kamieniami w zwierzę aby odwrócić jego uwagę od ofiary, jednak za późno. Zwierzę na początku ją ignorowało skupiając się na zwłokach lecz w końcu zirytowany ciągłymi uderzeniami ruszył na dziewczynę. Powalił ją na ziemię i zaryczał.

Raven obudziła się z krzykiem cała spocona i zdyszana. Uspokoiła oddech i podeszła do okna uchylając je odrobinę aby złapać trochę świeżego powietrza. Po kilku minutach zamknęła okno i wróciła na łóżko, po czym zasnęła. Lecz miała dziwne przeczucie że ten sen...to prawda.

                                                                                       ***

Przechadzał się po ogrodzie. Zaczęła nadchodzić zima. To właśnie było przekleństwem a zarazem swego rodzaju urokiem tego miejsca. Pory roku nie występowały tu w naturalnej kolejności, wiosna, lato, jesień, zima. Nie, w tym miejscu występowały jak chciały. Zdążył się przyzwyczaić, tutaj wszystko było inne...tak samo jak on. Odwrócił się nagle słysząc hałas. Za nim stała niebieskooka, lecz w jej zachowaniu było coś dziwnego. Normalnie obdarzyła by go uśmiechem i przywitała się. Coś musiało się stać.

-Raven...co się dzieje? Jesteś jakaś smutna.-powiedział podchodząc do niej. Ta spojrzała na niego i wytłumaczyła mu swój sen.

-To wszystko.-zakończyła-Ale...mam przeczucie...że to prawda.-nie chciała dopuszczać takiej myśli do siebie, ale matka nauczyła ją traktować takie sny z pewną dozą powagi. Do dziś pamięta jak jej rodzicielce śniło się jak ciotka Agnes łamie sobie rękę. I rzeczywiście się sprawdziło.

-Chyba mogę ci pomóc. Chodź ze mną.-zaprowadził ją do swej komnaty i podszedł do małego stolika gdzie na nim stał niewielki stojak, a na nim siedział sokół. Ale nie był to zwyczajny ptak, bowiem potrafił za pomocą swych pazurów nasączonych uprzednio w atramencie przekazać wiadomość. Na początku nie chciała w to wierzyć, ale jak zobaczyła co potrafi ten wyjątkowy ptak, zwróciła honor gospodarzowi.

-Proszę cię, abyś dokładnie opisała swoją ciotkę. Nawet najdrobniejsze szczegóły mogą się przydać.

-Rozumiem. No więc...-zaczęła opisywać krewną zgodnie z instrukcjami mężczyzny. Kiedy skończyła Eryk wypuścił sokoła w bezkresne niebo. Patrzyli jak poszybował i zniknął w oddali za horyzontem.

-Jak tylko wróci dowiesz się o tym od razu. Obiecuję.-spojrzała na niego i odparła:

-Dziękuję.

Sokół wyruszył dwa tygodnie temu i jeszcze nie wrócił. Trzeba było dużo czasu aby pokonał ocean w te i we wte. Tymczasem spadł śnieg, a Upiór szykował dla Raven specjalną kolację, chcąc jakoś umilić jej rutynę i pocieszyć. Polecił gosposi aby uszyła dla niej najpiękniejszą suknię jaką tylko zdoła. Ta uśmiechnęła się z przekąsem:

-Drogi, Eryku. Czyżbyś się zakochał w naszym gościu?

-Tak, Mayerling. Zakochałem się na zabój.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro