Rozdział 38 Głos ludu
Chain Chronicle: Haecceitas no Hikari Opening (HD)
— Nina —
— Nie smuć się, idioto — poprosiłam. — Zawsze masz mnie — szepnęłam cicho, mając nadzieję, że nie usłyszy.
Blondyn nie odpowiedział, tylko wziął mnie w ramiona. Nie szarpałam się z nim. Wiedziałam, że teraz potrzebuje mojego dotyku. Zresztą — chyba — polubiłam jego bliskość. Klaus podszedł do teleportu i przeniósł naszą dwójkę do pokoju z klatką. Odruchowo się spięłam. On chyba nie chce mnie ponowie zamknąć w tym żelastwie? Zauważając, że mężczyzna nie zmierza w kierunku mojego więzienia odetchnęłam z ulgą. Jednak zastanawiałam się, co jest powodem zmiany jego decyzji? Czyżby mi zaufał?
— Ej... — Dotknęłam jego ramienia, a on się zatrzymał.
— Tak? — zapytał dziwnym głosem. Chyba dalej nie może się pozbierać po tym, co się stało. Dla mnie to też trudne, lecz nie mam innego wyboru jak iść dalej z swoim życiem.
— Czy przypadkiem nie miałeś zamykać mnie w tym czymś? — zapytałam, wskazując ruchem głowy na znajdujące się za nami kraty.
Wzruszył ramionami.
— Nie mam powodu by dalej cię tam trzymać — rzekł, bez chwili namysłu. — Udowodniłaś, że nie masz zamiaru uciekać, więc nie widzę jakiegokolwiek powodu by dalej cię więzić — wytłumaczył, a ja uśmiechnęła się. Co za kretyn... Jak mógł tak szybko mi zaufać? — Choć jeśli chcesz to możesz tam wrócić — oznajmił chłodno.
— Wiesz, co? Chyba podziękuje. Jakoś nie tęsknie za tym cholernym żelastwem... — mruknęłam.
Klaus posadził mnie na materacu, po czym sam usiadł obok. Widziałam na jego twarzy skupienie. Mówiąc szczerze nie interesowało mnie, o czym myśli. Położyłam się i zamknęłam oczy, po czym zaczęłam rozmyślać. Myślałam o wszystkim, co się stało. Spotkałam matkę. Kobietę, którą uważałam za martwą od wielu lat. To przykre, że moja rodzicielka tak bardzo mnie oszukała, a co było tego przyczyną? Chęć zemsty, której powodu dalej nie znalazłam. Moi rodzice przygotowali własną śmierć i skazali mnie na przeżycie tego wszystkiego... Nigdy im nie wybaczę! I zawsze będą w moich oczach martwi. Zuzanna, którą dzisiaj spotkałam nie jest moją matką, przynajmniej ja jej za nią nie uznaję. Nic mnie nie łączy z tą buntowniczką, nic, a nic...
— Nina? — Poczułam dotyk na swoim ramieniu. — O czym myślisz? — zapytał, a ja westchnęłam siadając i spoglądając na swojego przeznaczonego. Teraz moją jedyną rodziną jest on i Julia. Nikt oprócz nich mi już nie pozostał...
To głupie... Jeszcze tydzień temu, gdyby ktoś mi powiedział, że pocałuję czy pozwolę Klausowi by mnie przytulał wysłałabym go do psychologa. Tak wiele się zmieniło, od kiedy po raz pierwszy obudziłam się w tym pokoju. Tak wiele czasu już przeminęło... Myślę, że i ja i on zmieniliśmy się. Jednak czy na lepsze? Nie wiem.
— Zastanawiam się... Jaką dokładnie karę otrzymała Natalia? — skłamałam, lecz nie widziałam powodu by powiedzieć mu prawdę. Jesteśmy dla siebie bliżsi niż wcześniej, lecz i tak nie potrafimy jeszcze do końca sobie zaufać.
Odpowiedzi na zadane pytanie nie otrzymałam. Miałam zamiar już zacząć na niego krzyczeć, lecz usłyszałam dźwięk działającej maszynerii. Spojrzałam w tamto miejsce, a prawie, że w tym samym momencie pojawił się w nim Ners. Klaus wstał z łóżka i podszedł do klęczącego już sługi.
— Alfo, Luno... Wszystko zostało już przygotowane...
***
Delikatny wiatr zaczął targać moje włosy, a ja nabrałam duży chlust powietrza. Ostatni raz, kiedy byłam na dworze nie skończył się zbyt pomyślnie... To właśnie wtedy widziałam jak Klaus został zraniony. Pokręciłam głową. Nie mogę tak myśleć. W jakimś, przecież stopniu była to także jego wina... Jednak powód, przez który po raz kolejny znalazłam się na łonie natury też nie jest zbyt przyjemny. To właśnie za chwilę Natalia, matka Julii, Klirdisys brata Klausa, a także szwagierka Alfy zostanie osądzona za zbrodnie, jakich się dopuściła.
Spojrzałam przed siebie i ujrzałam klęczące, wpatrzone w ziemie wilkołaki. Wszyscy obecni oddawali mi i Klausowi szacunek. Westchnęłam. Jedna z nich zostanie ukarana, a one nawet nie zareagują. Choć... Natalii należy się. Uśmiechnęłam. Jak ja mogłam w ogóle poczuć względem niej coś w rodzaju współczucia? Musiałam mieć jakieś zamroczenie umysłu czy coś...
Klaus zaprowadził mnie do białego namiotu, stojącego w centrum całego zgromadzenia. Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie. Uderzyłam go za to niby „przypadkiem" w pierś.
— Siedź na tym krześle i nie wstawaj, choćbym nie wiem, co... — rozkazał szeptem. Prychnęłam pod nosem i przybliżyłam swoją twarz do niego. Moje włosy zasłoniły nasze twarze, przez co dla osoby stojącej obok mogłoby się wydawać, że właśnie się całujemy.
— Nie mam zamiaru ciebie słuchać... — syknęłam, a on wzmocnił uścisk na moich ramionach.
— Nino, choć raz zrób to, co ci każe! — poprosił, pokręciłam przecząco głową.
— Ani mi się śni! — fuknęłam, a on dotknął ustami mojego policzka.
— Zrób to... proszę? — Uśmiechnęłam się zwycięsko. A więc nawet on, wielki i potężny Alfa potrafi prosić. To jedno słowo wystarczyło by mnie przekonać. Mogłoby się wydawać, że to nic wielkiego, jednak wiedziałam, że wypowiedzenie tego wyrazu przez Klausa nie zdarza się zbyt często.
Z poważnym wyrazem twarzy usiadłam na jednym z czarnych foteli i oczekiwałam tego, co się zdarzy dalej. Klaus podszedł do klęczącej już Natalii i splunął na nią. Z jej gardła wyrwał się szloch. Niespodziewanie zauważyłam w tłumie znajomą mi już twarz. Należała ona do brata Alfy. Spuściłam głowę. Nie żebym go lubiła, ale to okrutne patrzeć jak kochana przez ciebie osoba będzie cierpieć...
— Ta kobieta dopuściła się zdrady i za to zostanie wygnana z stada, jednak nim się to stanie chcę byście powiedzieli mi, w jaki sposób mam ją dodatkowo ukarać! — oznajmił, spoglądając na swoich poddanych.
— Obciąć jej włosy! — wrzasnął jeden z zgromadzonych.
— Obedrzeć z skóry!
— Podpalić! Zabić i nagą wrzucić do beczki zabitej gwoździami!
— Utopić sukę! — Głos zgromadzonych coraz bardziej były przepełnione agresją i nienawiścią.
— Wstrzyknąć truciznę!
— Rozedrzeć na strzępy!
— Wychłostać ją!
Nie mogłam już tego słuchać... Zacisnęłam żeby i próbowała odciąć się od ich przepełnionych pogardą i nienawiścią krzyków. To było potworne. Wspomnienia, kiedy za dziecka — działo się to wtedy, kiedy moi rodzice mnie zostawili — byłam bita zalewały mój umysł. Zagryzłam wargę. Nie mogę być słaba... — syknęłam w myślach. — To już przeminęło! Uniosłam wyżej głowę, akurat w momencie, kiedy Klaus uniósł do góry swoją dłoń, a wilkołaki zamilkły.
— Podjąłem decyzję — oświadczył, a jeden z wilkołaków podniósł kobietę z ziemi, zmuszając ją by wstała. Alfa podszedł do kobiety i uniósł jej podbródek za pomocą swoich dwóch palców. — Jakieś ostanie słowa? — zakpił.
— B-Błagam wybacz mi... — wyjąkała, lecz on tylko uderzył ją w twarz, po czym obrócił się do niej tyłem i spojrzał wprost w moje oczy.
— Zaczynajcie! — krzyknął, a trzymający kobietę mężczyźni zdarli z niej jej odzienie. Natalia chciała się osłonić, lecz on złapali ją za dłonie i przytrzymali.
Przyglądałam się temu i... sama nie wiem, co czułam. Byłam zakłopotana, jednak jednego mogę być pewna... Cała ta sytuacja przypomina mi moją przeszłość.
CDN
No i mamy! Co sądzicie? Zdradzę wam, że Natalia zginie, ale jak? Dowiecie się o tym w kolejnym rozdziale 😀 A kolejny jak zawsze w środę! =)
(Data opublikowania tego rozdziału: 27.03.17r)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro