Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prologue


Szedł pustym korytarzem, a każdy jego krok śledzony był uważnie przez martwe oko kamery. Zatrzymał się przed białymi drzwiami z wymalowanym na nich fioletowym sprayem numer 749. Wyjął z uszu słuchawki i wyłączył muzykę na telefonie, chowając go do kieszeni czarnych obcisłych dżinsów. Zdjął z głowy kaptur za dużej o kilka rozmiarów bluzy i przeczesał palcami ciemne włosy w kolorze głębokiego brązu. Przymknął oczy, odetchnął głęboko i nacisnął klamkę. W sali nagle zapanowała cisza. Chłopak zamknął za sobą drzwi, skłonił się profesorowi i zajął wolne miejsce w ławce obok wychudzonej blondynki, której skóra miała niezdrowy, szarawy odcień, a jej policzki były zapadnięte jakby ktoś kopnął w nie ciężkim butem. Wyjął z plecaka podręcznik do fizyki oraz zeszyt i odetchnął głęboko powtarzając sobie w myślach, że wszystko jest w porządku i tym razem nie stanie się nic złego i tutaj go nie znajdą.

W ostatniej ławce siedział chłopak, który notował uważnie każde słowo nauczyciela, uwzględniając w swojej notatce każde najmniejsze zająknięcia starszego mężczyzny. Zaabsorbowany wykładem nie zwrócił uwagi na drobnego chłopaka, który wszedł do klasy i zajął miejsce obok Jihye. Dopiero po jakimś czasie, gdy odwrócił wzrok w stronę okna zauważył ciemną czuprynę i ostry profil chłopaka, od którego emanowała nadzwyczajna aura. Nagle chłopak syknął z bólu zwracając na siebie uwagę siwego mężczyzny, który zapytał o co chodzi, a w odpowiedzi otrzymawszy tylko nieprzyjemny dla ucha jęk, kazał odprowadzić go do gabinetu pielęgniarki. 

Srebrny sygnet w kształcie smoka pokryty był stalową łuską jego ojca, jedyną rzeczą, która po nim została, palił teraz żywym ogniem skórę na jego serdecznym palcu. Jiwon zerknął niepewnie na ozdobę i zaklął pod nosem widząc jak robi się coraz bardziej czerwona i czując jak parzy coraz bardziej.

- Dam sobie już radę sam. Wracaj na lekcje. - sapnął podpierając się jedną dłonią o ścianę i stojąc przed drzwiami gabinetu pielęgniarek.

- Jesteś pewien? Wyglądasz strasznie blado - odparł jego przyjaciel, Koo Junhoe. 

- Tak, jestem. Wracaj już do nich.

Brunet wzruszył ramionami i uśmiechnął się pocieszająco, po czym odwrócił się na pięcie i wrócił do sali. Jiwon osunął się plecami po ścianie i zacisnął szczękę nie chcąc wydać z siebie żadnego dźwięku, chociaż tak bardzo chciał krzyczeć. Nie mógł wejść do gabinetu pielęgniarek, ponieważ nie miał pojęcia jak wytłumaczyć to, że jego sygnet rozpalony jest do czerwoności bez jakiegokolwiek powodu, dlatego postawił udać się do łazienki i zmoczyć go pod zimną wodą. Zdjął go ostrożnie i odłożył na brzeg umywalki, a zraniony palec podstawił pod strumień zimnej wody, która praktycznie od razu zagoiła ranę. Odetchnął z ulgą i podłożył pod wodę również sygnet, który z cichym syczeniem ponownie przybrał swoją stalowoszarą barwę. Schował go do kieszeni bluzy i poprawił włosy przed lustrem, po czym westchnął ciężko kręcąc głową z dezaprobatą i opuścił pomieszczenie wracając do sali lekcyjnej. Dopiero teraz idąc na swoje miejsce miał okazje przyjrzeć się twarzy Nowego trochę dokładniej. Przede wszystkim był niezwykle przystojny. Miał dosyć wąskie, symetryczne oczy, tak ciemne, że wydawały się być czarne, niezbyt długi, ale dosyć szeroki i prosty nos, ładnie wykrojone, różowe usta, niskie czoło i dosyć wydatne kości policzkowe, które szczególnie rzucały się w oczy gdy uśmiechnął się sam do siebie słuchając profesora. Ostra linia szczęki wydawała się być zakrzywiona pod idealnym kątem i miękko przechodziła w delikatnie zaokrąglony podbródek. Grzywka w wyjątkowo ciemnym odcieniu brązu opadała mu delikatnie na oczy zakrywając je i dodając całej postaci tajemniczości. Przez chwile nawet wydawało mu się, że jego serce zabiło mocniej, ale odpędził od siebie tę myśl zwalając ją na sytuacje z sygnetem. Zajął swoje miejsce obok Junhoe i zaczął notować dalej, co i rusz zwracając spojrzenie na chłopaka, który dla wszystkich pozostawał póki co wielką zagadką.

~*~

Siedział między regałami opierając się plecami o chłodną ścianę, gdy zauważył, że jego nadgarstek zaczyna pokrywać się srebrną łuską, która pełznie coraz niżej i zaczyna przykrywać również jego dłoń. Zaklął cicho pod nosem i naciągnął na dłonie rękawy obszernej bluzy, by ukryć swoją przypadłość. Przewracał kartki czytanego tomiku wierszy z niezwykłym trudem, czasem nawet klnąc siarczyście i chcąc się poddać. Nie zwrócił uwagi kiedy ktoś bezszelestnie przysiadł się do niego i uświadomił go o tym dopiero cichy śmiech, który brzmiał jakby trochę odlegle, ale niezwykle pięknie. Gdy zwrócił głowę w bok napotkał spojrzenie czarnych jak smoła oczu, które należały do Nowego. Chłopak zakrywał usta dłonią chcąc zachować należytą bibliotece ciszę, jednak widząc karcące spojrzenie bruneta spoważniał nagle i otworzył swoją książkę, która okazała się być dokładnie tym, co czytał Jiwon. Kąciki jego ust drgnęły minimalnie gdy powrócił do lektury. Przeczytawszy aktualne strony znowu zaczął męczyć się z przełożeniem kartki, jednak tym razem pomógł mu nowy towarzysz, który nawet na niego nie patrząc przełożył jednocześnie strony swojej i jego książki.

- Dziękuje. - szepnął uśmiechając się delikatnie do chłopaka i wracając do swojej lektury.

- Nie ma za co. - jego głos był przyjemny dla ucha, choć jednocześnie trochę szorstki, jednak to dodawało tylko ciekawszej barwy, która nie wiedzieć czemu bardzo podobała się brunetowi. - Jesteśmy razem w klasie, prawda? - zapytał po chwili ciszy nie podnosząc wzroku znad czytanego dzieła i podrapał się po policzku, jakby zmieszany.

- Mhm. - mruknął chłopak marszcząc brwi nie do końca będąc pewnym znaczenia przeczytanego wersu. - Jestem Jiwon, ale większość osób mówi do mnie Bobby. - powiedział wyciągając do towarzysza dłoń, która nie pokryta była łuską.

- Kim Hanbin. - odpowiedział i uśmiechnął się delikatnie ściskając podaną mu rękę. Skóra Jiwona była przyjemnie ciepła i kontrastowała swoim złotawym odcieniem z dosyć bladą skórą jego dłoni. - Widzę, że też lubisz Ausländer. - zagadnął kiwając głową w stronę trzymanej na kolanach książki.

- W zasadzie, to nie do końca. Nie lubię jej stylu, czytam to z nudów. Wolę Stefana George'a jeśli chodzi o Niemców. 

- Czytałem kiedyś sporo jego poezji, jest całkiem niezła.

- Naprawdę? A co sądzisz o Księdze Wiszących Ogrodów?

- Jedna z najlepszych rzeczy jakie w życiu czytałem. Lubię jego styl.

- Boże święty, gdzie chowałeś się przez całe moje życie? - zapytał retorycznie brunet i zaśmiał się cicho. - Jeśli powiesz, że też posądzasz go o romans z Kronbergiem, to zabiorę cię na najdroższe bubble tea i lody w mieście... - powiedział opierając się o ścianę i spoglądając kątem oka na twarz szatyna, na którą powoli wpełzał chytry uśmieszek.

- W takim razie szykuj portfel, lubię duże bubble tea z wieloma dodatkami. - odpowiedział Hanbin i zaśmiał się dźwięcznie przysłaniając usta dłonią. Bobby parsknął głośnym śmiechem zwracając na siebie uwagę bibliotekarki, która spojrzała na niego karcąco i pokręciła głową z dezaprobatą.

Spędzili na rozmowie kolejnych kilka godzin po lekcjach, od niemieckich poetów, przez ulubioną restaurację, ulubiony gatunek literatury, poza poezją oczywiście, kończąc na ochronie środowiska i narzekaniu na niepunktualną komunikację miejską. Stali na peronie czekając na przyjazd metra, a gdy w końcu musieli się rozstać, Jiwon niepewnie uściskał drobniejszego od siebie chłopaka i pomachał mu na pożegnanie przez szybę pociągu. Hanbin nie uznał by tego za nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jego serce przez całe popołudnie spędzone z brunetem biło znacznie szybciej niż zazwyczaj.

~*~

Dobry wieczór pysie moje!

Tak więc, to jest ten tajemny projekt na wakacje, o którym wam pisałam...

Nie mogłam się powstrzymać i musiałam napisać chociaż prolog, bo coś by mnie zjadło od środka ;;;

Jest to moje pierwsze DoubleB, czuje się w tym shipie całkiem pewnie, w dodatku będzie to moje ukochane, artystyczne fantasy ze smokami i elfami, dlatego nie mogę się doczekać żeby ruszyć z tym na poważnie.

Mam nadzieje, że przyjmiecie tego ficzka równie ciepło co Pricked i po prostu je polubicie...

A teraz, bywajcie, idę spać, bo moje feelsy zostały dziś agresywnie wymęczone przez Bobbiego i Hanbina w Mix&Match ;;;

Do zobaczenia w wakacje Kocimiętki!

Enjoy,
- Alex =^.^=

PS: jestem kind of dumna z tego kolażu, robiłam go chyba trzy godziny, ale było warto ;;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro