Rozdział 4
Obudziłem się wcześnie rano, ale czułem się wypoczęty. Zawsze mało spałem. Niektórzy uznaliby to za przejaw choroby, a mnie naprawdę starczyły trzy, cztery godziny na wyspanie się. Zawsze tak miałem. Mama stwierdziła, że to upierdliwe, ponieważ przez to dość często ona nie mogła się wyspać, ale na to już nic nie mogłem poradzić.
Przechyliłem się w lewo, w kierunku stolika nocnego, na którym leżał mój telefon, podłączony do ładowarki. Sięgnąłem po niego, by odczytać godzinę. Zobaczyłem jednak, że ktoś przysłał mi SMS-a. Kliknąłem więc, aby zerknąć kto to. Okazało się, że nadawcą był Farlan.
Farlan: Hej, Levi. Jak w Ameryce? Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz i spotkanie z wujkiem nie było dla ciebie ciężkie. Codziennie odwiedzam szpital twojej mamy i z nią rozmawiam. Powiedziałem jej o tym, że wyjechałeś i zamieszkałeś u wujka. Za wszelką cenę starałem się unikać tematu waszego mieszkania, ale chyba za jakiś czas będę musiał jej o tym napomnieć. Nie wiem. Bez ciebie w Londynie zrobiło się nudno. Jan i chłopaki pytają się o ciebie, ale ja nie byłem pewien, czy chciałbyś aby wiedzieli, więc tylko rozpuściliśmy z Isabel plotkę, że wyjechałeś do wuja. Chyba nie masz nic przeciwko, nie? Daj znać co u ciebie. Nie łam się chłopie! Daję głowę, że twoja mama niedługo się obudzi! Całusy od Isabel.
Uśmiechnąłem się.
Cieszyło mnie, że Farlan i Isabel jeszcze o mnie nie zapomnieli. A jeszcze większą radością dla mnie był fakt, że interesowało ich to, co działo się z moją mamą. Byłem również wdzięczny Farlanowi, że z nią rozmawiał i nie wygadał od razu chłopakom powodu mojego wyjazdu. Przecież i tak wszystkiego się dowiedzą, kiedy rozpocznie się rok szkolny.
Zastanowiłem się chwilkę, po czym zacząłem odpisywać na SMS-a.
Ja: Farlan, dziękuję ci za to, że pamiętasz o mojej mamie i z nią rozmawiasz. Nie martw się o mnie, wujek i ja dogadujemy się w miarę. Nie wisi nade mną, więc mam trochę swobody. Póki co moim jedynym zmartwieniem jest nowa szkoła. Na razie jest wszystko dobrze. Mam nawet własne auto. Nie jest to wprawdzie żadne volvo, ale do jazdy się nada. Pozdrów ode mnie Isabel. Levi.
Odłożyłem telefon z powrotem na szafkę i wstałem. Postanowiłem się ubrać i zrobić wujkowi śniadanie w ramach wdzięczności za to, co dla mnie zrobił. Poza tym, robiłem to tez dla siebie. Z tego co zapamiętałem wuj Kenny nie był najlepszy w gotowaniu, miał talent do psucia jedzenia. Więc jeśli nie chciałem jeść czegoś przypalonego lub, jeszcze gorzej, zwęglonego, musiałem się sam zając tego przygotowaniem.
Nieśpiesznie ubrałem się w pierwsze lepsze rzeczy, jakie znalazłem w szafie. Biały T-shirt z logo supermena dobrałem do czarnej, skórzanej kurtki i przetartych jeansów z dziurami. Na stopy założyłem czarne trampki. Do tego zawiązałem sobie apaszkę w kolorze czerwieni.
Kiedy byłem gotowy, wyszedłem z pokoju. Przeczesałem sobie ręką włosy i pokierowałem się schodami na dół w stronę kuchni. Myślałem nad tym, co przygotuję. Nie zastanawiałem się nad tym zbyt długo, gdyż przypomniałem sobie, że wuj wręcz przepada za naleśnikami w sosie truskawkowym. Kiedy ostatni raz tu byłem, mama często przygotowywała wujkowi naleśniki z truskawkami, a nawet zaczęła go tego uczyć. Sam kilkakrotnie podpatrzyłem jak mama robiła to w Anglii, więc znałem przepis i sposób robienia na pamięć.
Wszedłem do kuchni.
Jak mogłem się tego spodziewać, nie było tu zbytnio porządnie. Wręcz niechlujnie! Niestety wuj nie należał do osób przejmujących się stanem wnętrza ich domów, więc nie zdziwił mnie fakt, iż w ogóle tu nie posprzątał. Prawda, mój pokój został w miarę ogarnięty, ale nawet tam musiałem pościerać kurze. Wiem, że dla innych byłoby to zaliczane do objawów pedantyzmu, ale ja naprawdę nie znosiłem brudu. Zawsze mnie rozpraszał, dekoncentrował, cokolwiek bym nie robił. Dlatego zawsze trzymałem swoje otoczenie w ładzie.
Pierwszą czynnością, której się podjąłem, było sprzątanie. Byłem do tego tak przyzwyczajony, że nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Ledwie dwadzieścia parę minut. Po prostu szybko pozmywałem naczynia na zlewozmywaku, wyczyściłem blaty, poukładałem wszystko tak jak należy do odpowiednich szafek, a na koniec wyrzuciłem wszystko, co nie nadawało się już do użytku.
Dopiero wtedy przystąpiłem do przygotowywania posiłku.
Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu, gdyż gotowanie, podobnie jak sprzątanie, należało do bardzo wielu rzeczy, do których przywykłem jeszcze mieszkając z mamą. Była ona zapracowaną osobą, do domu często wracała późno, zatem musiałem się jakoś nauczyć samodzielności. Oczywiście, w pewnym momencie mama zaczęła mniej pracować, a wtedy to ona zajmowała się domem. Zawsze podejrzewałem, że zrobiła to ze względu na mnie. Gdy tylko wracała do domu, a mnie zastawała w kuchni lub sprzątającego, przysłowiowo wyrzucała mnie na dwór, abym spędził czas z kolegami. Czasami jej odmawiałem i razem dzieliliśmy się pracą w domu.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos budzącego się wujka i kilka pokierowanych pod niczyim adresem, siarczystych przekleństw. Widocznie znowu spadł z łóżka budząc się. Zaśmiałem się. Odkąd byłem mały, wujek miał talent do robienia sobie wbrew. Zawsze zastanawiało mnie, jak się tego nauczył, a jeszcze bardziej ciekawiło mnie - dlaczego ja sam tak nie miałem.
Spoważniałem.
Nagle do kuchni wszedł wujek Kenny. Wciąż był w piżamie, tylko nałożył na siebie szlafrok. Ten sam, starszy od świata, we wzory o kształtach krwawiących wilczków. Miał zmierzwione włosy, a jego twarz jakby się postarzała. Nic nowego. Zawsze tak miał, gdy się nie wysypiał.
- Cześć! - rzuciłem, nakładając na jego talerz naleśnik.
Usiadłem przy stole i jednym ruchem ręki ponagliłem wuja, aby też zajął miejsce. Kenny przypatrywał mi się przez chwilę, ale wykonał polecenie.
- Jak się spało? - spytał.
Wzruszyłem ramionami, podając mu kubek z herbatą, do której wkroiłem trochę imbiru, tak na rozgrzanie. Podziękował mi skinieniem głowy.
- Nieźle - odparłem. - Łóżko jest bardzo wygodne, a pościel ciepła.
Kenny w odpowiedzi skinął głową, po czym zatopił zęby w porcji gorących naleśników z truskawkami, a kiedy przełknął, wydał z siebie pomruk zadowolenia. Ucieszyłem się w duchu. To znak, że mu smakowało.
- Zrobiłeś naleśniki? - zapytał. - Z truskawkami?
- Tak - odpowiedziałem krótko.
- Dziękuję, młody - powiedział zadowolony. - Nie miałem pojęcia, że Kuchel nauczyła cię ich piec, w końcu to była jej specjalność... Oj, przepraszam! - dodał, widząc jak na wzmiankę o mamie, nagle posmutniałem.
Nie odpowiedziałem na jego pytanie, tylko wróciłem do jedzenia. Kenny oczywiście pochłonął swój w mgnieniu oka i już sięgał po następny. Ja zaś wolałem się delektować ich smakiem. Nigdy nie lubiłem się przechwalać, ale tym razem musiałem przyznać, że wyszły znakomicie! Byłem z siebie bardzo zadowolony. Oczywiście, nie okazałem tego. Cieszyłem się również z tego, że przez pomyłkę zrobiłem za dużo ciasta. Przynajmniej zostanie go jeszcze na trochę.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
Przeniosłem pytające spojrzenie na wujka Kenny'ego.
- Spodziewasz się gości o siódmej rano? - zapytałem zdziwiony. Szczerze powiedziawszy to miałem nadzieję, że przedpołudnie spędzimy razem. Chciałem z nim porozmawiać odnośnie mamy. Widocznie będę musiał z tym zaczekać.
Wujek już chciał odejść od stołu, aby otworzyć, ale go wyprzedziłem.
- Daj spokój, ja otworzę! - zaproponowałem.
- Dziękuję... O, Levi! - zawołał, a ja się zatrzymałem. - Wpuść ich, a ja szybko pójdę się ubrać, dobrze? - zapytał.
- Oczywiście, wujku! - odpowiedziałem, krocząc żwawo w kierunku drzwi.
Kiedy tylko je otworzyłem, okazało się, że to Rose. Ta sama, która flirtowała z wujkiem kiedy ostatnio byliśmy na pizzy. Tylko, że dziś wyglądała zupełnie inaczej. Uśmiechała się tak samo, ale była ubrana w dziwnie czarny strój, mniej więcej taki sam, jak ten Czarnej Wdowy z filmu "Avengers". Tylko bardziej wystylizowany na... zresztą, sam nie wiem. Postanowiłem jednak zignorować jej dziwny wygląd i po prostu spełnić prośbę wujka.
Gestem ręki zaprosiłem ją do środka, a kiedy zwinnie przekroczyła próg, zamknąłem za nią.
- Rety! - wykrzyknęła, kiedy znalazła się w środku. - Levi, to ty tak tu posprzątałeś? Nie było tu tak czysto już od dawna! - zawołała.
Zmarszczyłem brwi.
- To... ty już tu kiedyś byłaś? - zapytałem, nieco zdezorientowany.
Rose zaśmiała się.
- Oj, wiele... bardzo wiele razy. W ciągu tych trzech lat, niemal bez przerwy. Ale nigdy nie było tu tak porządnie! Kenny'ego nie da się namówić do sprzątania. Jak tobie się to udało? - pytała, widocznie zaintrygowana.
W odpowiedz jedynie wzruszyłem ramionami.
- Sam posprzątałem - wymamrotałem.
- Ach, ten nasz Levi! Jest z niego niezły pedancik, wiesz, Rose! - zawołał wujek, schodząc po schodach na dół, ubrany w... męski odpowiednik tego, co właśnie w tej chwili miał na sobie nasz gość. Zdziwiło mnie to, ale z zewnątrz pozostawałem obojętny. Nawet jeśli wydało mi się to z lekka podejrzane, wolałem nie zadawać niepotrzebnych pytań.
Tymczasem Kenny i Rose przywitali się, jak starzy dobrzy kumple, mocnym uściskiem. Wyglądali na naprawdę dobrych znajomych. Ciekawe tylko, czy znali się, tak jak stwierdziła Rosie, całe trzy lata, czy może dłużej? Byłem również bardzo ciekaw, czemu wcześniej jej nie poznałem. W końcu była, jak widać, blisko z moim wujkiem. Jakby nie patrzeć, pachniało tutaj dosyć... zażyłą przyjaźnią.
Skwitowałem to wrażenie kiwnięciem głowy.
Wtedy zwrócili na mnie uwagę. Przez moment oboje dziwnie mi się przyglądali, a potem odkleili się od siebie i jednocześnie zlustrowali mnie wzrokiem. Poczułem się przy tym troszeczkę nieswojo.
Nagle odezwał się wujek.
- Levi, może przejdziesz się po miasteczku, co? - zaproponował. - Ja i Rose mamy sprawy do załatwienia i... na kilka godzin wyjeżdżamy poza Forks.
Poczułem się fatalnie. Niby nie miałem zaplanowanego dnia z wujkiem, ale naprawdę liczyłem na to, że spędzimy razem to jedno przedpołudnie i będę mógł z nim pogadać. Tak jak mężczyzna z mężczyzną. Na wieść o tym, że wujek wyjeżdża, bardzo się zawiodłem. Nie dałem jednak tego po sobie poznać i tylko skinąłem głową. Wujek poklepał mnie po ramieniu.
- Dzięki, młody! Dzięki! - zawołał. - Zostawiam ci klucze, jak będziesz wychodził, zamknij za sobą dom. Poradzisz sobie, prawda? No jasne, że sobie poradzisz! To cześć i do zobaczenia wieczorem.
I wyszli.
Nagle poczułem się bardzo zmęczony. Zamknąłem za nimi drzwi na klucz, o czym leniwie doczłapałem się do swojej sypialni i rzuciłem na łóżko. Zasnąłem nim się obejrzałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro