Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pokochaj mnie

Sam nie wiem czemu tak się czułem, przecież powinno mnie to obejść. Jednak po dzisiejszym dniu całe moje życie legło w gruzach.

Gdy Sungmin przedstawił nam swoją dziewczynę - zamarłem. Nie chciałem okazać jemu oraz chłopakom swojej rozpaczy, ale poczułem się tak cholernie zraniony...

Nie jestem wstanie opisać bólu który zawładnął moim ciałem na widok tej dwójki. Byli szczęśliwy, trzymali się za ręce. Choć starałem się z całej siły nie mogłem opanować emocji. Spuściłem głowę najniżej jak mogłem. Wiedziałem, że nie jestem już w stanie opanować łez. Huczało mi w głowie nie słyszałem żadnych słów, nawet strzępków rozmowy. Tylko gdzieś jakby w oddali dobiegał do mnie śmiech Siwona. Musiałem wyjść stamtąd jak najszybciej.

Wyszedłem na zewnątrz. Spacerując po ciemnych ulicach wspominałem nasze wszystkie wspólne kolację i picie wina, ukradkowe spojrzenia i mieszające mi w głowie gesty na sali koncertowej.

Gdy Min dotykał mojej dłoni czułem gorący płomień w całym moim ciele. Nie było ważne, że robiłem to celowo. Myślałem, że daje mu wyraźne znaki, że zauważy i domyśli się.

To on pierwszy wyciągnął do mnie rękę i ciepło przyjął mnie do zespołu. Gdyby nie Lee nie wiem czy dałbym radę.

Rozkochiwał w sobie przez te wszystkie lata, a teraz kiedy jestem pewien, że bez niego moje życie nie jest nic warte dowiedziałem się, że on już nie nigdy nie będzie mój.

Do domu wróciłem bardzo późno w nocy. Godzinami łaziłem bez celu, czekałem. Chciałem by spał jak wrócę do naszego wspólnego pokoju.

Po powrocie poszedłem wziąć szybki prysznic. Wyszedłem z łazienki i patrzyłem na jego śpiącą twarz. Była tak piękna, kochałem tą twarz. Tysiące razy marzyłem by móc jej dotknąć, chciałem badać opuszkami palców te kości policzkowe. Na każdym koncercie marzyłem by tańczył przy mnie i przelotnie dotykał mojego ciała.

Położyłem się do łóżka i rozpłakałem. Wepchnąłem kołdrę do ust by nie słyszał jak płaczę.

Po paru minutach usłyszałem jak podnosi się z łóżka, szybko zamknąłem oczy.

Słyszałem kroki coraz bliżej sparaliżował mnie strach, gdy pomyślałem, że mógł usłyszeć mój szloch.

Poczułem jak jego dłoń odgarnia moje włosy z czoła, a potem wyciera resztę łez z moje twarzy. Musiałem otworzyć oczy. Patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami koloru czekolady. Wiedziałem, że to nie ma sensu, ale przywarłem jego dłoń do swojego policzka.

- Czemu płaczesz? - Zapytał Sungmin.

Patrzyłem mu prosto w twarz i umierałem nie mogąc powiedzieć co czuje. To było okropne.

Sungmin położył się obok i przytulił jednocześnie gładząc mnie wolną ręką po plecach. Zawsze mnie tak uspokajał, gdy miałem te okropne sny związane z tym wypadkiem z którego ledwo wyszedłem cało.

Jego ciało było dla mnie oazą spokoju. Tylko czemu ono nie było moje? Przycisnąłem się do niego mocniej, a jego ciało automatycznie pozwoliło mi na to.

Miałem dość braterskiej miłości między nami. Pragnąłem czegoś więcej.

Tylko kim byłem przy jego dziewczynie?

Co mogłem mu dać?

Jak miałem go przekonać, przecież ta miłości nigdy nie zostałaby zaakceptowana przez otoczenie.

Sungminie Lee, choć bardzo chciałem nie umiałem znaleźć choć jednego argumentu, który by mnie przekonały do wyznania swoich uczuć którymi cię darzę….

Mijały tygodnie, a mój ból nie zmniejszył się ani trochę. Ciągle był mi bliski jak zawsze. Za każdym razem jak doszło do mnie, że dziewczyna Sungmina ma być w domu - wychodziłem by uniknąć spotkania. Jak niby miałbym ją traktować? W końcu ona była moją rywalką. Jednak nie to było najgorsze, widok szczęśliwego Mina u boku kobiety było większym bólem niż moja skrywana miłość.

Kiedyś podsłuchałem jego rozmowę z Shindongiem , opowiadał jak bardzo jest szczęśliwy, a mi serce pękało na miliony kawałków. Wmówiłem Leeteukowi, że nie czuje się najlepiej i pozwolił mi zostać cały dzień w domu. Nie byłem pewny czy wytrzymam udawać podczas prób, że jest wszystko okej. Zamiast wyrzucić sobie z głowy myśli o nim dobijałem się oglądając wspólne zdjęcia, czemu to tak bardzo bolało? Nigdy nie byłem w takim stanie, zawsze twardy z natury, wieczny dowcipniś. Kim byłem dla niego? Kim?

Gdy usłyszałem skrzypnięcie drzwi pokoju zdziwiłem się, tak wczesnym powrotem chłopaków.

Odwróciłem twarz i zobaczyłem zapłakaną twarz starszego przyjaciela. Nie mogłem pozostać obojętny, więc natychmiast wstałem i już za chwilę trzymałem go w ramionach, wtulił się w moją szyję, a ja w obawie, że ta chwila pryśnie jak bańka mydlana chwyciłem tą piękną twarz w swoje zdecydowane dłonie. Powoli by nie spłoszyć tej chwili zbliżyłem na niebezpieczną odległość swoją twarz do jego. Wstrzymałem oddech widząc te zapłakane oczy wpatrujące się we mnie. Sungmin był tak blisko, że czułem jak jego oddech pieści moją twarz, przymknąłem oczy, by stłumić pożądanie i spytałem co się stało. On bez słowa przytulił się do mnie i przez łzy wyszeptał, że nie jest taki silny za jakiego go uważam. Zastanawiałem się długo nad sensem tych słów. Odsunąłem go od siebie i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do salonu i otworzyłem szeroko okno, potrzebowałem świeżego powietrza. Zdałem sobie sprawę, że muszę odejść z zespołu. Pomyślałem o wojsku, powrocie do domu. Byle jak najdalej od niego, od mojej zakazanej miłości. Zaniosłem się gorzkim szlochem, byłem bezużyteczny nawet jako przyjaciel. Chciałem, ale nie umiałem udawać jak bardzo współczuje mu z powodu rozterek w związku, nie umiałem. Gdy odwróciłem się zobaczyłem jak stoi na środku pokoju i patrzy na mnie smutnymi oczami. Spuściłem głowę i ruszyłem przed siebie chciałem go wyminąć i wyjść, spakować kilka najpotrzebniejszych rzeczy, uproszenie o urlop, bądź cokolwiek, by mieć czas na chłodną kalkulację.

Sungmin złapał mnie mocno za nadgarstek, spojrzałem na niego tym pustym wzrokiem - "Ming, czemu utrudniasz?". - Pomyślałem. Przygryzłem dolną wargę by nie zapłakać, poczułem krew na języku i pękłem. Wyrwałem mu się z całej siły i wykrzyczałem prosto w twarz, by nigdy mnie nie dotykał. Nie wiedziałem co się że mną dzieje, ciężko było mi zebrać do kupy skołatane myśli. U uciekłem do łazienki.

- Wpuść mnie. - Usłyszałem ten ciepły głos. Milczałem, ukryłem twarz w dłoniach.

- Odejdź. – Wyszeptałem półgłosem. Do tej pory nie wiem czy zrobiłem to by mnie nie usłyszał, a może po prostu mój głos łamał się z rozpaczy. Skuliłem się pod drzwiami i czekałem. 

- Kyuhyun, muszę ci coś powiedzieć, otwórz. - Wyszedłem. Chciałem zabrać kilka swoich rzeczy i wyjść z mieszkania.

Jednak w pokoju wyrywał mi wszystko z rąk. Szarpaliśmy się. Byłem słaby jak nigdy, lecz kiedy próbował mnie przytulić odsunąłem go od siebie.

- Hyung! Nie jesteśmy na scenie, nie musisz udawać, że coś dla ciebie znaczę. Zostaw mnie samego.

Usiadłem na łóżko.

- Nigdy nie udawałem niczego, jesteś dla mnie ważny Kyu. 

Uniosłem głowę, siedział naprzeciwko mnie, ale nie dotykał, tak jak mu wcześniej zabroniłem.

- KyuMin nie istnieje? - bardziej spytałem niż stwierdziłem. Powoli dotknął mojej twarzy opuszkiem wskazującego palca. Wtedy zamknąłem oczy i znieruchomiałem.

- Naprawdę myślisz, że nie istnieje? - Bałem się ruszyć. Chłonąłem ten motyli dotyk.

- Nie kocham jej. - Powiedział, a ja natychmiast otworzyłem oczy. - Oszukuje się i udaje kogoś kim nie jestem i nigdy nie będę. Dziś jej to powiedziałem. - Przerwał na chwilę i zachłannie wciągnął powietrze do płuc. - Chcę ci coś powiedzieć. Jestem gejem.

Gdy usłyszałem jego wyznanie serce zaczęło mi mocno walić, bałem się, że je słyszał jak uporczywie próbuje wyrwać się z mojej klatki...

Splotłem nasze palce i zbliżyłem jego dłoń do swoich ust. Posmakowałem jego skóry. Drugą ręką przyciągnąłem jego ciało do siebie i westchnąłem czując jak do mnie przywiera i zanurza twarz w moje włosy. Nigdy się, tak jeszcze nie czułem. Szczęśliwy? Skierowałem swoje usta do jego ucha.

- Co teraz? - Spytałem.

Nie odpowiedział, tylko pocałował mnie tak jak zawsze robił to w moich snach i marzeniach. Odwzajemniłem pieszczotę i wiedziałem, zrozumiałem. KyuMin nie było tylko wymysłem fanów. Cieszyłem się na kolejne czułe pocałunki. Gdy oderwaliśmy się od siebie przez chwilę nie wiedziałem jak się zachować. Bałem się zepsuć tej chwili, jednak nie nic takiego nie nastąpiło, było cudownie tylko my i nic po za tym.

Nazajutrz staliśmy na scenie. Kolejny koncert, obserwowałem mojego ukochanego, jego ruchy i uśmiech. Byłem szczęśliwy. Śpiewaliśmy. "No other" - Może i zerkaliśmy na siebie zbyt często... ale nie mogłem wyśpiewać "...kocham cię..." Nie patrząc w czekoladowe oczy. Gdy skończyliśmy piosenkę, a światła przygasły szybko złapałem go w ramiona i upajałem się tymi sekundami bliskości. Widziałem błysk w jego oczach. Wiedziałem, że w domu znów zamkniemy się w pokoju, napijemy się wina i nic nie będzie nas obchodziło. 

Lee Sungminie, choć bałem się reakcji przyjaciół i rodziny nie potrafiłem znaleźć choć jednego dobrego powodu, który zmusiłby mnie do wyparcia się uczuć do ciebie.

KONIEC


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro