Pan zapomniał
Znowu zieleń dzierży moje włosy,
Kiedy zniknę Pan nie poczuje,
Koniec końców przyznasz Pan, że beze mnie lepiej,
Korzystniej, łatwiej,
Mniej problemów, tak beze mnie lepiej,
Mój wzrok dziki ucieka przed uderzeniem w obcy wzrok,
Pański wzrok jest obcy
Katuję oczy swoje by nie dotknąć twarzy Pańskiej wzrokiem,
Gardzę alkoholem,
Gdy energetyki to moje wybryki,
Ciasta mdlące,
Jeśli potrzebujesz przepis jak się zniszczyć,
To chętnie podrzucę, bo kipię talentem w tej dziedzinie
Znowu tkwię w niepewności,
Znowu głupotą katuję,
Lawiną pretensji pluję do siebie,
Wyczuwam bezsens bez wiosny,
Łzawię i użalaniem myję te rany,
Me sny mnie tłuką i odpocząć nie dadzą
Omijam świątynię i nie wiem czy wrócę,
Nie pamiętam ilu aniołów prosiłam,
Prosiłam by dał Pan ten spokój,
Nikt nie rozumie,
Jestem zmęczona,
Oczy fioletem gardzą,
Oczy spowite samokrytyką i jadem,
Już nie pluję tak ochoczo wersem
Wszyscy posyłają gwizdy,
Podziwiają Pana glizdy,
Jest Pan unikatem,
Gdy mój mózg ocieka larwami,
Chęć do życia czmycha
Dłonie nieokaleczone pracą,
Gardzą mną tak słusznie,
Nawet dłonie ze mnie szydzą,
Te dłonie mną gardzą wpychając ciasto,
Pluję krwią i ciastem,
A Pan zapomniał,
Bo milczę, nie przyznaję,
Karkołomna, niezliczona ilość błędów,
Te dłonie mną gardzą,
Chcą więcej cukru
Mózg dręczy brutalizmem,
Szczerze mówiąc,
Wewnętrzni krytycy udzielają się wszystkim,
Każdy z nich jest dobrze ubrany,
Gdy wykłócasz się z nimi przegrywasz,
I próbujesz wynegocjować swoje racje w lustrze,
Są bezczelni, w bezczelności im krawaty przeszkadzają
Ten mój to zbyt się na mnie uwziął,
Ten deszcz zmyje mnie z powierzchni,
Nie będę trudem dla Pana,
Moje braki umiejętności będą brudem dla Pana,
Z oczu sączy się tusz i białe światło,
Z garnituru kapie juha,
Moje usta milczą,
Moje usta szczują larwy w mózgu,
Te myśli o nieufaniu są nieuniknione,
Myśli te tnące z mózgiem gnijące,
Usta klnące,
Usta ciało kaleczące,
Na gardzieli pnącze,
Bluzgi w ciało sączę,
Dajcie mi wszyscy spokój,
Z Panem na czele,
Bo wciąż próbuję pokonać swoje upiory,
I już nie widzę,
Pana nie widzę,
Hah,
Bo czarna farba pokrywa me oczodoły,
Może to nawet dobrze,
Korzystne
Nie pamiętam ilu aniołów prosiłam,
Teraz zbyt się wysilam,
Już głowy nie uchylam,
Bo jeszcze pan zetnie,
Nikt w użalaniu nie zastąpi mnie chętnie,
Pan zapomniał,
To przypomnę,
Tak,
Problemy nie znikają,
Moje próby karkołomne,
Poprawianie wciąż ułomne
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro