Rozdział 8
Po lunchu w planie miałem już tylko trzy lekcje, z których pierwszym była biologia. Zaczynałem ją za niecałe dwadzieścia minut. Szczerze powiedziawszy, niezbyt lubiłem ten przedmiot. Zawsze uważałem go za taki... dziwny. No bo, błagam, kto lubi uczyć się o ludzkich wnętrznościach? Bo ja zdecydowanie nie. Jednakże nie miałem zbytniego wyboru, zatem po prostu odniosłem tackę ze skończonym obiadem do okienka w kuchni, by udać się w stronę sali biologicznej. Towarzyszyło mi przy tym milczenie i głośne towarzystwo Erwina.
Wciąż rozmyślałem o Elenie Jaeger. Myślałem o całej ich rodzinie. Wydawali mi się inni. Być może określenie "dziwni" nie pasuje, ale z pewnością mogłem ich nazwać "odmiennymi". Było w nich coś nadnaturalnego. Coś, co nadawało im wyjątkowości, w ten najbardziej niezrozumiały dla mnie sposób. Głównie ich cera, a także te bursztynowe oczy, połyskujące złotą poświatą. Wszyscy, prócz Eleny i Erena, byli adoptowani. Tworzyli pary, miłosne związki, a mimo to potrafili mieszkać ze sobą pod jednym dachem. W dodatku izolowali się od reszty.
Uśmiechnąłem się ponuro.
Ci Jaegerowie nie wiele się różnili ode mnie. W końcu ja też się izolowałem od reszty, choć pewnie z innego powodu.
Kiedy dotarłem do sali biologicznej, razem z Erwinem i jego paczką, powiodłem wzrokiem po sali i zrozumiałem, że ona też tu chodzi. Elena. Tak jak powiedział Smith. Dziewczyna faktycznie jest z nami w klasie, a ja nie jestem do końca pewien, czy to dobrze, czy źle. W sumie, póki co, było mi to całkowicie obojętne.
Nagle Elena spojrzała na mnie. Znów poczułem się nieswojo, ale to nie przez to, że ktoś lustrował mnie wzrokiem. Powodem tego uczucia było to, że Elena gapiła się na mnie... dziwnie. Dziko. Tak... jakby z... pożądaniem. Jednak doczytałem się w jej spojrzeniu również wrogości oraz dystansu, jakoby bała się do mnie zbliżyć.
Dziwne.
Wtedy poczułem lekki, przyjemny powiew z elektrycznego wiatraka, ochładzającego trochę to pomieszczenie. I wtedy dostrzegłem, jak Elenę opuszcza dotychczasowy spokój. Dziewczyna była czymś wyraźnie zestresowana. Już się na mnie nie gapiła. Zamiast tego, odkaszlnęła kilka razy, zasłaniając sobie usta dłonią. Wstrzymała oddech. Zmarszczyłem brwi, gdyż nie do końca wiedziałem, co wywołało u niej takową reakcję.
Wzruszyłem tylko ramionami, podchodząc nieśpiesznym krokiem w stronę ostatniego wolnego miejsca w tej sali. A znajdowało się ono tuż obok miejsca Eleny Jaeger. Znów ogarnęły mnie wątpliwości. Czułem, że ona, w jakiś sposób, nie chce mieć ze mną nic do czynienia. Nie byłem pewny, dlaczego. Niestety nigdzie indziej w tej sali nie było już wolnego miejsca. Musiała się więc pogodzić z faktem, że już nie siedzi sama.
Kiedy usiadłem na swoim miejscu, rzuciła mi szybkie spojrzenie, a ja od razu załapałem, że mam się zając sobą. Tak też zrobiłem.
Jednak skupienie się na lekcji było ostatnią rzeczą, którą potrafiłem w tej chwili się zająć, gdyż wciąż jeszcze przypatrywała mi się, praktycznie przenikając przeze mnie wzrokiem. Czułem się tak dziwnie, jak jeszcze chyba nigdy dotąd.
Tymczasem dziewczyna nie przestawała wpatrywać się we mnie tymi czarnymi oczyma, ledwie oddychając przy tej czynności. W niedowierzaniu pokręciłem głową. Przecież to było niemożliwe, aby nie oddychała. W końcu to naturalna potrzeba fizjologiczna. Może po prostu robiła to płytko? Nie wiedziałem. Jedyne, co do czego miałem pewność w tym momencie był fakt, że coraz bardziej się czułem jak intruz. I to nie przez Nile'a, a własnie przez nią. Przez tę dziewczynę. Przez Elenę.
Wtedy zadzwonił dzwonek.
Zanim ktokolwiek zdążył zrobić cokolwiek, Elena w mgnieniu oka zerwała się z miejsca, jakby coś ją trafiło. Ja natomiast, jeszcze przez dobrych kilkanaście sekund, siedziałem jak wbity w ziemię. W końcu nie codziennie zostaje się wrogiem pierwszego lepszego dupka już w pierwszy dzień szkoły, czy odstrasza od siebie byle napotkaną dziewczynę. Nie to, żebym miał coś złego na myśli. Co ja zrobiłem nie tak? Bardzo byłem tego ciekaw. Nie mniej jednak, nie miałem już sposobności po temu, by się dowiedzieć.
Chwilę później, porwany przez Erwina i Miche'a, powędrowałem na chemię. Reszta lekcji minęła mi w miarę spokojnie, ale wciąż moje myśli zaprzątała wyłącznie jednak osoba. Ta, która od początku mnie zaintrygowała. Ta, która spoglądała na mnie wrogo. Ta, której spojrzenie przyprawiało mnie o ciarki. Elena Jaeger.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro