Rozdział 27 Chcę ci pomóc...
Granblue Fantasy「AMV」Warrior Inside
—Nina —
Westchnęłam, czując jak powieki same mi się zamykają. Nie mogłam jednak spać. Przecież w każdej chwili on może się obudzić. Niespodziewanie światła na korytarzu zaczęły mrugać, a ja rozejrzałam się zaskoczona. Co się dzieję?
— Jest tu ktoś?! — zawołałam, lecz odpowiedziała mi głucha cisza.
Nagle ktoś wyłonił się z ciemności... Zagryzłam wargę, nie chcąc by z moich ust wydobył się jakikolwiek dźwięk. Nie mogłam okazać strachu. Przez chwilę nie rozpoznałam osoby stojącej przede mną, lecz kiedy minęło parę sekund zrozumiałam, że to nikt inny jak Natalia. Skrzyżowałam dłonie na ramionach i zlustrowałam kobietę wzrokiem. Powinna przecież już spać.
— Co tu robisz? — syknęłam.
Zielonooka usiadła obok mnie i westchnęła.
— Nie wierzę w to, co mówię, ale chcę ci pomóc... — mruknęła cicho, lecz ja wszystko usłyszałam. Zmarszczyłam brwi. W czym ona ma zamiar mi pomóc?
— Niby w czym potrzebuje twojej pomocy? — zapytałam z rozbawieniem.
Kobieta przekręciłam oczami.
— W ucieczce, rzecz jasna — oświadczyła, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
Spojrzałam na nią krzywo. Jej chyba w głowie się poprzewracało. Przecież ja nie mam zamiaru uciekać! Ucieczka nic by tu nie dała — no może Klaus by się trochę wściekł. Więź, jaka łączy mnie z tym kretynem zmusza nas do bycia z sobą. Jest to irytujące, lecz nic nie można z tym zrobić. Przeznaczeniu nie można uciec, tak po prostu już jest. Jedyne co można zrobić to je poprowadzić, tak by szło wedle twej woli.
— Jesteś nienormalna — rzekłam, kręcąc głową. — Ja nie mam zamiaru uciekać od Klausa — oznajmiłam, a ona zmrużyła gniewnie oczy.
— Dlaczego, nie? Przecież chciałaś to zrobić? — Zaśmiałam się.
— Nie. Nigdy nie chciałam stąd odejść — oznajmiłam uśmiechając się wrednie. — Po prostu ten idiota nie zrozumiał mojego żartu — wyjaśniłam, a ona zwinęła dłonie w pięści.
— Ty musisz odejść! — syknęła. — Jeśli tego nie zrobisz podzielisz los swojego przeznaczonego! — krzyknęła, a ja zmarszczyłam brwi.
— O czym ty do cholery jasnej mówisz?
W zielonych oczach Natalii pojawiła się nienawiść i złość.
— Powinnaś sama wiedzieć, o czym mówię! — syknęła, lecz ja dalej nic nie rozumiałam. Rudowłosa westchnęła zirytowana, a ja zmrużyłam oczy. Mam jej serdecznie dość. — Chodzi o morderstwa, podobne do tego, którego byłaś świadkiem. Zabójcy polują na Alfę, a ty mu tylko przeszkadzasz! Przez ciebie to wszystko się stało! To twoja wina, że został ranny! — wrzasnęła, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę.
Niby to wszystko jest moją winną? Chyba coś się jej pomyliło. Klaus bronił jej córki przed mordercami, których wysłał jej partner. Fakt, to ja go do tego nakłoniłam, lecz gdyby nie odepchnął Julii na bok ta by zginęła... Czy ona nie rozumie, że dzięki niemu jej córka żyje?
— Gdyby nie bronił twojej córki, zapewne nic by się mu nie stało — oznajmiłam, patrząc wprost w jej jarzące się od nienawiści oczy.
— Nie uratowałby jej gdybyś ty go o to nie poprosiła! Wszyscy wiedzą, że prędzej czy później skazałby mnie albo ją na śmierć, przez głupotę własnego brata. Na szczęście ten idiota wybrał naszą córkę, a nie mnie — oznajmiła słodko.
Jej słowa wyprowadziły mnie z równowagi. Gwałtownie wstałam z krzesła i podeszłam do niej.
—Wolałabyś by Julia umarła?! — fuknęłam, zaciskając dłonie w pięści.
Zielonooka położyła dłonie na biodrach i uśmiechnęła się perfidnie.
— Oczywiście. Życie Klausa jest najważniejsze! — oświadczyła.
Nie wytrzymałam. Po prostu uderzyłam ją z pięści w twarz. Kobieta zatoczyła się, wypluwając krew z buzi. Nie rozumiałam jak taki potwór może mieć tak wspaniałe dziecko. Przecież, kiedy Alfa odebrał jej prawa do córki płakała! Czy te łzy także były udawane?!
— Powiedz mi! — zażądałam, a ona wstała. — Czy twoje łzy, kiedy Klaus odebrał mi prawa do Julii były fałszywe?! Czy ty w ogóle kochasz swoje dziecko? — wycedziłam, a ona spojrzała na mnie. Jej usta były wykrzywione w uśmiechu.
— Tak, te łzy były zwykłym kłamstwem. Tak naprawdę gardzę swoją córką. Jest tylko osobą, która mi przeszkadza zresztą z tobą jest tak samo... Obydwie jesteście nic nie wartymi śmieciami, lecz ja mam zamiar dać ci szansę na normalne życie, czyż nie tego pragniesz? — zapytała, a ja zazgrzytałam zębami.
Co to za potwór?! Z boku wydaję się jakby kochała swoje dziecko, lecz prawda jest inna. Współczuję Julii takiej matki... Ale dlaczego chce mi pomóc, przecież według niej jestem zwykłym śmieciem? Powstrzymując się od ponownego uderzenia ją w twarz, chwyciłam ją za materiał koszulki i zmusiłam by na mnie spojrzała.
— Co ci da jeśli mi pomożesz? Odpowiedź mi, Natalio — rozkazałam, a w moim głosie bardzo dobrze słychać było złość. Nie mogłam pojąć, tego jak zachowywała się stojąca przede mną kobieta. Kobieta, która jest matką czteroletniej dziewczynki... Ona jest potworem większym niż Klaus. Mężczyzna przynajmniej potrafi okazać litość i jakieś uczucia, a nie jak ona... Jej zachowanie nie jest normalne...
— To bardzo proste — oznajmiła, wyrywając mnie z zamyślenia. — Ty dostaniesz wolność, a ja Alfę i władzę! Będę Luną! — zawołała uradowana.
Puściłam jej koszulkę i cofając się o krok spuściłam głowę. Nie chciałam na nią patrzeć. Ta kobieta mnie obrzydzała.
— Przecież jesteś Klirdisys brata Alfy! — krzyknęłam, wpatrując się w podłogę. W odpowiedzi usłyszałam śmiech.
— Tak, masz rację — odrzekła. — Zapewne nie wiesz, ale nim spotkałam Tristana miałam zostać Luną tego stada, jednak wszystko szlag strzelił, bo znalazłam swojego przeznaczonego. Nawet nie wiesz jak wiele nocy przepłakałam z tego powodu... Kocham Tristana, lecz jeszcze bardziej uwielbiam władzę i pieniądze. A teraz, kiedy Alfa rozkazał mu opuścić główny dom, miałam zamiar rozpocząć swój plan uwodzenia go, jednak pojawiłaś się ty... — mruknęła, chwytając mnie za mój podbródek i dokładnie skanując swoim wzrokiem. Nie myśląc długo wyszarpałam się z jej uścisku. — Mówiąc szczerze nadal nie wiem, co jest w tobie takiego wyjątkowego. Jesteś tylko głupim i nic nie wartym człowiekiem. Dlatego powinnaś zostawić Klausa w świętym spokoju. Uwierz mi ja zajmę się nim o wiele lepiej... — Zachichotała. — Nawet nie wiesz jak fajnie będzie być kochanką zarówno Alfy jak i Pierwszego Bety, może nawet będę mieć z nim dzie....
Nie dokończyła, nie pozwoliłam jej na to. Na myśl, że MÓJ przeznaczony miałaby być z tą zdzirą czułam jak zbiera się mi na mdłości. Może i to dziwne, ale jestem o niego zazdrosna. Zresztą ten głupi buc jest mój! Przeznaczenie nasz połączyła i taka pusta lala, na pewno nas nie rozdzieli. Pod wpływem wszystkich negatywnych emocji zdzieliłam ją po twarzy,
— On nigdy nie będzie twój! Ja jestem jego ukochaną i nic tego nie zmieni! — syknęłam, a ona zaśmiała się.
— Masz rację, lecz pamiętaj, że Alfa jest tylko mężczyzną, a mężczyźni nie lubią długo czekać... — oznajmiła, wyciągając jakieś zdjęcie z kieszeni. — Masz, może coś ci to przypomni. — Nie czekając na moją odpowiedź włożyła mi do ręki papier i odeszła.
Usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu i westchnęłam. Co za chora baba... — pomyślałam, spoglądając na pozostawione przez nią zdjęcie. Moje źrenice rozszerzyły się, kiedy zauważyłam ciało jakiegoś — zgaduję — wilkołaczego mężczyzny. Fotografia przedstawiała jego twarz i szyję, na której było coś napisane. Zmarszczyłam brwi, zauważając, że wiem co oznacza ten napis.
CDN
Lecimy z akcją! Parę osób zgadło, że to Natalia przyszła do Niny, gratuluję tym osobom 🐼 Jadę dziś na zawody - czujecie ten ból? Kolejny już w piątek! 🐼🐼
Ps. Okładka zostanie zmieniona jutro.
(Data opublikowania tego rozdziału: 01.03.17r)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro