Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Three

Pamiętam jak pytałeś mnie czy się boję. Odpowiedziałem, że nie, bo ty jesteś ze mną. A teraz, siedzę tu sam, sam jak palec i nie czuje Cię przy sobie. Nie ma Cię. Zniknąłeś i zostawiłeś mnie na pastwę całego tego bagna. Nie możesz obwiniać się o to, że tu jestem, bo to nie twoja wina. Za każdym razem kiedy słyszę, że ktoś otwiera drzwi, mam nadzieję, że to ty. Że przyszedłeś mnie stąd zabrać i zamknąć w swoim ciepłym uścisku i już nigdy nie pościć. Za każdym razem jestem w błędzie. Popełniłeś zbyt wiele błędów, a pomimo to... A pomimo to, dalej Cię kocham, Hanbin. Kocham i nie przestanę, nie ważne jak długo będę tu jeszcze siedział. Mam tylko jedną prośbę. Odpowiedz mi na ten list. Odpowiedz na niego i pokaz mi, że jeszcze tam jesteś. I nie byłeś tylko moim wyobrażeniem. Błagam.

Na zawsze twój,
~ Jinhwan

Chłopak zacisnął pieść na papierze i odwrócił głowę czując jak po jego policzkach spływają gorące łzy, a ciężkie i duszne powietrze rozdarł zbolały krzyk rozpaczy.

~*~

Wetknął słuchawki do uszu i narzucił na głowę kaptur czarnej bluzy. Podniósł z podłogi plecak i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Od razu po przekroczeniu progu bloku został zaatakowany przez lodowaty deszcz, który lał nieprzerwanie od trzech dni zamieniając cały kraj, w tym stolicę, w rwącą rzekę. Nie mogąc znieść tego dziwnego uczucia, które towarzyszyło każdej kropli, która na niego spadła, przyspieszył kroku i już po chwili biegł po chodniku zwinnie omijając przechodniów i zatrzymując się dopiero gdy wpadł na wyższego od siebie chłopaka, który praktycznie od razu zamknął go w swoich silnych ramionach i wtulił policzek w jego włosy. Dopiero w chwili, w której usłyszał przytłumiony przez słuchawki i muzykę głos chłopaka, dotarło do niego to gdzie się znajduje oraz to, że szlocha, a właściwie zanosi się płaczem i jego twarz nie jest dłużej mokra od deszczu, tylko od jego własnych łez. Powolnym ruchem wyjął słuchawki z uszu i na oślep zastopował utwór wsuwając jedną dłoń do kieszeni bluzy, w której trzymał telefon.

Wyższy chwycił jego brodę w dwa palce i zmusił, by szatyn w końcu na niego spojrzał.

- Hej, Hanbin. Mówię do ciebie. Co się stało? Czemu płaczesz?

W jego głosie nie było słuchać irytacji, ale troskę i smutek pomieszane ze strachem.

- Nie tutaj. Chodźmy do biblioteki...

Hanbin splótł palce ich dłoni i przyciągnął go delikatnie w swoją stronę opierając głowę o jego ramię. Szli powoli, nie odzywając się do siebie i nie zwracając uwagi na ostre spojrzenia reszty uczniów, dopóki tuż przed drzwiami do biblioteki nie usłyszeli za sobą szorstkiego i uszczypliwego głosu.

- Proszę, proszę, nasze pedałki idą do biblioteki na małe, poranne bara-bara?

Wyższy zacisnął szczękę i zgrzytnął zębami, a szatyn skulił się w sobie i zacisnął powieki nie pozwalając kolejnym potokom łez stoczyć się po jego policzkach. Brunet uwolnił dłoń z jego uścisku i odwrócił się w stronę niższego od siebie chłopaka, którego kruczoczarne włosy były zaczesane do góry. Patrzył się na niego z kpiną w oczach i unosił do góry brew, a jego usta wykrzywione były w obrzydliwym tryumfalnym grymasie.

- Zamknij ryj, Minho. Naprawdę nie mam ochoty się z tobą użerać. Idź uprzykrzać życie komuś innemu, okej?

Chłopak odwrócił się z powrotem do drzwi i już miał naciskać klamkę kiedy ponownie usłyszał uszczypliwy głos.

- Bo co?

Grupka uczniów która starała za niższym brunetem wydała z siebie pomruk zdziwienia, ponieważ chłopak zazwyczaj odpuszczał po usłyszeniu takiej prośby.

- Bo cię o to prosi.

Wszyscy zebrani unieśli brwi ze zdziwienia, a Minho zaśmiał się perfidnie i zdobił krok w stronę szatyna, który dalej stał tyłem do całego tłumu i zaciskał pieści ukryte w zbyt długich rękawach bluzy.

- No patrzcie, państwo nasz maluszek umie mówić! A co jeśli mam w dupie jego prośby?

Hanbin w końcu obrócił się w stronę swojego rozmówcy, a furia, która pojawiła się w jego oczach, sprawiła, że starszy chłopak przełknął głośno ślinę i stracił cześć pewności siebie, co objawiło się tym, że delikatnie, ledwo zauważalnie zgarbił ramiona. Nim szatyn zdążył się w ogóle odezwać, w tłumie ktoś krzyknął:

- Mino, daj spokój! Nie zawracaj sobie nimi dupy! Zlejesz ich innym razem, ziom!

Chłopak uciszył ich unosząc w górę rękę i spoglądając z powrotem na niższego, w którym aż się gotowało.

- Nie odpowiesz nic, kruszynko? Odebrało ci mowę, czy może język odpadł ci sam od obciągania?

Hanbin przymknął oczy i poczuł na ramieniu dużą dłoń którą od razu stracił.

- A chuj ci do tego? - syknął przestępując krok do przodu i ciskając na ziemie swoim plecakiem.

- Ouu, ktoś tu się wkurzył... A nie na tym spędzasz wszystkie przerwy? Wszyscy wiedzą, że jesteś zwykłą, nic wartą dzi...

Brunet nie dokończył, ponieważ przerwała mu pieść młodszego, która uderzyła idealnie w jego szczękę.

- Zamknij się, bo nic o mnie nie wiesz. O mnie, ani o Jiwonie. Przestań z łaski swojej panoszyć się po korytarzach jaka jakaś królowa, bo robisz się żałosny, czepiając się przypadkowych uczniów, dlatego, że oddychają nie tak jak tobie się podoba.

Zaniepokojony szmer przeszedł po zgromadzonym tłumie uczniów, który zdążył się tu zebrać od rozpoczęcia nieprzyjemnej konwersacji.

- Obrońca uciśnionych się znalazł... Kto tu jest niby żałosny, hm? Ja tylko chciałem odpowiedzi na proste pytanie, a ty się na mnie rzucasz pięściami. To jak, dowiem się czy idziecie do biblioteki się trochę zabawić?

Jego głos zabrzmiał złowrogo, jednak Hanbin tylko prychnął pod nosem i spojrzał krótko na Jiwona, który stał ze zmarszczonymi brwiami i zagryzał wargę nie mając pojęcia co planuje jego chłopak.

- Żebyś wiedział, Mino. Idziemy pieprzyć się w bibliotece, na oczach większości nauczycieli i uczniów, gratuluje inteligencji, a teraz wybacz, ale trochę mi się spieszy i nie mam zamiaru marnować na ciebie więcej czasu.

Mino uśmiechnął się tryumfalnie i pozwolił młodszemu odwrócić się tyłem, podnieść plecak z podłogi, złapać za rękę Jiwona i położyć rękę na klamce, jednak to nie był koniec. Jeszcze nie.

- Mówiłem, że jesteś dziwką.

- Mino, przegiąłeś... - mruknął stojący najbliżej niego chłopak o różowych włosach.

- Zamknij się Jinwoo, nawet nie zarea...

Kolejny raz tego dnia nie było mu dane dokończyć przez dłoń młodszego, który uderzył go w policzek i trzymał w garści jego koszulkę.

- Odszczekaj to w tej chwili.

Rozkazał i posłał mu spojrzenie, przed którym uciekłby nawet Mike Tyson. Jego gatunek okazywał emocje najczęściej poprzez spojrzenia, ponieważ w ten sposób przekazywali sobie wiadomości na polu bitwy. Pomimo, że od wielu pokoleń elfy żyły w spokoju nie nękane przez inne królestwa, które aktualnie były zajęte przez kryzys w kopalniach należących do krasnoludów, ta umiejetność została jako charakterystyczna cecha ich gatunku. Hanbin wprost uwielbiam używać jej na zwykłych śmiertelnikach, jednak z Mino coś było nie tak. On na nie nie reagował, tylko prychał szatanowi prosto w twarz lub rzucał lekceważące spojrzenia.

- Spójrz prawdzie w oczy, Hanbin. To ty jesteś żałosny i wszyscy, którzy tu stoją mogą to potwierdzić. Może powinieneś zacząć używać mózgu zamiast fiuta i pomyśleć o tym jaką masz reputacje.

Szatyn pościł koszulkę Mino i odstąpił krok do tyłu.

- Kto mówi o używaniu mózgu zamiast fiuta, skoro nawet nauczyciele wiedzą do czego ty i Taehyun wykorzystujecie salę samorządu szkolnego? Liżesz mu dupę bardziej niż Baekhyun panu Parkowi i wszyscy wiedzą po co. Pragniesz władzy i kontroli, bo bez niej nic nie znaczysz. Przemyśl to co powiedziałem, a potem zaczynaj takie dyskusje hyung.

Celowo przedłużył ostatnią sylabę zdania i odwrócił się na pięcie, jednak po raz trzeci nie dane mu było wejść do zacisznej biblioteki, ponieważ Mino przytrzymał go za ramię i z parszywym uśmiechem na ustach uderzył go w nos pięścią. Szatyn przyjął cios z godnością, jednak bez wachania oddał starszemu dwa razy mocniej. Bardzo szybko zrobiła się z tego szarpanina, w której długo walczyli o dominację, aż w którymś momencie brunet zatoczył się do tyłu i upadł na posadzkę. Hanbin siedział na nim okrakiem i zadał mu kolejny cios, po którym z nosa starszego pociekła czerwona, lepka ciecz.

- Gówno o nas wiesz Minho. Nie masz żadnego prawa wtrącać się w moje życie i w to co robię.

- Aż tak zabolało cię to, że nazwałem cię dziwką?

Czarnowłosemu w końcu udało się złapać młodszego za bluzę i teraz to on był oprawcą i od razu wykorzystał to uderzając celnie w wargę, z której również pociekła krew.

- Jesteś parszywym gnojem, wiesz? Większość uczniów wprost nie posiada się z radości z powodu tego, że kończysz szkołę.

Hanbinowi znowu udało się zamienić rolami i ponownie on zadał cios z góry, tym razem trafiając w łuk brwiowy chłopaka.

- Co tu się dzieje, do cholery?

Pomiędzy tłum wepchnął się profesor Park Chanyeol, młody nauczyciel angielskiego i powstrzymał szatyna przed kolejnym uderzeniem. Gdy obaj uczniowie podnieśli się z ziemi Park zbliżył się do nich i patrząc im w oczy wysyczał:

- Nie wiem o co poszło, chyba nawet nie chcę wiedzieć, ale macie do cholery przestać. Do końca roku został tydzień, mamy dosyć waszych występków z całego semestru. Rozejdźcie się i załatwicie to po cichu z Taehyunem. Rozumiemy się?

- Tak panie profesorze.

Mruknęli obaj i cały tłum rozszedł się po korytarzu, a Minho odszedł wraz z Jinwoo i Seungyoonem w stronę gabinetu szkolnej higienistki. Hanbin podszedł do drzwi biblioteki i wpadł do biblioteki trzaskając drzwiami i od razu kierując się do najmniejszej i najciaśniejszej alejki, w której znajdowała się poezja. Osunął się powoli na podłogę i przyłożył palce do obolałej wargi i syknął z bólu grzebiąc w plecaku w poszukiwaniu chusteczek i wody. Po sekundzie stanął przed nim Jiwon, który usiadł obok niego wciskając się w małą szparę między nim a ścianą.

- Jestem z ciebie dumny Binnie. - powiedział po chwili ciszy brunet wpatrując się intensywnie w oczy chłopaka i obejmując go ramieniem. - W końcu ktoś pokazał temu gnojowi gdzie jego miejsce...

- Nigdy pokazywanie komuś miejsca, nie bolało aż tak bardzo... - uśmiechnął się delikatnie i opuścił wzrok na swoje kolana.

- Pocałować, żeby mniej bolało?

- Mhm... - odpowiedział i znowu podniósł głowę na bruneta, który delikatnie chwycił jego podbródek i powoli złączył ich usta w bardzo krótkim i delikatnym pocałunku, jednak Hanbin i tak jęknął przeciągle czując nieprzyjemne mrowienie i tępy ból, które rozchodziły się po całych jego ustach i ich okolicy. - Przepraszam.

- To przecież nie twoja wina. Starałeś się pomóc... - mruknął mniejszy i oparł głowę na jego ramieniu.

- Wiesz, masz całkiem smaczną krew.

- Fuj, jesteś obrzydliwy... - zaśmiał się chłopak i pacnął go delikatnie w ramie.

- Ale i tak mnie kochasz, prawda?

- Oczywiście, że tak.

- To dobrze, bo ja ciebie też, a platoniczna miłość ssie bardziej niż Mino Taehyunowi...

- Boże, Jiwon, powinieneś się leczyć - zaśmiał się szatyn i spojrzał na chłopaka, na którego twarzy malował się krzywy uśmieszek.

- Nie chce psuć ci nastroju jeszcze bardziej, ale przyszliśmy tu, żebyś powiedział mi dlaczego rano płakałeś i dlaczego nie odzywałeś się do mnie od kiedy zaczęło padać.

Młodszy westchnął cicho i usadowił się wygodniej na podłodze.

- Chodzi o Jinhwana.

- Twoją pierwszą miłość?

- Tak.

- Co z nim?

- Dostałem od niego list. - sięgnął do plecaka i wyjął z niego zmięty kawałek papieru pokrytego czarnym, starannym pismem. Brunet odczytał cała treść i oddał pomięty świstek chłopakowi, który schował go z powrotem na jego miejsce. - I co myślisz?

- Nie wiem, Hanbin. On chyba dalej Cię kocha. I chce żebyś go uratował. Cokolwiek to znaczy. Jeśli chcesz, to...

- Nawet nie kończ tego zdania Jiwon. On chce tylko żebym odpisał. Chociaż znając króla, ten list i tak nie dotrze do aresztu...

- Jeśli odpiszesz, dasz mu nadzieje. Na to, że wrócisz i go uratujesz. A mi wcale nie podoba się wizja oddawania cię twojemu byłemu...

- Nikomu nie będziesz mnie oddawał. Nie wiem co robić Ji, mam mętlik w głowie...

- Nie dziwie się... Ale chyba powinieneś mu odpisać.

- Naprawdę tak myślisz?

- Tak, niestety tak.

- Dziękuje.

- Nie masz za co. Jeśli to ma sprawić, że w końcu się uśmiechniesz i przestaniesz płakać, to moim obowiązkiem jest dopilnować, żeby koperta trafiła do skrzynki ma poczcie.

- Kocham Cię.

- Wiem.

Tym razem to szatyn wyciągnął rękę do Jiwona i ułożył ją na jego policzku podnosząc głowę i stopniowo zmniejszając dzieląca ich odległość. Gdy w końcu ich wargi się zetknęły, Hanbin zapomniał o wszelkim bólu i po prostu poddał się osobie, na której tak bardzo mu zależy. Duża i ciepła dłoń bruneta spoczęła na jego kolanie i zaczęła powoli zsuwać się w dół po jego udzie, aż zawędrowała do miejsca, gdzie kończy się bluza, którą miał na sobie młodszy i sprawnie się pod nią wślizgnęła przejeżdżając opuszkami palców po brzuchu i żebrach ostatecznie spoczywając na jego wąskiej talii. Hanbin przesunął dłoń z twarzy chłopaka na jego kark i wplótł palce w ciemne włosy bruneta, który na ten gest uśmiechnął się delikatnie nie przerywając pocałunku i delikatnie zagarniając mniejszego bliżej siebie. Przez ciało szatyna przebiegł przyjemny dreszcz, gdy dłoń Bobby'ego zsunęła się na jego lędźwia i zaczęła powoli wślizgiwać się pod materiał obcisłych dżinsów, jednak zatrzymała się w połowie drogi gdy do uszu pary dotarł dźwięk sygnalizujący początek pierwszej lekcji.

Zakończyli pocałunek miękkim cmoknięciem i wyplątali się ze swoich objęć wstając z miejsca i opuszczając bibliotekę trzymając się za ręce.

~*~

Tak jak prosiłeś, odpisuje na twój list. Nie byłem wyobrażeniem Jinhwannie. Byłem prawdziwy i prawdziwie Cię kochałem. No właśnie. Kochałem. Naprawdę nie chce tego robić i znając twoją sytuację czuję się jak potwór mówiąc to, ale kocham kogoś innego. Miłość do Ciebie była zbyt bolesna, Jinhwan. To od początku było skazane na niepowodzenie. Przepraszam, że nie mogę Ci pomóc.

~ Hanbin

~*~

SHIMMIE SHIMMIE KO KO BOP I THINK I LIKE IT~

Doberek Kocimiętki!

Po długiej przerwie wracam z najdłuższym rozdziałem w historii mojej twórczości (ma on aż 2700 słów bez tej notatki :")) i jestem z niego cholernie dumna, chociaż scena bójki jest mocno cringy XD

Naprawdę uwielbiam tego ficzka i jak już przychodzi do mnie wena na niego, jestem najszczęśliwszym człowiek pod słońcem.

Posłuchajcie tej piosenki w trakcie czytania, była zapętlona w trakcie pisania tego rozdziału...

Mam nadzieje, że da się przeżyć i no, to chyba tyle ma dziś...

Kocham was Kocimiętki!

Enjoy,
- Alex =^.^=

PS: niesprawdzony, w sumie żadna nowość ://:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro