⇨ [ 3;1 ] show me that you love me
a/n: znowu coś lekkiego i bez większej fabuły, bo chyba lubię pisać też takie rzeczy. wpadłam na pomysł podczas opalania się i mam nadzieję, że jest chociaż trochę cute. enjoy
zalecam włączyć piosenkę na górze w momencie, w którym jej tytuł pojawi się podczas czytania
*
Plaża w Busan była naprawdę urokliwa, chociaż Taehyung sądził, że wolał ją pod postacią sezonu jesiennego, niżeli letniego. Jasne, to właśnie w lecie najlepszą rozrywką było ganianie po mokrym piasku przy brzegu, czy ochlapywanie z głośnym śmiechem Jimina słoną wodą, ale jednak było coś w tych szeregach porozstawianych w idealnym porządku parasolach - głównie niebieskich jak morze, lub czerwonych jak niebo podczas zachodu - co nie do końca mu pasowało. Może to był ten chaos, może tłum ludzi, może zachwianie porządku natury, która obdarzyła to miejsce jedynie paskiem oraz wodą, niczym więcej. Albo chłopak po prostu chciałby mieć to przepiękne miejsce na własność.
Nieczęsto miewał okazję przyjeżdżać tutaj poza sezonem letnim, bo to właśnie wtedy jego wieloletni przyjaciel zapraszał go do swojego mieszkania na parę tygodni, podczas których korzystali z życia w pełni: nigdy nie było ich w domu, ciągle się gdzieś szwędali, zwiedzali nowe miejsca w ogromnym Busan, chodzili na lody, boba tea czy do restauracji z najlepszym koreańskim jedzeniem, a wieczorami znajdowali azyl w barach, klubach nocnych, dyskotekach czy podobnych miejscach, w towarzystwie seksownych tancerek i wielu drinków. Czasami też po prostu siadali na ławce w jakimś parku w samym sercu nocy i z paroma butelkami bawili się przednio, dokładnie tak, jakby byli w jakimś lokalu. Byli młodzi, bawili się i nie widzieli absolutnie nic złego w upijaniu się w parku tak bardzo, że później żaden z nich nie pamiętał drogi powrotnej do domu, przez co często sypiali gdzie im popadło.
Nie zrobili nic podobnego, gdy pewnego roku Taehyung przyjechał do Busan na jesień. Ta pora roku nigdy nie wydawała mu się odpowiednią na żadne szaleństwa - raczej przekazywała mu poczucie spokoju, wyciszenia, pogodzenia z samym sobą, rozmyślania i cieszenia się chwilą obecną w ten najbardziej subtelny ze sposobów. Podczas tamtej wycieczki, szatyn wiele razy po prostu udał się na plażę, całkowicie sam, owinięty w swój ciepły płaszcz i szalik, stanął przy samym brzegu morza i zaczął wpatrywać się w fale. Przychodziły one i odchodziły rytmicznie, według jakiejś nieznanej ludzkości zasady, zupełnie tak, jakby natura posiadała w sobie jakiś niezwykle precyzyjny zegar, który odliczał, między innymi, także pozostały czas każdego człowieka. A Taehyung wpatrywał się w fale i dopytywał się, czy on też, tak jak one, kiedyś powróciłby do jedności. Czy całość kiedyś pochłonęłaby go z powrotem, chcąc odebrać ponownie wszystko to, co kiedyś mu dała; czy on też, tak jak te fale, nie był częścią całości, tylko jedną z wielu jej manifestacji. Czy nie był obdarzony jakąkolwiek samodzielnością, mimo typowego dla całej ludzkości złudzenia, że właśnie tak było.
Tak, jesień zdecydowanie robiła z niego pseudo-filozoficznego i głębokiego człowieka (zamiłowanie do czytania Locke'a, Hume'a czy Berkeleya chyba nie było jednym z najlepszych jego nawyków), który tak naprawdę niemalże natychmiast znikał, gdy tylko do jego nozdrzy docierał zapach wolności wraz z nadchodzącymi miesiącami letnimi, dużą dozą witaminy D dostarczoną mu przez promienie słoneczne oraz typowy zapach morza, który zdawał się zakodować już na dobre w jego mózgu, gdyż był w stanie poczuć go nawet w samym centrum śmierdzącego spalinami Seulu. Ten czas przecież kojarzył się z wolnością od najmłodszych lat, gdy oznaczał przerwę od szkoły i możliwość nie przejmowania się absolutnie niczym, a ten nawyk pozostał u niego pod postacią nieco mniej niewinnych zabaw niż te, którym dedykował się jako dzieciak. Ale cóż, ludzie się zmieniają, zupełnie tak, jak pory roku.
Kim spotkał na to stwierdzenie już wiele dowodów w swoim życiu, ale chyba jednym z najbardziej oczywistych był pewien starszy chłopak, którego poznał kiedyś poprzez Jimina. Czarnowłosy, wysoki, przeraźliwie głośny i dość szkaradny - takim pamiętał go Taehyung z czasów nastoletnich, gdy Park usiłował wkręcić starszego w ich paczkę dlatego, że podobała mu się jego siostra (miejscami podchodziło to nawet pod obsesję... i pedofilię, bo noona była od niego o wiele starsza), ale on sam nie potrafił zaakceptować nieznajomego. Uważał go za denerwującego, niesamowicie dziecinnego mimo swojego starszego wieku, pragnącego ciągle być w centrum uwagi i pozbawionego jakiegokolwiek rozumu - nigdy nie zapomniałby tego, gdy chłopak schował się dla żartu na jednej półce z zabawkami w jakimś sklepie i został tam zamknięty na noc, a później wydzwaniał przerażony na śmierć do swoich znajomych mówiąc, że mógłby przysiąść, iż lalki dookoła niego właśnie się poruszały i złowrogo na niego patrzyły. A poza tym... Czarnowłosy był naprawdę brzydki. Taehyung nie potrafił zbyt długo patrzeć mu w twarz, bo miał wrażenie, że zaraz zostałby pozbawiony wzroku.
Gdy Jimin przeprowadził się z powrotem do Busan, kontakt trójki się urwał, ale szatyn nigdy nie zapomniałby tej jesieni, podczas której oprócz myślenia nad sensem istnienia przy brzegu morza, po wielu latach ponownie zobaczył tego denerwującego, czarnowłosego, tchórzliwego typka. Wówczas, gdy Park mu go przedstawił, Taehyung miał wątpliwości co do tego, czy to była ta sama osoba, którą znali w przeszłości, czy może jednak po prostu ktoś, kto miał takie samo imię. Bo facet, który przed nim stał, w ogóle nie przypominał tego dzieciaka, którego poznał kiedyś pod blokiem Jimina.
Hoseok bowiem wyglądał niesamowicie przystojnie. Całkowicie inaczej. Kim nie był w stanie wytłumaczyć, jak to się stało, gdyż rysy jego twarzy były niby te same, a jednak... nie były już szkaradne, a wręcz zapierały dech w piersiach. Po aparacie ortodontycznym nie było już śladu, a jedynym dowodem na to, że czarnowłosy kiedyś go nosił były jego śnieżnobiałe, niesamowicie proste zęby - bardziej proste od linii, która miałaby opisać orientację seksualną Taehyunga, który właśnie w tamtym okresie swojego życia dopiero zdawał sobie sprawę z bycia gejem. I czasami myślał o tym, że stał się homoseksualistą przez Hoseoka. Przez jego zajebiste, wyćwiczone przez taniec ciało, umięśnione ramiona, przystojną twarz, męski wyraz oraz ogromną charyzmę, która od niego biła. To brzmiało żałośnie, ale Taehyungowi skakało ciśnienie, ilekroć starszy nawet delikatnie się do niego uśmiechał, tak ciepło i życzliwie, a jego charyzmatyczne spojrzenie kładło się na nim. I na jego tyłku. Bo Hoseok często patrzył Taehyungowi na tyłek, co chyba było dobrym znakiem.
Kim nie chciał wyjść na osobę płytką i bez żadnych większych walorów, która doceniała ludzi jedynie przez pryzmat ich wyglądu, ale... No dobra, może po części był jaka taka płytka, łatwa dziunia, której niesamowicie łatwo zaimponować, bo od momentu, gdy zobaczył transformację Junga, o wiele częściej zaczął z nim rozmawiać. Nie flirtował z nim, bo był do tego chyba najbardziej nieodpowiednią osobą na świecie - znał tylko teksty typu "bolało, gdy spadłeś mi z nieba?" - ale bez dwóch zdań udało mu się z nim zaprzyjaźnić. I okazało się, że Hoseok nie był już taki denerwujący, głupi, łaknący atencji i tchórzliwy jak wtedy, gdy Taehyung miał szesnaście lat. A może i był, ale szatyn nie zdołał tego zauważyć czy zwrócić na to uwagę w momencie, w którym jego ciasna koszulka była tak idealnie dopasowana do jego ciała, eksponując wszelkie jego atuty, gdy Hoseok obejmował go po koleżeńsku jednym ramieniem lub klepał go przyjaźnie w plecy, a Kim naprawdę nie wiedział, co ze sobą zrobić.
Dopiero po upływie czasu chłopak naprawdę przekonał się, że czarnowłosy był świetnym towarzyszem i dobrym przyjacielem, który podnosił go na duchu, wspierał go i dodawał mu sił wtedy, gdy najbardziej tego potrzebował, ale z którym także bez dwóch zdań można było się pośmiać, robić na złość Jiminowi czy cudownie się upijać. Trzy lata spędzone z nim w ten sposób, a to lato było czwartym. A Taehyung czuł, że zakochiwał się w nim coraz bardziej i bardziej, bo już czwarty rok był z Hoseokiem na plaży w Busan i miał wrażenie, że obecność czarnowłosego sprawiała, że ten miło spędzony czas stawał się jeszcze milszy. Pory roku może się zmieniały, ludzie także, ale zauroczenie szatyna nie chciało odejść. A jemu to wcale nie przeszkadzało, bo u boku Junga czuł się po prostu świetnie.
Leżeli koło siebie, każdy na własnym ręczniku, starannie (lub nie) ułożonym tak, aby nie było na nim żadnego nieprzyjemnie przyklejającego się do ciała piasku. Hoseok był po jego lewej, a z drugiej strony widniał na razie pusty ręcznik Jimina, gdyż chłopak chyba właśnie bawił się w wodzie z jakimś dzieckiem, które pierw go zaczepiło, a później niesamowicie mu się spodobało, jak to dzieci zazwyczaj robiły. Taehyung nie mógł być bardziej wdzięczny niebiosom za coś podobnego, bo właśnie takiego momentu bycia ze starszym sam na sam potrzebował i miał nadzieję, że potrwałby on jak najdłużej - miał tego dnia pewną misję do wypełnienia, wieloletnią misję, na którą nigdy nie miał wystarczająco odwagi, ale tym razem... Musiał przynajmniej spróbować, inaczej żałowałby tego już do końca życia.
Wcześniej także byli w wodzie i szatyn chyba nie musiał mówić na głos tego, że widok Hoseoka ubranego tylko w kąpielówki, całego mokrego i zmęczonego zabawą oraz śmiechem, zrobił na nim ogromne wrażenie. I, uhm, znów podskoczyło mu ciśnienie, jednak udało mu się to dość elegancko ukryć. Lecz czy ktokolwiek mu się dziwił? Taehyung miał wrażenie, że nawet Jimin, który nie miał przecież żadnego zainteresowania co do mężczyzn, patrzył na czarnowłosego z pewnym podziwem, gdy morska woda spływała w dół po jego umięśnionym ciele w momencie, w którym Jung wynurzał się z wody, zaczesując do tego włosy do tyłu jedną dłonią, przez co wyglądał zupełnie jak jeden z tych modelów z reklam na lato. Jego cudownie karmelowa skóra wręcz mieniła się w promieniach słonecznych, podczas gdy jego klatka piersiowa szybko podnosiła się i opadała z wysiłku spowodowanego biegnięciem w wodzie, a następnie ze śmiechem ochlapywał Taehyunga. Szatyn widział doskonale, że ludzie dookoła (przede wszystkim kobiety) też na niego patrzyli i czuł się dumny z tego, że to on był przyjacielem Hoseoka, a nie ci nieznajomi. Tak, był naprawdę dumny.
To trochę zmieniło się w momencie, w którym starszy zdecydował się zrobić mu psikusa i nagle chwycić go w pasie od tyłu, gdy akurat Kim oglądał przedramię Jimina, żeby uspokoić go i powiedzieć mu, że wcale nie poparzyła go żadna meduza - ba, że tutaj nawet nie było meduz, morze było zbyt spokojne - i że tylko mu się tak wydawało. Szatyn pisnął przerażony, gdy poczuł, jak ktoś podnosi go do góry, wyciągając na powierzchnię, gdyż na razie chodzili tuż przy brzegu, gdzie woda dosięgała im zaledwie pod kolano, a Parkowi ledwo nad kolanem, ze względu na jego niski wzrost. Nie, wtedy Taehyung nie poczuł się już dumny z bycia przyjacielem Hoseoka, bo wiedział doskonale, co ten dla niego planował.
- Puść mnie! - krzyknął do niego, próbując się wyrwać, ale na marne. Czarnowłosy ciasno przyciskał go do swojego ciała, a młodszy mógł poczuć przy swoich plecach jego napinające się mięśnie oraz mocne ramiona dookoła swojego pasa. W innej sytuacji, zapewne by się z tego cieszył, ale teraz był zwyczajnie przerażony. - Hyung, puszczaj mnie, no!
Kim był zazwyczaj dość pyskatym dzieciakiem, ale tym razem uznał, że brak zwrotów grzecznościowych mógł jedynie pogorszyć jego sytuację, więc się przed tym powstrzymał. Niestety, jego technika okazała się nie mieć żadnych efektów, bo Hoseok tylko się śmiał i szedł z nim w stronę głębszej wody, toteż szatyn zaczął uderzać go raz po raz w ramię i wymachiwać mocno swoimi długimi nogami, aby się uwolnić.
- Jimin-ah, pomóż mi! - odezwał się w stronę swojego najbliższego przyjaciela, usiłując spojrzeć w jego kierunku, ale ten tylko się śmiał i chyba nie miał zamiaru ruszyć się z miejsca, aby pójść mu na ratunek. Co za zdrajca.
Taehyungowi zostało tylko zaakceptowanie rzeczywistości i poddanie się jej... a przynajmniej pod względem fizycznym, gdyż wiedział, że nigdy nie udałoby mu się pokonać czarnowłosego, jeśli chodziło o siłę mięśni. Był przecież samą skórą i kośćmi, która ledwo potrafiła zanieść do mieszkania własne torby z zakupami podczas weekendu. Wtedy zawsze docierał na szczyt schodów czując się tak, jakby zaraz miał paść i umrzeć na miejscu.
Chwycił się więc szyi towarzysza, obejmując ją ramionami i skulił się nieco na sobie, podnosząc jak najwyżej swój tyłek, który ryzykował teraz bardzo zbliżone spotkanie z wodą, która sięgała coraz wyżej. Cholernie zimną, wręcz lodowatą wodą, a przynajmniej w porównaniu do jego rozgrzanego przez słońce ciała oraz ogólnego, wiecznego poczucia zimna w każdej sytuacji, bez względu na porę roku czy dnia. Pisnął, jakby żeby zaprotestować, po czym przycisnął się mocniej do ciała czarnowłosego. No cóż, starał się mimo wszystkiego ujrzeć także pozytywne aspekty tej sytuacji i chociaż trochę z nich skorzystać.
- Hyung, błagam, nie rób tego - załkał, mając nadzieję, że udałoby mu się wywołać żal Hoseoka. - Przecież zawsze jestem takim dobrym, posłusznym dongsaengiem. Idę za ciebie po drinki do baru, płacę za całość, gdy jemy gdzieś razem i... i dzisiaj nawet pożyczyłem ci mój ręcznik! Hyung, no, błaagam, nie rób nicze-ah!
Krzyknął niespodziewanie, gdy nagle poczuł chłód wody, która sięgnęła jego pośladków. Spojrzał więc z wyrzutem na starszego, nie mogąc się podnieść już ani trochę więcej, ale Jung wyglądał dokładnie tak, jakby nie znał dla niego litości. Taehyungowe serce zabiło nieco szybciej, lecz chyba już nie ze strachu, tylko... przez to jedno spojrzenie, które posłał mu Hoseok. Było takie trochę... niebezpieczne. Jakby czarnowłosy miał ochotę go zjeść, łakomie pożreć, a Taehyung bez dwóch zdań by mu na to pozwolił.
Tak, błagam, zjedz mnie całego.
- Nie przesadzaj, Tae, wcale nie będzie tak źle - starszy uśmiechnął się do niego szeroko, ale nie był to ten sam uśmiech, co zawsze, ten życzliwy, miły i radosny. Tym razem był trochę podstępny i cwany, ale wciąż zawierał w sobie chyba całą charyzmę, na jaką było stać ludzkość. Wciąż był tak samo piękny i w tym pięknie zgubił się Taehyung, na moment zapominając, co się właśnie działo, zapominając, że za moment zostałby rzucony na głęboką wodę. Dosłownie. - Po prostu zamknij oczy i zatkaj nos, nic ci się nie stanie...
Hoseok zaśmiał się radośnie, ale młodszy nie odnalazł żadnego czasu na reakcję w momencie, w którym czarnowłosy odczepił go od swojego ciała i wrzucił do wody. Chłopak przez parę ułamków sekundy spróbował się go przytrzymać, przez co chyba pozostawił niechcący krwiste ślady po paznokciach na karku przyjaciela, ale zanim się obejrzał, był już pod wodą. I tak, jak przewidywał, cholernie zimną i nieprzyjemną wodą - jasne, gdy był na plaży, Taehyung uwielbiał iść pływać, ale przyzwyczajenie się do temperatury morza nie było czymś, z czym można było się śpieszyć. Niektórzy żeby przekroczyć granicę zwyczajnie wbiegali w fale i rzucali się do wody, zaciskając przy tym mocno zęby, ale on raczej był jednym z tych, którzy stopniowo i powolutku szli coraz głębiej, mocząc pierw łydki, później uda, następnie krocze oraz brzuch (co zdecydowanie graniczyło z największą chwilą grozy) i na sam koniec klatkę piersiową. Chłopak słyszał, że można było dostać zawału tak po prostu rzucając się do zimnej wody bez żadnego przygotowania i chociaż nie wiedział, ile było w tym prawdy, gdy tylko znalazł się pod powierzchnią miał wrażenie, że zaraz miał umrzeć.
Przynajmniej zdołał zamknąć na czas usta, dzięki czemu uniknął poczucia duszenia się i tonięcia. Prędko zauważył, że jedna dłoń Hoseoka wciąż trzymała go pod wodą, więc zaczął spazmatycznie poruszać ramionami, próbując wrócić na powierzchnię, co udało mu się parę chwil potem - ramiona czarnowłosego znów go chwyciły w pasie, tym razem aby go uratować i podciągnąć do góry. Gdy tylko poczuł ponowny napływ tlenu, Taehyung zaczął głośno oddychać, aby nabrać go jak najwięcej, lecz gdy spróbował otworzyć oczy, okazało się, że przez jego mokre włosy szczypała go w nie sól. Na oślep zaczął uderzać Junga w klatkę piersiową, miotając się i chcąc wyrwać z jego uścisku, podczas gdy ten śmiał się z rozbawieniem i odsuwał mu mokre włosy sprzed oczu. Szatyn chyba nie potrafił jeszcze nic powiedzieć.
- No i co, Taehyungie, nie aż tak źle, hm? - zadrwił z niego żartobliwie, przyglądając się jego zaskoczonemu, ale zarówno obrażonemu spojrzeniu. Tak naprawdę Hoseok wiedział, że młodszy prędko by mu wybaczył. Był osobą, która nie potrafiła długo się na kogoś gniewać, a przynajmniej nie tak na serio.
- Bardzo źle! - zaprotestował niczym dziecko, gdy tylko odzyskał zdolność mówienia, na co czarnowłosy wybuchnął gromkim śmiechem. Kim, stabilizując się wreszcie na własnych stopach i zauważając, że woda sięgała mu prawie do klatki piersiowej, skrzyżował ramiona i zmarszczył brwi, mierząc drugiego obrażonym wzrokiem. - Nie jesteś dobrym hyungiem.
- Och, przecież i tak mnie kochasz - fuknął rozbawiony Jung, przesuwając nieznacznie dłonie po plecach szatyna, który lekko zadrżał już nie przez niską temperaturę wody, ale pod wpływem tego dotyku. Wciąż byli tak blisko siebie, a jego naszła ochota na to, aby wtulić się w Hoseoka.
Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Ale nie tym razem. Żadnego przytulania po tym, jak czarnowłosy tak paskudnie go zdradził! Taehyung jednym ruchem wskoczył na niego, uwieszając się ponownie na jego ciele i usiłując wepchnąć go pod wodę, aż wreszcie ciało starszego uległo i faktycznie zsunęło się pod powierzchnię, chociaż mniej dramatycznie, niż szatyn by chciał. Mimo tego, sprawiło mu to wiele radości, toteż zaczął się śmiać; do momentu, w którym poczuł dłonie czarnowłosego na swojej talii. Hoseok złapał go, po czym zaczął ciągnąć go za sobą, przesuwając ich obu w stronę jeszcze głębszej wody. Szatyn wciąż się śmiał i tak naprawdę nie miał ochoty nawet się mu wyrywać - jakby właśnie zdał sobie sprawę z tego, że w sumie na dość długi czas znajdował się z Jungiem sam na sam i świetnie się z nim bawił. A jego wyobraźnia działała na pełnych obrotach, bo jak paskudnie romantyczny i ckliwy byłby pierwszy pocałunek tutaj, na głębokiej wodzie, daleko od ludzi oraz szumu panującego na plaży, daleko od wścibskich spojrzeń innych?
Chłopak westchnął, rozmarzony, aż wreszcie jego przyjaciel zatrzymał się, puścił go i wynurzył się tuż przed nim, lekko zdyszany, ale mimo tego Kim był pod wrażeniem faktu, z jaką siłą był w stanie go aż tutaj przywlec. Teraz żaden z nich nie odczuwał dna pod stopami i musieli nieprzerwanie poruszać rękami i nogami, aby utrzymać się na powierzchni. Taehyung uwielbiał to uczucie: wtedy, gdy wymachiwał stopami i nie czuł pod nimi gruntu, lecz przestrzeń wypełnioną tylko i wyłącznie wodą. Nie mógł wtedy z dokładnością stwierdzić, na jakiej głębokości się znajdowali, ale uwielbiał wyobrażać sobie, że pod nim były dwa, trzy, cztery kilometry oceanu, takiego tajemniczego i całkowicie nieznanego. Oczami wyobraźni widział, jak gdzieś pod nim przepływały rekiny czy inne ryby i chociaż wielu ludzi przeraziłaby taka myśl, on czuł się nią dziwnie podekscytowany. Lubił nieznane i lubił takie przyjemne dawki adrenaliny, które sprawiały, że zapominał nawet o tym, jak chłodna była woda.
Poza tym, to sprawiało, że ten moment był taki... intymny. Taehyung zerknął na Hoseoka, który odwzajemnił spojrzenie, po czym przez parę chwil nic nie mówili. Po prostu dryfowali samotnie na nieskończonym, głębokim oceanie wyobraźni Taehyunga, z każdej strony otoczeni niewiadomą i tajemnicą, posiadając tylko siebie nawzajem jako jedyne pewności. Drobne, spokojne fale raz po raz unosiły ich lekko do góry, a następnie delikatnie opuszczały na dół, z ostrożnością matki kładącej swojego śpiącego bobasa do kołyski. W ich uszach rozbrzmiewał chlupot wody dookoła ich ciał, a nawet dźwięk fal rozbijających się na brzegu zdawał się być zbyt odległy, aby o nim pamiętać; zupełnie tak samo było z szumem ludzkich głosów, które w zbyt dużej ilości łączyły się w całość, tworząc coś niezrozumiałego i niepożądanego. Nagle Taehyung poczuł się tak, jakby dostał to, co chciał najbardziej. Jakby miał plażę na wyłączność.
Chociaż tak naprawdę, najbardziej pragnął Hoseoka.
Ale co mógł zrobić, aby go mieć?
Mężczyzna wyglądał cudownie w tym momencie, a szatyn zobaczył go z czystej perspektywy sentymentu, nie pod kątem seksualnym, jak, musiał przyznać, zdarzało mu się dość często. Hoseoka oświetlały zarówno promienie słoneczne, które były dość silne o tej porze, jak i te, które odbijały się od tafli wody i sprawiały, że jego oczy oraz mokre włosy tak przyjemnie się błyszczały. Czarnowłosy zdawał się być wyciszony, ale zarazem czymś w jakiś sposób zaciekawiony czy zaintrygowany; patrzył na młodszego tak, jakby czegoś od niego oczekiwał. Czyżby... Czyżby Hoseok też czekał na to samo, co Taehyung?
Młodszy zbliżył się nieco do drugiego, tak, że jego dłoń, pod wpływem poruszającej się wody, lekko przesunęła się po ramieniu czarnowłosego. Ten przez moment wyglądał tak, jakby chciał coś zrobić, może coś powiedzieć, ale Kim prędko mu przerwał. Nie pozwoliłby mu zniszczyć tego momentu kolejnym z jakichś swoich beznadziejnych żartów.
- Hyung, pamiętasz tą piosenkę, którą pokazałem ci wczoraj? - dopytał się. Romantyczna piosenka, przez którą potrafił myśleć tylko i wyłącznie o Hoseoku. Poprzedniego dnia miał zamiar ujawnić swoje uczucia wraz z dedykacją tego utworu, ale ostatecznie stchórzył. Jung przytaknął głową, a jemu ponownie zaschło w gardle. - Ja, uh... Mam... Mam ochotę jej posłuchać. Wracajmy już.
Znowu poległ. Powinien był powiedzieć, co tak naprawdę kryło się za tą piosenką, o kim dzięki niej myślał i co przez nią czuł w stosunku do czarnowłosego, ale... Ale może jego spojrzenie, które nie oddalało się od niego ani na sekundę, ostatecznie nie pozwoliło mu na ujawnienie swoich skrytych emocji. Bo Hoseok patrzył na niego zupełnie tak, jakby czekał na coś konkretnego, ale Taehyung nie potrafił zrozumieć, czym to było. Nie chciał zawieść go nietrafionym wyznaniem miłosnym w akurat takim przyjemnym momencie. Poza tym, najzwyczajniej w świecie znowu stchórzył. A przecież to on zazwyczaj naśmiewał się z tchórzostwa starszego, który odskakiwał na bok nawet widząc pszczołę...
Jung bez problemu zgodził się na tą propozycję, ale nie obyło się oczywiście bez śmiechu i zabaw podczas drogi powrotnej, gdy starszy ochlapywał radośnie słoną wodą szatyna, a ten próbował od niego uciec biegnąc, jednak nie było to łatwe ze względu na ciągnące ich w obie strony fale oraz piasek osuwający się spod stóp. Skończyło się na tym, że przy brzegu oboje ochlapywali się nawzajem; wtedy też zauważyli Jimina bawiącego się z jakimś dzieciakiem pod ostrożnym okiem jego matki, toteż we dwójkę weszli na piach i usiedli na ręcznikach.
Wytarli się starannie, aż w końcu jedynie ich włosy oraz kąpielówki były mokre. Podczas gdy Kim myślał o tym, że jego towarzysz wyglądał naprawdę dobrze z mokrymi włosami, położyli się na brzuchach tyłem do morza i Taehyung oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie poprosił starszego o posmarowanie jego pleców kremem przeciwsłonecznym.
- Nie chcę się spalić - powiedział to z takim słodkim wyrazem twarzy, że Hoseok nie mógł się nie zgodzić, mimo tego, że szatyn już miał dość ciemną karnację, więc ryzyko spalenia się na słońcu było dla niego stosunkowo małe.
Po tym, jak jego dłonie przesunęły się starannie po całej długości taehyungowych pleców, który w międzyczasie leżał i aż miał ochotę zamruczeć z przyjemności, czarnowłosy stwierdził, że jemu także przydałoby się trochę ochrony, więc wymienili się przysługami. Kim nie miał na co narzekać, bo poczucie tych dobrze wyćwiczonych mięśni pod naciskiem własnych dłoni było czymś, z czego nie chciałby rezygnować.
Wtedy przyszedł czas na odpoczynek. Mogłoby się zdawać, że wcale nie zrobili wiele, ale woda morska wysysała naprawdę wielkie pokłady energii, przez co obaj potrzebowali trochę wyciszenia. Hoseok wyciągnął ze swojej torby komórkę, Taehyung podłączył do niej swoje słuchawki, podając jedną swojemu towarzyszowi, drugą zostawiając dla siebie, i zaczęli słuchać muzyki, leżąc zrelaksowani. Czarnowłosy nie od razu włączył romantyczną piosenkę, o której wcześniej wspomniał młodszy, jakby twierdził, że to nie był jeszcze odpowiedni na to moment; ale Kim nie miał mu tego za złe, bo wciąż nie czuł się gotowy na swoje wyznanie, które chciał wykonać właśnie podczas tamtego utworu. To była największa doza romantyzmu, na jaką było go stać. Cóż, przynajmniej się starał.
Leżeli więc tak, spokojnie, oddychając miarowo i nie odzywając się do siebie, chociaż twarzami byli odwróceni do siebie. Taehyung kładł głowę na swoich skrzyżowanych ramionach i obserwował w ciszy to, jak powoli i miarowo powieki Junga opadały, w geście momentu relaksu; i młodszy znów poczuł ten sens intymności, który zaatakował go już poprzednio w wodzie. Jego spojrzenie leniwie przesuwało się po rysach twarzy przyjaciela, która ładnie błyszczała się w promieniach słońca, a na policzkach ukazywała lekkie zaczerwienienia przez gorąc. Rytm, w którym Hoseok oddychał, powoli stał się hipnotyzujący i szatyn miał wrażenie, że pragnął, aby każda funkcja życiowa w jego ciele zgadzała się właśnie z tym tempem; ale, przede wszystkim, Taehyung miał ogromną ochotę wtulić się w to ciało. Wystarczyłoby przysunąć się bliżej, objąć czarnowłosego, przycisnąć twarz do jego ramienia i poczuć zapach jego skóry mieszany ze słonym, ciepłym zapachem morza...
Nie wykonał tego, nie do końca, ale przynajmniej trochę spróbował. Przesunął się nieco bliżej, uważając, aby ani jemu, ani Jungowi nie wypadła słuchawka, z której właśnie płynęła jakaś piosenka IU, aż udało mu się oprzeć o ramię przyjaciela pierw brodę, a następnie policzek. Szatyn spojrzał z tej bliskości na towarzysza, który powoli otworzył oczy i uśmiechnął się do niego delikatnie, widząc go na taką małą odległość.
- Tae, jest gorąco - mruknął, ale w jego głosie nie było ani grama niezadowolenia czy zalecenia, aby chłopak się odsunął. Raczej było tak, jakby Hoseok po prostu stwierdzał fakty.
- Wiem - odparł ten, też zmuszając się do uśmiechu, lecz właśnie w tym momencie ogarnęło go wielkie zdenerwowanie, które sprawiło, że nie wyglądał on autentycznie. Co on w ogóle wyprawiał? To mogło się źle dla niego skończyć. - Ale chciałem cię przytulić, hyung.
Jego serce zabiło mocniej, gdy starszy uśmiechnął się życzliwie i zarzucił mu jedno ramię dookoła szyi, w ten sposób pozwalając, aby nieco się w niego wtulił mimo tego, że faktycznie temperatura nie sprzyjała takim wyznaniom czułości, a ich ciała kleiły się do siebie w bardzo nieprzyjemny sposób. Mimo tego, te parę sekund, podczas których Taehyung poczuł czarnowłosego bliżej siebie, niż kiedykolwiek, naprawdę go uszczęśliwiły.
Popchnięty trochę przez ramię Hoseoka, które sprawiło, że wtulił się w jego szyję, szatyn przechylił się na jedną stronę i położył się w inny sposób: teraz jego głowa leżała na skraju ręcznika starszego, gdzie wcześniej ten prawie zasypiał, połowa jego ciała zajmowała miejsce Junga, a druga połowa leżała na ukosie na jego własnym ręczniku. W ten sposób, czarnowłosy leżał opierając łokcie na ręczniku, mając tuż pod swoją twarzą tą młodszego. Uśmiechnął się do niego, rozbawiony tym, z jaką łatwością ten zajął jego miejsce.
- Poczekaj - mruknął Kim, bez żadnego problemu przywłaszczając sobie także jego iPhone'a, biorąc go z jego dłoni. - Znalazłem ostatnio taki remiks, który jest jeszcze lepszy od tej piosenki, o której ci mówiłem. Posłuchaj.
To ten moment, pomyślał, wchodząc w aplikację YouTube'a i szukając utworu, o który mu chodziło. Oryginał nosił tytuł "Put Your Head On My Shoulder" i był naprawdę dobry mimo tego, że był dość stary; on natomiast wyszukał "Show Me That You Love Me" i od razu włączył pierwszy wynik, który mu się ukazał. Gdy tylko melodia się rozpoczęła, położył sobie komórkę na klatce piersiowej i zerknął w górę, na czarnowłosego, aby zobaczyć jego reakcję.
Pierwsze dźwięki były naprawdę delikatne, jakby słuchali ich zza jakiejś grubej szyby, co dodawało piosence pewnej tajemniczej aury. A następnie zaczęła się jej główna część, na którą Hoseok zaczął poruszać głową w rytm, co wywołało drobny uśmiech na twarzy szatyna. Podobało mu się, co go cieszyło, bo on sam bardzo szybko zakochał się w tym kawałku. Zupełnie tak, jak w Hoseoku. A teraz wreszcie miał zamiar mu o tym powiedzieć, na tle tej fantastycznej, romantycznej, ale przede wszystkim rozmarzonej piosenki, co idealnie opisywało Taehyunga. Miał wrażenie, że Jung doskonale potrafiłby rozpoznać go w tym utworze. Był on po prostu taki... taehyungowy.
- Podoba ci się, hyung? - dopytał się, na co starszy przytaknął ruchem głowy i uśmiechnął się, zerkając na niego w dół i lekko poruszając się całym ciałem w płynący rytm. Szatyn poczuł się słodko przez niego kołysany. Aż chciał zarzucić mu ręce na szyję i mocno go pocałować. Hoseok był cudowny, a piosenka, której właśnie słuchali, tak bardzo mu o tym przypominała. - Wiesz, hyung, ja... Ja zawsze myślę o tobie, gdy tego słucham.
Przygryzł lekko wargę. Zaczął ten temat, więc już nie mógłby od niego uciec. Czas stanąć twarzą w twarz z własnymi uczuciami i zorientować się, co powinien z nimi zrobić. Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał wyrzucić ich do kosza, to byłaby okropna strata niewinnej, młodzieńczej miłości. Właśnie tak to widział we własnym mózgu.
- O mnie? - ton Junga chyba był trochę rozbawiony. - Czemu o mnie?
Taehyung zamilkł na chwilę, odwracając wzrok i niby z wielkim zainteresowaniem spoglądając na wyświetlacz telefonu. Nawet gdyby chciał, nie wiedziałby co sobie wymyślić, aby skłamać na to pytanie. Poza tym, nie chciał okłamywać Hoseoka w czymś tak ważnym.
- To... to przez tekst, hyung.
A tekst jest mega romantyczny, hyung. Nie wystrasz się, okej?
- O czym mówi?
No tak, ten moment musiał nadejść. Szatyn nie musiał nawet wyszukać tekstu na Internecie; mimo swoich słabych umiejętności angielskiego, zdążył już zapamiętać wszystkie słowa zarówno remiksu, jak i oryginału i dokładnie wiedział, o czym te utwory mówiły. A teraz musiał przekazać to Hoseokowi... To była ta trudna część.
- Uhm, to leci tak... - zaczął nieśmiało, po czym wyrecytował cały tekst z pamięci, już prawie się nie wahając, ale jednak nie spoglądając czarnowłosemu w twarz, ale gdzieś na niebo, które raziło go swoim nieskończonym błękitem. - "Kochanie, tylko jeden pocałunek na dobranoc. Kochanie, ty i ja się w sobie zakochamy. Kochanie, przytul mnie mocno, pokaż, że też mnie kochasz." I... i tak w kółko, hyung.
Sekundy ciszy. Ciszy pełnej niepewności ze strony Taehyunga i oczekiwania od Hoseoka, który patrzył na młodszego zupełnie tak, jakby wiedział już, że ten musi powiedzieć coś jeszcze. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie, ale było ono tak lekkie, że w żaden sposób nie mogłoby wymazać tej odruchowej radości, którą odczuł słysząc podobne słowa. Szatyn natomiast czuł się nieco inaczej - motyle w brzuchu poprzednio spowodowane bliskością ze starszym teraz zamieniły się w jakieś obślizgłe, nieprzyjemne dłonie zdenerwowania, które nie pozwalały jego myślom poprawnie funkcjonować. A on wciąż gapił się w niebo.
- Ja... - zaczął niepewnie, dopytując się w myślach, czy Hoseok naprawdę potrzebował jeszcze więcej tłumaczeń. Czy to, co Kim chciał powiedzieć, nie było już wystarczająco oczywiste. - Uhm, podobasz mi się, hyung. Już od bardzo dawna.
Powiedział to. Wreszcie to powiedział! Jednak wcale nie poczuł przysłowiowej ulgi, o której zawsze mówiły książki oraz filmy w takich sytuacjach, bo przecież jeszcze nie zapoznał się z reakcją Junga, która mogła być, cóż... Może nie do końca pozytywna. Ale chłopak wreszcie nabrał wystarczająco odwagi na to, aby przesunąć na starszego swoje spojrzenie i ujrzeć wyraz jego twarzy, który wcale nie był zirytowany, zszokowany, czy nawet... zaskoczony. Jakby Hoseok wszystkiego się spodziewał. Ale, przede wszystkim, jakby Taehyung martwił się niepotrzebnie.
- Hyung...
- Podobam ci się? - powtórzył czarnowłosy, na co młodszy nieśmiało pokiwał głową na tak. Powoli piosenka, której słuchali się kończyła, ale Jung wziął swoją komórkę, co z początku przestraszyło szatyna, który pomyślał, że może jego hyung miał zamiar zabrać wszystkie swoje rzeczy, iść stąd i już więcej go nie widzieć, ale ten po prostu włączył od nowa utwór. Serce Taehyunga zabiło szybciej i cieplej. - To ciekawy zbieg okoliczności, bo ty też mi się podobasz.
Powiedział to z taką nonszalancją, jakby akurat mówił o pogodzie, a szatyn poczuł się tak, jakby wszelkie słowa z jego osobistego słownika wyparowały mu z pamięci. Spojrzał na starszego z dołu, chyba trochę nie rozumiejąc, po czym zamrugał kilkakrotnie niemalże w rytm rozpoczynającej się na nowo piosenki. Co? Hoseok, powiedział, że...
Hoseok odwzajemniał jego uczucie? Czy to się działo naprawdę?
- Myślałem, że to oczywiste - zaśmiał się starszy, tym samym uwalniając szatyna z poczucia konieczności otwarcia ust w celu odezwania się, co na ten moment było dla niego niemożliwe. - Wiesz, ja nawet nie lubię tak bardzo chodzić na plażę. Ale przychodzę tu dla ciebie, bo wiem, że to twoje ulubione miejsce, a wszystko jest trochę lepsze, gdy widzę, że się dobrze bawisz.
Taehyung poczuł ciepło na sercu na te słowa i właśnie to sprawiło, że obudził się ze swojego chwilowego otępienia. Uśmiechnął się uroczo, niepowstrzymanie, przymykając oczy i czując się tak, jakby całe to stado motyli w jego brzuchu nagle zostało uwolnione i teraz tak zabawnie łaskotało jego wnętrzności. Zauważył, że czarnowłosy nieco się do niego zbliżył, przychylając się minimalnie, więc zarzucił mu ramiona na szyję i splótł palce na jego karku dokładnie tak, jak zawsze chciał zrobić. Aż nie mógł uwierzyć, że wreszcie było to rzeczywistością, że Hoseok naprawdę właśnie odpowiedział mu najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek ujrzała planeta Ziemia. Temu blasku nic nie mogło dorównać.
- Show me, that you love me~ - zanucił razem z piosenką, tak naprawdę wciąż nie wiedząc, co powinien na coś takiego odpowiedzieć (co normalni ludzie zazwyczaj odpowiadają na wyznania miłosne? Wszystko to, co do tej pory widział w filmach, było przecież takie nierealne), ale czarnowłosy zinterpretował ten fragment utworu dosłownie.
Pokazał mu, że go kocha.
Pokazał mu to poprzez ich pierwszy pocałunek, pochylając się nad Taehyungiem i przymykając oczy dopiero wtedy, gdy ich twarze dzieliły zaledwie milimetry, a młodszy zrobił to samo, aby po chwili poczuć na swoich ustach wargi Hoseoka. Pocałował go, naprawdę go pocałował - dokładnie tak, jak Kim zawsze sobie to wyobrażał, bo dookoła nich nagle stworzyła się tak romantyczna atmosfera, podczas gdy starszy muskał jego usta delikatnie, może nawet trochę nieśmiało, w drobnych, słodkich pocałunkach dwóch skrytych kochanków, którzy dopiero teraz się odnaleźli. Dłonie czarnowłosego przyjemnie przesuwały się po łopatkach Taehyunga, który obejmował jego szyję i chciał mieć go bliżej, ale wciąż był zbyt przestraszony tą nową sytuacją, aby cokolwiek takiego zrobić, jakby jej wielkość kompletnie go przerastała.
Właśnie takie drżenie było definicją pierwszego zakochania.
A gdy krótko po tym Jung się odsunął i uśmiechnął miło do drugiego, ten opadł ponownie plecami oraz głową na ręcznik, wzdychając, ukontentowany. Nigdy nie miałby odwagi nawet pomyśleć o tym, że coś takiego mogło się wydarzyć, a jednak. Leżąc tak czuł się, jakby po raz pierwszy patrzył prosto w Słońce i nie odczuwał żadnego bólu - to uczucie było tak przepełniające, że odczuwał je nawet w płucach, a w tym wszystkim jego Słońcem, jego centrum, był Hoseok, trzymający go w ramionach Hoseok.
- Ale wiesz, mogłeś powiedzieć mi to wtedy, gdy byliśmy na głębokiej wodzie - palnął nagle ten, a Taehyung spojrzał na niego, otwierając szeroko oczy z zaskoczenia. - Tam pocałunek byłby o wiele bardziej romantyczny, nie sądzisz?
- Ty... ty wiedziałeś?
Zagubienie Kima było wręcz namacalne w jego głosie, bo jakim cudem czarnowłosy mówił na głos dokładnie to, o czym on myślał zaledwie paręnaście minut temu?
- Oczywiście, że wiedziałem. Wszyscy wiedzieli. Nawet Jimin - zaśmiał się starszy, widząc, jak szatyn zmarszczył nosek w zagubieniu. Pochylił się, aby go w niego cmoknąć. - Ale nie chciałem nic mówić, byłem ciekawy, jak to rozegrasz.
Taehyung zmarszczył się jeszcze bardziej, ale wreszcie odwzajemnił uśmiech i chwycił Hoseoka z obu stron twarzy, przyciskając mocno dłońmi jego policzki tak, że przyległy do siebie nawzajem, a jego usta stworzyły zabawny dziubek. Zaśmiał się na ten widok, gdy czarnowłosy cmoknął parę razy w powietrzu.
- Jesteś głupkiem, hyung - stwierdził, po czym pocałował go po raz kolejny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro