Rozdział 1 Pani Victoria
07 Ghost OP HD.flv
Dodaję rozdział szybciej tak więc jutro się on nie pojawi :D
— Nina —
Przeczesałam swoje jasne włosy palcami, po czym spojrzałam na miejsce, którego szczerze nienawidziłam — Akademie De Ress. Chodzę do tej szkoły z dwóch powodów. Po pierwsze dzięki niej mam — choć trochę — pieniądze, a po drugie gdybym tego nie robiła zamknęli by mnie w więzieniu. Wraz z trójką przyjaciół zostaliśmy zmuszeni zacząć tu naukę, po tym jak zabito — wszystkich, bądź niektórych — członków naszej rodziny. Społeczeństwo chciało się w tak sposób uchronić przed jakimś wybuchem buntu, lecz dla mnie to wszystko było tylko stratą czasu. Powinniśmy walczyć o to co należy do nas, a nie pozwalać by te potwory traktowały nas jak swoje marionetki. Nie mam nic przeciwko ich istnieniu, lecz niech nie traktują moich rodaków jak jakieś tam śmieci. Tak jak oni mamy własną wole, której nikt nam nie odbierze. Podeszłam do żelaznej bramki i położyłam dłoń na pulpicie — w celu przeskanowania jej. Po kilku sekundach usłyszałam dźwięk otwieranego zamka. Otworzyłam furtkę i weszłam na teren szkoły. Mam dziewiętnaście lat, lecz dalej każą mi chodzić do tej durnej placówki. Choć... Są tu i starsze osoby. Przed starym, kamiennym budynkiem stała tylko jedna osoba — Pani Victoria. Jej zielone oczy wpatrywały się we mnie, a ja widziałam w jej tęczówkach iskierki złośliwości. Nauczycielka była wilkołakiem i nienawidziła ludzi. Podobno zesłano ją tu za karę. Miałam nadzieję, że przejdę obok niej niezauważona, lecz moje nadzieję był złudne. W chwili kiedy ją mijałam ta złapała mnie za nadgarstek i mocno go ścisnęła. Zagryzłam wargę. Bolało jak cholera, lecz nie miałam zamiaru jej tego pokazać. Nie dam jej tej satysfakcji.
— Co tu robisz Secret? — syknęła chłodno, a ja zmrużyłam oczy.
— Jak sama pani widzi, chcę iść na swoje zajęcia — oznajmiłam.
Kobieta zamrugała kilka razy, po czym wzmocniła uścisk na moim nadgarstku.
— Twoje zajęcia zaczęły się jakieś dziesięć minut temu — przypomniała, poluzują nieznacznie uścisk.
Wykorzystałam nadążającą się okazje i wyrwałam swój nadgarstek, po czym przybliżyłam go do swojej klatki piersiowej. Cholera — pomyślałam. — Będę musiała kupić bandaż regeneracyjny. Ta myśl wcale mnie nie pocieszała. Bandaże kosztują od dziesięciu do dwudziestu pięciu monet,* a w obecnej chwili posiadałam ich tylko dwieście — w sumie dwa banknoty. Jeszcze dwa tygodnie do końca miesiąca, więc przez jakiś czas będę musiała odpuścić sobie jedzenie. Cofnęłam się od kobiety o parę kroków.
— Wiem, że jestem spóźniona... Dlatego niech pani mnie przepuści! — oznajmiłam, a jej oczy zmieniły barwę na pomarańczową. Oznaczało to tylko jedno... Pani Victoria jest Betą.
— Jak śmiesz mi rozkazywać głupi człowieku?! — wrzasnęła. — Wiesz kim ja jestem?! — zapytała, a ja uniosłam wysoko brwi.
— Nie, ale to chyba oznacza tylko jedno. — Mój głos był pewny siebie. Nie bałam się jej. Jeśli przeznaczone jest mi umrzeć to niech tak się stanie. — Jesteś nikim ważnym!
Kobieta zacisnęłam dłonie w pięści.
— Głupi człowiek! — wrzasnęła, uderzając mnie z liścia w twarz. Siła uderzenia była tak wielka, że upadłam na podłogę. Chciałam się podnieść, lecz nim to zrobiłam nauczycielka kopnęła mnie w jedno z żeber. Usłyszałam dźwięk pękającej kości, lecz nie wydałam z siebie żadnego krzyku. Już dawno przestałam się przejmować bólem. — Zabiję cię! Jesteś tylko nic nie wartym robakiem! — krzyczała, nie kontrolując się.
Uśmiechnęłam się.
— J-Jeśli ja j-jestem robakiem to ty też n-nim jesteś... — wychrypiałam.
Moje słowa jeszcze bardziej ją rozwścieczył. Widziałam tę chęć zabicia mnie, lecz nie przejmowałam się tym. Nie boję się śmierci. Zamknęłam oczy. Na mojej twarzy cały czas był uśmiech. Boli ją fakt, że to co powiedziałam jest prawdą — uznałam. Nagle nikt już mnie nie kopał. Otworzyłam oczy i zobaczyłam panią dyrektor, która klęczała obok mnie. Pani Victoria była trzymana przez parę ochroniarzy i cały czas wrzeszczała, że mnie zabiję. Dyrektora Akademii — Dolores Brait — była jedyną osobą, która nie uważała, że ludzie są nic nie wartymi śmieciami. W jej mniemaniu byliśmy bardzo interesujący. Lubiła naszą rasę, a w szkole byłam jej ulubienicą.
— Nino! — krzyknęła. — Nie zamykaj oczu! Słyszysz?! Masz ich nie zamykać!
Ja jednak nie słuchałam. Chciało mi się spać dlatego bez żadnych skrupułów spełniłam swoje pragnienia. Wiedziałam, że to co zrobiłam mogło mnie kosztować życie, lecz jestem osobą, która wierzy, że umrze dopiero w chwili kiedy spełni swoje przeznaczenie. Jeśli urodziłam się po to by zginąć z rąk nauczycielki to przyjmę tę los z pokorą.
*monety - waluta w książce. Sto monet równa się jeden banknot.
CDN
Pierwszy rozdziała, a nasza główna bohaterka już się z kimś pokłóciła. Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba? Do zobaczenia w środę!
(Data opublikowania tego rozdziału: 08.01.17r)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro